Skocz do zawartości

mrys

Members
  • Liczba zawartości

    900
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Odpowiedzi dodane przez mrys

  1. 16 minut temu, Mortom napisał(a):

    @mrys aa... jak to wyrwana z kontekstu wypowiedź może być różnie zinterpretowana 🙂 No kto by się spodziewał 🤷‍♂️ 😄 

    Kontekst tu niewiele zmienia. Chodziło dokładnie o znaczenie/pozycję w popkulturze. Przy całym szacunku dla, niewątpliwie znaczącej, pozycji Wieśka to do wymienionych baaaardzo dużo mu brakuje pod tym względem.

    • Like 1
  2. 10 minut temu, Nezumi napisał(a):

    Nie jest to jakis bardzo skomplikowany koncept, ze jesli robisz serial na podstawie znanych i lubianych ksiazek, to przyciagnie on glownie fanow tych ksiazek. I ze jak pozmieniasz w cholere co tylko sie dalo i wyprodukujesz gniota to widzowie moga nie byc zachwyceni.

    A ze sie znudzil? Po trzecim sezonie? Ja ogladam Outlandera serial ma siodma serie. Tez na podstawie ksiazek. Ani sie nie nudzi, ani nie slysze narzekan tych co czytali (ja zaczalem od serialu, normalnie bym nie zerknal nawet biorac to za jakies romansidlo, a tu wciagnelo mnie na maksa). Outlander tez jest niezle zamotany, tez sa watki historyczne, polityczne, wpleciony motyw podrozy w czasie... I jakos nie trzeba bylo "upraszczac", mozna bylo zrobic dobra rzecz gdzie nikt sie nie wkurza, nie biadoli..

    Koniec koncow cale to tlumaczenie ze strony tworcow - powiem szczerze - jest zalosne. Sa seriale dobre, sa slabsze i sa calkiem slabe. Chocby nie wiem jakie tlumaczenia wydusili z siebie - serialu to nie zmienia... Po co? Zeby jeszcze bardziej widzow wkurzyc? No ok, jak widze plan dziala swietnie

    W większości się zgodzę, może poza tym, że dany serial przyciąga głównie fanów książek, na bazie których powstał. Wedle badań różnych instytucji większość to zwyczajni abonenci, których trzeba jakoś przytrzymać. Fani są od robienia szumu 😄 . Outlandera lubię - fajne i ciekawie opowiedziane. 
    No i co do tłumaczeń twórców - pełna zgoda. Zrobili kiepski serial i tyle. Bo zupa była za słona.

    Z innych dobrych rzeczy prawie do końca (bo końcówka serialu trochę nie żre) to polecam The Expanse. I serial i książki są równie dobre..

    • Like 1
  3. 1 godzinę temu, Mortom napisał(a):

    No ale dobra spisałem sie... kontynuujcie proszę 🙂 Bo fajnie się to czyta. 

    Prosisz i masz 🙂

    Godzinę temu, Destroyer napisał(a):

    Czy wypowiadałem się na temat 3 sezonu? Czy kierunek nie zmienił się o 180 stopni? Ludzie których opinia ma znaczenie i poświęcili się oglądając tego przeciętniaka tylko potwierdzają, że idzie jeszcze bardziej w tym samym kierunku psując kolejne rzeczy.

    Dokładnie na ten temat cały czas się wypowiadasz - przeczytaj ze zrozumieniem mój pierwszy post tutaj.  Dotyczy 3 sezonu. A że go nie obejrzałeś, to i twoje uwagi są bez sensu, bo jak napisałeś wiesz o nim jedynie z opinii "ludzi, których opinia ma znaczenie". Z zajęć z krytyki filmowej wyleciałbyś na zbity pysk, ale za moich czasów wykładowcy kierowali się pewną etyką - nie oglądałeś - nie pisz. Teraz pewnie jest inaczej.

    W dodatku coś tu szwankuje logicznie, bo w kolejnych dwóch zdaniach wg. ciebie: "serial zmienił kierunek o 180 stopni i idzie jeszcze bardziej w tym samym kierunku". Twórcze. Nowe. Świeże. Przypomina mi stary dowcip o podwładnym, który na pytanie kierownika o opinię odpowiada: "Moja opinia jest jeszcze bardziej taka sama jak Pańska."

    Godzinę temu, Destroyer napisał(a):

    nie dla każdego zmiana Jaskra z przystojnego, pięknisia i kobieciarza na bezdomnego geja będzie tak ciepło przyjęta jak przez ciebie

    Zmiana nie. Aktorstwo tak. Jaskier z 3 sezonu jest jakiś - mniejsza o to, że zamiana w geja jest głupia fabularnie i w ogóle (bo jest), ale w dwóch poprzednich sezonach Jaskier był dla mnie (bo innym sie podobał) drewniany i nijaki. Więc jeszcze raz: czytaj ze zrozumieniem. Ciepło to ja przyjąłem zmianę aktorską a nie preferencji. 

    Godzinę temu, Destroyer napisał(a):

    Albo to stwierdzenie, że nie da się książki przełożyć na film  1:1, mogłeś jeszcze podzielić się kolejnymi rewelacjami i tajemnicami świata na które tylko ty wpadłeś i stwierdzić, że woda jest mokra a oddychamy powietrzem bo ludzie tego też zapewne nie wiedzą bez pomocy wielkich myślicieli, odkrywców i ekspertów 🙂 To nie 4 klasa podstawówki w której pani za wypracowanie na 1,5 strony zeszytu w 3 linie zgłębiające tajemnice rzeczy oczywistych będzie klepała po główce i chwaliła 🙂 

    Ani razu nie odniosłeś sie bezpośrednio do tego, co napisałem, za to co i rusz wsadzasz takie kawałki jak ten powyżej. "Kolor włosów", który jak widzę pokochałeś to, jak już kilka razy zaznaczyłem jedynie przykład. Zgadzam się całkowicie, co do spiermandolenia fabuły przez modyfikacje treści książek i poddawanie się współczesnym trendom, ale ani razu się na ten temat nie wypowiadałem, bo zwyczajnie jej (treści) nie znam (albo znam w stopniu ledwo ledwo). Wypowiadałem sie wyłącznie na temat poziomu realizacji 3 sezonu.

    I - gwoli ścisłości:
       - woda nie jest mokra. Mokra może być powierzchnia albo jakaś materia przesiąknięta wodą.

       - wiedzę o powietrzu, jako osobnym żywiole zawdzięczamy Grekom, a konkretnie Empedoklesowi. Wcześniej nikt go specjalnie nie zauważał. 

    Tak, że owszem - wielcy myśliciele rulezzzz.

    1 godzinę temu, Destroyer napisał(a):

    Gdyby serial był bardzo dobry to gwarantuje, że większość tych krzyczących teraz fanów by nie narzekała tylko cieszyła się dobrze wykonaną robotą mimo zmian i odejściu od materiałów źródłowych tu i tam.

    Część tak. Część nie. O Bombadila nadal płaczą ci najbardziej zatwardziali. Ale fakt faktem - byłoby tego mniej i właściwie mówisz to, co już powiedziałem. Chociaż realizacja jest lepsza niż 1 i 2 to nadal przeciętniak. W dodatku - to już tylko znam z recenzji - paradoksalnie akurat 3 sezon dużo bardziej trzyma sie książek niż poprzednie. Kłócił sie nie będę, ale jestem ciekaw jak to w końcu jest?

    1 godzinę temu, Destroyer napisał(a):

    "Da się obejrzeć", ale 1 i 2 to gnioty, to ktoś ma poświęcić swój czas oglądając 2 sezony godzinnych gniotów żeby mógł obejrzeć 3 który jest tylko znośny i "da się obejrzeć"? 🙂  No proszę, a nie lepiej poświęcić czas na coś co jest przyzwoite od samego początku a nie tylko znośne albo najlepiej pójść spać i odpocząć zamiast się z tym męczyć 🙂

    Po pierwsze - 1 i 2 to półgnioty (vide mój pierwszy post) 🙂 Po drugie - Wiedźmin to już zjawisko kulturowe - czy go lubimy czy nie zaistniał pozaksiążkowo i jako taki jest dla mnie interesujący. Żeby sobie wyrobić opinie musiałem go zobaczyć chociaż poległem na książkach 😄 Ale - kto wie, może jeszcze do nich wrócę 🙂 

    1 godzinę temu, Destroyer napisał(a):

    Gra o Tron bardzo dobrze się broniła niemal do samego końca to Wiedzmin jest bardzo przeciętny. Gra była bliższa książkom choć też było trochę zmian, niektóre postacie czy wątki się nie pojawiły to jednak nie było takich rzesz ludzi którzy narzekali na zmiany bo serial był dobry.

    GoT IMO broniła sie gdzieś do IV sezonu. Potem było nieźle, ale trochę się dłużyło aż do idiotycznego finału. Jednak realizacyjnie, aktorsko i wizualnie to do końca była uczta (może poza CZARNYM ODCINKIEM Z NOCNĄ BITWĄ). Gdyby tę samą fabułę podać w taniej wersji z np. Kevinem Sorbo to raczej by sie całość nie obroniła, mimo Martina (nota bene chyba już samoznudzonego cyklem) w tle. 

  4. 6 godzin temu, Destroyer napisał(a):

    albo masz 14 lat albo jesteś prostakiem

    Nooo, to jest argument klasy ultimate. Zwykle używany w razie braku argumentów standardowych. 

    6 godzin temu, Destroyer napisał(a):

    ale tego się spodziewałem od początku więc jest mi z grubsza wszystko jedno i na pierwszym sezonie skończyłem

    Ojej, to można się wypowiadać na temat trzeciego sezonu, bez obejrzenia go? To chyba jednak oczko wyżej niż ja.

    6 godzin temu, Destroyer napisał(a):

    gdzieś coś usłyszy i już ochoczo komentuje, wyśmiewa i sygnalizuje soją wyższość, szlachetność i wspaniałomyślność

    Hmmm... Z tego co napisałem to raczej wytykam to, co widziałem. Fabuły nie tykam o tyle, że już książki mnie znudziły, więc nie wiem, na ile zmieniono to i owo. Ale jako ignorantowi w tym sensie wiele rzeczy nie przeszkadza mi tak, jak fanowi, który zna pierwowzór, jeżeli całość ma sens. Natomiast cały czas mówię jedynie o warstwie realizacyjnej, bo akurat na tym sie znam. Od strony teorii co prawda, bo na praktykę talentu zabrakło, ale jednak. Co do dekonstrukcji całości wystarcza.

    Czy serial/film jest dobry można ocenić bez znajomości materiału źródłowego - to coś innego niż wierność adaptacji (tu bez tego ani rusz). Jeżeli jest dobrze zrobiony, w miarę trzyma sie kupy (nie ma ideałów) i zaciekawia, to już całkiem nieźle. Przykład? Serial Terror. Jest dobry sam w sobie, ale do książki nie ma startu. Gdybym nie czytał, byłbym zachwycon serialem. A tak doceniam to i to.

    Natomiast zgodzę się, że w wielu przypadkach (zapewne tutaj też - znam inne dokonania ASa i wiem, że potrafi) baza w postaci książki i wierność jej "duchowi" i ew. niuansom fabularnym dobrze finalnemu efektowi robi i ułatwia zadanie. Jeżeli ktoś sie już przegryzł przez temat i pewne rzeczy poustawiał z sensem, to robienie w poprzek jest ryzykowne. Cała (duża) trudność to zgrabne zatkanie dziur po tym, czego trzeba sie dla dobra filmu pozbyć - dlatego czasem sie do tego zatrudnia autora pierwowzoru. Aczkolwiek są i odwrotne przypadki.

    4 godziny temu, ZiN napisał(a):

    trzymanie się książek daje dobre rezultaty, chodzi bardziej o związki przyczynowo skutkowe a nie o kolory włosów

    Dokładnie o to chodzi. Spora (nie cała) cześć zarzutów tzw. fandomu tyczy sie jednak właśnie tego, kto kogo powinien zagrać a kto nie - i to mnie głównie śmieszy. Np. Henry. Ileż to było dyskusji, że się nie nadaje, bo np. ma "dupkę" w brodzie. A teraz Henry wróć...

    BTW. ostatnio ze strony Netflixa padło sformułowanie, że zatrudnili Anyę Chalotrę żeby... "podważyć standardy piękna." Na miejscu tej pani dałbym komuś w pysk za tę wypowiedź. Bo w gruncie rzeczy znaczy to, że jest (według Netflixowych standardów) niezbyt urodziwa.

  5. 8 godzin temu, Destroyer napisał(a):

    ok, dziękuję, dalej nie ma sensu czytać 🙂 I celowo spłaszczasz zmiany to "kolorku włosów" trywializując i ośmieszając uwagi jednocześnie stawiając się na piedestale jako tego mędrca i wybranego co dostrzega więcej pośród motłochu matołów a nie znasz nawet materiału źródłowego XD Słabe to i niskie. Bronisz serial a potem piszesz, że "da się obejrzeć" mimo problemów których kilka sam wymieniłeś, tak jak da nieobeszłej  i milion innych "dzieł" a gdybyś miał jakieś pojęcie o książkach i grze to widziałbyś wyraźnie jakie uniwersum i historię wyrzucili do śmieci przez swoje nachalne przekonania, modę i nieudolność. 

    Oho - spięte poślady i ogień w oczach - chyba trafiłem na trufana 🙂. Może jednak należałoby przeczytać? I jakoś jaśniej napisać, bo od "Bronisz..." niewiele zrozumiałem. 

    "Kolorek włosów" to  tylko przykład, czego się potrafią czepić trufani. Ja to nazywam "syndromem Bombadila". Kilka postów wcześniej Nezumi pokazał zdjęcie filmowej Eithné i porównał z opisem książki. No kupa po prostu. Tylko JAKIE to ma znaczenie dla fabuły czy idei książki?! Owszem - gdybym znał książki ASA na wyrywki to może bym kręcił nosem, ale nie znam, więc oceniając serial WYŁĄCZNIE przez pryzmat jakości filmowej mogę mieć gdzieś jak ta Pani wygląda. Oczywiście do momentu, kiedy takie eksperymenty nie wchodzą w konflikt z np. wyobrażeniami archetypicznymi albo historycznymi. Gdybym ja to robił, to bym sie kierował bardziej Sapkowskim, ale Netflix zapewne policzył ilu widzów (czarnych np.) mu przybędzie a ilu (fanów) ubędzie.
    Pierwszy sezon "W" w ciągu miesiąca obejrzano w 76 milionach domów. Serio uważasz, że każda z oglądających go osób dokładnie czytała książki lub grała w gry? IMO może z 10%. Reszta oglądała go tak jak ja - bez "znajomości materiału źródłowego". Tego się nie kręci dla fanów, tylko publiczności. I - tak z ręka na sercu - ILE obejrzałeś seriali (dobrych lub nie) o których nie masz pojęcia, że powstały na bazie "materiału źródłowego" i ci to, o zgrozo!, NIE PRZESZKADZAŁO?

