Skocz do zawartości

Nameless

Members
  • Liczba zawartości

    17
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Nameless's Achievements

Apprentice

Apprentice (3/14)

  • One Year In Rare
  • One Month Later
  • Collaborator Rare
  • Week One Done
  • Dedicated Rare

Recent Badges

22

Reputacja

  1. Można mieć dużo, ale nie wszystko na raz. Wyrwanie się do dużego miasta najprościej robi się jakimś gówno-kierunkiem, który jest pożądany w korpo i nie wymaga zbyt wiele nauki, bo wtedy po 1 czy 2 roku studiów idziesz na jakieś niewymagające specjalistycznych kompetencji entry level stanowisko i zaczynasz na siebie zarabiać, wyciskając ze statusu studenta i ulg do 26 roku życia ile się da. Dzięki temu po skończeniu studiów masz już kilka lat expa w zawodzie ergo jakaś pozycję na rynku i przestrzeń na to, by zacząć się rozwijać się w tym, co faktycznie Cię interesuje. Dla odmiany dla rozwoju artowego bez różnicy jest czy duże czy małe miasto, najlepsi freelancerzy na świecie mieszkają w pipidowach, bo taniej i blisko natury, a po covidzie etatów remote od cholery. A nawet jeśli chcesz na miejscu, dopóki nie masz portfolio i skilla, duże miasto Ci nie pomoże. Więc równie dobrze możesz zostać na miejscu, dorabiać na część etatu gdziekolwiek, w dowolnej branży, nawet zdalnie, dokładać się do rachunków i inwestować w kursy. Kwestia taka na czym Ci najbardziej w tym momencie zależy, co wcale nie jest oczywiste, bo jeśli dom nie jest przyjazny, to wyrwanie się z niego może dać Ci więcej niż szybsze zarabianie na robieniu obrazków. Ogólnie na tym etapie terapia może być dobra inwestycja, bo czuć po wpisach, że jesteś kłębkiem kompleksów i bez poczucia własnej wartości ta branża zje cię żywcem. Dobre kursy zostały wymienione. Schoolism, cgma, Watts, newmasters, swatches, brainstorm. Budżetowo to i fenomenarium da radę albo cgpeers 😛 do samodzielnego przerabiania. Ustrukturyzowanej wiedzy jest w necie od cholery. Płaci się głównie za feedback. Większość ludzi w tej branzy to samoucy, bo na najdroższe uczelnie stać garstkę nielicznych. Tutaj gość robi sobie dobry marketing i przy okazji dobrą robotę: https://www.theartnest.academy/freecourse Bo faktycznie ten free course jest obszerny i wypakowany planem nauki + jego filmiki na YT też adresują różne bolączki
  2. Jako osoba, ktora aktywnie stara sie wyjsc z burnoutu (mam nawet swoj watek tu na forum, ktory postaram sie zupdateowac) i powoli jest coraz lepiej moge tylko dodac, ze trudno sie nie wypalac jesli zasuwasz po 16h, z czego wiekszosc pewnie dla klienta. Biologicznie dlugofalowo sie tak nie da. Imo kluczowa sprawa jest traktowac siebie z wieksza zyczliwoscia. Czasem pewne zmiany wydaja sie niemozliwe/bardzo trudne do zrealizowania (inna praca, pracowac mniej, a wiecej odpoczywac, malowac wiecej dla siebie, znalezc sobie kreatywne hobby itd.), a potem okazuje sie, ze wcale nie jest to az tak nieosiagalne tylko czlowiek tkwi w pulapce wlasnego umyslu. Pomocna moze byc wtedy psychoterapia.
  3. Probuje dalej rozwiazac ten problem, chociaz idzie to opornie 😄 Z jednej strony malymi krokami dochodze ze soba do ladu (ogarniam samobiczowanie sie step by step), z drugiej - zastanawiam sie czy ta droga jest do konca dla mnie - tj. czy to czego chce od zycia nie stoi w konflikcie z tym, co ta droga jest wstanie zaoferowac. Stad pytanie do was, bardziej doswiadczonych kolegow po fachu. Czy da sie wiesc fajne, jakosciowe, spokojne zycie zajmujac sie grafika? Czy zawsze jest sie biedujacym piwniczakiem albo trzeba non stop zapierdalac badz "quality life" otwiera sie dopiero po dupogodzinach i 15 latach spedzonych w piwnicy, a dla poczatkujacych/sredniakow jest praca w chinskiej fabryce? Rozkminiajac temat dochodze do wniosku, ze nie chce spedzic swojego zycia tylko przed kompem. Ze jest duzo fajnych rzeczy, ktore mozna robic - miec jakies hobby niezwiazane z praca, spotykac sie z ludzmi, pojechac gdzies, wyjsc na spacer, poczytac. Roznorodne bodzce i doswiadczenia nas wzbogacaja. Wizja 8h pracy kreatywnej + 4h na personalki/skillowanie dzien w dzien to nie jest sposob w jaki chce spedzic reszte swojego zycia. W dodatku (przyznaje sie do tego otwarcie) ja nie chce zapierdalac. Chce po prostu spokojnej pracy, ktora zapewni godne zycie i pozwoli go w pewien sposob doswiadczac, jakies roznordne zadania, pewne kontakty spoleczne i stymulacje intelektualna, ale bez koniecznosci myslenia i oddychania praca. Doskonalic sie wole w pracy i tylko okazjonalnie po pracy. Sytuacja na rynku nie napawa optymizmem. Wiekszosc ofert z widelkami dla specalistow z kilkuletnim doswiadczeniem oscyluje wokol 4-5k na reke. Ludzie szukaja pracy po pol roku, rok i portfolio komercyjnych projektow jesli nie jest mocne, czesto nie wystarczy. Stad pytanie - czy da sie tak zyc jakos 2d artist/concept artist/ilustrator w branzy rozrywkowej? Czy raczej jestem za malo "pro", a za bardzo artowy casual i sa ludzie, ktorzy sa szczesliwi poswiecajac sie na oltarzu artu i zyjac w piwnicy i to oni dyktuja warunki w tej branzy, a bedzie coraz gorzej? Jak to wyglada u was i jesli podobnie jak moj opis to na ile byla to koniecznosc, a na ile swiadomy wybor?
  4. Byc moze sie myle, ale napisze swoje odczucia odnosnie rynku. Przede wszystkim masz bardzo specyficzny styl, ktory przypomina bardziej stare ilustracje do podrecznikow dnd czy planszowek niz do gier. Najmocniejsza czescia folio wydaja sie byc ilustracje z serii Storm, ale chyba cos w podobniej stylistyce robi tylko 1 firma u nas - Division 48. Ogolnie osoby, ktore chca zyc ze specyficznego stylu mocno stawiaja na budowanie wlasnej marki w internecie. Kojarze tez jakas 1 czy 2 firmy robiace maty do gier, gdzie te Dungeoneers mogloby sie przydac i jest jedno UI, ale juz traci myszka. W sumie cale portfolio krzyczy bardziej "lata 90", wiec musialbys mi sie wydaje celowac w specyficzny rynek retro indie. Rynek zmienil sie przez ostania dekade, bo ludzi dostajacy wtedy prace w topowych studiach dzis by nikt z takim poziomem nie zatrudnil. Oferty na generalistow sa (wiekszosc osob obecnie zaczyna jako generalista), ale zazwyczaj juniorskie i slabo platne. Najwiecej ofert na generalistow jest w segmencie mobilnym, do ktorego Twoje prace zupelnie nie pasuja. A w segmencie pc (jakies budzetowe horrory czy symulatory) oczekuje sie czegos zupelnie innego. Dla odmiany wiekszosc ofert dla osob z duzym doswiadczeniem jest w wiekszych firmach dla specjalistow. Generalisci z duzym doswiadczeniem zazwyczaj sa szefami/art directorami/leadami we wlasnych firmach i zatrudniaja po prostu lepszych od siebie. Szeroki wachlarz umiejetnosci procentuje wtedy, gdy kierujesz zespolem. Inaczej od goscia z 10-letnim expem oczekuje sie urywajacych dupy prac (niekoniecznie na poziomie 1% topki swiatowej, ale obstawiam, ze @SebastianSz nie narzeka na brak zlecen). Biora sie stad, ze dostep do wiedzy jest wiekszy niz kiedykolwiek i branza sie profesjonalizuje (zarowno w ta dobra jak i zla strone). Ludzie ucza sie po prostu "profesjonalnego workflowu", czesto uzywaja narzedzi przyspieszajacych prace i podnoszaca jakosc - 3d, fotki, wiec do pewnego poziomu dochodzi sie szybciej.
  5. W polskich warunkach jest to najlepsze co możesz mieć jeśli chodzi o stosunek jakości/cena. Godziny są podane na stronie i z tego co widzę są normalne. Przed feno warto by liznąć podstawy rysunku architektonicznego, studyjnego i malarstwa, by mieć już jakaś bazę. Będzie ci potem łatwiej.
  6. I tutaj ma to imo sens. Jesli chcesz stworzyc cos duzego, co samemu byloby niemozliwe ze wzgledu na czasochlonnosc, to takie AI bardzo ulatwia prace. Natomiast co do calej dyskusji, to mam skojarzenie z tym: https://www.artstation.com/artwork/d0kGyQ Wyglada to fajnie, sam autor ma skilla natomiast proces przypomina bardziej sophisticated simsy czy minecrafta, bo tutaj sie praktycznie ani nie maluje ani modeluje, ot sklada do kupy gotowe skany istniejacych obiektow (ktore ktos musial wymyslec i wytworzyc) a nastepnie troche dopracowuje w photoshopie i innych programach (co ofc tez trzeba umiec) - ot effective pipeline in a nutshell. Wymagajacy umiejetnosci, ale bardziej level art? niz concept art czy ilustracja. Technicznie to nie moj workflow, wiec sie nie znam do konca. Wydaje mi sie, ze to jaki mamy do tego stosunek, zalezy od tego jaki jest nasz cel. Jesli chcemy opowiedziec jakas historie i zbudowac caly swiat, to tak - kazde narzedzie przyspieszajace prace jest na wage zlota. Bo rysowanie komiksu, tworzenie animacji, robienie gry w pojedynke trwa wieki. Najszybciej chyba ksiazke napisac, ale dalej sporo czasu trzeba poswiecic. I w kontekscie opowiedzenia historii/stworzenia calego swiata, to czy jakis worek lezacy w przedpokoju jest wymyslony przez nas, czy zeskanowany albo wypluty przez AI jest drugorzedne. Problem robi sie wtedy, gdy naszym celem jest sam proces wytwarzania czegos (modelowanie czy malowanie, tworzenie czegos od zera, z niczego sprawia nam frajde), a nawet wczesniej, bo przeciez nie czarujmy sie - w pracy komercyjnej jestesmy zatrudniani do realizacji cudzych pomyslow.
  7. Zakladam teczke. Moja przygoda z udzielaniem sie na tym forum zaczela sie od tematu z wypaleniem i odzyskaniem radosci z malowania, gdzie padlo wiele cennych rad. Byla to tez pewna ulga, ze nie jestem jakims wyjatkowym przypadkiem pod tym wzgledem xD Ogolnie o mnie - jestem sobie relatywnym swiezakiem w branzy, pracuje w gamedevie jako 2d artist czyli robie wszystko (assety, koncepty, ilustracje, marketingowe, ui, jakies bazowe animacje). Docelowo chce sie zajac ilustracja, bo technikalia, rzeczy niezwiazane z malowaniem/rysowaniem kompletnie mnie nie jaraja. Na obecna chwile powoli, malymi kroczkami probuje sie z tym wypaleniem uporac. Poki co od prawie miesiaca robie sobie szybkie daily study (15-40 min, zalezy od tematu), by wyrobic sobie nawyk codziennego malowania i nowe polaczenia w mozgu, ze to jest przyjemne, a nie stres, katorga i zapierdol. xD Poki co sie udaje calkiem skutecznie (ok 80%) i nawet jest jakis fun chociaz poczatkowy opor byl niesamowity, a caly proces mentalnie wyczerpujacy. Niemniej budowanie nawyku i odzyskanie funu jest dla mnie na ten moment priorytetem. Jak to opanuje i ogarne kwestie pracy komercynej, by mnie nie odrzucala, chce sie zajac juz przerabianiem kursow/cwiczen pod to, co mnie bardziej interesuje i porzadnym przerobieniem fundamentalsow - chociaz nadal z zachowaniem pewnej swobody i spontanicznosci, by sobie nie zabierac funu i przygody w imie "optymalizacji" procesu nauki. A interesuje mnie sporo rzeczy - uwielbiam kolor i swiatlo, light fantasy. Fajne sa postacie, ale i enviro czy propsy. Marzy mi sie, by kiedys robic ilustracje do mtg, chociaz te do lola tez sa fajne, a koncepty postaci do azjatyckich mmo to sa super wogole xD No nic, zobaczymy co z tego wyjdzie, poki co wrzuta z wybranych rzeczy z ostatniego miesiaca wraz z refkami. Chetnie przygarne na tym etapie jakies feedback czy ogole porady/przemyslenia nt procesu nauki, branzy, waszej drogi i bycia artysta ogolnie.
  8. Moje ostatnie odkrycie - bardzo przyjemna strategio-planszowka. Co-op do 8 osob, sympatyczna wizualnie, raczej case easy to learn, hard to master, ogolnie wciagajacy gameplay. Mozna pobrac demko, ktore calkiem spoko pokazuje gameplay. https://store.steampowered.com/app/1768280/Ozymandias_Bronze_Age_Empire_Sim/
  9. Dokladnie. Dla mnie to jest ogolny problem, ktory mial miejsce na dlugo przed pojawieniem sie AI. Bo industrializacja (czyli by bylo taniej, szybciej i lepiej) jest super w przypadku produkcji srubek, ale nie pracy kreatywnej. A jednak tego typu podejscie wymusza korzystanie z baz zdjec czy grafik stockowych i sklejanie ich w gotowy produkt. Im wiecej mamy gotowych rozwiazan, tym mniej kreatywna staje sie nasza praca. Z drugiej strony - kazdy proces ma nieprzyjemne momenty i AI wycinajace ladnie elementy z foci albo skalujace grafike pod konkretny wymiar jest super. Tylko smutek, ze wlasnie idzie to w strone tego, co w pracy ciekawe (tworcze), a nie nudne (techniczne). A moze to kwestia preferencji? Nie przepadam za animacja szkieletowa i jesli przyszloby mi sie kiedykolwiek tym zajmowac, to chetnie oddeleguje to AI. Wywodze sie z tradycyjnych mediow i dla mnie digital painting to bylo wybawienie jesli chodzi o jeden aspekt - koniecznosc siedzenia x godzin w oparach terpentyny. Czysto artystycznie - digital da Ci tez efekt, ktorego nie uzyskasz tradycyjnie, ale dziala to tez w druga strone. Niemniej roznica jest spora pomiedzy wykorzystywaniem cyfrowych mediow do zabaw, eksperymentow i szukaniu nowego, ciekawego efektu, a po prostu sprowadzania czegos do "byle szybciej i taniej". I zazwyczaj to "byle szybciej i taniej" zabiera duzo jesli chodzi o fun z tworczego procesu.
  10. Wiem o co chodzi. Czasem widze jakas prace, ktora skillowo jest po prostu "ok", ale robi wrazenie, bo jest w niej jakis pomysl i ladunek emocjonalny. Warsztat imo daje 2 rzeczy: satysfakcje z efektu koncowego (ze myslisz sobie "wow, ale cos fajnego mi wyszlo") i poszerzenie mozliwosci/latwosc w autoekspresji (ze nie meczysz sie godzine z poprawnym narysowaniem postaci w perspektywie i nie jestes ograniczony przez to czego nie umiesz). To drugie czesciowo zalatwia postawienie modelu z DaZa, ale tez zabiera pewien fun i satysfakcje z procesu. Ale ogolnie zgodze sie - to nie jest czynnik decydujacy. Wlasnie mysle, ze to sluchanie tych wszystkich "prosow" na poczatku mojej przygody z rysowaniem - "w branzy jest ogromna konkurencja", "mierz wysoko, bo jak nie bedziesz pracowac dla topki, to sie stoczysz", "zapomnij o zyciu towarzyskim", "gry to strata czasu", "odpoczniesz sobie i bedziesz sie bawic po wejsciu do branzy" sprawil, ze moje wejscie do branzy odbylo sie w mysleniu "niech mnie ktos kurwa wreszcie zatrudni, bo jesli postawie jeszcze jedna kreske za darmo, to sie zrzygam". A pozniejsze poznanie realiow branzy i zrozumienie, ze czlowiek praktycznie zarznal psychicznie siebie i swoja pasje dla czegos, co jest po prostu praca 😛 bylo przyslowiowym dolaniem oliwy do ognia. A pozniej ofc przyszlo samobiczowanie sie, wyrzuty sumienia i proba "zmuszenia sie" do dalszego skillowania zamulajac przy kompie, bo przeciez nie mam jeszcze wystarczajcego skilla, nie pracuje dla "topki", wiec nie zasluguje na normalne zycie xD Dopiero od niedawna zaczynam wychodzic z domu czy nawet grac bez racjonalizowania sobie tego, ze to dla zdrowia/odpoczynku/efektywniejszej pracy. Tez mysle o zalozeniu tu teczki i zerwaniem z podejsciem, ze musze robic same mistrzowskie prace badz jak najefektywniejsze cwiczenia pod skilla, a dac sobie przyzwolenie na eksploracje i fun bez wyrzutow sumienia. No wlasnie nie do konca. Nie trzeba podrozowac na Malediwy, robic imprezy na prywatnym jachcie i rozbijac sie po drogich knajpach, by miec fun i korzystac z zycia. 😛 Wyglad sie pewnie przydaje jak chcesz, by za kazdym razem to byla inna supermodelka. I wtedy kasa tez na badania i leczenie 😛 xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD leze ❤️ zarty, zartami - ta wcierka ze screena cieszy sie dobra opinia, a nie jest droga
  11. Moje zalozenie bylo takie, ze skoro i tak musze pracowac, to jak wezme cos co lubie robic, to niby bede pracowac, ale jednak nie do konca i tak oszukam system 😄 Oczywiscie koloryzuje i ironizuje troche, ale tylko troche. 😛 Ogolnie praca w branzy nie jest moja pierwsza robota w zyciu, ale chyba moje oczekiwania byly zbyt wysokie 😛 A raczej cyt. klasyka "czlowiek niby wiedzial, a jednak sie ludzil" Ogolnie mysle, ze z zawodem producenta jest ten problem, ze to nie jest cos czego samemu sie nauczysz z tutoriali w domu 😛 Moje doswiadczenia sa takie, ze producent moze byc dobrym lacznikiem miedzy np. programistami i grafikami, albo juniorami i seniorami. Ale jest jeden warunek - musi wiedziec co robi i miec pojecie o dziedzinie w ktorej pracuje. Wtedy taki producent to skarb. Chyba mam jakiegos farta do tego, bo do tej pory w mojej karierze dane mi bylo pracowac z trzema i dwoch to byli to bardzo kompetentni, a jednoczesnie empatyczni ludzie, a jeden przypadek taki beznadziejny jak opisujesz. Wiem 😞 Ale dalej "czlowiek niby wiedzial, a jednak sie ludzil" 😛 Fakt, ze ciagle poczucie nieadekwatnosci jest wpisane w ten zawod i bedzie mi w jakis sposob towarzyszyc do konca moich dni jest gorzka pigulka do przelkniecia. Staram sie jednak nad tym pracowac i czerpac satysfakcje z tego, co jest tu i teraz. