Skocz do zawartości

Nameless

Members
  • Liczba zawartości

    23
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Ostatnia wygrana Nameless w dniu 10 Czerwiec

Użytkownicy przyznają Nameless punkty reputacji!

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Nameless's Achievements

Explorer

Explorer (4/14)

  • One Year In Rare
  • One Month Later
  • Collaborator Rare
  • Week One Done
  • Dedicated Rare

Recent Badges

43

Reputacja

  1. W moim odczuciu to są 2 różne podejścia. Concept art, produkcja, design - to takie przemysłowe podejście do sztuki. A tam wszystkie chwyty dozwolone. 3d, fotki, jak dobrze pójdzie to i AI. Na poziomie światowym jakość dojebana, ale Ci ludzie niekoniecznie są mistrzami pędzla tylko mistrzami optymalizacji swojego workflow. Taka ilustracja bardziej odręczna, bliższa sztuce, gdzie workflow jest często organiczny, przekazuje się te te emocje i jest większe nastawianie na jakąś indywidualna jakość - to trochę coś innego. I zawsze będzie się bardziej po jednej albo po drugiej stronie ze wszystkimi tego konsekwencjami. Każdy jest inny, ale ja osobiście lepiej progressuje gdy nie oglądam się na innych, gdy mam to wszystko w dupie tylko robię swoje. I uczę się czegoś, bo po prostu chce dla siebie, a nie dlatego, że chcę robić ładniejsze obrazki niż jakis koleś. W ogóle taka forma rywalizacji, taka tęsknota, by być jak ktoś inny to taki kwik naszego ego z którego wiele nie wynika, bo problem zazwyczaj leży głębiej.
  2. Prawda jest, że problem polskiego gamedevu to problem złożony, bo: - jest to problem branży kreatywnej jako takiej, która na całym świecie jest skłonna do nadużyć, a ludzie płacą tzw "Passion tax" - jest to problem polskiej kultury pracy jako takiej, gdzie januszerki i kombinatoryki pełno niezależnie od branży - jest to problem pracowania ogólnie, bo wszędzie na całym świecie są problemy Nie wiem jak to jest pracować w biurze, bo u mnie praca zdalna aczkolwiek najlepsze doświadczenia rekrutacyjne czy pracowe mam w przypadku moich krótkich przygód z zagranicznymi firmami. Czynniki upierdliwe zawsze będą, ale można chociaż pracować na normalnych umowach, z pensja na czas, bez sauny i w zespołach które nie przypominają koła studenckiego. A to już dużo. Więc może idealnie nigdzie nie jest i nigdy nie jest, ale może być lepiej, to na pewno.
  3. Ja tam jednak chce żyć w rzeczywistości, gdzie nie trzeba takich rzeczy "olewać i iść dalej", bo branże cechuje pewien poziom kultury pracy i profesjonalizmu. Fajnie tez, by w tej branży ludzie się jednak trochę szanowali i poszli do biedry, a nie pracowali pół roku bez pieniędzy biorąc kredyt na jedzenie.
  4. Ja też nie mam jakiś wielkich potrzeb jesli chodzi o zarabianie nie wiadomo jakich pieniędzy, ale żyjąc za 2400 dane mi było odkryć, że bieda jest bardzo kosztowna. I że serio "łatwiej" poprawić swoją sytuację niż na dłuższą metę wytrzymać życie w biedzie. Są całe opracowania naukowe nt. niedostatku (scarcity) w każdym wymiarze - czasowym, finansowym itd. i są to dość oczywiste rzeczy. Tldr walka o przetrwanie zajmuje bardzo dużo przestrzeni w głowie i utrudnia podejmowanie dobrych decyzji. Po prostu będąc biednym ponosi się niesamowity koszt mentalny, bo życie to wieczne kombinowanie. Ludzie idą do biedronki i przeliczaja w głowie które pomidory są najtańsze za kg. Siedzą na grupie FB "jak przeżyć za 100zl tygodniowo" i kombinują jak ułożyć menu. Nie mogą sobie pozwolić na nietrafiony, droższy zakup, bo na kolejny ich nie będzie stać. Dla mnie największa poprawa jakości życia jeśli chodzi o zarobki to było uwolnienie głowy. Że nie muszę już planować logistycznie kiedy kupię buty, a kiedy pójdę do dentysty. Więc no nie wiem o jakiej nużącej pogoni za kasą i nieprzepracowywaniu się zarabiając mniej wy mówicie, jak właśnie mając pieniądze pracuje się mniej i żyje latwiej, bo nie trzeba tyle myśleć o wszystkim 😛
  5. Dzieki ❤️ I tak - ja doskonale zdaje sobie sprawe, ze jeszcze nie raz w zyciu strace prace (poki co mam w perspektywie miesiac, moze 3 kontraktu, a potem nie wiem co dalej, ale mam jakis plan na dalszy rozwoj) i beda rozne inne, gorsze problemy, bo nic w zyciu nie jest dane raz na zawsze. Wiadomo, ze im obiektywnie gorsza sytuacja tym bardziej "psycha siada". Ale mozna nauczyc sie dzialac konstruktywnie mimo obiektywnych trudnosci, bardziej akceptowac (nie mylic z biernoscia) dana sytuacje czy szukac szans/mozliwosci. Gdyby bylo inaczej to ludzkie samopoczucie byloby w 100% skorelowane z obiektywna sytuacja zyciowa, a tak nie jest. Niestety to, co o sobie i o zyciu wewnetrznie myslimy bardzo wplywa na nasze zycie, bo ksztaltuje nasze wybory i nasze dzialania wobec obiektywnych trudnosci. Bo prawda jest taka, ze to byl moj wybor by siedziec w pracy za 2400 i dorabiac od czasu do czasu zleceniami az do calkowitego wypalenia zamiast ulotnic sie gdziekolwiek indziej, gdy tylko udalo mi sie zdobyc jakiegos expa i wydac projekt. i niby bylo wczesniej "jakies tam szukanie" bez skutku, ale jak mnie zycie przycisnelo, to nagle magicznie praca sie po 3 miesiacach znalazla 😛 I odkrycie, ze bycie biedakiem-meczennikiem daje mi pewne korzysci (nie trzeba brac odpowiedzialnosci za wlasne zycie, podejmowac jakichkolwiek decyzji, bo przeciez nie ma kasy ani sily na zmiany, skillowanie, poprawe jakosci zycia), to byla baaardzo niewygodna prawda.
  6. Bedzie dlugo, ale moim zdaniem lepiej dlugo, bo inaczej nie jest to wiarygodne. Jest koncowka 2022 roku, a ja pisze na maxie watek, ze pracuje w swojej pierwszej pracy w branzy i wypalam sie zawodowo, malowanie/rysowanie nie sprawia mi przyjemnosci i ze nie wiem co z tym zrobic. Od kilku miesiecy chodze na terapie, duzo rzeczy w innych obszarach zycia zaczyna mi sie ukladac, ale wypalenie nie ustepuje. Dostaje pare rad, ale koniec koncow nic z nich nie wynika, bo pilka jest po mojej stronie. Boje sie jednak odejsc z pracy. Co jakis czas, sporadycznie wysylam CV, ale bez odzewu. Rynek trudny, ja robie gowno-gierki na komorki w 5-osobowym zespole na luzie. Boje sie, ze w innej pracy sobie nie poradze, ze pracuje za wolno i nie mam skilla. Pracy w firmie jest coraz mniej, ja siedze cicho, bo boje sie ze mnie zwolnia. Szef wspomina w grudniu, ze moze mnie klient wezmie na outsource, czekam w napieciu na decyzje klienta, zyje w ciaglym stresie. Czuje, ze nie mam innego wyjscia tylko zaciskac zeby, bo zarabiac trzeba, a rynek trudny. Jest rok 2023, ja dalej pracuje w swojej pierwszej robocie. Zarabiam 2400 netto na umowie-zlecenie i nie mam mozliwosci podwyzki, gdyz projekty gamedevowe sa projektami wewnetrznymi firmy, nie przynosza zysku i sa finansowane przez nie-gamedevowy outsource. Klient wciaz nie moze sie zdecydowac czy mnie wezmie. Niczym bogacz "place najpierw sobie" i odkladam co miesiac troche zarobkow, bo bez poduszki finansowej nie stac mnie na kupno butow i dentyste jednoczesnie, ale czuje ze przez inflacje staje sie to coraz trudniejsze. Wypalenie osiaga peak i wbrew temu co jest napisane w watku o motywacji, perspektywa placenia rachunkow nie pomaga. Siedze 5h przed kompem probujac sie zmusic do pracy i nie jestem wstanie postawic kreski, fizycznie chce mi sie wymiotowac na mysl o tym, ze mam to robic. Peak wypalenia zbiega sie w czasie z z branzowym kryzysem. Jest maj i okazuje sie, ze klient, ktory nie mogl sie zdecydowac sie wycofal i na moje 2400 firmy nie stac. Nie jestem wstanie pracowac i w polowie roku laduje na komisji w zusie i 3-miesiecznym L4. W koncu nie musze myslec o starej pracy, na nic oczekiwac, zaczynam nieco mentalnie odpoczywac. Jednoczesnie trzyma mnie pewien strach, ze nie wiem jak sobie poradze skoro nie jestem wstanie pracowac i jedyne na co mnie stac to wyjscie z lozka. Jakas poduszke finansowa zdobyta ze zlecen jeszcze na studiach mam, ale nie jest ona gigantyczna i kiedys sie skonczy. Mentalnie godze sie z faktem, ze byc moze przyjdzie mi czasowo pracowac gdziekolwiek. Wysylam raz w tyg (by nie spalac sie sie ciaglym mysleniem o pracy) CV wszedzie, nawet na sprzedawce, bez odzewu. Dalej chodze na terapie i staram sie nie myslec o rzeczach na ktore nie mam wplywu, daje mozgowi odpoczac. Po 2 miesiacach jest lepiej. Dociera do mnie, ze ciagle rozmyslanie, zamartwianie i oczekiwanie na czyjas decyzje kosztuje psychicznie i fizycznie wiecej niz dzialanie czy ustosunkowanie sie do tego, co sie dzieje. Dalej chodze na terapie, pracuje w glowie nad zmiana myslenia, co zajmuje mi wiekszosc czasu. Wciaz nie czuje funu z malowania, ale przynajmniej nie zbiera mnie na wymioty. Jest wrzesien, wiec dostaje jakis minimalny odzew na CV, robie art testy, dostaje prace od pazdziernika, idealnie na koniec L4. Nowa umowa to 4-miesieczny okres probny z mozliwoscia podwyzki "po". Po wczesniejszych doswiadczeniach mam juz pewna perspektywe, a dzieki pracy nad soba troche bardziej zbudowana pewnosc siebie. Skoro jest mozliwsc podwyzki biore mniej, ale wciaz tak by dalo sie zyc biorac pod uwage inflacje. Prosze i dostaje 4000zl na reke, UZ. Firma to dalej januszex, ktory robi gowno-gry, ale januszex ktory przynajmniej sie z tego utrzymuje. Przekonuje sie, ze nie musze celowac az tak nisko, bo w innej firmie tez jestem wstanie sobie poradzic. Siedze po nocach, by przygotowac projekt stoiska na PGA, bo ktos w drukarni nawalil. Caly zespol jedzie na impreze, dostajemy nocleg w spoko hotelu, ludzie przychodza do stoiska, graja w demo, wydaje sie, ze bedzie dobrze. Tydzien pozniej po PGA dowiaduje sie, ze inwestor nie ma kasy i pol zespolu zostaje zwolnione. W tym ja. Rozwiazuje moja 4-miesieczna umowe po 2 miesiacach. Znow jestem bez pracy. Zaluje celowania w nizsza stawke za obietnice podwyzki. Dociera do mnie, ze ile wynegocjuje na poczatku tyle z duzym prawdopodobienstwem bede miec do konca i nie ma co zanizac na start. Trace prace, ale tym razem jest inaczej. Znosze to duzo lepiej, nie zalamuje sie, nie rozmyslam za duzo, nie analizuje przesadnie, nie obwiniam sie, ze jestem chujowym no-skillem. Skoro udalo sie znalezc nowa prace, to znajde kolejna. Skoro jestem wstanie odnalezc sie w nowej pracy, tzn ze cos umiem. Po 1,5 roku przestaje chodzic na terapie. Czesciowo przez fakt kolejnego bezrobocia, czesciowo przez to, ze czuje, ze poukladanie sobie wszystkiego do konca, to juz tylko kwestia czasu. Nie godze sie juz wewnetrznie na chujowa prace, chujowe zycie i chujowe zarobki, bo wiem ze w ostatecznym rozrachunku mnie na to nie stac. Ani psychicznie ani finansowo. Przestaje myslec, ze nie zasluguje na nic lepszego. Zastepuje to mysleniem, ze co najwyzej nie mam jeszcze na cos lepszego skilla. Ale tez, ze z obecnego skilla wycisne tyle ile sie da. A jesli sie nie da, to poszukam jakiejs luzniejszej pracy nie w zawodzie i bede skillowac po godzinach. Nie bede sie jednak godzic na biede, tkwic w niedostatku. Nie zyje w tak biednym kraju, by musiec sie godzic na cokolwiek. Mam wieksze mozliwosci niz mi sie do tej pory wydawalo. Kolejna prace, nadal w zawodzie znajduje w grudniu. Dalej januszex od gowno-gierek, ale jednak spolka akcyjna, firma wieksza i sensowniejsza. Jest to praca do lipca, z mozliwoscia przedluzenia, ale nic pewnego. Majac to wszystko na uwadze negocjuje jakby jutro mialo nie byc i nie boje sie zadawania pytan o przyszlosc moja i projektu. Mam swiadomosc, ze w niepewnej sytuacji nie moge sobie pozwolic na nizsze zarobki, bo musze miec poduszke finansowa. Mam tez swiadomosc, ze cos umiem i mam doswiadczenie. Ok, nie sa to klienci z najwyzej polki, ale i firma nie jest z najwyzej polki. Prosze o 8000zl , UZ, dostaje 7k na reke. Praca okazuje sie duzo przyjemniejsza niz wszystkie poprzednie. Lepsze zarzadzanie, sensowniejsi ludzie w zespole, zarobki dajace pewnego rodzaju spokoj w glowie. Odblokowuje sie i po 1,5 roku od mojego watku na maxie zaczynam powoli rysowac/malowac po godzinach, skillowac. Znow zaczynam miec z tego fun. Mimo niepewnej sytuacji zawodowej, bo dalej nie wiem czy bedzie nowy projekt. Ale wiem, ze sobie poradze. W ten czy inny sposob. Czy jestem bogaczem? Absolutnie nie. Te 2400 w pierwszej pracy to byl level up od freelance, gdzie dane mi bylo przeliczac ile obrazkow musze zrobic, by zaplacic za swiatlo. 7k to dla mnie sa fajne pieniadze, ale wiem ze nie jest to zadna kosmiczna kwota. Ale uwazam, ze mental jest wszystkim. To zmiana podejscia sprawila, ze w ciagu pol roku udalo mi sie praktycznie potroic swoje zarobki. Mimo kryzysu, mimo, ze nie mam ani super skilla ani kosmicznego expa. I nie pisze tego z pozycji "zwyciezcy", bo za chwile tez moge byc bez pracy. Ale serio mam wrazenie, ze mylicie skutek z przyczyna. To nie dziala tak, ze ktos ma fajne myslenie, bo ma dobrze. Ktos ma dobrze, bo ma dobry mental. Wiem, ze czesc osob ma "farta" i bedzie miala dobrze (do czasu) mimo chujowego mentalu. Mi zycie nie pozwolilo byc zjebem na dluzsza mete tylko dalo w dupe xD I tak, zgadza sie, ze nie na wszystko mamy wplyw. Ze sa trudne sytuacje. Ale to jak sie do nich ustosunkujemy zalezy od nas. I to nasze dzialania wobec problemow sprawiaja czy bedzie nam lepiej czy jeszcze gorzej.
  7. Można mieć dużo, ale nie wszystko na raz. Wyrwanie się do dużego miasta najprościej robi się jakimś gówno-kierunkiem, który jest pożądany w korpo i nie wymaga zbyt wiele nauki, bo wtedy po 1 czy 2 roku studiów idziesz na jakieś niewymagające specjalistycznych kompetencji entry level stanowisko i zaczynasz na siebie zarabiać, wyciskając ze statusu studenta i ulg do 26 roku życia ile się da. Dzięki temu po skończeniu studiów masz już kilka lat expa w zawodzie ergo jakaś pozycję na rynku i przestrzeń na to, by zacząć się rozwijać się w tym, co faktycznie Cię interesuje. Dla odmiany dla rozwoju artowego bez różnicy jest czy duże czy małe miasto, najlepsi freelancerzy na świecie mieszkają w pipidowach, bo taniej i blisko natury, a po covidzie etatów remote od cholery. A nawet jeśli chcesz na miejscu, dopóki nie masz portfolio i skilla, duże miasto Ci nie pomoże. Więc równie dobrze możesz zostać na miejscu, dorabiać na część etatu gdziekolwiek, w dowolnej branży, nawet zdalnie, dokładać się do rachunków i inwestować w kursy. Kwestia taka na czym Ci najbardziej w tym momencie zależy, co wcale nie jest oczywiste, bo jeśli dom nie jest przyjazny, to wyrwanie się z niego może dać Ci więcej niż szybsze zarabianie na robieniu obrazków. Ogólnie na tym etapie terapia może być dobra inwestycja, bo czuć po wpisach, że jesteś kłębkiem kompleksów i bez poczucia własnej wartości ta branża zje cię żywcem. Dobre kursy zostały wymienione. Schoolism, cgma, Watts, newmasters, swatches, brainstorm. Budżetowo to i fenomenarium da radę albo cgpeers 😛 do samodzielnego przerabiania. Ustrukturyzowanej wiedzy jest w necie od cholery. Płaci się głównie za feedback. Większość ludzi w tej branzy to samoucy, bo na najdroższe uczelnie stać garstkę nielicznych. Tutaj gość robi sobie dobry marketing i przy okazji dobrą robotę: https://www.theartnest.academy/freecourse Bo faktycznie ten free course jest obszerny i wypakowany planem nauki + jego filmiki na YT też adresują różne bolączki
  8. Jako osoba, ktora aktywnie stara sie wyjsc z burnoutu (mam nawet swoj watek tu na forum, ktory postaram sie zupdateowac) i powoli jest coraz lepiej moge tylko dodac, ze trudno sie nie wypalac jesli zasuwasz po 16h, z czego wiekszosc pewnie dla klienta. Biologicznie dlugofalowo sie tak nie da. Imo kluczowa sprawa jest traktowac siebie z wieksza zyczliwoscia. Czasem pewne zmiany wydaja sie niemozliwe/bardzo trudne do zrealizowania (inna praca, pracowac mniej, a wiecej odpoczywac, malowac wiecej dla siebie, znalezc sobie kreatywne hobby itd.), a potem okazuje sie, ze wcale nie jest to az tak nieosiagalne tylko czlowiek tkwi w pulapce wlasnego umyslu. Pomocna moze byc wtedy psychoterapia.
  9. Probuje dalej rozwiazac ten problem, chociaz idzie to opornie 😄 Z jednej strony malymi krokami dochodze ze soba do ladu (ogarniam samobiczowanie sie step by step), z drugiej - zastanawiam sie czy ta droga jest do konca dla mnie - tj. czy to czego chce od zycia nie stoi w konflikcie z tym, co ta droga jest wstanie zaoferowac. Stad pytanie do was, bardziej doswiadczonych kolegow po fachu. Czy da sie wiesc fajne, jakosciowe, spokojne zycie zajmujac sie grafika? Czy zawsze jest sie biedujacym piwniczakiem albo trzeba non stop zapierdalac badz "quality life" otwiera sie dopiero po dupogodzinach i 15 latach spedzonych w piwnicy, a dla poczatkujacych/sredniakow jest praca w chinskiej fabryce? Rozkminiajac temat dochodze do wniosku, ze nie chce spedzic swojego zycia tylko przed kompem. Ze jest duzo fajnych rzeczy, ktore mozna robic - miec jakies hobby niezwiazane z praca, spotykac sie z ludzmi, pojechac gdzies, wyjsc na spacer, poczytac. Roznorodne bodzce i doswiadczenia nas wzbogacaja. Wizja 8h pracy kreatywnej + 4h na personalki/skillowanie dzien w dzien to nie jest sposob w jaki chce spedzic reszte swojego zycia. W dodatku (przyznaje sie do tego otwarcie) ja nie chce zapierdalac. Chce po prostu spokojnej pracy, ktora zapewni godne zycie i pozwoli go w pewien sposob doswiadczac, jakies roznordne zadania, pewne kontakty spoleczne i stymulacje intelektualna, ale bez koniecznosci myslenia i oddychania praca. Doskonalic sie wole w pracy i tylko okazjonalnie po pracy. Sytuacja na rynku nie napawa optymizmem. Wiekszosc ofert z widelkami dla specalistow z kilkuletnim doswiadczeniem oscyluje wokol 4-5k na reke. Ludzie szukaja pracy po pol roku, rok i portfolio komercyjnych projektow jesli nie jest mocne, czesto nie wystarczy. Stad pytanie - czy da sie tak zyc jakos 2d artist/concept artist/ilustrator w branzy rozrywkowej? Czy raczej jestem za malo "pro", a za bardzo artowy casual i sa ludzie, ktorzy sa szczesliwi poswiecajac sie na oltarzu artu i zyjac w piwnicy i to oni dyktuja warunki w tej branzy, a bedzie coraz gorzej? Jak to wyglada u was i jesli podobnie jak moj opis to na ile byla to koniecznosc, a na ile swiadomy wybor?
  10. Byc moze sie myle, ale napisze swoje odczucia odnosnie rynku. Przede wszystkim masz bardzo specyficzny styl, ktory przypomina bardziej stare ilustracje do podrecznikow dnd czy planszowek niz do gier. Najmocniejsza czescia folio wydaja sie byc ilustracje z serii Storm, ale chyba cos w podobniej stylistyce robi tylko 1 firma u nas - Division 48. Ogolnie osoby, ktore chca zyc ze specyficznego stylu mocno stawiaja na budowanie wlasnej marki w internecie. Kojarze tez jakas 1 czy 2 firmy robiace maty do gier, gdzie te Dungeoneers mogloby sie przydac i jest jedno UI, ale juz traci myszka. W sumie cale portfolio krzyczy bardziej "lata 90", wiec musialbys mi sie wydaje celowac w specyficzny rynek retro indie. Rynek zmienil sie przez ostania dekade, bo ludzi dostajacy wtedy prace w topowych studiach dzis by nikt z takim poziomem nie zatrudnil. Oferty na generalistow sa (wiekszosc osob obecnie zaczyna jako generalista), ale zazwyczaj juniorskie i slabo platne. Najwiecej ofert na generalistow jest w segmencie mobilnym, do ktorego Twoje prace zupelnie nie pasuja. A w segmencie pc (jakies budzetowe horrory czy symulatory) oczekuje sie czegos zupelnie innego. Dla odmiany wiekszosc ofert dla osob z duzym doswiadczeniem jest w wiekszych firmach dla specjalistow. Generalisci z duzym doswiadczeniem zazwyczaj sa szefami/art directorami/leadami we wlasnych firmach i zatrudniaja po prostu lepszych od siebie. Szeroki wachlarz umiejetnosci procentuje wtedy, gdy kierujesz zespolem. Inaczej od goscia z 10-letnim expem oczekuje sie urywajacych dupy prac (niekoniecznie na poziomie 1% topki swiatowej, ale obstawiam, ze @SebastianSz nie narzeka na brak zlecen). Biora sie stad, ze dostep do wiedzy jest wiekszy niz kiedykolwiek i branza sie profesjonalizuje (zarowno w ta dobra jak i zla strone). Ludzie ucza sie po prostu "profesjonalnego workflowu", czesto uzywaja narzedzi przyspieszajacych prace i podnoszaca jakosc - 3d, fotki, wiec do pewnego poziomu dochodzi sie szybciej.
  11. W polskich warunkach jest to najlepsze co możesz mieć jeśli chodzi o stosunek jakości/cena. Godziny są podane na stronie i z tego co widzę są normalne. Przed feno warto by liznąć podstawy rysunku architektonicznego, studyjnego i malarstwa, by mieć już jakaś bazę. Będzie ci potem łatwiej.
  12. I tutaj ma to imo sens. Jesli chcesz stworzyc cos duzego, co samemu byloby niemozliwe ze wzgledu na czasochlonnosc, to takie AI bardzo ulatwia prace. Natomiast co do calej dyskusji, to mam skojarzenie z tym: https://www.artstation.com/artwork/d0kGyQ Wyglada to fajnie, sam autor ma skilla natomiast proces przypomina bardziej sophisticated simsy czy minecrafta, bo tutaj sie praktycznie ani nie maluje ani modeluje, ot sklada do kupy gotowe skany istniejacych obiektow (ktore ktos musial wymyslec i wytworzyc) a nastepnie troche dopracowuje w photoshopie i innych programach (co ofc tez trzeba umiec) - ot effective pipeline in a nutshell. Wymagajacy umiejetnosci, ale bardziej level art? niz concept art czy ilustracja. Technicznie to nie moj workflow, wiec sie nie znam do konca. Wydaje mi sie, ze to jaki mamy do tego stosunek, zalezy od tego jaki jest nasz cel. Jesli chcemy opowiedziec jakas historie i zbudowac caly swiat, to tak - kazde narzedzie przyspieszajace prace jest na wage zlota. Bo rysowanie komiksu, tworzenie animacji, robienie gry w pojedynke trwa wieki. Najszybciej chyba ksiazke napisac, ale dalej sporo czasu trzeba poswiecic. I w kontekscie opowiedzenia historii/stworzenia calego swiata, to czy jakis worek lezacy w przedpokoju jest wymyslony przez nas, czy zeskanowany albo wypluty przez AI jest drugorzedne. Problem robi sie wtedy, gdy naszym celem jest sam proces wytwarzania czegos (modelowanie czy malowanie, tworzenie czegos od zera, z niczego sprawia nam frajde), a nawet wczesniej, bo przeciez nie czarujmy sie - w pracy komercyjnej jestesmy zatrudniani do realizacji cudzych pomyslow.
  13. Zakladam teczke. Moja przygoda z udzielaniem sie na tym forum zaczela sie od tematu z wypaleniem i odzyskaniem radosci z malowania, gdzie padlo wiele cennych rad. Byla to tez pewna ulga, ze nie jestem jakims wyjatkowym przypadkiem pod tym wzgledem xD Ogolnie o mnie - jestem sobie relatywnym swiezakiem w branzy, pracuje w gamedevie jako 2d artist czyli robie wszystko (assety, koncepty, ilustracje, marketingowe, ui, jakies bazowe animacje). Docelowo chce sie zajac ilustracja, bo technikalia, rzeczy niezwiazane z malowaniem/rysowaniem kompletnie mnie nie jaraja. Na obecna chwile powoli, malymi kroczkami probuje sie z tym wypaleniem uporac. Poki co od prawie miesiaca robie sobie szybkie daily study (15-40 min, zalezy od tematu), by wyrobic sobie nawyk codziennego malowania i nowe polaczenia w mozgu, ze to jest przyjemne, a nie stres, katorga i zapierdol. xD Poki co sie udaje calkiem skutecznie (ok 80%) i nawet jest jakis fun chociaz poczatkowy opor byl niesamowity, a caly proces mentalnie wyczerpujacy. Niemniej budowanie nawyku i odzyskanie funu jest dla mnie na ten moment priorytetem. Jak to opanuje i ogarne kwestie pracy komercynej, by mnie nie odrzucala, chce sie zajac juz przerabianiem kursow/cwiczen pod to, co mnie bardziej interesuje i porzadnym przerobieniem fundamentalsow - chociaz nadal z zachowaniem pewnej swobody i spontanicznosci, by sobie nie zabierac funu i przygody w imie "optymalizacji" procesu nauki. A interesuje mnie sporo rzeczy - uwielbiam kolor i swiatlo, light fantasy. Fajne sa postacie, ale i enviro czy propsy. Marzy mi sie, by kiedys robic ilustracje do mtg, chociaz te do lola tez sa fajne, a koncepty postaci do azjatyckich mmo to sa super wogole xD No nic, zobaczymy co z tego wyjdzie, poki co wrzuta z wybranych rzeczy z ostatniego miesiaca wraz z refkami. Chetnie przygarne na tym etapie jakies feedback czy ogole porady/przemyslenia nt procesu nauki, branzy, waszej drogi i bycia artysta ogolnie.
  14. Moje ostatnie odkrycie - bardzo przyjemna strategio-planszowka. Co-op do 8 osob, sympatyczna wizualnie, raczej case easy to learn, hard to master, ogolnie wciagajacy gameplay. Mozna pobrac demko, ktore calkiem spoko pokazuje gameplay. https://store.steampowered.com/app/1768280/Ozymandias_Bronze_Age_Empire_Sim/
  15. Dokladnie. Dla mnie to jest ogolny problem, ktory mial miejsce na dlugo przed pojawieniem sie AI. Bo industrializacja (czyli by bylo taniej, szybciej i lepiej) jest super w przypadku produkcji srubek, ale nie pracy kreatywnej. A jednak tego typu podejscie wymusza korzystanie z baz zdjec czy grafik stockowych i sklejanie ich w gotowy produkt. Im wiecej mamy gotowych rozwiazan, tym mniej kreatywna staje sie nasza praca. Z drugiej strony - kazdy proces ma nieprzyjemne momenty i AI wycinajace ladnie elementy z foci albo skalujace grafike pod konkretny wymiar jest super. Tylko smutek, ze wlasnie idzie to w strone tego, co w pracy ciekawe (tworcze), a nie nudne (techniczne). A moze to kwestia preferencji? Nie przepadam za animacja szkieletowa i jesli przyszloby mi sie kiedykolwiek tym zajmowac, to chetnie oddeleguje to AI. Wywodze sie z tradycyjnych mediow i dla mnie digital painting to bylo wybawienie jesli chodzi o jeden aspekt - koniecznosc siedzenia x godzin w oparach terpentyny. Czysto artystycznie - digital da Ci tez efekt, ktorego nie uzyskasz tradycyjnie, ale dziala to tez w druga strone. Niemniej roznica jest spora pomiedzy wykorzystywaniem cyfrowych mediow do zabaw, eksperymentow i szukaniu nowego, ciekawego efektu, a po prostu sprowadzania czegos do "byle szybciej i taniej". I zazwyczaj to "byle szybciej i taniej" zabiera duzo jesli chodzi o fun z tworczego procesu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności