Odczuwam podobnie jak Sadowski. Na szczęście w przeciwieństwie do Sadowskiego potrafię uzasadnić. W fotkach jest wszystko, są auta, jest masa lakieru, jest masa szkła, chromu etc... ale nie ma historii. Żadnej. Wszystko robione na jedno kopyto: fotka maski, fotka silnika, fotka akcji na torze i już. Zupełnie zapomniałeś, że istnieje też świat dokoła tych samochodów, te śmietniki, krzesła w tle, te śmieci odbijające się w karoserii...
Oczywiście, można powiedzieć "no takie warunki miałem! co ja bidny mogłem począć?". Mogłeś po prostu poszukać czegoś innego. Mina kierowcy który właśnie skończył ostry zjazd. Fotka człowieka z zaciekawieniem zaglądającego pod maskę. Ujęcie na samochód pod agresywnym kątem, gdzieś jedno solidnie przygotowane.
No i ta ilość zdjęć. Po pierwszych 5 miałem dość. Wybitnie zła selekcja.
Jeśli jest to relacja to nie udała się. Nie opowiedziała mi nic i nie zachęciła do przyszłych wypraw.
Spójrz na to zestawienie:
http://www.boston.com/bigpicture/2009/05/2009_formula_one_season_wet_dr.html
tak tak wiem to F1 i to w najlepszym wydaniu. Ale zobacz: jest akcja, są ciekawe kadry, są też ujęcia pozornie niezwiązane z samochodami. Ale jednak w jakiś sposób do nich nawiązujące.
W fotografii "prasowo/sportowej" nie chodzi o uwiecznianie każdego samochodu i każdej sytuacji. Tutaj chodzi o natrzaskanie dobrze przemyślanego materiału i wybrania ze sterty szitu kilkunastu naprawdę dobrych strzałów.
Ja stosuję taką technikę: idąc na zdjęcia przemyślę ze dwadzieścia sześć razy co chcę osiągnąć. jaki ma być motyw i jak to później złożę w historię. Dopiero do tego zaczynam dobierać kadry i trzaskam zdjęcia. Wtedy masz pewność, że historia nie powstała z przypadku podczas obróbki na komputerze a na miejscu, kiedy materiał jeszcze nie ostygł na matrycy. Pracuj dalej, progres nadejdzie z czasem :]