Zawartość dodana przez Lacedemon
-
Teczka 2D: Detale wykończenie, szlif.
...:) to pdpucha Jonasza_Real. Jeden kadr pokażę (wycięty) :) Szewc bez butów chodzi.
-
Teczka 2D: Detale wykończenie, szlif.
PS" Mam w końcu Wacoma Intuos'a 3 A4" Się zaczęło:)" Salute!
-
Teczka 2D: Detale wykończenie, szlif.
I can not show this, what I made by this time yet. And will come back yet here.:) My dogs :)
-
Rzeżba: 3d, a real sposoby przenoszenia.
Witam. Dzięki za rady:Derfalon,RA,Leru,DaveBorck,hindus. Co się okazuje? Ano, że nadal bazujemy na osiągnięciach Greków...z małymi udogodnieniami. Warto jednak-myślę- pozostawić ten wątek, bo wielu osobom to bardzo się przyda. Tak, jak i mi wiele spraw wasze wypowiedzi wyjaśniły. Dzięki. Pozdrawiam. lacedemon
-
Rzeżba: 3d, a real sposoby przenoszenia.
Witam . zamieszczam nowy temat. Może coś z tego będzie. Jak najlepiej przenieść 3d do realu (rzeźba). Tylko błagam nie piszcie o kopiarkach 3d:) Pozdrawiam. ..a ha: zamieszczam pracę tworzoną niestety z jednego zdjęcia. lacedemon
-
Teczka 2D: Detale wykończenie, szlif.
Sory chłopaki....,ale na to nie ma przepisu. Ja to robię intuicyjnie...., eta wsio. Proponuję więcej z naturą mniej przy kompie i więcej szukać rozwiązań i unikać tzw. myków, mniej patrzeć na mistrzów tabletu, zwłaszcza tych z innego kraju:) (tam światło inne);). Tu jest wszystko podane na tacy..., trzeba tylko obserwować. Sprawa prosta: "wiara czyni ..." PS" Teraz na poważnie. Umiejętności posługiwania się kolorem uczę się od 17 lat;), tego doświadczenia tutkiem nie przedstawię"
-
debiutancki koncept
Błyskotliwa uwaga Pana maciekG. Zgadzam się:)
-
debiutancki koncept
Podoba mi się konsekwencja czystości formy. Ta konwncja jest ok i nie mam prawa się czepiać braku gestu itp. To twa bajka równie dobra, jak inne. Co do flary, to można ją zastosować , ale świadomie i tak, aby nikt nie zczaił, że ona jest sztuczna:) W tym przypadku zabiłeś podziałem( za ostrym) światło-cień cały obraz. Określanie formy w cieniu( u Ciebie czerni) pieprzykami, to kanał i pułapka. Nawet ich nie zróżnicowałeś. Podoba mi się czystość tej Twej pracki, tym wygrywa. PS" Gdzie ta anatomia? Pod skorupami zbroii?" ;) Zgadzam się w 95% z MaciekG
-
Poszukujemy grafika do gry mmorpg Dark Dimension
sory, ale bez kasy ciężko o pasję.:(, z całym szacunkiem. PS. Fakt- grafika nie tętni pięknem.
-
Teczka 2D: Detale wykończenie, szlif.
Widzę teraz po przerwie byki tych prac, są one bijące.. Ludzie to nie automaty, odpoczynek potrzebny. pozdro.
-
Teczka 2D: mant-raz
Z tym kolorm jest super. Może tylko rozkład walorów i ustawienie planów w przestrzeni..., ale sam sobie poradzisz, bo widać że myślisz. Nie będę tu sadził łopatologii....grubość pędzli..., na zewnątrz zbyt cienkie w stos. do centr. Z wyrazami szacunku. Lacedemon. PS." Dajesz sobię radę , bo to twe życie , jak widać":) ...ad. pracy gorylla:) Szkoda, że teraz nie mam czasu:(
-
...teksty i myśli o sztuce:)
Fekalia Manzoniego jako dziela sztuki? Może coś powtórzę, ale czy zastanowiliście się ; ...w jakim celu Manzoni to zrobił? Może chciał tylko udowodnić, że pod wylalkulowanym szyldem można nawet gowno sprzedać....;) PS" Ziomuś! Dobrze myślisz i się tym nie stresuj:) Trzeba zacząć edukować te nasze "pseudoelity";)" ...i nie jesteś(sam tępy..., Ziomuś ;)
-
...teksty i myśli o sztuce:)
jestem do wzięcia:) http://nols.neostrada.pl/baron.jpg
-
pajacyk bez nogi
Oglądałem twe prace.... Są bardzo dobre.
-
Teczka 2D: mant-raz
V!:). Kolor bezbłędny. Oby tak dalej. Pozdro:)
-
...teksty i myśli o sztuce:)
He who fights with monsters should look to it that he himself does not become a monster. When you gaze long into the abyss, the abyss also gazes into you. Coś trzeba robić. oby to było poukładane:)
-
...teksty i myśli o sztuce:)
Przesłanie Pana Cogito Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch ocalałeś nie po to aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie strzeż się jednak dumy niepotrzebnej oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy światło na murze splendor nieba one nie potrzebują twego ciepłego oddechu są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów Bądź wierny Idź
-
Teczka 2D: Detale wykończenie, szlif.
Napisał Lacedemon Jestem początkującym rzemieślnikiem. Miałem na myśli PS. :) I tak jest ." Z tąd" ta flara;)
-
pajacyk bez nogi
Gdzie jest ten kolor? Może to wina mego monitora. Ja widzę jedynie sprytny unik;) czekam na odzew....;)
-
...teksty i myśli o sztuce:)
M.K. - ...albo odrobinę pokory. M.S. - ... albo to. M.K. – Najlepiej chyba jedno i drugie? M.S. – Tak. M.K. – Dlaczego najwyżej sobie cenisz prace, których nie rozumiesz? Powraca tu problem intuicji. M.S. – Tak..., można by powiedzieć, że mnie złapałeś trochę na sprzecznych zeznaniach. Raczej, to polega na tym, że nie każde doświadczenie, natychmiastowo, zaraz po tym, jak ono się stanie, zakończy – jeśli się w ogóle kończy – da się szybko zrozumieć i wytłumaczyć. M.K. – Mam ochotę ten stan nazwać „intuicją”. M.S. – Ja bym powiedział, że to jest często brak precyzji, który jest tak inspirujący. To jest trochę, jak z sytuacją, kiedy jakieś drobne rzeczy, powiedzmy kulki, rozsypiesz i one się ułożą. Można sobie z tym poradzić w bardzo prosty sposób, ale jest taki odruch, aby szukać kształtów. Najpierw znajdujemy kształty, powiedziałbym najprostsze, powiedziałbym definiowalne. Jeżeli znajdujemy jakiś zarys formy regularnej, to on nam porządkuje chaos tej grupy. Potem się okazuje, że można znaleźć jakieś inne połączenia, może nie tak regularne. To, co tak z pozoru wydaje się bardzo słuszne, to są często te rozwiązania i wytłumaczenia najprostsze. Chyba, że – ja tego doświadczyłem – robimy prace, które są ważne, a z których wyciągamy niewłaściwe wnioski i idziemy w złą stronę. Potem się cofamy, bo odkrywamy, że można było całkiem inaczej wykorzystać tamto doświadczenie. W tym sensie wolę taką sytuację, kiedy na przykład jakieś doświadczenie, nie ma takiej jednoznacznej, albo natychmiastowej konkluzji. Jeżeli ono trwa, to bardzo często wywołuje kolejne. Wtedy udaje się osiągnąć jakiś postęp, w sensie tej indywidualnej drogi. Stąd się wzięło to powiedzenie. Generalnie, to mam jak gdyby więcej zainteresowania, dla rzeczy niekoniecznie tak zrozumiałych. One mnie chyba bardziej inspirują. Trudno inspirować się, tym co jest oczywiste. Teraz są w telewizji mecze piłkarskie. Ja to zacząłem lubić oglądać, bo to jest trochę taka sytuacja artystyczna. To jest przedstawienie, które ma czysto określone reguły. M.K. – Czyli mamy zasady. M.S. – Zasady, których trzeba przestrzegać. Są tu wszystkie zasady dzieła sztuki doskonale spełnione. M.K. – Mówisz między innymi o konstrukcji. M.S. – Konstrukcja tu jest właśnie doskonała. Natomiast w ramach tej konstrukcji wydarzenia mają już czasem swoją dramaturgię i gdyby pomyśleć o takiej możliwości, że mamy te ramy i reguły, ale jesteśmy w stanie powiedzieć co się stanie, to nikt by tych meczy nie oglądał. Nikt nie lubi wiedzieć z góry, jaki byłby wynik. A, z kolei, kto by chciał oglądać grę, w której nie ma żadnych reguł. Te mecze warto oglądać, bo gdyby Polacy grali w takich mistrzostwach, ja bym się oczywiście cieszył, ale jakby grali ci Polacy co teraz grają, to że ze wszystkimi by przegrywali, to byłoby do przewidzenia. Nie miał bym chęci tych meczy oglądać, nie tylko dlatego, że oni by przegrywali. M.K. – To bardzo trafna metafora. M.S. – Zupełnie przypadkowa, wynika z bieżących wydarzeń, głównie telewizyjnych. M.K. – Dlaczego jesteś zdania, że poniosłeś klęskę? M.S. – To będzie klęska, z tym że to ma bardziej związek z moimi tekstami i z tym co ja piszę o obrazie, bo takie doskonałe ucieleśnienie idei czy ideału jest niemożliwe. W związku z tym, myślę, że bardzo wielu artystów coś takiego by powiedziało. To nie ma bezpośredniego znaczenia, że jestem z siebie niezadowolony, ponieważ uważam, że coś mi się nie udało. Natomiast znalazłem się wobec takiego faktu, że stanąłem przed problemem, którego się nie da rozwiązać. Natomiast takie stwierdzenia wyrażają koncepcję, że warto się zająć tym, że to się nie udaje. Kiedyś była taka koncepcja. Sztuka niemożliwa, czy sztuka konceptualna brała się z tego, że uświadomiono sobie taką dychotomię, która istnieje między tym, co jest przedstawione, a - kiedyś się mówiło a teraz się tylko przedstawia – a formą. Okazało się że ten przekaz jest bardzo nieprecyzyjny. Oczywiście problem konceptualizmu był chyba znacznie bardziej skomplikowany. Natomiast u nas próbowano to wyjaśnić w ten sposób, że wystarczy zrezygnować z formy i wtedy będziemy mieli w takiej ideowej formie, treści. Ale ich nie było. Obraz okazuje się jednak jest potrzebny. Poza tym obraz niedoskonały zawsze można zmieniać. W takim sensie bardziej ogólnym, na przykład życie człowieka, czy malarza, sprowadza się do tego, że jeżeli on się zmienia w miarę życia, to i jego obrazy się zmieniają. Czasem są lepsze, zazwyczaj jednak są inne, co jakiś czas. Więc w tym sensie to jest wspaniale. A gdyby nie było tej klęski, która cały czas nam towarzyszy, to nie byłoby powodów, żeby co dzień od nowa kontynuować tą pracę. M.K. – Myślę, że taka postawa ma swoje korzenie w tęsknocie za Rajem utraconym. M.S. – Ciekawy pomysł interpretacyjny – przyznaję. Nie przyszedł mi do głowy wcześniej. To chyba można byłoby w ten sposób zinterpretować. W ogóle koncepcja Raju utraconego jest wspaniała, bo ona zakłada istnienie takiego świata, którego nie jesteśmy w stanie doświadczyć. Natomiast, jest jeszcze taka tęsknota, aby ten świat doskonały był. Koncepcja religijna jest taka, że kiedyś był, ale go utraciliśmy. Problem w tym, że my go nie znamy. Z tym tylko, że duchowość naszego wieku jest zupełnie innego typu duchowością. W gruncie rzeczy sprowadza się program do tego samego. Na początku była taka doskonałość, pełnia, ale ten stan rzeczy został naruszony. Rzeczywistość, z którą mamy do czynienia, z każdego punktu widzenia przedstawia przecież świat niedoskonały. Nie mniej jednak, ludzie ciągle go zmieniają. M.K. – W nadziei że będzie lepiej? M.S. – Jest, bo po prostu wiele rzeczy udało się poprawić. Dzisiaj byłoby już nierozsądnie mówić, że samochód jest dobry, bo jest lepszy i szybszy od konia. Natomiast, samochód jest dobry, bo jest bardziej demokratyczny niż koń. Więcej osób może z niego korzystać, w tym sensie jest lepszy. Koń natomiast dalej jest świetny, pod warunkiem, że ktoś lubi konie, i jeździć na nich. A to, że ludzie na co drugą chorobę nie umierają, to już jest dobrze, akurat. M.K. – A, co zrobić z doświadczeniem ostatniego wieku: wojny, eksterminacja, nowe choroby. M.S. – I to jest klęska i to ta, o której mówiliśmy na samym początku. Ona nie musi mieć wcale skali masowej. Wszystko to jest jakąś klęską. Dzisiaj, kiedy patrzymy wstecz, kiedy to jakoś wszystko ponazywaliśmy, to jednak trochę i zafałszowaliśmy. Po pierwszej wojnie światowej nikt nie wiedział, że za dwadzieścia lat, będzie następna, nazywając tą pierwszą Wielką Wojną. Jak wybuchła ta kolejna, to się okazało, że aby nazwać tą drugą, to trzeba było zmienić nazwę wielka na pierwsza. Na przykład taką powtarzaną pomyłką jest to, że w Polsce w 1939 roku wybuchła Druga Wojna Światowa. Nie, wtedy wybuchła Druga Wojna Europejska, a światowa wybuchła dopiero po ataku Japończyków na Perl Harbour. Patrząc spokojniej, to można by nawet zrozumieć, to że oni (Francuzi i Anglicy) mówili, że nie będą umierać za Gdańsk. Dlatego, że bardzo mało ludzi w Polsce chciałoby umierać za Czeczenię. Wojna w Polsce, jakkolwiek tak dramatyczna dla Polaków, była jakimś wydarzeniem w jakimś kraju, a oni nawet dokładnie nie wiedzieli gdzie on jest. Mniej więcej, co tydzień pokazują nam podobną formę w telewizji. M.K. - Tyle że kiedyś ginęli żołnierze a w XX wieku giną kobiety i dzieci. Zmienił się obraz wojny. M.S. – Jest inna technologia. Przez to, że idziemy do przodu, to na tym polega organizacja tego świata. Gdyby był tylko ten postęp, a nie byłoby tych ofiar – ludzie żyją coraz dłużej – byłoby nas za dużo. A te wszystkie kataklizmy bardzo dobrze stabilizują sytuację. M.K. – Czyli wojna jako higiena świata. Chcesz powiedzieć, że musi być zachowana jakaś równowaga, pewien system dualistyczny. M.S. – Najwyraźniej, chyba tak. Równowaga chyba wszędzie musi być. Człowiek na przykład może myśleć o sobie, że jest szczęśliwy, jeśli posiada równowagę. Większość z nas jej nie posiada, ale na szczęście te wady mamy stosunkowo niewielkie. Dlatego żyjemy. Ci, co mają te zachwiania większe, to są bardzo nieszczęśliwi. Jeśli w obrazie nie ma równowagi, to też nie jest dobry. Fijałkowski kiedyś powiedział – i oczywiście miał rację – że malarstwo jest sposobem filozofowania. To oczywiście bardzo trafne zdanie, to nie jest tylko ładnie brzmiące zdanie. Szczególnie, że na przykład ktoś taki, jak ja może chcieć myśleć o tym świecie. Widząc, że świat istnieje i jest w jakimś związku z tym światem, to o nim myśli. Lecz ja nie jestem w stanie nic zrobić w sprawie wojen, mogę tylko zrobić coś w sprawie obrazów. Wywiad nie został opublikowany.
-
...teksty i myśli o sztuce:)
M.K. – A jak zatem oceniasz obecną sytuacje w polskiej sztuce? Czy możesz ją skomentować ? M.S. – Co do tego mam wątpliwości. Czy ja mogę ją skomentować? Jestem zdania, że ta sytuacja wcale nie jest dobra. Jest niedobra i w Polsce może jest piętnastu artystów. Więcej ich nie ma. Bardzo dużo powstaje takiej sztuki, którą robią nie artyści, a technicy sztuki. To są rzeczy przenoszone z katalogów z magazynów artystycznych, a nie wymyślone tutaj. Oglądałem tą wystawę socrealistów – tę krakowską wystawę – i tego kręgu nowoczesnych. Oni nie byli aż tak ze sobą skłóceni. Natomiast powstało wtedy dużo dobrej sztuki. Myślę, że tamten okres był lepszy dla sztuki polskiej niż obecny. M.K. – Jesteś jednym z polskich twórców, któremu udało się wejść w układ artystyczny życia na zachodzie. Jaki wpływ mają te doświadczenia, na to co robisz. M.S. – Ja tak minimalnie w ten układ wszedłem, na pewno w mniejszym stopniu niż kilka innych osób znanych mi. Jako doświadczenie miało to duży wpływ na mnie, bo po pierwsze zobaczyłem inną sztukę, po drugie przekonałem się że sztuka jest tam inaczej robiona i może się odwoływać do innych potrzeb. Polska sztuka jest sztuką bardzo regionalną, czasami sprawia wrażenie takiej etnograficznej. Chyba w tej chwili, w tym co mówię jest sprzeczność wobec tego, co powiedziałem przedtem – taka pozorna. Bo sposobem na to, nie jest to przenoszenie, tylko jest chyba jednak uświadomienie sobie jakiegoś innego większego znaczenia sztuki, niż u nas się do niej obiegowo przywiązuje. Trzeba ją traktować poważniej. Tutaj znowu wraca ten wątek świadomości, więc niewątpliwie ten, kto ogląda, też musi być człowiekiem świadomym i nie może patrząc na obraz, powiedzieć jedynie, że „ja tego nie rozumiem”, mówiąc to tonem zarzutu. M.K. – Oczywiście, ale czy nie jest tak, że miejsce, w którym artysta żyje ma wpływ na to co robi? Przecież mieszkając, załóżmy w Lublinie, co najmniej dziwnym byłoby malowanie masek afrykańskich. M.S. – Chyba tak. Tylko że wtedy mamy kłopot, na przykład z tym murzyńskim okresem u Picassa. Bo z tego co Ty mówisz wynika, że w Lublinie, czy we Wrocławiu, tego robić nie wolno, a w Paryżu już tak. M.K. – Nie to miałem na myśli. Chodzi mi raczej o to, na ile to działanie jest uświadomione. M.S. – To najlepiej byłoby to robić w Afryce. To jest raczej kwestia tego, co z tą inspiracją się dzieje. W końcu Picasso tylko się zafascynował sztuką afrykańską, ale nie tworzył sztuki afrykańskiej. On przeżył to doświadczenie tamtej sztuki przez pryzmat doświadczeń kubistycznych i potem kolejnych swoich doświadczeń. W tym sensie taka postawa jest uprawniona. Tak samo – teraz trochę mija ta fala, ale ona ciągle istnieje – rozmaite graffiti na ulicach. Oczywiście to nie jest prawda że one są dobre, bo większość z nich jest bardzo niedobra, ale zdarzają się fantastyczne i tego wcale nie malują artyści. Natomiast ja bym bardzo chętnie widział takie obrazy w galeriach, jako dzieła artystów. To też jest pewien rodzaj takiego stosunku, który polega raczej na zamknięciu, zamiast na otwarciu. Bo przecież ideą sztuki, jedną z podstawowych jest też porozumiewanie się, to otwieranie się na drugiego. Najpierw uświadamianie sobie kim ja jestem, a potem pytanie, jaki jest świat. Bo dalej są już warianty, takie szczegółowe. Na przykład, ...kim ja jestem w tym świecie?, ...jak dalej? itd. M.K – Nasuwa się tu skojarzenie z obrazem Gauguin’a „Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?” M.S. – No tak. Ale, on musiał wyjechać na wyspy południowe, aby odnaleźć siebie. I w gruncie rzeczy odnalazł kogoś, kto był z Francji, on ją tam odnalazł. Przecież w takim szerszym kontekście, jak się widzi jego malarstwo na tle innego francuskiego malarstwa, to, to jest bardzo francuskie malarstwo. Ale on widocznie musiał oderwać się od tych swoich źródeł, żeby spojrzeć na samego siebie z daleka. Tutaj nawet ten tytuł jest więcej niż symboliczny. M.K. – Jest mocno osobisty. M.S. – Ale jest bardzo realnym, konkretnym doświadczeniem. Przez to że ta sztuka jest nośna i że ten tytuł jest bardzo nośny, to ten obraz nabrał bardzo uniwersalnego sensu. Jest całkiem możliwe, że kiedy on go malował, kiedy wymyślał tą ideę, miał na myśli coś innego, niż my dzisiaj mówiąc o tym tytule. M.K. - Czy można się pokusić o stwierdzenie, że w momencie, kiedy coś jest bardzo osobiste, autentyczne, to z czasem nabiera uniwersalnego wymiaru - upraszczając. M.S. – Tego chyba się uprościć nie da. Niezupełnie bym się zgodził, to znaczy mam wrażenie, że na początku jest jednak zawsze to doświadczenie pojedynczego człowieka. No, ale potem jest kwestia tego, czy to doświadczenie może być w jakiś sposób wartościowe dla innych? Jeżeli jest, to wtedy ono staje się jakimś doświadczeniem zbiorowym. A czasami może być uniwersalne, ale to się zdarza czasami. W końcu nikt z nas nie wymyśli jakichś nowych uczuć, bo uczucia zawsze są takie same. Tak samo nowych zagadnień, w gruncie rzeczy też nie wymyślimy. Natomiast to jak one są wyrażane, jak to jest przedstawiane, to już jest kwestia zmienności w czasie. Podobnie jest właśnie ze sztuką istniejącą, tą dawną, historyczną. Tutaj interpretacje też się zmieniają i ja już nie myślę o tym, co myślano o jakimś obrazie pięćset lat temu i jak był odbierany po dwustu latach i potem. Albo te takie fenomeny w historii sztuki, kiedy Vermeer, który jest uważany za taką ikonę kultury i - każdy człowiek wykształcony o tym oczywiście wie - jest malarzem odkrytym niedawno. Był malarzem zapomnianym kompletnie. M.K. – Tak, ale dlaczego użyłeś określenia ikona? M.S. - To nie jest mój pomysł. Amerykanie maja takie określenie jak chcą powiedzieć, że ktoś jest bardzo wielką postacią w sztuce. Mówią wtedy R. Raushenberg – ikona sztuki amerykańskiej, czy W. de Kooning itd. Określenie jest właściwe, natomiast przypominam sobie taką rozmowę z J. Kozłowskim. Rozmawialiśmy właśnie o tych ikonach. I on powiedział „(...), a w Polsce mamy emblematy sztuki polskiej.” M.K. – Wracając do Vermeer’a, czy na zachodzie jego obrazy mają podobne działanie, jak wschodnia, ta prawdziwa ikona? M.S. – Tutaj się nie zgodzę, bo ta ikona to jest bardzo konkretna forma sztuki, która ma bardzo konkretne usytuowanie w historii. Dzisiaj też powstają ikony, co nie oznacza, że to jest jakaś nowa ikona. Są tacy malarze jak Jerzy Nowosielski, którzy po prostu są takimi samymi malarzami ikon, jakim był Rublow, czy Teofan Grek. Warto sięgnąć do tego, co Nowosielski mówił przy rozmaitych okazjach. Dla mnie właśnie on jest takim dobrym przykładem porozumień ponad czasem. Ponieważ, on w gruncie rzeczy sam jest człowiekiem z poza czasu. I na dobrą sprawę prędzej mógłby chodzić pod rękę z Andriejem Rublowem, niż z którymś ze współczesnych artystów. Wiem, tutaj intencja twoja jest taka, żeby znaleźć w tym wszystkim jakiś ład. To jest właściwie słuszne pragnienie, tylko bardzo trudne do spełnienia. Więc ja bardziej ufam takim pojedynczym wielkim malarzom, a mniej jakiejś zasadzie malarstwa - na przykład. Zasada malarstwa, to bardzo kłopotliwa sprawa, nie wiem, czy to w ogóle istnieje. Pamiętam, że w Muzeum Metropolitan w Nowym Jorku oglądałem trzy obrazy. One wisiały koło siebie. Jeden namalował Tycjan, drugi namalował El Greco, trzeci namalował F. Bacon. Te obrazy przedstawiały papieży. Najbardziej radykalnym z tych obrazów - w sensie środków malarskich - był obraz El Grecc’a, wcale nie Bacon’a. Obraz Bacon’a, wręcz pięknie sąsiadował z tym Tycjanem obok. Co, to ma wspólnego z polskimi malarzami nowej figuracji? Oni myślą, że to się gdzieś tam rozetrze, że przestrzeń ma być tak na kwadratowo zrobiona, a postać najlepiej jak, uuuuu! – to sobie opiszesz jakoś. W konwulsjach, o! I potem mieliśmy Przybylskiego. To takie polskie confetti. M.K. - Chciałbym powrócić jeszcze do postaci Jerzego Nowosielskiego, który na pytanie „Czym jest malarstwo” odpowiada: „Malarstwo jest usiłowaniem wydobycia się na wolność serca ludzkiego.” Zgadzasz się z tym? M.S. – Pięknie powiedziane, ale to jest właściwie to samo, co właśnie chciałem powiedzieć - tylko nie umiałem tak ładnie – że to jest manifestacja pragnienia, żeby wyrazić siebie. No, i manifestacja pragnienia wolności. Tylko człowiek wolny może wyrażać siebie, on tego potrzebuje. M.K. - Nowosielski dodał jeszcze „Jako działalność należąca do sfery sacrum jest w porządku empirycznym czynnością rewolucyjną. Cały bowiem porządek stworzenia świadczy o tym że wolność ta jest niemożliwa„ M.S. – Bo miał rację. M.K. – Ktoś kiedyś powiedział, że wolność to usprawiedliwiona konieczność. Zgadzasz się z ty stwierdzeniem? M.S. – Banał. Marks! Wydawało mu się, że jednym takim efektownym aforyzmem rozwiązał cała historię świata i ludzi. Ludzie się zawsze zajmowali wolnością. Są różne koncepcje wolności. M.K. – A czy nieograniczona wolność jest możliwa w sferze sztuki? Bo w sferze życia ludzkiego raczej chyba nie. M.S. – N każdym terenie jest ona możliwa, tu jest problem z ideałem i jego wątpliwym ucieleśnieniem. Tacy artyści jak Roman Opałka pokazują, że wolność jest czymś możliwym i czymś czego można doznawać. On stworzył system, taki osobny i jedyny dla siebie. W obrębie tego systemu jest człowiekiem wolnym. Natomiast wolność nie musi oznaczać, że robię wszystko na co mam ochotę i co przyjdzie mi do głowy. M.K. – Z tego wynika, że każdej wolności musi być przypisana określona forma. M.S. – Tak, jak każdej konstruktywnej formie. Wielkość ikony na przykład polegała na tym, że to doświadczenie religijne – czyli specyficzna duchowość – jest ujęte w ramy pewnej konwencji. Z pozoru wydaje się, że A.Warhol był poza wszelkimi konwencjami. On był uwikłany w cały szereg konwencji i jako człowiek i jako artysta, przez to był tak nonkonformistyczny. Ponieważ on spojrzał bardzo chłodnym okiem i na rzeczywistość wokół siebie i na sprawy konkurencji. Z tym, że to są zagadnienia na traktat. Bardziej bym ufał takim ludziom jak Nowosielski, bo zanim to powiedział to tak 40 lat o tym myślał. No ale popadamy w dygresje. M.K – Wróćmy więc do twych doświadczeń z zachodem. M.S. – Na pewno był jakiś wpływ i na pewno część sztuki którą tam oglądałem po prostu spowodowała, że ja zacząłem inaczej sam pracować, ale myślę, że ważniejszym było coś innego. Ten kontakt pozwolił mi uświadomić w sobie istnienie jakichś intuicji, których ja wcześniej nie potrafiłem wywołać, których nie umiano tutaj we mnie wywołać. W tym sensie to był wpływ błogosławiony, ponieważ to tak, jakby ktoś mi powiedział „możesz tak robić.” Tam nikogo nie szokowało, to co ja próbowałem robić. Natomiast tu, jeszcze 10 lat temu miałem opinię bardzo kontrowersyjnego faceta. Teraz się to trochę zmieniło. Jakkolwiek nadal chyba nie tak wiele osób moje prace rozumie. A to, że się co do mnie uspokoili, to się wzięło stąd, że miałem wystawę w Zachęcie, albo gdzieś tam w innym miejscu prestiżowym. To jak gdyby automatycznie zapewnia szacunek, ale jest to taki rodzaj szacunku którego nie pożądam. M.K. – Czy ten brak akceptacji nie wynikał z tego, że Ty nie szedłeś wraz z modą? M.S. – Tak, chyba tak. Ale pojawia się jeszcze coś takiego, co już R Gunzenhauser powiedział. Dzieło sztuki może być rozumiane tylko wtedy, kiedy zawiera pewną ilość elementów dobrze nam znanych. Czyli jest to taki szyfr, do którego musimy przenieść fragmenty klucza. Z drugiej strony, to nie jest tak, że obraz musi być w związku z tym podobny do innych obrazów. Wystarczy że odwołuje się do, na przykład doświadczenia, które jakby wcześniej nie zostało wprowadzone w symbolikę malarstwa, to nie należy do tej estetyki. W końcu przed Taapiesem nikt nie malował ścian, dla nich samych. Malowano oczywiście ściany świetnie, ale one zawsze były elementem i to mało istotnym. Nie czymś, co ma własną egzystencję. Więc ja byłem dosyć zaskoczony, gdy zacząłem realizować prace ścienne. Nie spojrzano na nie, choćby z perspektywy doświadczenia malarstwa materii. M.K. – Czyli zgodziłbyś się z twierdzeniem J. Hałasa „Malarstwa się nie wymyśla...” Ono jest, albo go nie ma, a może malarstwem się myśli. M.S. – I chyba dokładnie tak jest. Znowu dobrze powiedziane. Problem nie leży w tym, że jeżeli coś jest nowe, to jest inne. To jest utopia mało inteligentnych malarzy, którzy uważają, że są w stanie wymyślić malarstwo. Na ogół większość nie wymyśla niczego. Tym bardzo dobrym udaje się wymyślić trochę. Wtedy to już jest świetnie i wtedy to już są artyści wybitni. Natomiast sztuka w bardzo dużym stopniu powstaje ze sztuki. Ta świadomość, o której mówiliśmy, to jest to myślenie o czasie. M.K. – ...zbudowana na bazie doświadczeń setek pokoleń, ich historii, tradycji. M.S. – Ma się rozumieć. Z pewnością tak jest. M.K. – Trzeba więc wiedzieć i mówić, że nie jesteśmy obok, ani tym bardziej ponad to? M.S. – Jesteśmy fragmentem i to już jest przecież bardzo durzy przywilej, a że ten przywilej jest czasem bardzo gorzki, to też jest częścią życia. M.K. – Fascynuje cię pamięć, historia. Co rozumiesz pod tymi pojęciami? M.S. – Chodzi o taką świadomą pamięć, czasem na takiej osobistej skali. Wspomina się to, co się przeżyło samemu, czyli swoją historię. Czasem się sięga do tej historii głębszej. Pamięć przecież to jest pierwsza forma historii. Ale można się zainteresować historiami innych ludzi. W tym sensie pamięć jest czymś fascynującym. Nasze własne życie bardzo się poszerza, jeżeli pamiętamy. Ja przynajmniej jestem do tego przekonany. M.K. – Czy to, co robisz, to próba rekonstrukcji ducha czasu, który odchodzi unosząc się jednak jeszcze? M.S. – Myślę, że raczej duch miejsca. Tak, ponieważ czas jest czymś bardzo mało uchwytnym. Ja na przykład, zacząłem dotykać czasu dotykając miejsc. To jest taka klasyczna sytuacja pośredniego poznania. Tej historii prawie się nie da dotknąć, można dziś snuć jakieś domysły, albo ślady są tak wątłe, że tak naprawdę się nie dotyka. Na przykład będąc na cmentarzu – co jest bardzo ciekawą rzeczą – zaczynasz czytać nazwiska umieszczone na tablicach, patrzeć na daty, bywają i zdjęcia. To może być powód, aby sięgnąć do śladów po tym człowieku, to znaczy czegoś się o nim dowiedzieć. Ale przecież nie dotkniesz go... M.K. – Jest tu jednak jakaś konkretna historia, zdarzenia, które miały miejsce i były na tyle precyzyjne, że konkretne... M.S. – ..., ale jak się coś skończyło to przestało być precyzyjne i straciło konkretność. M.K. – Ale to było! M.S. – Tak, było, ale już tego nie ma... M.K. – Czyli jest to konkretność utracona? M.S. – Faktycznie, jeśli coś straciło konkretność, to zaczęło być energią, duchem. Tak jak słowa; duch czasu, duch miejsca, zostały tak wytarte, na przykład przez pisma kobiece, że one przestały znaczyć. Uważam, że jest sensowne starać się we wszystkim, co się robi dbać o precyzję przekazu. Obraz powinien być tak precyzyjny na ile jest to możliwe, ale skoro zaczynamy mówić, czy pisać, to też to należy robić precyzyjnie. M.K. – A , co z intuicją, też ma być precyzyjna? M.S. – Ja nie wiem, co myśleć o intuicji. Jest to też słowo, którego staram się nie używać i zdolność którą staram się wyeliminować. M.K. – A, czy intuicja nie jest motorem poszukiwań? M.S. – Ja używam tego słowa wyłącznie w sensie bardzo takim praktycznym, doraźnym. Jeżeli czegoś nie rozumiemy, a ktoś coś ważnego zrobi, odkryje, to my nie rozumiejąc motywów działania tej osoby, skłonni jesteśmy komentować to, „że on miał intuicje”. Pewnie tak, tylko, że za takim ujęciem tej sprawy stoi raczej przeświadczenie, że on nie jest, aż taki mądry, a ja znowu nie jestem, aż taki głupi. Więc, aby jakoś ratować swój honor mówimy protekcjonalnym tonem, że ktoś miał intuicje. M.K. – Uchodzisz za artystę wrażliwego na mowę materii. Jest to cechą twojej twórczości? M.S. – Nie mam komentarza, ...oczywiście jest. M.K. – Uczniowie niekiedy stają się mistrzami. Jaki jest więc Twój stosunek do swoich wychowanków? M.S. – Staram się być uczciwym. M.K. – Czy artysta z Twoją pozycją potrzebuje autorytetów? I czy w czasach młodości, byli artyści, do których się odwoływałeś? M.S. – Teraz też są. Oczywiście, tak jak bardzo wielu ludzi, odczuwam potrzebę autorytetów. Z tym, że teraz jestem starszy... To nawet nie to, że się autorytety zmieniły, bo nie wszystkie się zmieniły. Po prostu przez zmiany w moim życiu, zaczęły się zmieniać oczekiwania, czy powody, dla których do wielu autorytetów się odwołuję. Także – to rzecz bardzo ważna, moim zdaniem – ,albo się nie szanuje innych w ogóle, albo się to ma do końca życia. Fakt, że nie da się szanować wszystkich, ale nie musimy mieć tych samych autorytetów. Prawdopodobnie Ci, co są rzeczywiście nieźli, to mają sporo szacunku dla autorytetów, ale chyba jednak trzeba mieć pozycję, żeby i szanować innych.
-
...teksty i myśli o sztuce:)
Witam. Jest to wywiad, który przeprowadziłem jeszcze będąc na studiach . Minęło 6 lat od dyplomu:) Nadal jest aktualny, zwłaszcza w kontekście piłki nożnej;) Tzn. jest on-chyba-ponadczasowy:) Nie mogę robić w nim korekt, ani szlifu. Niech zostanie to autentyczne. Miłego czytania. Pozdrawiam. ROZMOWA Z MIKIŁAJEM SMOCZYŃSKIM Mikołaj Smoczyński – ... u nas też się ma stosunek taki, że jak mija pewna moda, to mija i artysta. J. Kosuth ma ciągle wystawy, ale według polskich standardów powinien ich nie mieć od dwudziestu lat. Mariusz. Kozik. – Czy to oznacza, że tu w tym kraju nie utożsamia się artysty z jego życiem, drogą twórczą, tylko z pojedynczymi obrazami? M.S. – Wręcz gorzej nawet, z modami. Gdyby ktoś cenił sobie tak wysoko obrazy, to by było jeszcze w porządku. Natomiast w sytuacji, gdy tym kryterium jest moda, to nawet nie ma specjalnej dyskusji na temat jakości tych obrazów. Ja to jakoś mocno odczułem, ale myślę, że każde pokolenie ma swoje doświadczenie. Po osiemdziesiątym roku robiłem coś innego niż wszyscy. To był okres, kiedy wybuchło malarstwo i wszystkie jego nowinki. Z racji, że pracowałem inaczej, wyglądałem co najmniej dziwnie, wśród tych moich kolegów. Natomiast w tej chwili doceniam fakt, że byłem jednak zapraszany do tych wystaw. Ten okres zakończył się tak, że bardzo wielu przestało malować. Już wtedy był taki cień podejrzenia, że połowa z tych obrazów, nie że jest nie dobra - one są zwyczajnie złe. I jak to idzie taką lawiną, to takie postawienie sprawy, że malarstwo się odbywa, a obrazy mogą być nawet złe, to jest bardzo ryzykowne usprawiedliwienie. Dobrze jest kiedy powstają i te dobre. Tych dobrych wtedy było cholernie mało. Przez Wrocław ta fala też przeszła. Wrocław był takim drugim ośrodkiem tej sztuki. Z tym, że tam ta „dziczyzna” była trochę inna, bardziej wysmakowana, może bardziej intelektualna. M.K. – Ale, to wszystko zaczęło się od Warszawy? M.S. – Tak. W Warszawie to wybuchło, a potem już było wszędzie. Z konceptualizmem było bardzo podobnie. Jak się dzisiaj zobaczy w jakimś katalogu reprodukcje tamtych obrazów, to... coś takiego było ważne. M.K. – Kiedy i jak zdecydowałeś się poświęcić malarstwu? M.S. – Mnie się właściwie malarstwo zawsze bardzo podobało. I chyba stąd się to wzięło, że w pewnym momencie pomyślałem, aby samemu spróbować. Zaczęło się od naiwnych marzeń chłopięcych, od fascynacji „Bitwą pod Grunwaldem.” Ja próbowałem samemu to narysować! M.K. – Ale, chyba wcale nie musiało to być malarstwo? Czy mógłby być to teatr, muzyka, może kariera literacka, lub inna forma wypowiedzi? M.S. – Mogłoby tak być, ma się rozumieć. Właściwie to wynika, z tego, że ludzie chcą jakoś siebie wyrazić, a potem to już pozostają tylko sposoby tych ekspresji. Na przykład Wajda studiował malarstwo. Można by przykładów poszukać, ale w Polsce ich nie ma. One są gdzie indziej. Są ludzie, którzy mają kompletnie innego typu wykształcenia, a potem zajmują się sztuką. Prawdopodobnie problemem jest świadomość, pewna dojrzałość, i chodzi o to, aby tą świadomość zdobyć. A jest sprawą chyba drugorzędną, w jakiego typu szkole będzie się to odbywało. Źle kiedy ludzie nie mają w ogóle świadomości i nad tym nie pracują. Tu pojawia się problem z Akademiami. Szczególnie z tak tradycyjnie ustawianymi, jak nasze. Gdzie częściej przypominają szkoły zawodowe, bo nie mówi się o zagadnieniach i o ideach, tylko mówi się o przedmiotach. Uczy się tych przedmiotów, a nie zagadnień. To doprowadza do takiej sytuacji, że można się uczyć, a potem się okazuje, że i tak, i tak nauczyć się można czegoś tylko samemu. W związku z tym – to jest też durzy problem – to, że ja przez ponad dziesięć lat nie malowałem, a wcześniej tak bardzo chciałem być malarzem, wzięło się nie stąd, że mi te obrazy nie wychodziły, a stąd, że one mi nawet dosyć dobrze wychodziły, tylko były bardzo podobne do jakichś innych obrazów. Poza tym ja w pewnym momencie odkryłem niechętnie i z pewnym przerażeniem, że ja tak chyba nie maluję. I nie mam jakichś własnych powodów, aby uprawiać malarstwo. Jeżeli nie wiesz z jakiego powodu coś robisz, to przestajesz to robić, bo to już nie ma sensu. M.K. – A, czy to nie wynika z potrzeby odrębności, z tego, że cały czas człowiek poszukuje czegoś czym by się wyróżniał? M.S. – Na pewno, każdy chce wyrazić siebie. Z takiego założenia wynika, że chcemy tą swoją odrębność zamanifestować. Tylko, że tą swoją odrębność manifestuje zwykły stolarz, który kocha swój zawód, a jeśli go kocha to robi piękne przedmioty. A jeżeli te przedmioty zaczyna obmyślać sam, to już nie jest tylko stolarzem, a zaczyna być artystą. Na projektowaniu mebli w Akademii ludzie robią dziwne stoły. Natomiast często taki zwykły stolarz, który może nie ma aspiracji, aby uczestniczyć w biennale mebla potrafi zrobić stół, czy krzesło, które jest wygodne, albo jest piękne z jakichś innych powodów. M.K. – Zdarzają się jednak przedmioty piękne i funkcjonalne zarazem? M.S. – Zdarzają się, ale bywa, że są bardzo niewygodne. M.K. – Ja raczej mam na myśli przedmioty funkcjonalne i wygodne, dzięki czemu piękne. M.S. - Tak, ja wiem, że chodzi ci o proste rzeczy. Ale, jeżeli już jesteśmy przy tych prostych przykładach, to po pierwsze one wcale takie proste nie są, bo dzban musi spełniać taki warunek, aby płyn ze środka wylewał się w określony sposób. ..., chyba popadliśmy w dygresję. M.K. - Wróćmy zatem może do tej odrębności w malarstwie. M.S. - Malarstwo istnieje od wieków, więc można by było powiedzieć, że wiele jest rozmaitych idei, wiele jest doświadczeń, i te obrazy mogą rozmaicie wyglądać, mogą być różnie namalowane. Można znaleźć tropy tych wspólnych doświadczeń, tak daleko od jakiegoś obrazu, który powstał pięćset lat temu. Ale tak samo czymś niezwykłym są wszystkie te bardziej tradycyjne dyscypliny. Kumulacje idei i kumulacje różnych energii. ( ... ) Ale, pojawia się tu problem, bo jestem zupełnie innego zdania niż większość (...). Bo, ta odrębność, to jest taka modernistyczna moda. Być aż tak dobrym, że jedynym, no to właściwie trzeba by było wykluczyć możliwość porozumienia. Nie twierdzę, że obraz trzeba rozumieć w tym sensie, że odpowiemy na pytanie, „co on tam namalował?”, ale na pewno będziemy sobie zadawali pytanie, „dlaczego on to zrobił?” Oczywiście w przypadku sztuki przedstawiającej, czy tej historycznej, to taki obraz jest dosyć dokładnie skonstruowaną książką. Tak to oczywiście można interpretować, porównywać z innymi. Poza tym, są jakieś stałe wątki ikonograficzne, trwają zresztą do tej pory. To jest wszystko jakoś czytelne, może nie jest to po prostu łatwo czytelne, ale jest czytelne. Na pewno się nie jest malarzem dlatego, że się chodziło do akademii i malowało martwe natury. M.K. – A jak zatem oceniasz obecną sytuacje w polskiej sztuce? Czy możesz ją skomentować ?
-
Old Friends
Tylko, nie wyrwij mi wszystkich piórek ;) Omen.
-
Old Friends
Nie wolno zdolnych rozpieszczać. Można i kotka zagłaskać na śmierć;) ...i to i Ciebie Panie Maronsky się tyczy:), o mnie nie wspominając. Wzsyscy jesteśmy niedoskonali, ale na tym polega piękno człowieka. Pozdro.
-
Teczka 2D: Detale wykończenie, szlif.
Witam wszystkich forumowiczów. (WWWoj spokojnie możesz się odezwać do mnie przez gg.) Muszę się trochę wytłumaczyć, dlaczego nie zamieszczam tu ukończonych prac. Forum nie jest moją prywatną galerią. Jestem przekonany, że twórcy max3D myślą podobnie. Forum 2D ma uczyć i umożliwiać wymianę doświadczeń. Głównie polega to na przedstawianiu prac w toku. Widać wtedy wyraźniej nasze braki, błędy. Doskonałych artystów nie ma:) Ludzie nie są nieomylni, (jak w życiu). I niech tak zostanie. Pokazujcie właśnie prace, z którymi macie jakiś problem. Zapewniam, że to wyjdzie z korzyścią dla was. Uczymy się wszyscy i będziemy uczyć przez całe życie. Natomiast, co do ukończonych prac, to zapewniam, że w końcu podam adres strony, na której je zobaczycie. Jest w trakcie budowy. Jestem początkującym rzemieślnikiem i od was się wiele nauczyłem. Mam nadzieję, że ten mój rozwój się nie zatrzyma i z czasem może przestanę się wstydzić swej nieudolności. Wrzucam speeda z przed paru dni. http://nols.neostrada.pl/arche03.jpg