Jaki tak na prawdę macie problem z Zero Dark Thirty? Chodzi o wywyższanie narodu - Amerykanów czy nawiązanie do/manipulacje dość świeżych "faktów" historycznych? Dobra napiszę ogólnie swoje zdanie, nie odnosząc sie do niczyjej wypowiedzi.
Twórcy takich filmów jak ZDT, Lista Schindlera, Upadek mają na swych barkach sporą odpowiedzialność, ponieważ od nich zależy jak dużo, przez odpowiednią narrację, dadzą widzowi miejsca, by sam, neutralnie, mógł zinterpretować, ocenić, zastanowić się nad tym co w filmie zobaczy. Mam spory problem z oglądaniem w takich filmach(komercyjnych) konkretnych wydarzeń bądź osób szerzej znanych z historii gdyż nie wiem jak bardzo jestem manipulowany. Na dodatek twórcy mogą zadecydować jak bardzo uczłowieczą danego bohatera historycznego jak np. Hitler, Osama, jakie emocje z nimi związane wywołają u odbiorcy czyli jednocześnie zmuszą widza do jakiegoś zdania o niej, jakiejś sympatii do tej osoby; bądź użyją wydarzenia historyczne dla rozrywki , by na przykład wytworzyć suspens [ np. w scenie w liście Schindlera, gdy żydzi wchodzą do komory i jest moment ciszy; oczekiwanie czy poleci gaz czy nadzieja że może jednak woda lub coś innego ]. Nie trawię tego.
Pewne wydarzenia są tak głęboko zakorzenione w historii, że zna je każdy, jednak setki różnych "zdań", teorii,manipulacji informacją jaką karmią nas media/internet itp i brak jednoznacznej prawdy sprawiają, że ludzie wciąż pozostają niezaspokojeni ( to amerykańce w końcu są dobrzy czy źli w tej historii?). Twórcy wykorzystują to nie pociągając się do odpowiedzialności wobec widowni i postaci historycznych oraz ich wizerunku który tworzą w swoich filmach. Odpowiedzialność to umożliwienie widzowi by pozostał niezależny, wolny od manipulacji i zapewnienie mu możliwości wytworzenia własnej opinii i skonfrontowanie historii z samym sobą. Niestety jest to traktowanie widza jako dojrzałego i "na serio" co w dzisiejszym świecie filmu i rozrywki w ogóle się nie sprawdza, dlatego jedyny (jak na razie) z tych co znam film ,którego twórca wziął widza "na serio" to niekomercyjny Night and Fog Alaina Resnaisa, którego narracja w stylu dokumentu, dała mi przestrzeń do namysłu i nie narzucała żadnych faktów.
W skrócie - również nie popieram wykorzystywania faktów historycznych w filmach komercyjnych. Na Zero dark thirty byłem dwa razy. Uważam jednak że podjęto tu jedną właściwą decyzję - na głównych bohaterów wybrano osoby, których nijak znamy z historii (czyli Chastain, jej team, agenci USA), znany wszystkim Osama jest ukryty, nie ma uśmiechniętego prezydenta USA itp.
Cóż, zawsze coś, przynajmniej w porównaniu do wcześniej wymienionych filmów czyli Listy Schindlera i Upadku.
Natomiast czysto filmowo, cóż, rewelka - technicznie perfekcyjny, świetnie wyważony thriller, utrzymanie napięcia przez dwie godziny bez niemal żadnej akcji by na koniec, na parę minut dać wszystkiemu upust to nie lada sztuka, ktoś napisał że film jest chłodny; a i owszem, jednak w tym akurat filmie uważam to za zaletę nie tylko dlatego że widz może się samemu choć trochę ustosunkować co do jej działań ale też pokazuje coraz gorsze położenie bohaterki, coraz więcej czasu upływa, coraz więcej tropów do prześledzenia, powodzenie misji wisi na włosku, a im dalej tym bardziej jest sama i zagubiona; no i sterylność emocjonalna kontrastuje z ostatnim ujęciem...kto widział ten wie.
Argo nie widziałem więc nie porównuje.
Lucek
pozdrawiam
Kto to wszystko przeczytał, przyznać się :)