    Wspomniany "syndrom Bombadila" zrodził mi się w trakcie oglądania Władcy pierścieni Jacksona - materiał źródłowy znam doskonale - czytałem chyba z 20 razy od dość młodego wieku (II wydanie z okładkami Stasysa Eidrigevičiusa z 1981 roku). Trufani zasypali Jacksona pretensjami o to, gdzie jest Bombadil. Odpowiedział prosto: historię Toma kocha, ale JAKIE ona ma znaczenie dla fabuły? Żadne.

    Jako wielki miłośnik Tolkiena powinienem być załamany po serialu Amazona. A nie jestem. mam w nosie co tam nabrojono, bo książek mi to nie zmieni. A one są najważniejsze - reszta to tylko dodatek. Zresztą podobne zdanie ma chyba AS. który sprzedał prawa do ekranizacji i dalej się najwyraźniej tematem nie interesował za bardzo. Że aż zacytuję Autora:

    Cytat

    "Nie można stawiać książki i jej adaptacji na tym samym poziomie, nie można szukać między nimi zależności, bo takowych nie ma. Nie ma żadnych punktów stycznych. Żeby było jasno: nie deprecjonuję adaptacji i innych mediów w czambuł, zgadzam się, że są wyzwaniem – jeżeli nawet nie równym napisaniu książki, to całkiem dużym i godnym uznania. Ale wciąż są czymś innym."


    I nie, nie mam sie za mędrca "pośród motłochu matołów", tylko zapomniałem, że jedynie trufani ZNAJĄCY MATERIAL ŹRÓDŁOWY mogą mieć swoje zdanie. Niestety ślepe przywiązanie do materiału źródłowego potrafi nałożyć klapy na oczy (nomen omen 😄) -  "przysłowiowy kolor włosów" przesłania fakt, że całość jest zgrabniej zmontowana i logiczniejsza niż do tej pory. Co i tak nie ratuje (3 sezonu) serialu przed przeciętnością.

    5 godzin temu, Nezumi napisał(a):

    Zgadza sie. Dlatego adaptacja filmowa ksiazki polega na przelozeniu jej na nowe medium. Sie to nazywa, kurna, ADAPTACJA 😄 Nie musisz robic adaptacji 1:1 ale tez nie mow ze robisz adaptacje jak robisz sobie jakis film o czyms innym zupelnie 😄

    Z tym Kubrickiem to poleciales... Facet ma wiele legendarnych filmow na koncie a pani Lauren kilka seriali na krzyz z ktorych zaden nie byl hitem w dodatku...

    Powiem tak, jakby byli "Kubrickami" to by sie wszyscy zachwycali serialem. A z niej taki Kubrick jak ze mnie baletnica. Nie ma co, efekty mowia same za siebie.

    Adaptacja, słownikowo, to przystosowanie utworu literackiego do wystawienia na scenie lub sfilmowania. Dopuszcza zmiany, modyfikacje czy manipulacje materiałem źródłowym. Tyle. A o czym innym niby jest książka niż serial? Wiedźmini są, zabijają potwory, Ciri ma moce a Yeneffer problemy z samoakceptacją 😄 + polityka w tle. Jak zauważyliście - nie znam ŹRÓDEŁ, ale zakładam że mniej więcej o to chodzi w obu przypadkach 🙂
    Kubrick był tylko przykładem tego, jak można zmielić "materiał źródłowy" by uzyskać zamierzony efekt. I  niestety jesteś w tym przypadku hipokrytą: "
    jakby byli "Kubrickami" to by sie wszyscy zachwycali serialem. A z niej taki Kubrick jak ze mnie baletnicą". Czyli gdyby pod serialem był podpisany Kubrick to ten nagle byłby dobry? Też zakładam, że byłby inny, ale i tak by sie wam nie spodobał, sądząc po tym co zrobił Kubrick z Lśnieniem. Kingowi w każdym razie się to nie spodobało, i doprowadził do ponownej, wiernej i dziadowskiej ekranizacji.

     

    Generalnie nie bardzo rozumiem o co ten hałas wokół Wiedźmina serialowego, skoro książek jego istnienie nie zmienia. Jak dla mnie większym grzechem jest jego jakość jako serialu niż swobodne traktowania bazy źródłowej. A że trzeci (IMO najlepszy realizacyjnie) sezon nie żre? Może po prostu się  znudził?

  6. A ja mam dość alternatywne spojrzenie na 3 sezon Wiedźmina (chociaż nie obejrzałem jeszcze tej drugiej puli odcinków - jakoś mnie nie ciągnie). Znaczy mi się dość podoba. ALE. Po pierwsze nie czytałem książek Sapkowskiego, bo mnie znudziły wkrótce po próbie zaczęcia - pan A.S. napisał wiele znacznie lepszych rzeczy - zatem nie jestem trufanem i mam dokładnie gdzieś na ile serial się trzyma pierwowzoru. Jak czytam różne wpisy trufanów właśnie i jazdę po Bagginsie z tego powodu, że ktoś ma inny kolor włosów albo powiedział zdanie nie w tym momencie co w książce to mi sie śmiać chce. Bo jak już jest książka to trzeba ja skopiować w 1:1 przecież... Czyli że na ekranie chcę tego samego co już znam. Głupie i nierealne, ale niestety pielęgnowane przez niektórych autorów - np. Kinga, któremu Kubrick z gniotowatej powieści zrobił złośliwie arcydzieło filmowe...
    Zatem - film to NIE książka. To zupełnie inne medium z innym "językiem" i "gramatyką". 
    Co mnie zatem urzeka w 3 sezonie "W"? Że nie zasnąłem. IMO to chyba najlepszy sezon pod względem filmowej realizacji - montażu, narracji itp. Poza oczywiście idiotycznym "bullett timem" w scenach walki (niektórych) - taki dziecinny efekt marnych reżyserów (chyba, że wiedzą jak go twórczo użyć - tu nie wiedzieli). No i poza co poniektórymi aktorami.. Ciri... Może zostawmy to nieporozumienie, bo ogólnie sprawia wrażenie, jakby grała w innym filmie i się przypadkiem zapałętała na plan.
    Tera będzie ostro... Jaskier mi sie podoba 🙂 Znaczy postać NARESZCIE dobrze zagrana. Tak, wiem że oryginalnie nie LGBT a tu LGBT, ale jak już wspomniałem, wierność pierwowzorowi mam gdzieś, bo go nie znam:) 
    I żeby nie było - jak piszę, że mi sie W3 podoba, to oznacza tylko, że da się obejrzeć. Bo nadal jest to przeciętniak (1 i 2 to były półgnioty IMO; cały gniot jest zarezerwowany dla Amazonowego Tolkienomorfa). Taka jednorazówka bez absmaku.
    Natomiast co do Bagginsa, to ja do niedawna rozumiałem, że zatrudniany przez Netflixa nie może mówić źle o współprodukowanym serialu. Aż zobaczyłem Rycerzy zodiaku...

    Boże...

    Wtedy dotarło do mnie, że może on jednak rzeczywiście lubi taki styl. Albo, co prawdopodobne, nie umie w film... Chociaż Katedra (Duży Szacun) czy Szkoła spadania (Szacun) sugerują, że jednak umie, tylko jego (niewątpliwy - bez ironii) talent ewoluował w złym kierunku...
    Kiedyś, kiedy Wiedźmin miał być filmem i Bagginsa przymierzano do reżyserskiego stołka czytałem wywiad z nim gdzie (cytuję z pamięci, więc mogę być haniebnie niedokładny) zauważył, iż prowadzenie żywego aktora nie różni sie specjalnie od reżyserowania animowanej postaci. Wtedy zacząłem się bać...

    W tym znanym klipie o misji Rozetta (tak, tym z ochami i achami zachwyconych oglądaczy, że Polak potrafi) znalazłem zastosowanie tej metody twórczej: z dwojga BARDZO dobrych aktorów reżyser wydobył pokłady drewna. Ale może sie okaże, czego życzę z całego serca, że te wszystkie Wiedźminy, Zodiaki i inne to tylko taka kiczowata trampolina do arcydzieła klasy Jokera - w końcu reżyser tego ostatniego też nie rokował...
    Wracając do Wiedźmina - nie wiem jak silny miał wpływ na jego kształt Tomasz Bagiński (pewnie niewielki), ale z nie do końca dla mnie zrozumiałych powodów W3 mi się lekko spodobał jako film (abstrahując od całej otoczki i tzw. Uniwersum). Taki rzemieślniczy kawałek. Ale, jeszcze nie zobaczyłem końcowych odcinków, więc moje zdanie może ulec korekcie 😄

  7. 36 minut temu, Nezumi napisał:

    postawilem na zlego konia i zmarnowalem wiele lat na Blenderze...

    Ja ci normalnie zazdroszczę... Mieć tyle wolnego czasu żeby tyle pisać i narzekać na soft, którego się nie używa....

     

    A co do AI w Blenderze to nie jest to takie bez sensu jak piszesz. Takie Dream textures np. może być bardzo pomocnym narzędziem.

    • Like 1
    • Haha 1
  8. Kupując uchwyt, czy to jakąś rurę z rurą w poprzek czy na sprężynach, czy na sprężynach gazowych warto sprawdzić jak rozwiązano kwestie odchylania monitora w osi poziomej (czyli regulację nachylenia). W 90 % jest to ściskane śruba imbusową i w 90% jest do dupy. O dowolnym odchylaniu mozna zapomnieć, o ustawieniu na stałe też - co jakiś czas znienacka i sam z siebie, albo od ZŁEGO DOTYKU palcem monitor robi skłon do przodu. Ja mam ramie ze sprężyną gazową i w teorii jest to świetne. Jednak po ostatnim fikołku monitora oparłem jego dolną krawędź na nadstawce biurka. Teraz jest stabilny jak skała. Tzn. nie można go  w żaden sposób ruszyć, bo się ukłoni. 😄  

    • Like 1
  9. Ja jestem psiarz zdecydowanie. A ten tutaj to Drops. Żywi się głównie chlebem z masłem i pasztetem. Niezdrowo. Żeby go przekonać do zmian zrobiliśmy mu badania krwi i takich tam (no bo ta dieta nas niepokoi). Pani weterynarz zadzwoniła, że takich dobrych wyników to w życiu nie widziała. No i jak mu teraz wytłumaczyć, żeby ruszył psie żarcie? 

    66788511_10214843953522431_8160108812070551552_n.jpg

    93281747_10217263265843727_4070897241554944000_n.jpg

    • Like 3
    • Haha 1
  10. 1 godzinę temu, Nezumi napisał:

    Porownaj sobie ile mozliwosci daje Quad Draw w Mayi w porownaniu do tego nieszczesnego, niedokonczonego, niedorobionego (bez powodu, bo mogl byc rownie zajebisty) blenderowego Poly Builda...

    Szczerze to nie wiem ile daje - w życiu nie użyłem 😄

    Co do kursora 3d - zanim był Blender używałem 3d Studio  (paamięta ktoś jeszcze 😉 ) , Maxa  w wersjach 1-3 i Rhino przez kilka lat. No i potem XSI razem z Blenderem. Więc w sumie bez 3d kursora dawałem radę, ale jak już go poznałem to sobie nie wyobrażam bez niego pracy 🙂

    • Like 1
  11. 1 godzinę temu, Nezumi napisał:

    W Mayi multicut wybieram i jak przeciagam przez obiekt caly to mi go tnie po prostu. Jedno pociagniecie mychy. W Blenderze to samo i tnie tylko widoczne scianki. Musisz nacisnac C zeby cut through zrobil.

    Przecież można to sobie ustawić na stałe jak się chce? O ile pamiętam domyślnie cut ciął wszystko jak leci, co było IMO durackim pomysłem (NIGDY dosłownie tego w ten sposób nie musiałem użyć) 🙂 Może to potem zmienili w defaulcie. Ja ustawiłem coby ciął tylko zaznaczenie i od kilkunastu wersji nawet nie pamiętam jak było domyślnie 😄 Ten enter na końcu tak boli? Trochę się czepiasz pierdół - Blender ma sporo poważniejszych problemów. Poza tym tu i tam na Maye też wylewają kubły pomyj ze to czy tamto działa tak czy inaczej. IMO różnice w workflow nie są dowodem na wyższość czy niższość softu. 

    PS: 1500 to nadal więcej niż 0 😄

    PPS: delete często używam tak, coby mi pousuwał ścianki ale zostawił krawędzie. Sam jestem zdziwiony, jak często mi się to przydaje.

     

  12. 1 godzinę temu, Nezumi napisał:

    Otwierasz Maye, przeciagasz obj (albo kilka) na viewport i bum - sa otwarte. Przeciagasz w Blenderze i... nie ma bum. Nic sie nie otwiera, Blender nic nie robi.

    Przychodzi koniec roku, patrzysz na konto a tam BUM. Autodesk ściąga sobie 8K za przedłużenie licencji. Patrzysz czy BF cos tam coś tam - i bum - BF nic nie robi... ;D

    No ja wiem że z automatu nie ściąga (chyba), ale to nadal 8K powodów, by - jeżeli ci się dobrze pracuje w Blenderze - olać Mayę 🙂

    Blender ma generalnie problem, z edycją kilku obiektów na raz. Nie mówię o dosłownej edycji siatki, bo to wreszcie od jakiegoś czasu jest, ale np. o teksturowaniu. W Modo zaznaczasz w shader tree kilka obiektów i hurtem zmieniasz im materiał czy tekstury. Outliner to zresztą taki trochę ubogi krewny modowego shader tree. Co do delete face nie do końca masz rację. przekombinowany system blenderowego delete ma swoje zalety, jeżeli masz pomysł jak go wykorzystać. Czasem (nawet dość często) się to przydaje a jeden klik więcej niespecjalnie boli. Kwestia przyzwyczajenia, ale nie traktowałbym tego jako babol. Są o wiele większe. Np. zupełnie obecnie po...bany sposób używania knife project. Było tak, ze sie zaznaczało dwa obiekty, przechodziło w tryb edycji, wydawało komendę i ten zaznaczony na końcu był cięty (albo ciął - z głowy pisze to nie pamiętam - miałem to "w palcach"). teraz zaznaczasz cięty obiekt, przechodzisz w tryb edycji, z ctrl zaznaczasz obiekt tnący i wydajesz komendę. Zaznaczanie obiektu tnącego, jeżeli leży on na powierzchni ciętego (70% przypadków) albo w bliskości (25% przypadków) wymaga jakichś 5 - 6 prób z kręceniem viewportem i zmianami trybu podglądu (wire, solid). W większości przypadków zaznacza ci się jakaś krawędź tego już zaznaczonego, który jest w trybie edycji. Ale wedle zadowolonych z siebie devów to jest tak, jak miało być a poprzedni sposób był ZUY.

    • Like 2
  13. 20 minut temu, Nezumi napisał:

    Jednak nie mozna tez przeginac w strone druga gdzie dzieciak robi co chce bo wyrosnie z niego ktos, kto sobie bez nas nie poradzi w zyciu. W szkolach zamiast "safe space" powinni dzieci uczyc radzic sobie ze stresem. Bo stres bedzie w takim czy innym przypadku, beda tez niepowodzenia i powinne byc tego swiadome. Nie uciekac od niego tylko sobie z nim radzic. Nie zwalac winy na innych, nie robic z siebie ofiary tylko taki zyciowy survival. Szkola powinna dzieci przygotowywac do pozniejszego zycia tymczasem nie ucza w szkole jak sobie radzic ze stresem, z tym, ze oto szef nas opierdolil albo ze nas wywalili na pysk z roboty bez dania przyczyny. Zamiast tego ucza jak to zaslugujemy na mile traktowanie, jak to zli i nienawistni sa ci co nas nie kochaja i sie nie rozplywaja nad nasza innoscia... I inne bzdety ktore nijak sie maja do swiata realnego. Pewnie dlatego ze ci ludzie pracujacy w szkolach stworzyli sobie swoj akademicki swiat i sami zyjac w tym babelku juz nie wiedza jak dziala zewnetrzny swiat. Tyle, ze jak zostaniesz machanikiem samochodowym to prozno bedzie na warsztacie szukac safe space zeby koledzy sie nie wyzywali... Ech, popieprzony ten progresywny swiat...

    I tu do akcji wchodzi Blender 😄

    • Haha 1
  14. 3 godziny temu, zoom napisał:

    Nie da się?

    Da się. w scenie którą pokazałeś:  Pod cuba daj plane jako shadow catcher a w texture coordinate dla tła NIE object tylko window. Noda mapping można wywalić.

    Dwie uwagi:

    1. obrazek do background dodajemy jako zwykły "image texture"

    2. rozdzielczość renderu musi mieć proporcje wybranego obrazka bo jest on dopasowywany do okna.

    Metoda Nezumiego jest jednak znacznie lepsza.

    Oczywiście obraz tła można też dodać w nodach przy compositingu.

     

    image.thumb.png.539c607a9a562232bc74f20f3dacd6ac.png

    Tu propozycja z nodami w compositingu:

    image.thumb.png.cba79e70b6f16d4d8b1e7910805f8597.png

     

     

     

    • Like 2
  15. Ogarnąć podstawy można samemu. I szczerze powiedziawszy nawet lepsze to, niż bulić za kurs , gdzie uczą co to vertex a co edge i ew. jak je przesuwać. Jak już wiesz, że to rzeczywiście dla Ciebie i masz jakąś bazę można inwestować w bardziej zaawansowane kursy. 

    Ja kiedyś dostałem maila od człowieka, który  prosił, bym go nauczył jak robić "takie samoloty", bo ogólnie to go interesuje itd itp. Z grzeczności (bo nauczyciel ze mnie i tak beznadziejny) zapytałem, w którym jest miejscu. Okazało się, że zastanawia się jaki soft sobie do tego ściągnąć a do tej pory tylko grau w gry.

    Sam ostatnio myślałem o jakimś kursie. O ile jeżeli chodzi o modelowanie techniczne, to sam siebie oceniam jako mocno zaawansowanego, o tyle organika leży i kwiczy a animacja i rigowanie jest jakieś takie basic+. A że wsysa mnie coraz bardziej "paleoart", gdzie sculpt jest właściwie podstawą, to się go uczę (głównie na błędach 🙂 ).  Na razie jednak przyzwyczajenia starego dziada wzięły górę - kupiłem sobie książkę 🙂. Nie o samym sculptingu, ale o tym jak odtwarzać na bazie zachowanych skamieniałości wygląd prehistorycznych zwierząt. Zresztą kapitalna rzecz Marka Wittona Paleoartist's handbook. Wyszedłem z założenia, że o ile samą technikę cyfrowego rzeźbienia mniej lub bardziej mogę ogarnąć sam - o tyle żeby to wyglądało trzeba używać narzędzi świadomie - wiedzieć, co chce się uzyskać i dlaczego. 

    Do czego zmierzam: nie sądzę, żeby jakikolwiek kurs sam zrobił z kogoś grafika. A najlepsze są IMO te, które pokazują nie tylko jak ale głównie dlaczego. W jaki sposób temat warunkuje użycie takich a nie innych narzędzi. Stąd rady korzystania z DOBRYCH kursów online, prowadzonych przez specjalistów w danej dziedzinie są jak najbardziej OK. Ale bez podstaw, które musisz wypracować sam do niczego ci się nie przydadzą.

  16. 5 godzin temu, jacek07g napisał:

    Przypomniał mi się temat sprzed bodajże 15 lat jak ludzie tutaj na tym forum wystraszyli się gdy w Blenderze usunięto oddzielny tryb do UVkowania, i połączono z trybem Edit - obecnie już nikt o tym nawet nie pamięta.

    Pamiętam. Pamiętam też, jaki był strach, gdy co poniektórzy optowali za zmianą okna menegera plików, który, delikatnie mówiąc był do d... A już szczytem obelgi było, jak ktoś zaproponował, żeby przynajmniej pod windą korzystał ze standardowego menagera MS. NIE!!!!!! - wrzasnęło komjunity. To by mu zabrało osobowość, bo by sie UPODOBNIŁ!!! No to do dzisiaj sie nie upodobnił, chociaż obecnie meneger w zasadzie jest bardzo OK.

    Albo inny kwiat: dyskusja sprzed lat: czemuż, ach czemuż Blender się nie pyta przy zamykaniu, czy zapisałeś plik - pytali ciężcy frajerzy i profani?. Bo to by ludzi rozleniwiło, a prawdziwy profi user Blendera takich dupereli nie potrzebuje - odpowiadali wtajemniczeni akolici. Poza tym jest autosave przecież.

    I tak w kółko: ktoś proponował jakąś zmianę, która w każdym innym sofcie była standardem - NIE!!!!!!!! Blender musi być inny!!!

    Gdyby był to soft komercyjny, to z takim podejściem dawno by go nie było. Ratuje go tylko cena. A szkoda, bo poza wszystkim jest naprawdę kawałkiem dobrego softu.

    Przez chwile wydawało się, że ktoś tam w górze wreszcie pomyślał. Wystarczyło sie odrobine otworzyć, chociażby przyjąć ten infantylny lewoklik jako standard, by zyskać naprawdę sporo nowych użytkowników.

    Mnie VFX ani ziębi ani grzeje - jak powiedziałem taki mam charakter roboty, że mogę ja w całości ogarnąć w Blendku. W niczym mi sie zresztą tak dobrze nie pracuje jak w nim. Ale to nie znaczy, że mam nie zauważyć głupot i tego jak chaotyczny i nieprzewidywalny jest jego rozwój.

    A o filmach, grach i pomniejszych projektach to bym tu może nie wspominał. Każdy miał być przełomem i w ogóle ach och. Devy sie cieszą z nowej krótkometrażówki a ja sie dalej bujam z ich niespodziankami.

    Pamiętam, ze bodaj od 2.8 wyeksportowanie UV layout w png w 8K okazało sie niemożliwe przy 32 GB RAM. W 2.79 to samo w 16K nie było problemem (zrobiłem taki wariacki test). Na bugtrackerze się dowiedziałem że to "known issue in png exporter". I tyle. Niestety, w żadnym ze swoich 16 filmów tego nie potrzebowali, więc co tam.

     

    • Like 1
  17. Godzinę temu, jacek07g napisał:

    Także spodziewajcie się jeszcze bardziej przybliżenia do tego mitycznego INDUSTRY STANDARD, bo w końcu robią fotorealistyczną animację, a więc programiści będą musieli trochę usiąść nad tematem Color Managmentu, Compositingu i wielu innych 😉
    Co jeszcze w 2022? Oprócz real-time'owego compositingu w viewportcie, to oddzielny tryb do retopologii, przebudowa sculpt mode'u, lepszy asset browser, duzo nowości w Cyclesie, Eevee 2.0 z Vulcanem i Ray Tracingiem i wiele innych 🙂

    Fajnie. Tylko że po drodze zapewne skopią kilka innych rzeczy. W wersji 2.92 np. drastycznie spadła wydajność w trybie texture paint. Lagi były tak potężne, że nie dało się pracować. Poprawiali to przez kilka wersji - w 3.0 jest już OK, chociaż mam wrażenie, że jednak nie tak jak w 2.91 (ale to może być tylko wrażenie). Export UV Layout dla UDIMów (czyli każdy do osobnego pliku) też przerastał możliwości developerskiego teamu Blendera. NIE WIEM jak jest teraz, bo używam zrobionego przez znajomego plugina - zajęło mu to może z godzinę i w dodatku oparł się istniejącym kodzie exportera UV, dodając ze dwie linijki. Do tego dochodzą ustawiczne zmiany w skrótach klawiszowych, oczywiście w żaden sposób nie anonsowane w filmikach z cyklu "new incredible feature".  W dodatku, jako że całego potencjału Blendera nie wykorzystuję, więc pewnych niedociągnięć pewnie nawet nie widzę.

    Mam nieodparte wrażenie, że devovie nie używają Blendera do tworzenia czegokolwiek tylko go developują i ew. robią krótkie filmiki co to on nie potrafi. A część błędów ciągnie się już od bardzo długiego czasu. Osobiście wolałbym żeby najpierw poprawili to, co działa nie do końca dobrze, trzymali się ustalonej klawiszologii a potem dopiero siadali nad nowymi możliwościami.

    Co nie znaczy, że go nie lubię 🙂 Z narzędzi, których używałem siadł mi najbardziej (może poza XSI, bo to w ogóle extraklasa była IMO - jak widzę geometry node w B to mam wrażenie, że ktoś zajumał ICE z XSI 🙂 )

    PS:

    Przypomniał mi się jeszcze jeden kwiatek - nagła zmiana sposobu korzystania z Knife project. Na o wiele, moim zdaniem, gorszy.

     

  18. Jako że też się nie znam dodam swoje trzy grosze. Zerknąłem na stronę VFX https://vfxplatform.com/ . No i widzę, że CY2022 (czyli plan na 2022) mówi: "Software providers should now use CY2022 as the build target for all new major releases". A CY 2022 przewiduje stosowanie Pythona 3.9.x (czyli jedna wersja w tył). To nie jest archaiczna wersja sprzed trzech lat tylko z 2020.  

    To, że duże studia nie rzucają się na najnowsze wersje jak szczerbaty na suchary, tylko jadą na wcześniejszych, sprawdzonych (zwłaszcza w projektach, które są kontynuacją i trudno w połowie ryzykować zmiany w oprogramowaniu) jest faktem znanym i dość oczywistym. Tym bardziej ruch Blendera  na rzecz zerwania kompatybilności z reszta branży wydaje się bez sensu...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności