Skocz do zawartości

Marcin Przybyłek

Members
  • Liczba zawartości

    161
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Marcin Przybyłek

  1. Czterech grafików, jeden animator. To aż niemożliwe. Już wysłałem do Was maila, jak będziemy się kontaktować i co dalej :).
  2. Słuchajcie, jest Was... czterech :). Aż mi się wierzyć nie chce. Ze wszystkimi chętnymi będę się kontaktował mailowo. Dajcie mi chwilę czasu na pomyślenie i zebranie do tak zwanej kupy tematów... Nie spodziewałem się tak wspaniałego odzewu! Mocno pozdrawiam :).
  3. No, jest dwóch! Co do drugiego, prace są utrzymane w zupełnie innych klimatach, więc zobaczymy... :)
  4. Thx, ja to nawet rozumiem. Liznąłem nieco polską fantastykę. Nie powiem, że przeczytałem każdego autora, nie, ale trochę powąchałem tego i tamtego / tamtą i nie mam najlepszego zdania, nie mam. W sumie się nie dziwię, że zostałem wrzucony do tego samego worka, co... no, nie wypada wymieniać nazwisk. Nie dziwię się też, że jest grupa osób, które widząc okładkę polskiej książki s-f, nie daj bóg, czytając blurba, mówi: "e, popłuczyny po gigantach". Gdybym nie znał swojej prozy, pewnie sam bym tak sarkał (po czym poszedłbym po rozum do głowy, mam nadzieję ;)). SBT77, gdy czytałem ten post wczoraj wieczorem... łzy popłynęły mi po policzkach. Jeszcze nigdy nie słyszałem takiego ujęcia swoich wysiłków. Zrobiłeś taką niezwykłą syntezę, że zobaczyłem siebie z boku i, miałem wrażenie, po raz pierwszy ujrzałem, co tak naprawdę robię. Chyba sobie Twój post wydrukuję, nie wiem, opublikuję go gdzieś, na ścianie powieszę. Bardzo Ci dziękuję. Będzie mi przypominał, co w życiu jest ważne. Wydrukowałem 5 opowiadań w NF i jedno w SFFiH (ale to nie było w świecie gamedeka). "Granica rzeczywistości" zawiera 12 opowiadań. Trzynaste opowiadanie ("Prośba") było w Wydaniu Specjalnym NF, a potem to już powieści :). Ha. W sumie sam nie wiem, jak to najlepiej rozwiązać. Dobra praca czarno biała też może być piękna. "The last stand" na przykład Keva Walkera czy sztychy Paula Daintona (to niby "komercja", ale taka patetyczna i bogato inkrustowana, poza tym mam słabość do Wh40k ;)). Mam wrażenie, że może być dla Was problemem pytanie: "no dobra, zgłoszę się do niego, a on powie: sorry, za niski poziom, chyba nam nie wyjdzie, i wstyd i jak się wtedy zachować?" No bo ja wiem, większość z Was prezentuje, tam gdzie się przyłoży, całkiem sensowny poziom, jak mi się wydaje... Zresztą, wszyscy ludzie, którzy mi kiedyś odmówili, zrobili mi prezent, bo potem nadarzały się lepsze okazje. Jeśli zatem się okaże, że powiem: przepraszam, nie ten styl, to nijakiej obrazy w tym nie będzie (tylko prezent :)), bo nie będziemy się razem męczyć w przyszłości. Jeden lubi rysunki Starowieyskiego, inny obrazy Linkego, jeszcze inny wizje Malczewskiego. Też mam taką nadzieję, dzięki :). 5% granted ;) ola-f, masz rację. Prędzej czy później się przekłada. Mam tego świadomość i trochę się tego boję, ale z drugiej strony zawsze wchodziłem w dobre układy, których klarowność gwarantowała szczerość i zadowolenie obu stron przed i po współpracy. Nie powiem, ile razy chłopaki od spotu podwyższali stawkę, ale powiem, że ani razu się nie skrzywiłem, bo rozumiałem, skąd takie stanowisko i się z nim zgadzałem. Ba, to prawda. Fakt faktem, wolałbym chwilami (chwilkami) milszą atmosferę "uwiarygadniania", ale, jak mówią za kanałem, let bygones be bygones. :) Prawda. Jeśli ktoś się "wstydzi" swoich prac, ale miałby ochotę spróbować, jest priw. Wiecie, ja też myślę (to już pisałem, ale powtórzę) o rzeczach czarno białych (chociaż przy dzisiejszej technice chętniej o kolorowych)... Marzy mi się (kiedyś) album z pracami, taki, który przebije wszystkie inne z prostego powodu - dopilnuję katowskim okiem każdą pracę, książka pokaże jeden świat, i będzie w nim tekst - zarówno o powstawaniu prac, jak i o tym, co przedstawiają. Mnie o wiele lepiej ogląda się albumy, w których mogę poczytać zarówno tekst artysty o tym, jak malował daną rzecz i co się wtedy działo, jak i komentarz osoby, dla której praca została wykonana (dlatego lubię albumy Achilleosa i ostatni Langleya) No właśnie. Ostatnie słowo: ktoś się do mnie zgłosił!!! :D Nie wiem, czy mogę mówić, kto, bo wiadomość dostałem na priwa. Ktoś, kto umie malować, nie ma co do tego żadnych wątpliwości... Jeszcze się nie znamy, ale może się poznamy :). Czyli pierwsze lody zostały przełamane. Zobaczymy, co dalej... Bo to chyba nie koniec?
  5. Kurczę, głupio się teraz czuję, mam wrażenie, że trochę Cię, Morbid, mogłem urazić sugerując, że być może nie robisz szkielecików. Powinienem był to napisać w trochę innej formie. Kłaniam się i proszę o wybaczenie niestosownego zachowania.
  6. Kroopson, zgadzam się absolutnie - na pierwszy rzut oka tematyka jest ograna. Pewnie, że tak. Na pierwszy rzut oka niemal każda tematyka jest ograna. Ostatnio dyskutowaliśmy o tym z Jarkiem Grzędowiczem - o tym konkretnie, że powinno się zwracać uwagę na to, jak coś jest napisane, a nie co. Jest kłopot z tymi blurbami i tekstami na skrzydełkach. Piszesz coś wielopoziomowego, subtelnego, potem to idzie w ręce redakcji i raptem czytasz, że, proszę Ciebie, "Torkil walczy ze złem" i flaki się przewracają. Jeśli chodzi o samo produkowanie książki: to, co jest na okładce i w blurbie, autor ma naprawdę ograniczone pole manewru. W końcu to wydawca wykłada pieniądze, a on chce umieścić tam coś "chwytliwego". Zgniły kompromis. Teraz samochody :). Te suvy NIE są dobrymi samochodami :). Właśnie dlatego, że lakier i w ogóle ze względu na nasz dziwny i szkodliwy konsumpcyjny świat. Dobry samochód jeszcze nie powstał ;). Chyba, że o czymś nie wiem, albo nie pamiętam. Hummer? Nie, on pali jak smok. I znowu się zgadzam, oceniacie książkę po okładce :). Pamiętaj, że I tom był debiutem, miej na to wzgląd. Jeśli czytasz Dukaja, nie spodziewaj się od razu takiej złożoności. Jak mówiłem Thx'owi - krok po kroku. Tak teraz mi się skojarzyło: w zasadzie nie ma rzeczy "pomatrixowych". Przed Matrixem był Lem (skrzynie profesora Corcorana, czy jak mu tam było), przed Lemem był Platon, przed Platonem byli presokratycy, którzy twierdzili, że wszystko, co widzimy zmysłami jest ułudą, że prawdziwe poznanie jest jedynie rozumowe. To tak, gwoli sprawiedliwości dziejowej ;).
  7. mamoulian, czekaj. Nie wiadomo, od czego zacząć. Po kolei zatem. Po pierwsze wpadłeś (i ja z Tobą) w mem wyprodukowany przez babcię z reklamy "Ace wybielacz nad wybielacze". Czy nie powiemy o Mannie (Thomasie), że jest lekturą dla każdego myślącego człowieka? Czy nie powiemy tak o Prouście? Lemie? Wymienionym przez Ciebie Snergu? Tak. Tu nie ma sprzeciwu. Czy nie powiemy, że dobry samochód to taki, który poradzi sobie z każdym terenem, a dobry aparat fotograficzny to ten, który zrobi zdjęcie nawet na księżycu (tam robiono fotografie specjalnie przystosowanymi Hasselbladami)? Oczywiście powiemy. Od dawna w kręgach intelektualistów podnosi się uniwersalność dzieła, a nie jego hermetyczność. Więc "każdy myślący" jest akurat okej. Uniwersalne dzieła to te, które opierają się próbie czasu, są w pewnym sensie "dla każdego", ale "myślącego". Po drugie zwracasz uwagę, drogi mammoulianie, na szczegół, na dygresję o hipotetycznej kampanii reklamowej, która, jeśli do niej dojdzie za lat X, będzie z pewnością miała inne hasła, a to, co przytoczyłem powyżej, zostało użyte w kontekście tego, że książkę mogą czytać ludzie nieobeznani z fantastyką, a ta teza, też Ci przypomnę, została postawiona w odpowiedzi na pytanie Thx'a. Po trzecie, mammoulianie pozwól, że zwrócę Ci uwagę, że oceniasz trzy-, a w lutym czterotomową sagę w oparciu o tak zwany "blurb", czyli krótki tekst reklamowy, który mnie się również bardzo nie podoba, a został ułożony, owszem w oparciu o moje propozycje, ale mocno przebrane i potem przekształcone. Gdybym miał oceniać moje książki na podstawie blurbów, także by mi się nie podobały. Na szczęście nie jestem kretynem i tego nie robię. Gdy coś oceniam, to po fakcie zapoznania się z ocenianym obiektem, nie przed nim. Kroopsonie, a piece od advice: uważaj, komu przytakujesz, bo ani się obejrzysz, wpadniesz w lekarstwo na nieśmiertelność (wymyślone przez ola-fa ;)).
  8. Dla każdego myślącego. O, mamoulian, masz idealistyczne widzenie populacji ;). Każdy myślący = 0,01% narodu i jestem tu optymistą :).
  9. O, cholera! A widzisz, to Ci teraz powiem, co sobie pomyślałem, jak oglądałem Twoje propozycje do H44: "O, to jest naprawdę ambitne! A mnie się wydawało, że graficznie temat jest skopany i niedojrzały. Musiałem się mylić!" Ciekawe. Edit: Bartolomeo, też trzymam kciuk :). Edit 2: Thx: komu dedykuję książki: w zasadzie plan jest ambitny, bo wcale niekoniecznie miłośnikom s-f. Myślałem o 3 grupach, że się tak wyrażę, docelowych: 1. Miłośnicy s-f, futurologii, cyberpunku i niebanalnych, pogłębionych przemyśleń, oczywiście dynamicznej akcji i żywego (nie papierowego), prawdopodobnego bohatera (o ile są tacy miłośnicy: "miłośnik żywych bohaterów" - w przeciwieństwie do "miłośnika martwych bohaterów") 2. Gracze komputerowi, którzy wreszcie mieliby swojego idola 3. Kompletni ignoranci jeśli chodzi o s-f, także, przepraszam za seksizm, kobiety (ze względu na liczne wątki romantyczne i erotyczne). Specjalnie tak skonstruowałem I tom, żeby człowiek, który nigdy nie czytał fantastyki mógł wejść w świat bez trudności. Neologizmy pojawiają się powoli, z opowiadania na opowiadanie dodawane są postacie, firmy, zależności, wszystko krok po kroku. Pewien emerytowany dziennikarz prowadzący ze mną spotkanie autorskie, powiedział: "gdybym wiedział, że fantastyka jest taka fajna, to bym od dawna ją czytał". Prawie emerytowana aktorka z mojej wsi, także zielona jeśli chodzi o fantastykę, zaczytuje się. Mój przyjaciel, chirurg dziecięcy, też czytający wyłącznie ambitną prozę, głównie niemiecką, też (o dziwo) docenił gamedeka, nawet go poleca swoim znajomym. Myślałem nawet o haśle reklamowym: "Nie umiem śpiewać, nie umiem rysować, nie czytam fantastyki. Błąd w założeniu. Gamedec - fantastyka dla każdego (myślącego) człowieka" :). Kiedyś może zrobię taką kampanię.
  10. BTW, oglądałem Twoją teczkę, od A do Z, Thx. Hardkorowo, że tak powiem :). Ty tworzysz do H44 oficjalnie, czy bawisz się tematem? Bardzo zdecydowany styl i dojrzały, nie mam nic do powiedzenia. Aspenboy, dobra postawa, trzymam kciuk ;).
  11. OszTy. Pamiętam. Tak to jest z darowanymi rzeczami. A Klicek wtedy pytał, dlaczego on nie dostał (dostał wcześniej z całym spotowym zespołem). A może mi się pomyliło i kto inny pytał? Mayk, jak masz, to przeczytaj przecież.
  12. Słuchajcie, jeśli chodzi o przeczytanie, to nic straconego, zawsze można to nadrobić, nes pa? Nie wyobrażam sobie współpracy z grafikiem, który nie zna opowieści. Zanim Robert Letkiewicz zaczał komponować, przeczytał wszystko, co wyszło, i teraz do poszczególnych scen robi muzykę. Warhammer i Warhammer 40 000 mają swojego Adriana Smitha, Paula Daintona, Davida Galaghera, Kevina Walkera... Ja chcę mieć swojego Daintona / Smitha ;). Popatrzcie: Games Workshop poszedł w trzech kierunkach (ostatnio w czterech): gry figurkowe, książki, obrazy, gry komputerowe (teraz robią film Ultramarines). Świat Wh i Wh 40k jest tak wspaniały dzięki grafikom. Pisarz inspiruje grafika, grafik inspiruje pisarza. Clint Langley namalował okładkę do Nightbringera Grahama Mc'Neilla. Miał do dyspozycji gruby zarys, streszczenie powieści. Na okładce umieścił space marine'a z miotaczem płomieni. Gdy zobaczył to Graham, stwierdził, że doda tę postać i uczyni z niej przyjaciela głównego bohatera, Pasaniusa, dowcipnisia. Inny autor, gdy nie wie, co ma zrobić jego bohater, Malus Darkblade, patrzy na wielki plakat Langleya, przedstawiający tę postać, myśli i już wie, co ma napisać. Jeszcze inny autor, widząc okładkę tego samego grafika do swojej książki (przedstawiała takich jakichś technozombie), stwierdził, że koniecznie opisze taki gang. Przykładów jest wiele. Z naszego podwórka: gdy Brian Alldiss zobaczył okładkę do polskiego wydania Non Stop (autorstwa Tomka Marońskiego), napisał, że był to najważniejszy moment w jego życiu, że coś się w jego psychice otworzyło, a przedstawienie Tomka było zupełnie czymś innym od okładek tej książki w innych krajach. Ot, co. Edit. I zupełnie osobista sprawa: gdy brakuje mi "torkilowego" nastroju, patrzę na pracę Morbida Karbida, na twarz gamedeka i łzę, która spływa po policzku. I nastrój wraca. Edit 2: Prrrszalony, obejrzałem całą Twoją teczkę 2D. Duże wrażenie robi Twoja pasja do ćwiczeń anatomicznych. Brawo. Brawo. To jest naprawdę coś. (mamy takie same zestawy głośnikowe ;)).
  13. Odpowiedź na PS. Thx'a: Ha, już nie pamiętam dobrze historii George'a. Pewnie było tak, jak mówisz. Pożerałem Thx'a jeszcze na takim papierze toaletowym, wydanego w PRL'u chyba podziemnie jakoś. Ale pamiętam, gdzieś słyszałem / czytałem, jak Lucas jąkał się opowiadając o jedi, no nie wymyśliłem tego. Tak czy owak, próbował, tak jak ja próbuję. Aa, czyli masz oko do literek. No to szacunek za szacunek :). Edit: Jaras, dziękuję za podsumowanie. Tak mnie jeszcze nikt nie określił (zwłaszcza moja żona ;)).
  14. Thx, ale nie zrozumiałem tego: "tutaj dyskurs nie wychodzi za ramy swojego samoczynnie wyznaczonego problemu". Kurczę, to offtop. Może tam napisz, w tamtej dyskusji, bo tu zaśmiecamy Morbidowi wątek.
  15. Thx, ja po prostu wierzę w to, co mówię, a że czasy mamy akwizycyjne, to łatwo mogę zostać pomylony z handlowcem, psiakrew. Swoją drogą, ale Wy jesteście :). Człowiek zamieszcza ogłoszenie na własnej stronie, ale bez odzewu, bo kto z Was zagląda na http://www.GamedecZone.com? (za chwilę usłyszę, że zamieszczam swój adres także w ramach promocji ;)). To idzie góra do Mahometa i mówi, w czym rzecz. Czyli pisze post na Waszym forum, chyba w odpowiednim miejscu, na samym dole, w dyskusjach, gdzie pewnie mało kto zagląda. A tu od razu, że handel. Już, już, o zobaczcie, już widzę te tłumy, które lecą do księgarni, żeby kupować moje książki, żeby ze mną współpracować, mało framug nie wyrwą, za chwilę mnie z entuzjazmu rozszarpią. Z półtora roku temu, może dwa lata temu to było, ogłosiłem konkurs plastyczny. Na prace związane z gamedecverse. Pierwszą nagrodą miał być tablet Iquos cośtam. Taki profesjonalny, z tego, co wiem. Drugą - profesjonalny aerograf, trzecią zestaw "Battle for Mc'Rage" z Wh 40k, czwarta - koszulki, kubki, takie tam, plus książki. Odzew grafików był taki mniej więcej: (na digarcie): "o, ale wymyślił. Będzie miał ze trzydzieści fajnych prac, a nagroda pójdzie nie wiadomo gdzie".' Rezultat był zaskakujący: do konkursu przystąpił JEDEN grafik. Jeden. Zrobił cztery prace, powiedzmy, na bardzo przyzwoitym amatorskim poziomie. Takie, których nie wstyd pokazać. I co? I dostał pierwszą nagrodę. Reszta została rozdana na konkursie wiedzy o gamedeku na Falkonie (to lubelski konwent miłośników fantastyki). Rozdana za to, że kilku czytelników wiedziało co nieco o moich książkach. A wystarczyło skrobnąć cokolwiek. Czarno biały sztych dynamiczny i charakteryzujący się dojrzałą kreską też by mnie zadowolił. Thx, ja nie jestem akwizytorem. Po prostu się nie rozerwę, a pomysłów mam tysiąc. Piszę książki, dogadałem się z Kuźnią Gier, przeczytają gamedeka, od lutego zaczniemy myśleć, jak zrobić planszówkę, być może RPG (ostatnio zakochałem się w planszówkach z Fantasy Flight Games). Sam mam zdolności plastyczne, ba, muzyczne też. Ale musiałem coś wybrać. Wybrałem pisanie. Ale ja nie chcę tworzyć jedynie słów. Chcę tworzyć wizję. Nie miałeś czasami odczuć: "rany, gdyby miał obok siebie kilku takich gości jak ja, góry bym przenosił"? Przepraszam, jeśli to, co tu piszę, brzmi handlowo. (Z mojej zawodowej wiedzy wiem, że nie, bo gdyby tak było, najpierw bym zagaił, potem wysondował Wasze potrzeby, następnie zaprezentował gamedecverse dopasowując świat do tego, czego pragniecie, wreszcie zamknąłbym rozmowę przełamując opór wobec ceny / opór wobec produktu ;)). Co ma zrobić ktoś, kto czegoś chce? No musi to wyartykułować, nie czekać na łut szczęścia, na telefon: "słuchaj, Marcin, chciałbym zrobić film / plansze do Twojego świata". Tak, zdarzyło się to raz: Bagiński zadzwonił do Dukaja, tak przynajmniej brzmi oficjalna wersja. Ja nie mam czasu na czekanie. Więc wychodzę z inicjatywą.
  16. Morbid prawdę mówi. Ja pisałem: wydłuż nogi! (mówię o obrazku dla mnie), a on na to, że już i tak nie spełniają wymogów proporcji (i tu zaserwował jakieś porównanie czegoś do czegoś, nie pamiętam). I ustąpiłem :). Nie mam podłączonego tabletu, więc skrobnąłem myszką dalszy ciąg nóg i wychodzi na to, że proporcje są: A broń Owena, czyli Elephant, jest dokładnie taka, jak Gienio opisuje. Powinien być zadowolony :).
  17. ola-f, okej, zaczynasz mówić jak człowiek. Ze trzy lata temu napisałem książkę "Sprzedaż albo śmierć. Antyporadnik". Tu jest strona: http://www.sprzedazalbosmierc.pl Książka jest niebezpieczna, ostra, wydawca musiał się wykazać odwagą, żeby ją opublikować. To byli moi dwaj dobrzy znajomi. Świetni faceci, inteligentni, otwarci. Darek Olszewski i Michał Kunikowski z firmy, nomen omen, Olszewski & Kunikowski. Widziałem, jakie biznesy robią, wiedziałem, na co ich stać, zaproponowałem wydanie książki, a oni to zrobili z klasą. Ale przedtem ustaliłem z nimi co następuje: Dzielimy się fifty - fifty. Dla Was połowa, dla mnie połowa z ZYSKÓW, to znaczy, że zaczniecie mi płacić DOPIERO WTEDY, GDY WYJDZIECIE NA ZERO - zwrócą się wam koszty promocji, wydania książki, wszystko. Gadaliśmy przy piwie, na imprezie dla pewnej firmy, gdzie miałem wykład, a oni załatwiali inny biznes. Michał dopytał się dwa razy, czy wiem, co mówię, a potem dopytał się jeszcze raz, czy tego chcę. I taką umowę podpisaliśmy. Takie układy lubię i takie proponuję. Sęk w tym, że ludzi jak Darek i Michał jest mało na świecie. Nieufność w narodzie, oj, nieufność. ola-f, możesz zostać w wątku :). Więc, reasumując, zawsze rozmawiam tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Możesz być pewien, że gdyby znalazł się taki szalony grafik, który chciałby ze mną współpracować, ustaliłby razem ze mną swój wkład i określił najzwyczajniej w świecie procent od szalonych zysków. Amen.
  18. Ba, dobre pytanie. Trochę ofensywne, zadane nie za bardzo dobrym tonem, ale rozumiem intencje. Ad rem. Mocno przesadzone są mniemania o zarobkach pisarzy. Na prace, które widzisz powyżej wydałem prawie dwa razy tyle ile zarobiłem na swoich książkach. Tu zostawię trzy kropki, żeby dotarło do Ciebie znaczenie ostatniego zdania: ... W Polsce trudno jest utrzymać się z pisania. Moja twórczość jest w zasadzie wciąż non-profit. I jest tak w przypadku znakomitej większości pisarzy s-f w naszym pięknym kraju. Moim głównym źródłem dochodu jest działalność szkoleniowa. Dlatego stać mnie na luksus tworzenia wizji, w którą wierzę i którą kocham. Ale nawet dochody ze szkoleń są ograniczone. Nie stać mnie na stałe opłacanie grafika. Szukam kogoś, kto przeczyta gamedeka i powie: "cholera, to jest to. To jest świat, który chcę współtworzyć." George Lucas na początku swojej kariery był biednym człowiekiem pałętającym się po Hollywood i proszącym o sfinansowanie filmu o dżedajach, a opowiadał o swoich wizjach jąkając się i pocąc. Ja nie szukam na razie sponsorów (chociaż to też). Szukam kogoś, kto... przepraszam, ale już napisałem, kogo szukam. No, tutaj, kolego, przesadziłeś. Jak czegoś nie rozumiesz, taka jest zasada komunikacyjna - to się DOPYTUJESZ. W tym przypadku pownieneś zapytać: "kogo nazywasz przyjaciółmi, bo nie zrozumiałem?", i ja bym Ci ładnie odpowiedział. Ale Ty nie zapytałeś, tylko założyłeś, że wiesz. Mówiąc o przyjaciołach miałem na myśli np. Tomka Marońskiego, który zrobił dla mnie dwie prace, z którym przegadaliśmy hektogodziny przez telefon, dla którego zrobiłem na Festiwalu Fantastyki w Nidzicy prezentację multimedialną o jego malarstwie (nie o swoim pisarstwie) i zrobię to chętnie jeszcze nie raz. Pisząc o tym, że pamiętam o przyjaciołach miałem na myśli, że ilekroć pokazuję jego prace, czy prace Marka, czy Marcina, zawsze wymieniam ich nazwiska i podkreślam ich umiejętności, chwalę ich. Gdy pokazuję spot, a potem robię prezentację o tym, jak był robiony, wielokrotnie podkreślam, co kto robił. Nie robię za gwiazdę. (Za spot zapłaciłem pięć razy tyle ile zarobiłem na książkach). To miałem na myśli. Tak, to na pewno świetny sposób na nieśmiertelność. Dotąd płaciłem za prace i myślę, że zlecę jeszcze może dwie (na jedną już się umówiłem z Marcinem), ale to nie ma przyszłości. Nie dam rady stworzyć graficznej reprezentacji gamedecverse wyłącznie płacąc za dzieło. Dlatego pytam: czy jest ktoś, kto zna gamedecverse i chciałby rysować / malować ten świat? Do diabła, jeśli ja mogę go tworzyć wciąż do niego dokładając, czy to znaczy, że jestem nienormalny, czy że mam odwagę patrzeć trochę dalej niż na natychmiastową zapłatę? Ola-f, proszę, nie odzywaj się już w tym wątku. Po pierwsze nie znasz gamedeka, bo gdybyś znał, nie rozmawiałbyś ze mną w ten sposób. Po drugie nie chcę tracić czasu ani humoru na dyskusje, które ściągają wszystko w substancję, o której zastosowaniu w celu osiągnięcia nieśmiertelności tak barwnie napisałeś.
  19. Sukces ma wielu ojców, a ja jestem jednym z nich :) To się nazywa pławienie się w cudzej chwale :). Całe szczęście, że mam własną chwałę, w której mogą się popławić się inni, ale o tym piszę w luźnych dyskusjach :).
  20. Ha! Nawet jeśli będą ból i łzy, to za nimi pójdzie rozwój ;). I tak najlepsi w historii różnych branż byli amatorami, z Einsteinem na czele :).
  21. Witam, Nazywam się Marcin Przybyłek, jestem pisarzem s-f, tworzę dość ambitną, futurystyczną sagę o gierczanym detektywie, Torkilu Aymore, gamedeku. Wiele osób o mojej prozie mówi: "sięgnąłem po gamedeka w sumie przypadkiem, z przeświadczeniem, że przeczytam kolejną słabą polską fantastykę. Okazało się, że jest zupełnie inaczej...". Napisałem 4 tomy: "Gamedec: Granica rzeczywistości", "Gamedec: Sprzedawcy lokomotyw", "Gamedec: Zabaweczki. Błyski", "Gamedec: Zabaweczki. Sztorm" (wyjdzie w lutym 2010). Piszę obecnie tom V: "Gamedec: Czas silnych istot". Jeśli ktoś jest ciekawy, tu są linki do recenzji: http://www.gamedeczone.com/ksiazki.html W jakim stylu utrzymana jest moja proza? Najbliżej jej do cyberpunku, ale de facto, trzeba gamedeka przeczytać, żeby wiedzieć, jaki jest :). Gorąco wierzę w multimodalność zmysłową, czyli w "atakowanie" odbiorcy słowem, dźwiękiem i obrazem. Dlatego od jakiegoś czasu współpracuję z bardzo dobrymi kompozytorami, którzy robią płytę do moich książek, współpracuję też z grafikami. Znacie na pewno prace Tomka Marońskiego, Marcina Jakubowskiego (Morbida Karbida), Marka Okonia (Omena), te poniżej: To naprawdę wyjątkowe obrazy i jestem z nich bardzo zadowolony. Podziwiają je moi czytelnicy na licznych konwentach miłośników fantastyki: są wielkie rollupy (2 metry na metr), używam ich do prezentacji multimedialnych, na podstawie obrazu Warsaw City Tomka zrobiliśmy wspólnie z Jarkiem Handrysikiem, Marcinem Klickim, Markiem Gajowskim, Krzysztofem Rusinkiem, Pawłem Lipką, Robertem Letkiewiczem (muzyka) i Jarkiem Bralskim (dźwięk), oraz aktorami Robertem Łuchniakiem (Radio Dla Ciebie) i Johnem Edmondsonem bardzo dobry spot (na razie nie mogę go Wam pokazać, będzie "uwolniony do sieci" po premierze IV gamedeka, czyli w lutym). Zawsze wymieniam nazwiska "swoich grafików", zarówno podczas wystąpień, jak i gdy piszę o swojej działalności. Nie jestem niewdzięczny i pamiętam o przyjaciołach. Mam przygotowane materiały na zachód i dzieła tych osób już obejrzało trochę agentów w USA (szykuję się do wysyłki do GB). Planuję stworzenie gry planszowej na podstawie sagi, myślę o grze komputerowej, kiedyś - filmie. A teraz do rzeczy: Szukam grafika / grafików, którzy poznali gamedeka, polubili go i mają ochotę współtworzyć wizję świata przyszłości. Ja maluję ją słowami, przyda się ktoś malujący sensu stricte. Zapytacie pewnie, dlaczego nie zaproponouję tego Marcinowi, Markowi, Tomkowi. Ba. Oni mają tyle zleceń, że taka współpraca jest praktycznie niemożliwa. Poza tym, i to jest dość ważne, nie szukam kogoś, komu będę płacił za każdą pracę. Szukam kogoś, kto chce zainwestować w świat gamedecverse swój talent, tak jak zrobiłem to ja i kilku innych ludzi (np. kompozytorzy Robert Letkiewicz i Zbigniew Szatkowski). Podstawowe pytanie, jakie człowiek zadaje sobie w takiej sytuacji, brzmi "co będę z tego miał / miała?" Oprócz tego, że być może za jakiś czas wspólny sukces gamedecverse nie tylko w Polsce, coś, czego doświadczyli Tomek Maroński, Marek Okoń i Marcin Jakubowski: mojej bardzo intensywnej "redakcji" prac. Podczas współpracy z nimi bardzo mocno ich stymulowałem, zachęcałem do poprawiania wielu fragmentów, nie zgadzałem się na rozwiązania gorsze, mam nadzieję, że zaświadczą :). Po prostu dbam o rozwój grafika, z którym pracuję. Tak jak pisarz potrzebuje redaktora, który pokaże mu, co nie gra, tak i plastyk potrzebuje kogoś z zewnątrz, kto zobaczy, co nie pasuje. A ja mam oko. I wiem, czego chcę. Poza tym gwarantuję dużą liczbę pomysłów i tematów. Mam dobrą wyobraźnię plastyczną i potrafię opisać, o co mi chodzi. Oczywiście taka "inwestycja" jest niemożliwa bez poznania mojej prozy. Jeśli więc jest wśród Was ktoś, kto zna sagę o gamedeku, ma ochotę sięgnąć bardzo daleko i nie liczyć na natychmiastowe gratyfikacje, niech da głos ;). Jeśli ktoś jej nie zna, ale chce poznać, niech to zrobi :). Moja strona: www.GamedecZone.com Pozdrawiam Marcin Przybyłek
  22. Na konwentach fantastycznych :). Są tam też rollupy z pracą Omena (logo gamedecverse - anielica i demon w pięknej symetrii). Ten rollup ludzie fotografują, stają przy nim, stają przed nim i robią fotki (wtedy mają skrzydła ;)). Są też rollupy ze Skymourem Tomka Marońskiego i z jego Warsaw City. Wszyscy pytają, skąd można je ściągnąć i czy mam plakaty :). Ale Morbida kradną, psiajuchy. Jak to robią - nie mam pojęcia. Na konwentach jest masa, masa ludzi, wciąż się kręcą, a rollupy stoją na eksponowanych stanowiskach. Jak je potem wynoszą??? To jest moim zdaniem najlepsza reklama dla jego prac :). Z kolei jak widzą ludziska logo Omena, ślinią się i mówią: jest najlepsze, świetne, świetne, masz plakat? A jak widzą Skykmoura Marońskiego, mówią: bierzemy go na okładkę. I tak powstała jedna z okładek Nowej Fantastyki :). A nad wszystkimi tymi pracami czuwałem ja, kat do kwadratu. Dlatego są takie świetne :).
  23. Morbid zrobił dla mnie jedną bardzo dobrą pracę (mam nadzieję, że stworzy coś jeszcze), obserwuję to forum intensywnie, więc też dorzucę trzy grosze. W pierwszej odsłonie twarz nie jest dobrze namalowana. Nie pamiętam, kto zrobił poprawkę, ale właśnie o to chodzi. W drugiej na ogólny wygląd postaci złożyło się kilka niefortunnych spraw. 1. Ustawienie ramion Owena. Jest tu skrót perspektywiczny, jego lewy bark jest bliżej nas, prawy dalej, łopatki są ściągnięte. Osatecznie wygląda tak, jakby miał dziwnie wąskie ramiona. Człowiek czasami wygląda dużo śmieszniej, ale w pracach plastycznych, co dziwne, ale prawdziwe, raczej unika się takich ustawień, w których postać zatraca naturalne / pożądane proporcje. 2. Szyja jest bardzo gruba. Owszem, takie szyje się zdarzają, ale przy tych ramionach wygląda jeszce grubiej. 3. Szczęka jest długa i ciężka. Przy tej perspektywie nie powinna taka być. Powinniśmy widzieć to, co jest pod spodem żuchwy, a widzimy ciągle jej szczyt. 4. Podudzia (łydki) Owena, o czym już ktoś pisał, są zasłonięte pierwszoplanowym obiektem, który zdaje się być podłożem. Tu jest pies pogrzebany, bo widz na pierwszy i drugi rzut oka tego nie widzi. Postać wydaje się za krótka. Ostatecznie: wąskie ramiona, gruba szyja, za duża szczęka, skrócone przez obiekt na pierszym planie nogi, dają obraz postaci dziwnie krępej, z akromegalią (patologicznym przerostem szczęki. W akromegalii jest też przerost dłoni i stóp ;)). Według mojej opinii Morbid jest jednym z najlepszych grafików w Polsce. Albo na tym forum :). Mogę pozwolić sobie na taką tezę, bo jestem spoza środowiska i nie muszę się martwić, że kogoś obrażę ;). Tworzy świetne nastroje, a rollup z jego pracą przedstawiającą Torkila (2 m wysokości na 1 m szerokości) dwukrotnie był kradziony na imprezach, gdzie kręciło się kilkaset osób, były bramki i ochrona (w przypadkach innych rollupów historia nie zna takich wyczynów :)). Dlatego zamówiłem u niego pracę i zamówię ponownie. Ale. Ale. Morbidzie piękny. Następną razą przed rozrysowaniem postaci, NARYSUJ JEJ SZKIELET, przecież wiesz, że istnieje taka technika. Przed rozrysowaniem twarzy, NARYSUJ BRYŁĘ TWARZY. To proste. A pozwala uniknąć błędów anatomicznych i perspektywicznych. Robią to niektórzy komiksiarze. Jest to zabieg moim zdaniem niezbędny: elipsa (głowa) z południkiem i równikiem (dla zaznaczenia orientacji twarzy, ust, oczu), ramiona, łopatki (trójkąty), klatka piersiowa, odcinek lędźwiowy kręgosłupa, bryła miednicy (w uproszczeniu), kości udowe, kości podudzia, stopy (trapeziki), dłonie trójkąty (śródręcze) i kreseczki. I finito. Taki szkielecik można ustawić w niesamowicie dynamicznych pozach, pozwala on "okleić" postać mięśniami, ubraniem. Okej, według niektórych to banały. Ale ja lubię pisać o banałach, bo w nich tkwi często sekret sukcesu. Wiem, że Morbid zna zasady proporcji ciała ludzkiego, więc wiedza, którą posiada plus ten szkielecik nie pozwolą następnym razem ani na niedociągnięcia w kwestii twarzy (rozrysowanie rysów na elipsie w zasadzie to uniemożliwia), ani na inne potknięcia. A kontakty z największym upierdliwcem na świecie, czyli ze mną, pozwolą uniknąć zasłaniania podudzi postaci :). Ot, co :). Pozdrawiam :)
  24. Dla mnie numero uno to Łukasz Jaskólski. Fantastyczny kolor, fenomenalny fragment w głębi, po lewej stronie. To prawie dzieło sztuki. Jestem pewien, że w niejednej galerii nikt by nie poznał, że to "speed". Świetnie namalowane naczynia, ani jednej głuchej plamy, ani jednej zwichniętej barwy. Kapitalny również fragment po prawej. W sumie może najsłabszy środek, to znaczy postacie w centrum, z racji tego, że są najlbiżej, powinny być nieco wyraźniejsze, ale tak też może być. Dezzed - fajny, dobór barw może dla mnie nie najmilszy, ale konsekwentny, światło. MaciekG - rozmach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności