Podepnę się pod wątek, bo ciekawym się jawi :) W wieku 18 lat nabawiłem się depresji, znalazłem się w sytuacji która zadziałała jak zapalnik i stało się, przez niespełna 5 lat tej przygody zrujnowałem sobie wszystko, co było do zrujnowania, przerobiłem cały wachlarz nerwic, a jeszcze do tego miałem dziewczynę, którą wyniszczałem swoją obecnością. W wieku 22 lat poszedłem na studia (2 podejście), poznałem ludzi, zostawiłem to wszystko za sobą. Dziś spóźniony o jakieś 3-4 lata względem rówieśników zacząłem żyć, mam swoje cele, które nie zniknęły nawet pod ciężarem nieopisanego cierpienia psychicznego. Łap kontakt, nie chowaj się w domu, bo może być za późno.
Wielokrotnie winię się, że nie osiągnąłem tego czy tamtego w wieku np. 20 lat, ale czy niespełna 26 to tak wiele. Wciąż mogę np. za 2-3 lata robić fajną grafikę albo stronki, bo zwłaszcza to drugie jest moim celem. Lepiej odnaleźć się późno niż wcale i podpierać drzewa przy rowach. Pesymizm otoczenia pozostał, na wsi na lubelszczyźnie, w cholernie statystycznej rodzinie z problemami trudno o wiele. Ale wierzę, że wyjdę na swoje i tobie tego również życzę. Wielbię j. angielski, licencjat w tym temacie okazał się być moją przepustką do początków lepszego życia.