Skocz do zawartości

Frankot

Members
  • Liczba zawartości

    320
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez Frankot

  1. Fallout 3 - pisze o nim dopiero teraz, bo jako fan poprzednich części nie chciałem wydawać pochodnych opinii. Jednak z tego względu nie kojarzcie mnie ludzmi, którzy narzekają, że nowy Fallout nie ma 256 kolorowej palety barw, nie jest w rzucie izometrycznym i generalnie, to nie to samo. Zdaję sobie sprawę, że technologia i produkcja gier uległa zmianie, a taka sama pozostaje tylko wojna. Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od elementu najmniej istotnego dla każdego dobrego eRPeGa, czyli grafiki. Ta stoi na wysokim poziomie, najwyższych lotów nie jest, ale stanowi dobry średni poziom. Tekstury są trochę rozmyte, ale nie przeszkadza to zbytnio w grze. Ustawień jest bardzo dużo i pozwalają pograć na starszym komputerze. Jednak przez to natknąłem się na pewien problem. Zasięg widoczności, można tu regulować sporo parametrów, ale pewna rzecz jest, aż nadto irytująca. Zasięg widoczności modeli, co dotyczy również modeli wrogów. Otóż po znacznym ograniczeniu widoczności widzimy je dopiero z dość bliskiej odległości, natomiast wrogie AI nie ma tego problemu. Najczęściej zdarzało się tak, że atakowała mnie "pustka". Dopiero kierując się ku miejscu, z którego nadlatywały naboje, mogłem zneutralizować wroga. Jeśli już mowa o AI to jest ono mniej lub bardziej głupie. Dotyczy to wszystkich jednostek i wroga i sojuszników. Oczywiście nie spodziewałem się jakiś wielce wymyślnych forteli, ale czy trudno napisać skrypt, który powoduje schowanie się wroga za jakąś osłonę kiedy obrywa z broni ciężkiej. Baa... Co tu dużo mówić. Wróg nie cofnie się przed niczym. Strzelasz z marnego pistoletu 10mm, biegnie prosto na ciebie(no może czasami jeśli jest w grupie, to jakieś indywiduum próbuje biec po łuku). Walisz z smg, biegnie na ciebie. Prujesz z miniguna, biegnie na ciebie. Wysyłasz mu rakietę prosto na klatę, on ją przyjmuje bez mrugnięcia okiem. Dotyczy to wszystkiego co się rusza, od skorpionów (które w sumie inteligentne być nie mogą), po ludzi. Głupota jest związane jeszcze z jedną rzeczą, losowymi spotkaniami podczas wędrowania po mapie. Paradując sobie w power armorze z jakąś wypasioną giwerą, czujesz się bezpieczny, bo wszystko rozwalisz, ale kiedy okazuje się, że każdy przeciwnik, mimo twojej przewagi rzuca się do walki z pieśnią na ustach, jest to wielce irytujące. Gorzej jeśli nie daje po sobie żadnego znaku, czyt. nie strzela. Takie skorpiony potrafią się wlec godzinami za graczem, a kiedy zbierze się ich spora grupa, a ty przystaniesz w jakimś celu, w końcu dojdą do ciebie i będziesz musiał zmierzyć się z problemem. Mimo, że jest to RPG, nie nastawiajcie się na wesołe pląsanie z bobrami, nie ma też jednostki hipis. Dlatego też większość problemów rozwiązuje się siłowo. Tu została spaprana i to poważnie jedna rzecz. Obrażenia zadawane przez broń są pochodną umiejętności dotyczących danego rodzaju broni i jej stanu technicznego. Czyli bez umiejętności naprawy daleko nie zajdziemy, tak samo jak bez umiejętności bojowych. Potrzebna też jest spora siła, bo na początku jest mało amunicji i dźwiga się sporo broni, strzelając z tego do czego aktualnie posiadamy nadmiar pestek. Nie warto też strzelać bez aktywnej pauzy, lepsza celność, większe obrażenia, mniej zużywanej amunicji. Do tego zwolnienia a la Max Payne. Oczywiście istnieje możliwość konstruowania, własnych przedmiotów, ale wymagane są wszystkie składowe (nie leżą w jednym miejscu), schemat (trzeba zdobyć), warsztat (na nim robimy te "cudeńka"). Zabiera to czas, efekt jest taki sobie, a dodatkowo przedmioty te psują się jak reszta i naprawia się je jak resztę. Czyli jest wymagany do tego, drugi taki przedmiot, jeden lub więcej, w zależności z jakim efektem chcemy coś naprawić. Jednak nie rozumiem tu pewnej rzeczy, skoro twórcy poszli na ten realizm, dlaczego amunicja nic nie waży. Questy są na szczęście na dobrym poziomie. Ciekawe zróżnicowane i od krótkich do długich. Zdecydowanie lepsze niż wątek główny. Nie będę podawał przykładów, bo nie mam zamiaru robić spoilerów. Lokacje są bardzo dobre i mocno zróżnicowane, od małych miasteczek, po bazy wojskowe. Wątek główny opiera się o niewielką ilość lokacji, można powiedzieć, że ułamek, dlatego, aby poznać większość, trzeba pochodzić po mapie. Jednak jest to w pewien sposób denerwujące, gdyż: wrogowie ciągle atakują, pozostawiają słaby łup, co powoduje straty w początkowej fazie gry, duże odległości do przemierzenia, naprawdę duże. Klimat jest bardzo dobry, NPC'e bardzo zróżnicowane. Generalnie czuć, że świat jest brutalny i nikt się nie cacka, a kulkę można oberwać za nic. Można też grać kim się chce: od zepsutej do szpiku kości gnidy, po zbawcę z pustkowi, oczywiście pod warunkiem, że będzie to wojownik. Jeśli macie zamiar grać wygadanym hipisem, wybierzcie inną grę. W grze nie brakuje również pewnych smaczków, które można wyłapać. Jest nim np. power armor z pierwszego fallouta lub radio, w którym można się dowiedzieć o osiągnięciach naszego herosa. Więcej nie będę zdradzał, bo najlepiej odkryć to samemu. Podsumowując produkt bardzo dobry, chociaż musiałem się nieco zmusić, aby ukończyć główny wątek fabularny. Pewnie minie sporo czasu, zanim do tej gry wrócę. Jeśli miałbym wystawić ocenę, to jakieś 8/10. Jednak mimo pewnych minusów, plusy przeważają na korzyść tego tytułu. Może dodatki naprawią dużą część błędów.
  2. 20 Nie wiem czemu, ale jakieś takie skojarzenie mi się nasunęło.
  3. Little tortilla boy movie trailer Pablo Francisco previewman parody http://www.youtube.com/watch?v=ZPBvFXf9Q2U&feature=related
  4. Dobre Shogun, jeśli twoje to gratuluje poczucia humoru.
  5. Frankot

    Przydatne linki

    Warto temat trochę odświeżyć. Dobry soft, a i nauczyć się podstawowej obsługi przyda. 3ds max wydaję się coraz gorszy i mozolniejszy. Darmowe wykonane przez profesjonalistów, ale raczej dla początkujących. http://www.i3dtutorials.com/view/Tutorials/Free-SOFTIMAGE-XSI-Tutorials Kolejna garść darmowych, różne, ale niestety część tych co powyżej. http://www.cgtutorials.com/c6/SOFTIMAGE_XSI/newest/2 Kilka kolejnych, ale oczywiście część powtórzona z pierwszego źródła. http://www.cgarena.com/freestuff/tutorials/softimagetutorials.html
  6. Jak to pisałem miałem na myśli mapę Turbine. Bardzo ją lubię i wkurzające jest jak nie ma na niej medyków. Z resztą ilości poszczególnych klas zależne są od wielkości serwerów. Tak czy inaczej, jest to gra zespołowa.
  7. Ale w przypadku takiej gry jak L4D, bardzo duży wpływ ma grywalność, czyli w tym wypadku umiejętność współpracy między ludźmi. Tej gry nie znam, ale wiem jak wygląda to na przykładzie Team Fortress 2. Jeśli zbierze się odpowiednia ekipa, która umie myśleć drużynowo, nie pilnuje tylko swojego tyłka, wtedy gra się dobrze. Jednak w większości przypadków, najczęściej jak jest dużo dzieciarni, gra się beznadziejnie. Nie ważne, że na danej mapie potrzeba 3 medyków, wszyscy chcą atakować. Efektem jest sieczka i przegrana. Dlatego grajcie na klanowych serwerach, ci gracze (w odróżnieniu od dzieciarni) myślą i stosują jakieś taktyki. Gra jest może trudna, ale ewentualne sukcesy sprawiają więcej satysfakcji.
  8. Frankot

    Wesołych świąt!

    Wesołych Świąt, wszystkiego dobrego, szybkich renderów, siatek o jedynej słusznej topologii oraz klientów, którzy wiedzą czego chcą.
  9. A szklana pułapka będzie pewnie na Sylwestra, albo w Nowy Rok. Będzie, bo zawsze jest.
  10. No cóż, ostatni rok był obfity w filmy z dobrymi efektami. Rzeczywiście trzeba wyróżnić 10000BC za efekty zwierzaków, ale zgodzę się również z Nezumi, że cała reszta była marniutka. Max Payne, jak wspominam tego gniota, to przypomina mi się stracona forsa, ale efekty miał niezłe, szczególnie te dotyczące wizji po prochach. Iron Man, świetnie zrealizowana scena zakładania kostiumu, chociaż gdybym wcześniej nie widział cinematic trailer'a Starcrafta II, zrobiłoby to na mnie większe wrażenie. Kolejny Hulk, film poniżej średniej i efekty może nie najwyższych lotów, ale podobała mi się animacja w scenach walk. Dark Knight, zaletą efektów w tym filmie jest to, że nie wiele osób widzi jak dużo jest w nim tych efektów, jest to rekomendacją samom w sobie.
  11. Jeśli będzie jakieś głosowanie na tekst miesiąca to masz mój głos. O mały włos, a bym się piwem zadławił. a żeby nie było oftopa. Eagle eye - całkiem przyjemny thriller (technologiczny?). Mimo płytkości scenariusza oglądało się całkiem nieźle. Typowe rozrywkowe kino akcji. Efektowne pościgi itp. itd. Jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego i niewymagającego, to może sobie obejrzeć. Jeśli jednak poczuje się zgorszony, to jak powiedział Majewski, dla równowagi może sobie potem "obejrzeć Bergmana". Gra aktorska nie zachwyca, ale że zazwyczaj się tego nie czepiam to i tu nie będę. Co do muzyki to jakaś na pewno jest, ale nie za bardzo zwróciłem na nią uwagę. Całość mieści się w granicach wyższej średniej.
  12. Max Payne - długo nie mogłem przełknąć tej goryczy po kasie wywalonej w błoto. Co bym za to nie kupił, miałbym większy pożytek, niż z tego biletu do kina. Jest to do tej pory najgorsza ekranizacja gry komputerowej, nie nakręcona przez Uwe Bolla, jaką miałem nieprzyjemność oglądać. Ten film nie ma niczego, gry aktorskiej, klimatu, powiązania fabularnego z pierwowzorem, porządnego bullet time'u. Generalnie jest to jeden z najgorszych filmów jakie widziałem, 1/10 wydaje się oceną przyznaną na wyrost. Omijać to badziewie z daleka i to szerokim łukiem. Jak ktoś to wam podsunie, to odepchnąć kijem jak najdalej się da, za wszelką cenę nie dotykać. Grozi to włączeniem i straceniem czasu, który mógłby być spożytkowany w bardziej wartościowy sposób.
  13. Dzięki za skrót windows + r, kiedyś tego szukałem i nie mogłem znaleźć.
  14. Jakiś czas minął od chwili, kiedy opisywałem Spore, więc najwyższy czas, aby przybliżyć tytuł, który wygrał walkę o moje pieniądze, a wygrał nie z byle kim bo falloutem 3. Produktem tym jest King's bounty: legend. Przyznam szczerze, że miałem ciężki orzech do zgryzienia, ale ostatecznie zdecydowałem się na ten zakup, po obiecującym demie, a niestety po falloucie 3, mimo obiecujących recenzji, nie wiem czego się mogę spodziewać. Dla osób, które nie są zupełnie w temacie - Kings Bounty (dalej dla uproszczenia zwany KB), jest erpegiem, będącym "rimejkiem" prekursora całej serii heroes of might and magic. Czyli jak to zazwyczaj dla tego "gatunku", poruszamy się konno po mapie, co ukazane jest w rzucie izometrycznym, a po napotkaniu przeciwnika walka odbywa się na osobnej, mapie i to w trybie turowym. No właśnie tryb turowy obowiązuje tylko podczas walki, na mapie głównej poruszamy się bez zastosowanie tur. W odróżnieniu od oryginału brak również rozbudowy zamków i cotygodniowego przyrostu populacji. Jednostki, które możemy zakupić nie odnawiają się, chociaż te najsłabsze mogą występować w nielimitowanej ilości, jednak zasada jest taka: im jednostka ma wyższy poziom, tym mniej dostępna. Dodatkowo, w każdym przyjaznym zamku możemy magazynować po trzy oddziały. Jeżeli mowa o jednostkach to w grze występuje kilka "frakcji": ludzie, elfy, krasnoludy, orki, demony, nieumarli oraz jednostki neutralne. Dla sześciu pierwszych istnieje 5 poziomów, oczywiście im wyższy tym jednostka potężniejsza. Oczywiście wiele z tych jednostek posiada dodatkowe umiejętności, maksymalnie trzy na jednostkę. Przykładem jest 100% zwiększenie obrażeń przez arcy magów. Kolejnym mankamentem związanym z budowaniem armii są stosunki między jednostkami. Takie elfy to niezbyt lubią się z krasnoludami, co odbija się negatywnie na morale obu stron. Nie wspominając o obecności nieumarłych lub demonów. Tu z pomocom przychodzą umiejętności naszego bohatera. Jak w każdym porządnym erpegu nie zabrakło porządnej możliwości rozwoju naszego bohatera. Istnieją tu trzy ścieżki rozwoju, które są odpowiednio modyfikowane dla trzech klas: rycerz, paladyn i mag. Przy czym zdobywanie umiejętności odbywa się w nietypowy sposób. Wraz z awansem na kolejny poziom dostajemy trzy rodzaje run, po kilka dla każdej ścieżki rozwoju. Jednakże nie jest tak, że rozwijanie umiejętności magii, kosztuje tylko runy magii, może wymagać również run innego rodzaju, ale zazwyczaj mniej niż bazowych run magii. Powoduje to swobodny wybór umiejętności, ale w pewien sposób ogranicza np. dostępność umiejętności magicznych dla wojownika, gdyż run magii dostaje on zdecydowanie mniej od maga. Aczkolwiek nie zamyka mu to tej ścieżki rozwoju i może używać czarów w pewien ograniczony sposób. Od klasy postaci zależy również w KB wielkość armii. Każda klasa posiada punkty dowodzenia, w ramach których może posiadać odpowiedniej wielkości oddział. Oczywiście wraz z awansami limit ulega zwiększeniu. Możliwe są również bonusy z przedmiotów oraz powiększanie limitu przez flagi zbierane na mapie głównej. Jednak istnieje tu pewien szkopuł. Po dorwaniu się do dobrych jednostek 5 poziomu, nie możemy ich kupić 40 z 40 dostępnych, tylko tyle na ile starczy nam punktów dowodzenia. Niby to i dobrze, bo zapobiega zbytniemu przepakowaniu bohatera, ale aby uzupełnić straty w danych oddziałach trzeba się czasem sporo wracać. A gdy braknie już świeżych oddziałów do uzupełnienia, pozostaje zostawić oddziały w przyjaznym zamku. I tu napotykamy poważny problem, miejsc w każdym zamku jest tylko trzy, a tych zamków jest mało i są od siebie czasami daleko. Trzeba dokonać wtedy poważnego wyboru, "dymisja", wiążąca się ze śmiercią jednostki i zastąpieniem nową lub ciąganie w swojej armii niedobitków, co znacznie osłabia taktycznie. Na najłatwiejszym poziomie trudności, kasy jest jak lodu i bez bólu słabe jednostki odchodzą w niebyt, ale na wyższych poziomach trudności sytuacja może nie być taka ciekawa. Jednak z pomocą przychodzą umiejętności bohatera, może on mieć standardowo 5 oddziałów + 2 rezerwy (po zdobyciu umiejętności), które nie uczestniczą w walce. Daje to niemałe możliwości. Możemy tam na przykład upchnąć niedobitki, i uzupełnić je przy najbliższej wizycie w garnizonie lub załatwić im "dymisję" i trzymać tam jakieś sensowne oddziały. Ja korzystałem z tego właśnie w ten sposób, podstawą było 3*łucznicy, 2*jednostki walczące kontaktowo (szybkie) + rezerwa 2*łucznicy. Można też tworzyć inne komba, kwestia gusty, ale taka zamiana przed walką z wolnymi jednostkami na zestaw 5*łucznicy pozwala zrobić sporego jeża nawet z najbardziej opancerzonej jednostki. Z resztą co tu dużo pisać, walka to czysta poezja w tej grze. Na takie coś czekałem od lat. Tyle możliwości i różnych strategii do wykorzystania, daje mało jaki tytuł. Mapy, na których rozgrywają się walki podzielone są na heksy, a każda jednostka, bez znaczenia jak duża zajmuje jedno pole. Przy czym mapy te mają różny rozmiar. Dodatkową zaletą jest to, że po wciśnięciu alt, pojawiają się cyferki, które informują o kolejności ataków danych oddziałów, co jest zależne od ich inicjatywy. Pozwala to atakować w takiej kolejności, aby otrzymać jak najmniejsze straty, luz zmiażdżyć wroga do zera. Z pomocą przychodzi tu magia. W zależności od szkoły magii, są trzy rodzaje szkół, są różne czar, przydatne lub nie przydatne z możliwością podnoszenia ich poziomu do trzeciego włącznie. Oczywiście kiedy znajdujemy zwój z czarem, możemy go użyć lub przepisać do księgi czarów, co kosztuje odpowiednią liczbę specjalnych kryształów, podnoszenie poziomu czaru odbywa się również kosztem owych kryształów. Powiewem nowości są "ghosts of rage", artefakt z nimi zdobywamy w wczesnej fazie gry. Co to jest? Są to 4 silne potwory, każdy z nich posiada 4 różnie "ataki", możliwe do wykorzystania w walce. Zużywają one "rage points", które rośnie podczas walki na skutek obrażeń zadawanych przez jednostki. Oczywiście nie wszystkie duchy dostępne są od początku i aby je kontrolować potrzebny jest odpowiedni zasób "szału". Powoduje to pewne zrównoważenie: mag będzie miał bardzo ograniczone możliwości skorzystania z tego, a dla wojownika będzie to podstawa. A paladyn? Hmm... to taka hydra, ni pies, ni wydra. Fabuła jest niestety średnia, ale questy poboczne są czasami bardzo ciekawe i śmieszne, opłaca się je czytać. Gra zaskakuje również pod jednym względem, można mieć małżonkę. Co oprócz dodatkowego avatara w ekwipunku daje dodatkowe sloty na nowy ekwipunek, a sloty te są różne w zależności od małżonki. Daje ona również bonusy wybranym jednostką i umożliwia spłodzenie potomka naszego herosa, który też daje bonusy :D. Jednak z upływem czasu, możemy napotkać inną potencjalną małżonkę, której poślubienie bywa bardzo korzystne. I zazwyczaj nowe wypiera stare, wzmacnia to fakt, że za porzucenie dotychczasowej wybranki (z dzieckiem zajmującym, któryś slot) nie powoduje żadnych kar. No cóż średniowiecze, a bigamia też nie istnieje. Wyżej wspomniałem o ekwipunku, jest tego sporo i jest w czym wybierać 95% jest bardzo użyteczna i czasem stoimy przed nie lada wyborem co na naszego bohatera założyć. Niektóre z przedmiotów posiadają możliwość upgrade'u, toczymy wtedy specjalną walkę, trudną, bardzo trudną lub iście hardcorową (a grałem na najłatwiejszym poziomie trudności). Tak samo jest, gdy przedmiot posiada morale, które z biegiem czasu spada, aby przywrócić je do bazowego poziomu, też toczy się specjalną walkę. Dzięki temu, korzysta się z tych przedmiotów oszczędnie, bo kiedy to morale spadnie do zera, przedmiot nie działa prawidłowo. Grafika jest bardzo ładna, ale np. normal map nie uświadczymy. W zasadzie to i dobrze, bo wizualnie gra prezentuje się znakomicie, a na maksach śmiga nawet na starszych komputerach. Mapy i jednostki wykonane są bardzo starannie. Podkreśla to fakt, że możemy zaobserwować takie drobiazgi jak wiewiórki skaczące po drzewach, czy przebiegające przez ścieżkę zające. Dzięki temu mapy nie wydają się puste i sztuczne. Widać kunszt i jest na czym zawiesić oko, sam nie raz obserwowałem taką wiewiórkę, z ciekawości jak dużą ma "pętlę" oraz z czystej przyjemności. Dźwięk stoi również na wysokim poziomie. Muzyka jest tu charakterystyczna dla tego kanonu. Co tu dużo mówić, jak na razie jest to dla mnie gra roku. Jeśli miałbym wystawić ocenę to 9,5/10 plus znak jakości należy się bez wątpienia. Ze względu na pewne wymienione mankamenty, jak konieczność przemierzania połowy mapy w celu uzupełnienia danych jednostek i gdyby nie brak multi (ale to bez tur jest ciężkie do zrealizowania) dałbym zasłużone 10. Niewątpliwie jest to tytuł, w który zagram jeszcze nie jeden raz. Ośmielę się nawet stwierdzić, że jest lepszy od heroes of might and magic, 5 część tej gry wdeptuje w trawnik i miesza z błotem, pod względem grywalności i grafiki oraz wymagań sprzętowych. Podobała ci się seria heroes of might and magic? Na KB na pewno się nie zawiedziesz. Ponadto, cena w porównaniu z wieloma nowymi hitami jest bardzo atrakcyjna.
  15. Monty python spam, spam, spam, spam, spam and spam. I don't like spam.
  16. Poziom prac jak zwykle master. Świetna postać Owena. Swoją drogą podobny do agenta Smitha. Przypadek, czy Matrix inspiracja?
  17. To nie kwestia wieku, a raczej rosnących wymagań, mnie jako odbiorcy. Miałem styczność z wieloma tytułami i teraz mam pewnie bardziej rygorystyczne kryteria wyboru. Ponadto ostatni hitman wyszedł jakieś 2 lata temu, a bardzo mi się podobał, w odróżnieniu od poprzednich części, które omijałem z daleka. Należy mieć na uwadze również elementu związane z gustem. Dla wielu gothic to świetna seria, dla mnie przeciętna (żeby nie pisać badziewie) itp. Wraz ze zmianą gustu pewne tytuły, które kiedyś ktoś lubił, mogą się mniej podobać.
  18. To nie chodzi o beton, czy inną zatwardziałość, ale o to czy dana gra mnie wciągnęła, czy nie. Takiego fallout’a (1 i 2), half life'a (1+dodatki i 2+epizody) przechodziłem po kilka razy, za każdym razem z entuzjazmem. Podobnie z Heroes of might and magic III, czy starcraftem. Z nowości mało, który tytuł przechodzę dwa razy. Z nowych gier przydarzyło się to tylko Hitmanowi blood money i supreme commander. W zasadzie wszystkie nowe gry nastawione są na grafikę, a grywalność mają niewielką. Mam nadzieję, że fallout 3 i nowy starcraft pokażą co innego.
  19. mirach - wiadomo, że takie posunięcie jest beznadziejne głupie. Piraci i tak złamią dane zabezpieczenie, prędzej czy później, a utrudnienia dotkną jedynie uczciwych ludzi. Można to było rozwiązać inaczej - np. a la steam. Tym bardziej, że te 130 zł za trzykrotną instalacje to ogromna przesada. W ogóle ograniczanie ilości instalacji jest zagraniem chamskim, nawet jeśli można by zrobić to 100 razy. JmTm00 - stalkera trochę szkoda. Były wielkie zapowiedzi, dotyczące zmian, a tak naprawdę poprawiono niewiele. Trochę niepokoi, że większość nowych gier jest raczej średnia. Wyjątek to chyba CoD4:MW, no i Wiedźmin. Gdzie się podziała ta wspaniała grywalność. Większość nowości nie jest wstanie dorównać falloutowi czy half-life, a gry te mają prawie 10 lat. Gdzie się podziały gry o złożoności morrowinda - o długości tej gry już nie wspomnę, w to można było grać, grać i grać. Już się boję tego co pokaże fallout 3. Mimo, że jest to moja ulubiona seria, wiem, że ta gra nie będzie taka sama. Podchodzę do tego jak do nowej jakości, ale mimo tego obawiam się, że czeka mnie zawód stulecia. Nowa nadzieja jest w King's Bounty, demko natchnęło mnie prawdziwym optymizmem. Dodatkowo długość rozgrywki zapowiada się bardzo dobrze. Widać, że nie będą to tylko cztery wieczory.
  20. Nie sposób się nie zgodzić. To była chyba najmniej rozsądna decyzja (czyt. najgłupsza), związana z tym tytułem. Na dodatek utrudnia tylko życie uczciwym ludziom, bo z tego co znalazłem w necie, ta gra jest piracona na potęgę. Początkowo podobno nawet 500000 ściągnięć dziennie. Chociaż w te liczby do końca bym nie ufał, różne źródła podają różne dane.
  21. JmTm00 - no, ale się nie zniechęcaj. Stalker będzie bardziej grywalny, jak fani go odpowiednio zmodują. Czyli prawdopodobnie jakieś 6-8 miesięcy. W międzyczasie wyjdą pewnie jakieś patcha poprawiające optymalizację i będzie dobrze. Z resztą wiele można znieść, ale jak można zmarnować i zaprzepaścić tak dobry książkowy klimat. "Piknik na skraju drogi" to jedna z moich ulubionych powieści. Niestety, ma ona z grą niewiele wspólnego.
  22. Spore - o tej grze było głośno już od jakiegoś czasu. Jednak nie ze względu na to, że według pomysłodawcy miałby to być symulator wszystkiego i nie ze względu na edytor dołączony do gry. Słychać było pewien huk. Huk, niosący się od strzału w stopę, jaki zrobiło sobie EA. Ba, mało powiedziane, EA strzeliło sobie raczej w kolano. I jak to po strzale, panika i krzyki graczy: "nie kupuj tej gry, nie kupuj tej gry". A dlaczego? Głównym powodem jest licencja, która pozwala jedynie na trzykrotne zainstalowanie i zarejestrowanie jednego egzemplarza. Jeśli ta trzykrotna możliwość zostanie wykorzystana, to no cóż kup jeszcze raz tą grę. Poza tym poważnym problemem nie jest wcale tak wspaniale jak zapowiadano. Mamy wprawdzie możliwość poprowadzenia ewolucji organizmu od najwcześniejszego stadium do fazy podboju kosmosu, ale grając pierwszy raz nie możemy zacząć grać np. od fazy plemienia. Trzeba ją odblokować grając w ustalonej kolejności, a trzeba zaznaczyć, że poszczególne etapy są nudne lub nudne bądź jak kto woli nudne. Przynajmniej takie odniosłem subiektywne wrażenie. Na przykład taka początkowa faza pierwotniaka. Pływamy w "zupie pierwotnego materiału" i zbieramy DNA, które po osiągnięciu odpowiedniej ilości pozwala przejść do kolejnego etapu. Mimo ciekawego rozwiązania jakim jest płynna zmiana skali, pozwalająca pokazać wzrost naszego organizmu, etap ten polega na przeklikaniu byle dalej. Taki fl0w mimo, że z uboższą grafiką był o niebo lepszy. Kolejny etap, nie ukrywam, dał mi sporo frajdy. Jest to prowadzenie organizmu po wyjściu na ląd. Daje on duże możliwości zabawy edytorem i chyba tylko z tego względu wydał mi się ciekawy. Tym bardziej, że początkowo mamy do dyspozycji bardzo mało elementów, musimy je zdobyć od innych organizmów lub wygrzebać z jakichś napotkanych szczątków. Kolejnym etapem jest faza plemienia. Przeszedłem ją szybko i bezproblemowo poniżej 60 minut, o czym zostałem poinformowany. Generalnie grałem metodą podboju, oczywiście są inne ścieżki, ale ja obrałem tą i bardzo się zawiodłem. AI jest na niskim poziomie i daje się gromić bez problemu. Podobnie było na etapie cywilizacji, komputer wobec mojego lotnictwa był bezradny, skutek - planeta w kilka chwil była moja. Faza kosmosu jest najdłuższa i według twórców miała chyba dawać najwięcej frajdy, bo dostajemy narzędzia pozwalające modyfikować planety, kolonizować je itp. Jednak znowu musimy je najpierw odblokować wykonując dużo mniej lub bardziej nudnych zadań, monotonia próżni daje się we znaki. Co zrobiłem? Zainstalowałem space rangers 2, które jest bardzo podobne do tego etapu, ale o niebo lepsze. Etap stworka był dla mnie najdłuższy, z tego względu, że chciałem pobawić się edytorem. Napotkałem tu kolejny problem. Edytor stworków nie jest wcale taki super, jak zapowiadano. Aby otrzymać zadowalający efekt, trzeba się napocić i to sporo. Dzieje się tak z tego względu, że mimo pozorów umieszczanie elementów nie jest dowolne, takie odniosłem wrażenie. Wydawało mi się, że istniały niewidoczne punkty przyciągania, które sprawiały spore trudności z umieszczaniem elementów. Koszmarne było umieszczenie skrzydeł na wąskich plecach mojego stwora, nie chcę do tego wracać, ale sporo czasu poświęciłem na uzyskanie pożądanego efektu. W wingsie zrobiłbym to 20 razy szybciej. Sprawa wygląda podobnie w przypadku tworzenia innych elementów, takie pojazdy czy statki kosmiczne tworzy się najgorzej. Najmniej problemowe było tworzenie domków. Zdziwiła mnie jeszcze jedna rzecz. Po stworzeniu i zapisaniu kilku projektów, z dysku C zniknęło 0,7 GB. Co się okazało? Spore zapisuje tam nasze projekty, ale dlaczego zajmują one tyle miejsca. Jak później policzyłem, zrobiłem około 12 projektów, to daje 50 mb na jeden projekt, a zaznaczam, baza tekstur itp. jest dla wszystkiego wspólna i raz już zainstalowana na dysku. Co do oprawy graficznej to wszystko sprawia wrażenie ulepionego z plasteliny i pomalowanego pastelami. Jest tak zapewne ze względu na grupę docelową: dzieci i dziewczyny. Jeśli nawet się staramy i we wspomnianym edytorze chcemy zrobić coś poważnego to nasze próby spełzną na niczym - otrzymujemy kolejnego plastelinowego stworka. Co do wymagań sprzętowych, na dwuletnim kompie grałem na "mediumach", a ze względu na design nie miałem zamiaru zwiększać detali, i tak pozostałyby plastelinowe. Dźwięk? Przyznam szczerze, że miałem puszczoną muzykę z winampa, co pewnie nie świadczy dobrze o dźwięku z gry. Jeśli miałbym kupić tę grę, nie zrobiłbym tego pod żadnym pozorem (patrz. pierwszy akapit). Na szczęście miałem okazję zapoznać się z tym tytułem po koleżeńsku. Z resztą z pozostałych względów też bym jej nie kupił, pewnie więcej frajdy dałoby mi ulepienie czegoś z plasteliny, łatwiej, szybciej i zrobione bez żadnego wspomagania bazą gotowych elementów, a efekt prawie identyczny. Jednak jeśli masz dziewczynę, którą desperacko chcesz zachęcić do grania, to kup lepiej simsy, przynajmniej taniej. Jeśli masz ochotę poprowadzić jakąś cywilizację do zwycięstwa lepiej zagrać w grę Sid'a Meier'a. Co zrobić jeśli przypałęta się jakiś spore. Odepchnąć kijem i to jak najdalej. Na tą grę szkoda czasu, jest sporo innych i to dużo lepszych.
  23. Na dodatek pracuje w CSI. Amerykanie potrafią nieźle zakręcić.
  24. Frankot

    Max Payne: The Movie

    Wy nie marudźcie, wy się cieszcie, że nie robi tego filmu pewien reżyser z Niemiec. Tak jest przynajmniej jakaś nadzieja, że do końca go nie zepsują.
  25. Fr3d3k - dzięki, napisałem sam :D Gra mnie poruszyła i to mocno. Niestety coraz częściej zdarza się, że twórcy obiecują coś wielkiego, a dostajemy przeciętny produkt. Szkoda, tym bardziej, że pewnych błędów/niedogodności można było uniknąć. Niestety autorzy nie pomyśleli lub beta testerzy im nie powiedzieli. W najbliższym czasie napiszę pewnie coś nowego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności