Skocz do zawartości

Baggins

Members
  • Liczba zawartości

    1 085
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Zawartość dodana przez Baggins

  1. Shogun3D - oj, masz jednak informacje przeterminowane i to o pare lat. 90 procent materialu wychodzi u nas z v-ray'a i GI jest jak najbardziej w uzyciu. Nie zawsze mnie to cieszy, jako czlowiek starej daty ubolewam, ze zwlaszcza przy prostszych scenkach nie ma wiecej oszukiwania i fake'owania swiatla, ale coz - nowe, lepsze techniki wygrywaja. Choc czasozerne sa strasznie. Zwlaszcza jak w gre wchodzi ladny motion-blur. Jedna ze scen outro miala 8 godzin na klatke w HD. czolem tomek
  2. Shogun 3D - nawet lepiej, bo w tym samym czasie bylo tez outro, czyli kolejne 100 ujec. W finale szly po 3 ujecia dziennie jak juz sie rozpedzila maszyna i to znacznie lepsze jakosciowo niz to co wychodzilo poczatkowo. ossa201 - wiesz - no ktos musi podejmowac decyzje i psuc ekipie prace, a takze byc pacynka dla mediow. Tak juz ten swiat jest skonstruowany. Mowi sie film Michaela Baya, film Braci Coen, film Bruckenheimera (choc to akurat producent ), film Wajdy - bo tak jest prosciej i dlatego, ze z reguly to rezyser, lub producent prace nad filmem zaczyna. Dlatego tez od dawna ogladam po filmach listy plac nawet jesli sa dlugie i nudne i polecam to wszystkim. Rezyser po prostu lepiej lub gorzej wiaze te talenty ze soba - i warto wiedziec kto tam talent dolozyl. Dla tych, ktorzy gry sobie nie odpala, ani do artbooka nie zajrza oto pelna lista plac dla filmikow do Wiedzmina: http://www.platige.com/thewitcher/index.php?page=credits Mam nadzieje, ze uda sie w ktoryms momencie przysiasc do czegos w rodzaju making-of i opisac proces i zaangazowanie ludzi nieco bardziej szczegolowo. Pare osob z tej listy naprawde ostro pchalo ten projekt do przodu nawet kiedy ja przysypialem. czolem tomek
  3. Symek - Swietny ostatni akapit, wlasciwie moglby byc puenta dyskusji, ale jeszcze sobie pogadam. Mi widzisz, umknelo, ze tam w ogole wspominasz o tym smiesznym filmie , ktory i ja przywolalem ukreconym przez Rywina. Przemilczmy go. Nie wiem jak blisko byles tej produkcji, ale tam nie tylko "system" byl winien. ( choc w szerokim sensie pod system mozna podciagnac wlasciwie wszystko ) Twoje spostrzezenia sa oczywiscie celne, ale ja wyciagam inne wnioski. Zaden z czynnikow, ktory wymieniles nie oznacza dla mnie, ze nie nalezy z tym "systemem" walczyc. To czasem jest walka do wygrania niemozliwa, to prawda, ale jesli pamietasz "Rocky'ego" - czasem nie chodzi o wygrana a o wytrzymanie do ostatniej rundy. Co innego w tym naszym wesolym kraiku zostaje jak nie rzucanie sie na rzeczy niemozliwe. Jak juz tu zostawac to nie ma sensu robienie do konca zycia po raz setny tej samej reklamki telefonu czy pigulek na zaparcia. Skoro nie ma systemu, nie ma tradycji, nie ma mozliwosci, pieniedzy i technologii - to trzeba to wszystko sobie stworzyc. Co do slabosci czesci ujec. Coz, na obrone moge tylko trzymac stara gadke - nie popelnia bledow tylko ten, ktory nic nie robi. Tu dodatkowo sporo bledow bylo wymuszonych przez okolicznosci. Przy bylo nie bylo - tak duzej produkcji, zrobionej przy skromnym budzecie zwyczajnie najwazniejsze staje sie samo ukonczenie projektu, owo przeplyniecie rzeki, a ze czasem styl jest pokraczny - co z tego. Nastepnym razem bedzie latwiej. Na poczatek liczy sie tylko tyle zeby sie nie utopic. Ekipa, chlopaki ktorzy to robili dali z siebie naprawde wszystko - nie mam tu zadnych watpliwosci. W tych warunkach jakie byly doszli na sama krawedz mozliwosci i osobiscie jestem bardzo dumny z zespolu, niezaleznie od tego, ze brzmi to patetycznie i niezaleznie od jakiejkolwiek krytycznej oceny. Co zle to na mnie. Na szczescie ogolna ocena tego filmiku na swiecie poki co jest bardziej niz niezla wiec mam nadzieje, ze i oni sa dumni, ze uczestniczyli w tym projekcie. Moze ten styl nie byl az tak fatalny. Jeszcze co do ostatniego. Nie, nie jestem slepy. To prawda , ze czesto dla dobra procesu, czy calego filmu "puszczam" skuchy w ujeciach. Wydaje mi sie, ze czuje co jest jeszcze do zaakceptowania dla zwyklego widza a co bedzie juz przegieciem i czesto "odpuszczam" jesli ten minimalny poziom zostaje juz osiagniety. Jak na razie nie mialem jeszcze okazji pracowac w warunkach luksusowych gdzie moglbym pozwolic sobie na poprawianie kazdego detalu, ktory mi sie nie podoba wiec gram przede wszystkim na ukonczenie projektu - co zauwazywszy mizerna ilosc innych filmow niz filmy PI wydaje sie byc jednak dobra taktyka. Na pocieszenie, kiedy z jakiegos powodu naprawde krzywie sie na jakosc tego co podpisuje zawsze sobie przypominam film Michaela Manna : http://www.imdb.com/title/tt0097700/ Ktory byl pierwotna wersja filmu "Goraczka" . "Goraczke" uwazam za jedno z arcydziel kina. Uwielbiam ten film. Jego wersja pierwotna mimo tego samego rezysera to straszny gniot , ktory ledwo da sie ogladac, a roznia sie tylko budzetem, aktorami i doswiadczeniem rezysera. To doswiadczenie mozna zbierac tylko robiac filmy - ile sie da, ile wlezie, caly czas. Swoja droga co Ty tam masz do kolorow w naszych produkcjach? Akurat tutaj mam wystarczajaco duzo niezaleznych ocen, zeby stwierdzic, ze to juz wylacznie Twoje subiektywne zdanie. Aha i nie oceniaj koloru na materiale skompresowanym w sorensonie 3 ( a nie jestem pewien czy nawet nie h264 ) - bo to zawsze, nie wiedziec czemu - jest sprane jak stara pielucha nawet jak przygotowuja to amerykanscy spece od marketingu. czolem tomek
  4. OmeN2501 - Muzyke tworzyli Skorpik i Pawel Blaszczak - ludzie odpowiedzialni za muzyke takze w grze. Zrobili tam i w muzyce i w dzwieku kupe dobrej roboty. W kinie niezle to slychac. Symek - hmm, od samego poczatku intro mialo byc literalna ekranizacja kawalka z "pierwszego orginalnego" Sapkowskiego. Jesli pamietasz opowiadanie nie bylo tam specjalnie miejsca na "widowisko fantasy" - to byl raczej skromny wstep. W ogole sprawa dyskusyjna jest czy wybor tego akurat materialu na "wypas intro" byl najlepszy, ale nie udalo mi sie przekonac CDP do innych wyborow i tak pozostalo i pozostanie na wieki wiekow. Przynajmniej nikt nie moze zarzucic, ze olalismy oryginal jak Tworcy nieslawnego filmu. Notabene ludziom lubiacym sledzic osobliwosci polecam upolowanie serialu "Wiedzmin" i obejrzenie tej samej sekwencji tam. Mozna ja znalezc w jednym z odcinkow. Poza tym przeczytalem jeszcze kilka razy Twojego posta, ale nie dostrzeglem jasnych tez wiec tez nie bardzo moge sie ustosunkowac. Mozesz jasniej? Bo na razie odebralem to na zasadzie : "wszyscy wiemy , ze kwestia dyskusyjna jest to co powinnismy poruszyc i co jak wiadomo jest dla wszystkich jasne i zrozumiale, ale na pewno zwazywszy na okolicznosci nie zawsze chodzi wlasnie o to o czym chce tu wspomniec" ;-) - ja sie moge domyslac o co chodzi miedzy wierszami, ale wole spytac. czolem tomek
  5. e=mc^2 - hehe, o ja sie nigdy nie spodziewam samych ochów i achów. To nie pierwszy raz kiedy moja i naszej ekipy praca jest oceniana. Mam wprawę, hehe. Po prostu ocena "słabe intro bardzo" jest dość mocno poniżej ogólnej średniej oceny jaką to intro dostaje. To się dopytuję. Wiesz- no blisko dołu skali. Musi być naprawdę nędzne, hehe. Ciekaw jestem jak oceniasz inne rzeczy i czy przypadkiem nie jest tak, ze z intr do gier Twoją jedyną skalą odniesienia są Starcraft 2, Assasins Creed i Mark of Chaos. Tak- jesteśmy od nich słabsi. Jeszcze.;-) Anyway - jako fan Sapkowskiego pewnie przejdziesz grę , więc może będziesz miał okazję żeby nie spodobało Ci się też Outro ;-). Zawsze to jakiś temat do dyskusji. czolem tomek
  6. Hellol, Tym razem bardziej otwarcie niz zwykle bo i okazja inna. e=mc^2 - Mogło Ci się jak najbardziej nie podobać - ale po co się zaraz wkurzać? Co zrobiłeś zatem po obejrzeniu niesławnego filmu sprzed paru lat? Wiedźminowe materiały są na sieci od dawna, więc chyba z grubsza wiedziałeś czego się spodziewać. Skąd zaskoczenie? Symek -Dzięki. Wcale nie bardzo daleko mojego własnego zdania, choć jakoś wcale nie żałuję, że jestem w skórze PI. Opinie laików i graczy na temat intra są w większości conajmniej pozytywne ( a często entuzjastyczne ), więc jakiegoś wielkiego wstydu to nie ma. Wiem doskonale co nam nie wyszło, gdzie były potknięcia, ale też wiem, że były to trochę rzeczy nie do uniknięcia. Doświadczenie jakie wyciągneliśmy z filmu jest kosmiczne i nie do złapania w inny sposób co postaramy się udowodnić przy kolejnych okazjach. Zresztą - już Outro, które wystartowało później jest sporo równiejsze. W intrze często sąsiadują ze sobą ujęcia przedzielone półrocznym developmentem. Długo by pisać. Od samego początku wiedziałem, że nie walczymy żeby zrobić najlepsze intro tego roku, tylko , żeby załapać się w "wyższe stany średnie" . Z dużą dozą obiektywizmu uważam ( a widziałem w tym roku od cholery tego typu materiału z innych gier ), że to zostało osiągnięte. Subiektywnie sądzę nawet, że załapujemy się w tym roku gdzieś w okolice pierwszej dziesiątki ( jeśli chodzi o pre-renderowane filmiki ) co było naszym "planem maximum". Ani nam było w głowach detronizowanie Blizzarda, czy Mark of Chaos pierwszym filmem. Stąd - samopoczucie mamy w ekipie niezłe i złe opinie specjalnie go nie ruszą - nawet jeśli brzmi to jak zarozumialstwo. Zbyt dobrze wiemy czym była ta robota, żeby wiedzieć, że prędko nikt tego nie powtórzy. Tzn. , krytykować proszę bardzo. Co złe w tym filmie to moja wina, ale liste bugów znam pewnie znacznie lepiej, niż widzowie , którzy oglądają to teraz. Oj tak. czołem tomek
  7. Martin Day - Uważam, że animacja w filmie powinna być jakoś usprawiedliwiona. Faktycznie nie ma sensu w animacji robić filmów, które łatwiej , szybciej zrobić aktorsko, albo przy których animacja niewiele wnosi. Nie przepadam też za animowanymi filmami, które odtwarzają rzeczywistość - być może jest tak dlatego, że nie było jeszcze wystarczająco dobrego takiego filmu, a może po prostu jestem starej daty. Materiały z "Dear Anne" robią kolosalne wrażenie, i została tam wykonana ogromna robota warsztatowa, ale nie wiem czy chciałoby mi się oglądać taki film. Zobaczymy jak będzie z "Boewulfem" Zemekisa - może po nim zmienię zdanie. Co do "Sztuki Spadania" - ciężko mi sobie wyobrazić ten film z aktorami. Ten sam pomysł, z aktorami byłby po prostu niesmaczny. Stylizacja pozwala spojrzeć na historię z dystansu i tu animacja jest moim zdaniem całkowicie usprawiedliwiona. Ten film z aktorami byłby zbyt dosłowny, zbyt brutalny - niedobry po prostu. Kiedyś uważałem, że pełnometrażowe, poważne kino animowane dla dorosłych ma szanse, ale zmieniłem zdanie. To pozostanie niszą. Pewnych historii nie da się, i nie powinno się opowiadać animacją, innych nie powinno nagrywać się z aktorami. To dwa różne światy. tomek
  8. Martin Day - 1. Ogólnie rzecz biorąc nie robię nic konkretnego. Co mnie czasem boli. Spotkania, albo conference call z klientem, spotkania z producentami projektów, pisanie maili, przygotowywanie prezentacji, rozdzielanie pracy w zespole ( na żywo i przez internet - czasem mam otwarte 8, 10 okienek GG ) , komentarze na temat wykonanych dzień wcześniej elementów, czasem zostaje trochę czasu na kompozycję - ale zauważyłem, że jeśli zaczynam robić przy projekcie coś "konkretnego" to staję się wąskim gardłem w projekcie, bo mam za dużo innych zajęć, więc przestałem się przy tym upierać. I tak śmiga cały dzień, nawet nie wiem kiedy. Trochę to przerażające, bo jedną po drugiej zapominam umiejętności, które kiedyś miałem, ale taka kolej rzeczy. Transformacja z grafika w reżysera? Hmm. Nie mam pojęcia jak to wyglądało. To bardziej była ewolucja powolna. Grafik, potem prowadzący projektów, potem reżyser animacji, potem reżyser w ogóle. W międzyczasie moje filmy jako poletko doświadczalne. Powolutku. No i ta transformacja wciąż postępuje, wciąż przy ciekawych projektach wolę ograniczyć się do reżyserii animacji, albo wyłącznie supervisorki efektów, żeby poobserować bardziej doświadczonych reżyserów przy pracy. Na planie, w prowadzeniu aktorów jestem jeszcze zielony jak natka pietruszki i mam masę do nauczenia. Krok po kroku. Powoli. Co to znaczy być dobrym reżyserem? Dobry reżyser jest w stanie wybrać z zespołu to co najlepsze, czasem wystarczy, że nie przeszkadza ludziom, a czasem musi popchnąć kogoś w którymś kierunku. Ehh, za wcześnie dla mnie na to pytanie. Spytaj mnie za 20 lat. Teraz to będzie takie mądrzenie się bez żadnych podstaw. W ogóle, te pytania to naprawdę mocny kaliber. Mogę mądrzyć się, ale to wszystko przemyślenia człowieka, który wciąż naprawdę gigantycznych projektów nie robił. Nie mnie oceniać innych reżyserów i nie mnie oceniać co to znaczy dobry reżyser. Ja w ogóle nie jestem zwolennikiem myslenia o reżyserach jako wyłącznych autorach dzieła, albo jakichś osobach "specjalnych". Mam nieco bardziej przyziemne wyobrażenie. Taka "szkoła amarykańska" - reżyser powinien być sprawnym "administratorem talentów". Duży film był i będzie pracą zespołową i rolą reżysera jest wybieranie i zgrywanie ze sobą najlepszych pomysłów i decyzji pojawiających się w zespole. Wcale nie uważam, że reżyser powinien być absolutnym autorem projektu - liczą się owszem, jego decyzje, i nigdy nie powinno być demokracji przy podejmowaniu tych decyzji, ale film to wypadkowa wielu talentów i dobry film tworzy ekipa. Są różne techniki wyciskania tych najlepszych cech - są reżyserzy - dyktatorzy, są tacy którzy lubią dyskusje, są tacy co dają dużą wolność - co osoba to styl i każda z tych metod może dać dobre wyniki. Nie zgodzę się, że reżyser musi być pomysłodawcą filmu. Czasem może się zarazić cudzym pomysłem. Na pewno trzeba wierzyć w to co się robi i nie da się zrobić dobrego filmu kompletnie nic nie czując, ale pierwszy pomysł wcale nie musi wyjść od reżysera. Już bardziej od producenta. W ogóle producent to jedna z najbardziej niedocenianych ról w pracy filmowej - ale to temat na inną dyskusję. 2. O tym było wiele razy i w różnych miejscach. W skrócie. Napisałem do niego list. Odpisał, twierdząc ( co sam czasem teraz wykorzystuję ) " na tym etapie nieokreśloności projektu nie mogę napisać ani tak ani nie" . I zaczęliśmy korespondować. Pokazałem mu "Rain", pokazałem mu też trochę cudzych animacji, żeby przedstawić w jakim kierunku chciałbym iść. Miałem bardzo mały dorobek, ale Jacek też był wtedy jeszcze przed "Katedrą" , "Czarnymi Oceanami" , "Innymi Pieśniami" - pewnie wiele takich propozycji nie dostawał, może wszedł w to z czystej ciekawości. Szybko złapaliśmy podobny język, zaczęliśmy się wymieniać pomysłami, dyskutować. Zanim zdecydowałem się na "Katedrę" przez ponad pół roku w dziesiątkach maili przemaglowaliśmy masę innych opowiadań. Jacek przesłał mi chyba 400 stron różnych tekstów, szkiców pomysłów, opowiadań - dyskutowaliśmy to miesiącami. Jakieś rady? Trudne pytanie - napisz do autora - od tego trzeba zacząć. Wydaje mi się, że dla pisarza mniej ważne jest doświadczenie czy nazwisko , a bardziej przeświadczenie, że Ty rzeczywiście jesteś w stanie dociągnąć rzecz do końca. W jakiś sposób trzeba to przeświadczenie zbudować - pokazać, że naprawdę Ci zależy. Wiem, że pisarze dostają propozycje nakręcenia czegoś na bazie ich książek dość często - w 99 procentach przypadków to propozycje od różnych marzycieli i wannabies, którzy nigdy projektu nie zrealizują. Załapali tydzień wcześniej taką a nie inną zajawkę i cześć. Musisz pokazać, że Ty dasz radę to zrealizować. Wiesz- na świecie mało rzeczy jest niemożliwych i naprawdę większość rzeczy jest do osiągnięcia - jeżeli naprawdę chcesz uzyskać zgodę autora, to ją uzyskasz. 3. Budżet "Katedry". Heh. Nie , nie było budżetu, ale miałem coś w rodzaju umowy z PI, nic na piśmie, na uścisk ręki - i kiedy zacząłem mieć krucho z kasą , a był taki moment, PI mnie bardzo poratowało. To był trudny okres. W przypadku "Sztuki Spadania" miałem niewielki budżet z PI, ale i tak skończyłem ten film na sporym minusie i wydałem w trakcie jego produkcji prawie wszystkie pieniądze z nagród za "Katedrę" . W obu przypadkach nie żałuje ani grosza i każdy z tych projektów zwrócił się już kilkakrotnie w innych pracach i w doświadczeniu. Było warto. 4. Każde ujęcie, każda linijka scenariusza powinna być po coś i tak, trzeba wiedzieć po co się je umieszcza. Brak tej dyscypliny owocuje najczęstszymi błędami u początkujących. W przypadku filmu animowanego jest to ważne podwójnie, bo nie da się takiego filmu zrobić na żywioł. To są zawsze długie miesiące pracy. Podchodzenie do takiej pracy w sposób nieprzemyślany, niezaplanowany, to głupota i brak szacunku dla samego siebie. 5. Ehh, to dopiero pytanie. Nie ma reguły. Nie ma i już. Ludzie w tym zawodzie są tak różni, że nie sposób dobrać sobie podobnie myślących dwóch typów a co dopiero zespołu. Jedni są odpowiedzialni, drudzy nie, jedni są niesubordynowanymi geniuszami, inni - solidnymi warsztatowcami, co człowiek to inne podejście. A człowiek, który taką ekipę zbiera musi umieć gadać z każdym. Jestem jakoś tam wytrzymały i trzeba bardzo zajść mi za skórę, żebym całkowicie wykluczał pracę z kimś. Bardzo wysoko stawiam umiejętności zawodowe, niżej społeczne czy psychologiczne. Dobrze jest jeśli członkowie zespołu się lubią, ale trzeba też umieć utrzymać w zespole też jednostki nie przez wszystkich akceptowane - jeżeli ich obecność pozwala robić coś lepiej i sprawniej i jeżeli nie są to jednostki czysto toksyczne - bo tacy ludzie też się zdarzają, rzadko bo rzadko, ale jednak. Heh - patrze na to co piszę i to jakieś cytaty z książek o zarządzaniu zasobami ludzkimi - hehe. No, ale tak właśnie jest. Co do ostatniego pytania - powtórzę - świetnie jeśli członkowie zespołu się lubią, ale wystarczy, że mają do siebie zaufanie w tym co robią. Nie wierzę w grupę w której będzie więcej niż 5 osób, w której wszyscy będą się uwielbiać, ani w szefa-kumpla od kielicha. Celem ekipy jest wykonanie pracy a nie imprezka. Jeśli da się wykonać robotę dobrze się bawiąc - bardzo dobrze, ale to niekonieczne. uff. Ciężkie pytania, i trochę meandrowałem. Nie da się ukryć, że tak naprawdę w wielu rzeczach o które pytasz jestem jeszcze ignoratem. Zapytaj mnie o to samo za parę lat. tomek
  9. brudney - Tak, mamy nadzieję, że będziemy robić więcej cinematików, ale wykonaliśmy dopiero pierwszy krok. Przebijanie się na ten rynek jeszcze potrwa. Co do ogólnej "ekspansji na zachód" już w tej chwili robimy dużo projektów zagranicznych. Od czasu wejścia do unii, udział projektów zagranicznych w naszej produkcji bardzo wzrósł. Na razie są to reklamy, ale czasem na pewno dojdzie też do robienia filmów. Studio ma już rozmiar średniej wielkości studia europejskiego, więc nie jest tak źle. zeet - Nie widziałem filmu. Znam ludzi, którzy przy nim pracowali, ale jakoś tak nie miałem okazji. Master Kiełbaster - Używamy maxowych włosów a także Ornatrixa - w różnych konfiguracjach ( czasem na przykład symulacja jest w jednym a render w drugim ) , generalnie włosy to temat, który ciągle potrafi nas nieźle zagiąć. Kot głaskany pod włos? Wow. Pokaż koniecznie jak już ukończysz. tymko - Ludzi, którzy otarli się o jakieś szkoły artystyczne, różne studia, architektury jest trochę, tak na oko z połowa studia, ale w tym ludzi, którzy ukończyli "prawdziwe" ASP jest bardzo mało, nie wiem czy choć ze dwie osoby. Mamy w kontaktach paru freelancerów po ASP, ale w stałym zespole ASP jest reprezentowane skromnie. Moje obserwacje są takie, że ludzie po ASP są naprawdę bardzo bardzo dobrzy. Świetni graficy, ale jednocześnie coś jest w tej ogólnej opinii, która o nich panuje. Nie zawsze słowo "deadline" znaczy dla nich to samo co na przykład dla mnie, hehe. Nie zawsze też rozumieją, że "klient ma zawsze rację" . Trzeba brać na to poprawkę. Co do drugiego pytania. Na mnie w ogóle małe wrażenie robią typowe obrazy. Jaram się obrazem ruchomym, pasjami oglądam filmy i seriale, mogę o nich gadać godzinami, ale obraz klasyczny to medium mi nieco obce. W rozwoju wrażliwości zatrzymałem się gdzieś w okolicach początku naszego wieku, secesja, impresjonizm i tak już zostało. Czasem faktycznie zrobi na mnie wrażenie dopracowana ilustracja, albo sztuka użytkowa, ale na większych "głębiach" się nie znam, i nigdy specjalnie tego nie ukrywałem. Nie jestem artystycznym erudytą. Nie do końca rozumiem pytanie o obrazy "wrażeniowe" kontra wycyzelowane - wszystkie obrazy są jakoś tam "wrażeniowe". Przyznam, że mocno działa na mnie sprawność kreski, albo pędzla - taka klasyczna "para w łapie" zdolność szybkiego uchwycenia istoty obrazu. To lubię i myślę, że dobrą "łapę" jestem w stanie odróżnić od kiepskiej ( co jak obserwuje nie jest znowu wcale taką częstą cechą ). I tyle. yolk - niestety nie mogę zdradzić żadnych szczegółów. Jak tylko będziemy mieli coś do pokazania na pewno uchylimy rąbka tajemnicy. CzAk1 - O planach zawodowych chyba już tu było, więc odpuszczę. Co do emerytury..., hehe, no mam nadzieję, że nie tak od razu. Na pewno będę dążył, żeby względnie szybko przejść na "emeryturę" finansowo - tzn. nie być uzależnionym od zarabiania pieniążków , żeby całkowicie uwolnić się od wybierania projektów pod kontem finansowym - no , ale zajmie mi to jeszcze sporo czasu. Potem, zamierzam robić filmy aż do samego końca, nie bardzo sobie wyobrażam inną przyszłość. tomek
  10. wojaczek: mamy dwóch ludzi w dziale IT. Co do updatów, o ile się orientuje - mamy wykupioną subskrypcję na to, ale starym zwyczajem przechodzimy na nowe wersje z minimum pół rocznym opóźnieniem żeby uniknąć niespodzianek. tomek PS. Pytan coraz mniej, więc będziemy powoli zamykać wątek. Jeśli ktoś chce jeszcze o coś zapytać to czas na to najwyższy. tomek
  11. Chalek - Testujemy nowe softy, nowe podejścia właściwie cały czas. Jest cały zestaw prac które robi się niemal rutynowo - reklamy telefonów komórkowych, krótkie spoty promocyjne różnych marek ( typu pojawiające się logo ), rzeczy z dużym udziałem on-line, czy reklamy cykliczne, które już mają opracowaną metodę i robie się po prostu kolejne odcinki , ale też jest cała masa reklam i projektów gdzie trzeba coś sprawdzić nowego. Ot chociażby futro - przy którym mamy już sporo doświadczenia a ciągle nas zaskakuje. Albo z konkretnych przykładów takich rzeczy - Tornado Lecha - gdzie rozgryzaliśmy naprawdę głęboko mayowe fluidy, Katyń - gdzie trzeba było wykombinować płynny sposób pracy na plikach 4K w dodatku o 32 bitowej głębi koloru, Tpsa Partikle - gdzie musieliśmy znaleźć metode na emitowanie dużych ilości partikli tak żeby przejmowały teksture emitera ( co samo w sobie nie jest trudne, ale musieliśmy mieć metode robienia tego szybko ), Canal plus partikle - gdzie też musieliśmy znaleźć metodę bardzo konkretnej kontroli nad partiklami i pierwszy raz komercyjnie został wykorzystany nasz plug ( autorstwa Adama Wierzchowskiego ) do renderowania dużych ilości partikli ( naprawde dużych, rzędu od kilku milionów w górę ), Wiedźmin - to z kolei w ogóle duży teren doświadczalny na którym testowaliśmy wszystko od symulacji ubrań i włosów, przez budowę złożonych rigów po rozgrywanie logistyczne tak skomplikowanego projektu, Akademia Pana Kleksa - podobnie, Żubr z lisem ( "dobrze posiedzieć przy żubrze" ) gdzie calutka trawa jest CG - no cała masa takich rzeczy. W przypadku takich projektów eksperymenty to praca - szukanie nowych rozwiązań to konieczność. tomek
  12. Reanimator - hmm, hmm, żeby coś z grubej rury. Dobra. "Akademia Pana Kleksa" - projekt sam w sobie piekielnie wymagający. 4 miesiące na realizację od punktu zero, dwie godziny materiału , dwa razy HD ( pełna panorama miała prawie 4 K ). Samo przechowywanie takiej ilości takich klatek w warstwach to wyzwanie. Z rzeczy chyba najciekawszych, które musieliśmy rozwiązać postwię na "krzywienie projekcji". Już tłumaczę: jeżeli wyświetla się materiał z projektora ( w tym wypadku z pięciu projektorów na raz ) na ekran, a projektor nie jest naprzeciwko ekranu, ale na przykład dość wysoko z góry, to siłą rzeczy obraz podlega dość dużym deformacjom. To nic dziwnego i oczywiście można tak ustawić siatki deformujące projekcje, że obraz wyświetlany na ekranach wygląda równo i proporcjonalnie. I wszystko byłoby git, ale od samego początku w APK przewidziane były dość duże ruchy ekranów między projekcjami, obracanie ich pod kątem, przesuwanie i tak dalej. Projektory, którymi dysponował teatr nie pozwalały na sprawne, natychmiastowe przeskakiwanie między różnymi ustawieniami siatki deformującej - zresztą nie wiem czy to w ogóle możliwe - a projektory były naprawdę z najwyższej półki. Musieliśmy więc tak przygotować animacje, żeby już materiał nagrany na taśmę HD był pokrzywiony w taki sposób, żeby skompensować deformacje, które pojawiały się przy wyświetlaniu ( czasem ogromne ). Na zasadzie - wyświetlamy tak zdeformowany obraz, żeby przez nałożenie dodatkowej deformacji wynikającej z przekręcenia ekranów względem projektora obraz wyświetlał się jako równy i nie zdeformowany dla widzów. Co więcej musieliśmy wykombinować takie rozwiązanie, które pozwoli dość sprawnie dokonywać zmian i poprawek, ponieważ wiedzieliśmy, że będziemy mieli tylko dwa tygodnie na próby w finalnej scenografii a na pewno przy takim skomplikowaniu całości nie da się tak zrobić materiału, żeby wszystko "zagrało" bez prób. Tutaj sporą robotę zrobił Rafał Sadowy, który na podstawie projekcji specjalnej ponumerowanej siatki, na tymczasowej scenografii ( która sporo odbiegała od finalnej ) wykonał zestaw "kompozycji krzywiących" w AE dla każdego ustawienia ekranów. Materiał przepuszczony przez taką kompozycje wyglądał bardzo dziwnie i nijak nie przypominał oryginału, ale zadziałało. Uff - mam nadzieję, że ktoś coś z tego zrozumiał. W APK zresztą w ogóle nauczyliśmy się bardzo dużo o projekcjach, i HD, i większości tych rzeczy wcześniej nie wiedzieliśmy. Przykładów jest więcej, choćby "Wiedźmin" , ale trzeba by pisać niemal o każdym większym projekcie. qpqp - Przy FA - nie. Dość mocno przeżyłem krytykę przy "Katedrze" ( którą to krytykę było też trudniej znieść, bo film był bardziej osobisty ) , ale dzięki "Katedrze" bardzo zgrubiała mi skóra, i już mało przejmuję się co piszą ludzie o moich/naszych rzeczach. Jasne jest, że czasem mnie coś nieźle wkurzy, zwłaszcza jak się jedzie po mnie osobiście, czy po ludziach z którymi pracuję - kompletnie ani mnie ani tych ludzi nie znając, ale generalnie szybko się uspokajam i olewam krytykę, na zasadzie "psy szczekają a karawana jedzie dalej" . W tych rzadkich , hehe, przypadkach kiedy akurat dany krytyk ma rację przypominam sobie równie uniwersalną prawdę - "że nie popełnia błędów tylko ten który nic nie robi" , i to razem zapewnia mi w miarę spokojny sen. Od jakiegoś czasu poza tym interesuje mnie owszem ilość komentarzy ( im więcej tym lepiej ), ale nie do końca ich treść. Zawsze znajdzie się rzesza malkontentów, którzy nic w życiu nie zrobią, ale oczywiście wiedzą lepiej. Takie "kwiatki" czytamy w zespole czasem dla zabawy, a mnie nawet czasem cieszą trochę bo "nabijają statsy" ;-) - co w czasach internetu nie jest bez znaczenia. Brzmi to oczywiście nieco cynicznie, ale po tych paru latach bycia chwalonym i mieszanym z błotem na onecie - trudno o inne podejście. Kulki - 1. Różnie, czasem przenosimy tylko dane o ruchu vertexow za pomocą napisanego wewnętrznie softu. A czasem po prostu fbx - zwłaszcza ostatnio jest jakoś wygodniej korzystać z fbx. 2. Bardzo wiele studiów z tego korzysta, to ułatwia sprawę renderingu - komputery na renderfarmie dostają do liczenia tylko siatke z wypaloną animacją, bez żadnych kości, modyfikatorów i innych śmieci , które mogłyby być źródłem ewentualnych problemów. Używamy albo Pointcache 2 ( trochę podkręconego przez nas ) albo wewnętrznego systemu napisanego przez Adama Wierzchowskiego - meshbakera. 3. A nie wiem. To była gęba machnięta chyba w 15 minut. Dziada jakiegoś przedstawia. Khe, khe. 4. Używam nie tylko ICQ, po prostu GG używam głównie do pracy i nie upubliczniam numerku. Wielka Siostra - Kobiet zajmujących się 3d jest istotnie niewiele. U nas jak na razie od lat jest tylko jedna. O firmę otarła się oprócz niej jeszcze tylko jedna dziewczyna. No nie jest to środowisko dla kobiet najlżejsze, chociaż raczej psychologicznie niż jeśli chodzi o umiejętności. W męskim towarzystwie się chamieje trochę. Trzeba się nauczyć akceptować dowcipy o pierdzeniu. Nie znaczy to, że kobieta- grafik musi być zaraz chamem, ale na pewno musi mieć nieco grubszą skórę niż koleżanki co to się załapały do pracy w butiku modowym;-) Co ciekawe o ile wśród zespołu graficznego dominują faceci, o tyle w dziale produkcji, księgowości, sekretariacie na jest dokładnie na odwrót, tak , że w ramach całości firmy proporcje nie są już tak nierówne. Przy czym mała ilość kobiet w zespole graficznym wynika także z tego, że na przestrzeni lat zgłosiło się ich do nas bardzo mało, nie wiem czy chociaż ze 3. Nie jest to chyba popularna droga kariery u nas - choć o ile się orientuje za granicą kobiet jest sporo - zwłaszcza w zawodach związanych z kompozycją i on-line. tomek
  13. Roszondas - ohoho, żeś przywalił. Pytanie jest krótkie, ale nie do odpowiedzenia szczegółowo. Co scenariusz to inne podejście. Generalnie scenariusz powinien zawierać dobrą historię i bohatera, lub bohaterów którego losy chce się śledzić. Odpowiadam banałem, ale w końcu nie mam sam szczegółowego przepisu na dobry scenariusz. tomek
  14. taka - Możliwe, że jakiś konkurs będzie jeszcze przez nas organizowany. Myślimy nad jakąś sensowną formułą. Konkurs na pomysł z ubiegłego roku się udał. Z Krzyśkiem Ślazińskim utrzymujemy bliski kontakt cały czas. "Babcia" jest ukończonym scenariuszem, który przy dobrych wiatrach ma duże szanse realizacji- jednym słowem było warto. Więc możliwe, że wcześniej czy później wyskoczymy z nową ideą. Co do filmów nie będę specjalnie oryginalny. Oglądam najchętniej dwa gatunki, które są stare jak samo kino - kino akcji, i komedie. Co do trzeciego pytania, można było wyśledzić odpowiedź wśród dotychczasowych. Oczywiście, że jestem otwarty na cudze pomysły, choć niezbyt często trafiam na fajne . Dostaję trochę scenariuszy i to nie tylko z Polski, czytam je, ale rzadko przechodzę do dalszego etapu. Ciekawe rzeczy pojawiają się rzadko. Władca Pierścieni - nie podobał mi się. To świetna ekranizacja, i gdybym go obejrzał 6 lat wcześniej niż obejrzałem to bym był zachwycony, ale przeprowadzka do Warszawy mnie nieco nadpsuła, nasączyła cynizmem i nie mogłem patrzeć bez złośliwości na te patetyczne tyrady bohaterów i miłosne spojrzenia Froda i Sama. No nie dla mnie był już ten film. tomek
  15. Arnold - Odpowiem bez rozpisywania się o szczegółach. Nie chciałbym, żeby ten wątek zamienił się w polemiczny wątek o PISF, możemy przenieść tą dyskusję do innego wątku i ją tam ewentualnie kontynuować. Pod wieloma względami zgadzamy się co do oceny rzeczywistości. Rozchodzimy się jeśli chodzi o wnioski. Nie chcę być odbierany jako jakiś rzecznik PISF'u, ale jednak jestem optymistą i wierzę, że wiele z chorób które wymieniłeś to choroby wieku dziecięcego. PISF istnieje ile? Dwa lata? Druga sprawa - odnoszę się wyłącznie do komisji animowanej. Nie chcę zabierać głosu w sprawach komisji fabularnej - moja wiedza na jej temat jest zbyt mała. Powtórze - na komisję animowaną przychodzi mało dobrych projektów. I do komisji oceniającej filmy, i do komisji przyznającej pieniądze na development ( tak, jest coś takiego - pieniądze na rozwój projektu ). Prawdą jest, że pieniądze przyznawane na pełny metraż są mizerne, ( być może limity się tu kiedyś zmienią ), ale już w przypadku, krótkich filmów ( pod którą to grupę można też podpiąć zwiastun, czy pilot dłuższego filmu ) nie jest tak źle. Do tego projekty debiutanckie są oceniane z duża taryfą ulgową - musisz mi wierzyć na słowo , ale tak jest. Wiem skądinąd, że jestem jednym z najsurowszych "ekspertów" , ale naprawdę chciałbym przepuszczać więcej filmów - po prostu nie ma czego. PISF tu niczemu nie winien. Nie chcę tu wypisywać "najczęstszych" wad. Co projekt to niespodzianka. Od ortografów w scenariuszu po brak kawałów dokumentacji - no ale to sprawy formalne, na które ja nawet czasem przymknę oko - ważniejsze są inne powody. Głównie złe scenariusze po prostu. Co do spełniania warunków - porównaj to sobie do brania kredytu w banku - nawet osoba o wysokiej zdolności kredytowej musi przedstawić wszystkie formalne papiery - jeżeli papiery są przygotowane niestarannie, to żaden kredyt nie zostanie przyznany. Można oczywiście twierdzić, że jest to nie ok, i bank w ten sposób sam rezygnuje z dobrego klienta - ale tak jest i tyle. A warunkami są poza dobrym pomysłem na film czy scenariuszem - także wizja plastyczna filmu, obrazki koncepcyjne, jak również wypełnione wszystkie papiery dotyczące strony finansowej. Zresztą, wiesz to na pewno. Tak - ocenia się wg. swojej wiedzy i gustu, ale wierz mi - staram się to robić rzetelnie i nóż mi się w kieszeni otwiera kiedy widzę zgłoszenie do którego obrazki wyglądają jakby zostały zrobione dzień wcześniej w pół godziny lewą ręką na kolanie. Brr. W każdym razie - pogadamy za 9 lat - w takim okresie czasu chce mieć za sobą przynajmniej jeden duży metraż , choćby robiony siłami Hindusów więc zobaczymy kto będzie miał rację ;-) Yaro16 - Pytanka lżejszego kalibru. Nie bolą mnie oczy ( chociaż jakiś czas temu po przesiadce na monitor LCD przez chwilę miałem problemy - przyzwyczaiłem się do baniek ) . Jestem okularnikiem od przedszkola, ale wadę mam od lat taką samą i praca przy komputerze się do niej nie przyczynia. Co więcej okulary są dość dobrą ochroną przy pracy przy komputerze - to jeden z powodów z których ciągle nie przerzuciłem się na kontakty. Master Kiełbaster - "Katedrę" robiłem po rzuceniu studiów ( w pewnym sensie była powodem ich rzucenia, chciałem mieć więcej czasu ) i faktycznie dopiero w połowie produkcji poznałem moją późniejszą żonę. Miałem farta z tym timingiem. tomek
  16. qpqp - O nie znam maxa nawet w połowie, a co dopiero mówić o 100 procentach, ale nigdy nie było dla mnie problemem nauczyć się jakiejś potrzebnej do danej pracy techniki. I naprawdę wszystko co potrzeba jest w helpie. Reszta to kombinowanie. Niestety ostatnimi czasy coraz mniej siedzę w max ( choć wciąż mi się to zdarza ) a coraz częściej przesiaduję na jakichś wielogodzinnych spotkaniach i przed wordem. Arnold - Witaj! Kopę lat. No, myśmy to się zawsze o coś spierali to i teraz nie zgodzę się do końca. Tak jak wspomniałem w jednej z wcześniejszych odpowiedzi - PISF instytucją idealną nie jest - zresztą - czy znasz instytucję obracającą publicznymi pieniędzmi, która działa stuprocentowo sprawnie? To niemożliwe ani u nas ani za granicą. Niemniej jednak zbierając plusy i minusy na kupę, tych pierwszych będzie więcej. Co do przydzielania pieniędzy na projekty. Znam od kulis jedynie komisję dotyczącą filmów animowanych i daleki jestem od generowania teorii spiskowych. Może dlatego, że sam jestem człowiekiem spoza tradycyjnie rozumianego "środowiska" i mam do tego wszystkiego duży dystans. Na pewno znajomości mają jakiś wpływ na decyzje, to banał, tak jest wszędzie, ale nie mitologizujmy tego wpływu. Powodów dla których łatwiej przebijają się projekty twórców lub firm na rynku osadzonych jest sporo więcej. Ot - chociażby twórcy tacy przygotowują swoje pakiety staranniej, dokładniej i nie sadząc błędów co pół strony. Nie przedstawiają projektów niekompletnych. No, jedynym słowem - mają doświadczenie w tym jak zgłoszenie powinno wyglądać. To już bardzo dużo. Kilkakrotnie byłem tzw. "ekspertem" oceniającym, które projekty dofinansowywać, i to co przychodzi do oceny jest często przerażające. Złe, słabe, durne, brzydkie projekty, produkcyjnie przygotowane byle jak i na kolanie. Włos się jeży. Jeśli śledzisz biuletyny PISF'u zorientujesz się, że jak dotychczas pula na filmy animowane nie została wykorzystana ani razu do końca. Po prostu nie było na co tego wydać. To jest dopiero absurdalna sytuacja. W niektórych sesjach podciąga się jakieś projekty na siłę, nie muszą być nawet dobre, wystarczy, że będą mniej beznadziejne od innych, żeby w ogóle cokolwiek dostało pozytywną opinię. Żeby jednak ten rynek wspierać. Szkoda gadać. Na przykład gdyby pojawił się dobry, ładny plastycznie, dobrze napisany i oparty produkcyjnie projekt dla dzieci to dostałby dowolne dofinansowanie nawet jakby firmował to piętnastolatek z Grójca. Tyle, że takich projektów prawie nie ma. Prawda jest dużo bardziej przyziemna i mniej spiskowa niż to się wydaje. No i jeszcze. Gdzie napisałem, że nic tu nie powstanie? Powstanie, choć faktycznie na pewno jeszcze nie teraz. tomek
  17. Chalek - może i zrobią później, ale ja , wiedząc, że później ma się też żony, dzieci, zobowiązania a czasem stanowiska pozostanę sceptyczny. Nawet na świecie, zdecydowana większość filmów krótkich, także tych wygrywających nagrody - to filmy ludzi młodych, często debiuty - i nie jest tak bez powodu. Poza tym ile razy ja to słyszałem " zrobię kiedyś film jak będę miał więcej wolnego czasu " , a potem mijają lata i już znika chęć robienia. Nie ma cudów. Co do drugiego pytania - nie zajmujemy się dźwiękiem - zawsze jest robiony w studiach, które się w tym specjalizują. tomek
  18. Chalek - Nie sądzę, żeby to było lenistwo. Raczej zmiana podejścia. Masz rację - jest bardzo dużo pracy na rynku. Sytuacja jest taka, że utalentowany młody człowiek, który zaledwie rok czy dwa wcześniej zaczął się bawić w grafikę już może zarabiać pieniądze. Czasem wcale przyzwoite. Takie coś kusi. Wspomniałem o tym wcześniej. "Pułapka wygody" . Robienie filmów, inwestowanie w siebie w ten sposób również przynosi owoce, ale bynajmniej nie tak szybko, a żyjemy w czasach w których jak coś nie dzieje się szybko to tego nie ma. No dobra, ale zaczne zaraz narzekać jakie to straszne czasy hehe, a nie o to mi chodzi. Pocieszające jest to, że przynajmniej w szkołach artystycznych, w filmówce, w ASP dzieją się ciekawe rzeczy, ale i tak trochę żal, że często młodziaki, w momencie kiedy naprawdę jeszcze mogą sporo zaryzykować, nie mają zobowiązań i nic do stracenia wybierają drogę wygody. tomek
  19. Reanimator: Możesz sprecyzować pytanie, bo choć domyślam się to nie wiem, do której konkretnie części wypowiedzi się odnosisz. floo - Częściowo odpowiedziałem już wcześniej. Moim zdaniem przed rynkiem animacji w ogóle, a więc i rynkiem animacji w Polsce perspektywy są bardzo obiecujące i moim zdaniem warto wiązać się z tym tematem na przyszłość. Animacji małej i dużej na różne potrzeby będzie tylko więcej, a sprawnych, wyedukowanych fachowców będzie brakować ciągle.. Co do filmu - tak , moim zdaniem są szanse na film, ale jeszcze nie w tym momencie, jeszcze trochę rynek musi dojrzeć, jeszcze paru fachmanów więcej musi się pojawić. To nie tylko kwestia pieniędzy - istotnie pieniądze mają na to wpływ, ale też organizacyjnie jest jeszcze za wcześnie. Film to powiedzmy 1500 - 2000 ujęć w trzy lata - nie da się bez dużego doświadczenia organizacyjnego ot tak pyknąć sobie taką produkcję w parę osób ( jak to było z kilkoma projektami zapowiadanymi na "polskiego Shreka;-)" w ciągu ostatnich lat. ). Wiadomo, że mówię o poziomie technicznym choć trochę wymagającym. Jeśli komuś marzy się film w jakiejś prościutkiej stylistyce typu southpark to pewnie jest to do zrobienia już. wojaczek - znam paru bardzo sprawnych i dobrze sobie radzących na rynku freelancerów, którzy robią na przykład tylko samochody, albo broń i tylko w tym się specjalizują. Tak więc można być modelarzem i nie robić postaci. Szkół nie kojarzę, ale akurat w tej dziedzinie moim zdaniem można się nieźle wyszkolić samemu, ucząc się z internetu i a poza tym rozwijając ogólną wiedzę o konstrukcjach, maszynach, budynkach i tak dalej. michałogórek - Nie bardzo tam widzę pytanie, hehe. No , ale tak to mnie więcej wygląda jak napisałeś. Przy czym powtórze - fajne animacje komputerowe powstawały nawet 10 lat temu na o wiele gorszym sprzęcie, przy dużo mniejszych możliwościach. Większość ludzi czytających to forum ma na biurkach sprzęt wielokrotnie potężniejszy od tego, który był wtedy w użyciu - a mimo to fajne, sprytne animacje pojawiają sie ostatnio strasznie rzadko. Co mnie martwi - zwłaszcza jak widze co pojawia się w internecie wypuszczane z niektórych choćby francuskich szkół. Tych animacji nie robią półbogowie, tylko ludzie, którzy siedzą na dupie przed monitorami i po prostu ciężko pracują. To nie jest jakiś nie wiadomo jaki kosmos. tomek
  20. kxs - e tam, dyskusja trochę zwolniła, ale ja nie narzekam. Wreszcie nadążam z odpowiedziami. Pierwsze parę dni było trudne. Co do tego czy PI pójdzie w strone robienia filmów bardziej na poważnie. Myślę, że to nieuniknione. Kwestia czasu. Jeszcze się trochę rozkręcimy, spuchniemy, zarobimy i pojawią się środki na rozkręcanie na poważnie normalnych produkcji. Powolutku. Na razie budujemy fundamenty pod coś takiego. floo - Jaką radę dla ludzi którzy chcą pójść tą ścieżą? Chodźcie twardo po ziemi. Mierzcie siły na zamiary. Nie liczy się co będziecie robić - liczy się co zdołacie zrobić. Najlepszy nie skończony projekt jest słabszy od najgorszego skończonego. Więc zaplanujcie pracę tak - żeby dało się to ukończyć. To najważniejsze i to jest rada podstawowa. Co do drugiego pytania. Ludziom, którzy za coś takiego się zabierają, jeśli tylko ma to ręce i nogi - bardzo kibicuję. Wiem ile taka praca kosztuje. Widzę głównie pozytywy. To kuźnia charakteru. Człowiek, który taki projekt jest w stanie doprowadzić do końca, z reguły później radzi sobie w życiu i pracy doskonale. Przynajmniej jak na razie znam same takie przypadki. Nawet jeśli jego film nie osiągnie jakichś niebywałych, głównonurtowych sukcesów to i tak warto. Kolejną sprawą jest doświadczenie jakie się uzyskuje przy okazji, znajomości, ewentualne sukcesy i możliwości. To wszystko się bardzo później przydaje. Jakiś minus? Tak - nie każdy da radę. I nie każdy poradzi sobie z porażką jeśli tej rady sobie nie da. Czasem lepiej odpuścić na samym początku niż narażać się na złudzenia i poddać po roku czy dwóch pracy. Tak już obok pytań pozwolę sobie na ogólną dygresję. Ostatnio mam wrażenie, że robienie animacji trochę sie mitologizuje. Nowych filmów specjalnie nie widać. A to znowu nie jest takie strasznie trudne. Wiadomo może nie chodzi od razu budowanie nowej "Katedry" , ale sprawny, fajny, sprytny film można zrobić w tej chwili dużo mniejszym nakładem kosztów niż kiedyś. Komputery są potężne. Programy też. Wystarczy dobry, prosty pomysł, trochę pracy i można zabłysnąć. Trochę dziwi mnie i trochę martwi, że takie wyzwania są brane przez ludzi w naszym smutnym kraiku tak rzadko, a przecież warto. kxs - jak godzić wolność artystyczną ze zbieraniem funduszy na film? Jaką wolność? To zawsze jest pewna gra kompromisów. Trzeba umieć w tą grę grać. Wchodząc w ten świat warto rozstać się z idealizmem - po prostu przyjąć, że pewne rzeczy są nie do pogodzenia, że chcąc coś osiągnąć trzeba oddać pole w czymś innym. Zrozumieć kompromis. Co do pierwszego pytania - zawsze potrzebujesz producenta, ale możesz być oczywiście swoim własnym producentem. Tyle, że to bez sensu. Producent ( tak jak i reżyser ) niby nic nie robi, ale jakoś tak jest cały czas zajęty i jakoś tak , hehe, jest zazwyczaj potrzebny. Można robić oczywiście wszystko samemu i nie jest powiedziane, że się nie odniesie sukcesu, ale nie zawsze warto - czasem może lepiej oddać część autonomii i zyskać coś w zamian - na przykład: spokój tworzenia. Z perspektywy czasu uważam, że posiadanie producenta ma same plusy. Co do PISF - procedura nie jest taka trudna, ale, żeby na przykład otrzymać 100 tysięcy, trzeba mieć producenta, który wyłoży ( w formie finansowej, lub rzeczowej ) drugie 100 tysięcy- co może być barierą dla artystów - samotników. Chalek - wolę ten pierwszy tryb. Wiadomo jak zrobić, i robimy. To niekoniecznie oznacza, że jest się skazanym na rutyne. To także oznacza, że można skupić się na stronie artystycznej, czy ideowej a nie skupiać sie na technice. Niestety rzeczywistość nie jest tak fajna i bardzo często napotyka się na rzeczy nieprzewidziane. Myślę, że i ja i ekipa PI jest na tyle doświadczona, że w teorii właściwie zawsze wiemy jak dany temat zrobić, ale wciąż są dziedziny gdzie brakuje nam doświadczenia i często podczas pracy nad projektem okazuje się, że trzeba rzeczywiście na gwałt uczyć się nowych rzeczy. Rozwiązywać problemy, które w teorii były blahe, a okazały się całkiem sporymi przeszkodami. Zawsze jest jeszcze coś nowego do nauczenia. I dobrze. Taki lajf. Profesjonalista to nie tylko ten, który "wie wszystko", to także ten, który się potrafi uczyć nowych rzeczy jeśli jest taka potrzeba. tomek
  21. tymko - uważam, że programy do grafiki 3D to mocne narzędzia, ale tylko narzędzia. Nie zastąpią ani wrażliwości, ani edukacji, ani ciężkiej pracy. To przecież nie pędzel odpowiada za dzieła malarza, a komputer to tylko taki lepszy pędzel w gruncie rzeczy. michalogorek - Im firma bardziej rośnie, tym bardziej potrzebuje pionowej struktury, więc trochę się to wszystko teraz układa w coraz bardziej czytelną hierarchię, przy czym stosunki w firmie są ciągle na tyle luźne, że są możliwe bardzo różne podjeścia do pracy. Ale tak, mam jakąś tam kontrolę nad tym co z firmy wychodzi - ale też, przypomnę co napisałem wcześniej - nie jestem tu wcale osobą najważniejszą i raczej wystawiam opinie niż decyzje. Ponieważ naprawdę ogromnych projektów, które by wymagały pracy całej ekipy raczej nie ma, rzeczywiście mamy sytuację, że projekty są robione przez kilka różnej wielkości dość autonomicznych ekip ( przy czym nie są to zespoły stałe, raczej składane na potrzeby konkretnych projektów ), ale staramy się, żeby rys jakościowy czy stylistyczny był zbliżony dla całego studia. Niezależnie od tego kto robi projekt. Co do FA - Masz rację. Oddanie części projektu innym było bardzo bolesnym doświadczeniem, i początkowo byłem przekonany, że "sam bym zrobił lepiej", ale w czasie pracy nad FA byłem zdecydowany żeby nauczyć się pracę rozdzielać i w bólach bo w bólach, ale się tego nauczyłem, a potem zaczęły do mnie docierać zalety pracy zespołowej. To zupełnie niesamowite jak świetne pomysły się wtedy rodzą , czasem zupełnie wcześniej nie przewidziane. Pracując samemu ciężko się zaskoczyć, projekt jest owszem osobisty, ale przecież jedna osoba nie przewidzi wszystkiego i czasem przejdzie obok możliwości czy pomysłów absolutnie genialnych nie zauważając ich. W ekipie - owszem, trudniej o pracę osobistą, o "wypowiedź wewnętrzną" , ale za to praca postępuje szybciej, a ponieważ każdy ktoś od siebie dorzuca wynik jest bardziej zaskakujący i często o wiele lepszy. Nie zawsze jest to przewidziane przez reżysera, ale i tak lepsze. Film to dzieło zespołowe, ma wielu autorów, tak było, jest i będzie. Tak jest szybciej i lepiej. "Katedra" była dla mnie bardzo wartościowym projektem i nie zamieniłbym tego czasu na inny, ale nie chciałem robić kolejnych projektów za każdym razem przez trzy lata. No i poza tym, dobra ekipa to świetni ludzie i przyjemniej się pracuje w grupie niż będąc miesiącami skazanym tylko na siebie. Przynajmniej ja tak wolę. Nezumi - Ćwiczę u Mariusza Szewczyka w Nan-bei. Taka malutka szkółka, dość luźna, ale jak mówiłem uprawiam sport rekreacyjnie i mi to pasuje. tymko - Wiesz no startując w takim konkursie jak na max3D.pl trzeba trochę robić to co jest oczekiwane. Te same prace, które tu wygrywają nie miałyby szansy na wystawę w CSW - i vice versa - to są dwa różne światy i trzeba to uwzględniać. To tak jakbyś chciał pojechać z wykonaniem koncertu czajkowskiego na koncert death metalu. Trudno oczekiwać, że widownia to zaakceptuje. W drugą stronę też by to zadziałało, hehe. Koncert "Behemotha" dla widowni z filharmonii mogłby być ciężkim przeżyciem dla tej ostatniej, hehe. tomek
  22. michalogorek - upewnię się jeszcze dokładnie, ale IMHO sporo - zważywszy, że był ostry reżym czasowy, panowie, którzy to robili siedzieli te dwa miesiące po 12-16 godzin dzień w dzień w małym pokoiku bez klimy i po tym czasie nie mogli już patrzeć na klocki lego. Wiesz, nie chodzi mi o to, że to niemożliwe, czy nie warte podziwu - chodzi mi o to, że trzeba mieć wkręt w taki temat, albo pieniądze - bez tego nic się nie zrobi. Zresztą dotyczy to nie tylko teledysków. Chcę, żebyśmy się dobrze rozumieli - no może byłoby i fajnie robić takie coś, ale akurat mnie "kręcą" inne rzeczy i jeśli zrobię jakąś taką pracę, a to możliwe, to będzie to coś z zupełnie innej bajki. Równie dobrze jak zarzucić nam, że nie robimy teledysków w stylu Cunninghama, można też zarzucić nam, że nie robimy filmów przyrodniczych o bobrach - no nie robimy - nie poradzę , kręcą nas inne rzeczy;-) tymko - oj, uczyć nastolatków sztuki? Uff. Tytaniczną pracę musisz tam odwalać. Dotykasz bardzo delikatnego tematu, bo jak w każdym tego typu starciu - prawda leży pośrodku. Z jednej strony warsztat jest moim zdaniem bardzo ważny i widzę bardzo dużą potrzebę edukacji sprawnych fachowców, ilustratorów, matte-painterów, koncepciarzy - piekielnie ich brakuje, a ta praca jest. Z drugiej strony - trzeba zadać sobie pytanie, czy malarstwo ma mieć wyłącznie rolę użytkową ? Wiemy, że nie. Czasem powinno powstawać wyłącznie z potrzeby tworzenia i najwięksi malarze robią po prostu swoje nie patrząc specjalnie czego od nich oczekuje świat. Ba - więcej - od tych najbardziej pojechanych artystów świat właśnie oczekuje, że będą robić swoje, tak jak czują, tak jak myślą. Osobiście myślę, że akurat w Liceum plastycznym nacisk na warsztat powinien być kładziony jak najmocniejszy. ASP później już "sztuką" delikwentów nasączy , a naprawdę brakuje solidnych fachmanów, dobrze wyedukowanych ilustratorów - ci którzy są to utalentowane jednostki, które często na uczelniach czy w szkołach szły ostro pod prąd. I bynajmniej nie uważam, że dobry ilustrator to bezmyślna maszynka do kopiowania rzeczywistości -tu też jest spore pole dla treningu wrażliwości i spojrzenia. Chałek - trochę już odpowiedziałem michalowiogorkowi. Jeżeli to "czujesz", masz wkręt w taką pracę to oczywiście, że jest to niezła alternatywa dla shorta. Pamiętajmy - trzeba mieć frajdę z tego co się robi w życiu. Sporo niezłych teledysków jest robiona właśnie przez młode ekipy, które traktują to jako trening, możliwość pokazania się. Pytanie co chcesz osiągnąć? Co chcesz robić? Trzeba pamiętać, że dobry short jest do pokazania wszędzie na świecie, że potencjalne możliwości sukcesu są całkiem poważne. Z kolei teledysk, szczególnie lokalnego twórcy ( a przecież trudno liczyć, że jako pierwszy trzaśnie się teledysk dla U2 albo Bjork ) możliwości dotarcia do widowni ma takie sobie. Jest się uzależnionym od widzimisie telewizji muzycznych, a ewentualne międzynarodowe festiwale teledysków są obstawione przez takie tuzy, że startujący człowiek praktycznie nie ma żadnych szans, żeby się przebić. Trzeba wybrać co się lubi. Co do drugiego pytania - już chyba padła odpowiedź na nie wcześniej. Z zasady nie odrzucamy żadnego projektu z powodu widzimisie. Jeśli nam się nie podoba to trzeba go tak wycenić, żeby się podobał - jeżeli będzie to akceptowalne dla klienta to nie widzimy przeszkód, żeby taki projekt zrobić. tomek
  23. Mater Kiełbaster - klasycznych typu ból kręgosłupa czy oczu - nie. Od samego początku starałem się coś tam ćwiczyć, co pomaga - ale miałem już w późniejszej pracy ze dwa zapalenia żołądka - typowe stresówki. Klasyka. Na szczęście po jakimś czasie człowiek radzi sobie ze stresem dużo lepiej. Poważniejsze historie, odpukać, mi się nie zdarzały. Hehe, źle się dzieje , wątek skręca w rozmowy o chorobach hehehe. tomek
  24. michalogorek - mam wrażenie, że mówisz to jako widz, ale nie otarłeś się za bardzo o produkcję. Myślę, że Twoja opinia byłaby wtedy bardziej stonowana. Twój mail jest wypełniony entuzjazmem i myśleniem życzeniowym. Weźmy "coś" z podziemia, zbierzmy "jakichś ludzi", zróbmy "jakiś klip", schizka w głowie i jest git - ale nie wiesz na przykład, że klip Gondrego z klocków lego - powstawał dwa miesiące - bo specjalnie pytałem i tak - miał niski budżet - hehe - ale jak na warunki Brytyjskie. Nie chcę tu sprowadzać wszystkiego do kasy. Reszte czynników wymieniłem wcześniej. Ja dla przykładu zwyczajnie nie chciałbym robić teledysku w naszych partyzanckich warunkach ( gdzie naprawdę trzeba wypruć sobie flaki, żeby zrobić coś na poziomie ) dla 95 procent polskiej muzyki którą słyszę. Nie będę miał z tego powodu wyrzutów sumienia przecież. Klip z czerwonym potworem, to klip autorski Sebastiana Pańczyka, któremu po prostu chciało się liznąć taki a nie inny temat. I tyle. No i last but not least - to, że nie mamy w portfolio wiele teledysków, nie znaczy, że ich mieć nie będziemy w przyszłości. Zapuszczamy gałęzie w wielu kierunkach. Może uda się nam Ciebie pozytywnie zaskoczyć za rok czy dwa. tomek PS> a tak po prawdzie nie cierpie pełnych metraży Gondrego , a Jonze'a pamiętam głównie za Jackassa, hehe. Może po prostu Ty i ja mamy różne gusta? Hmm?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności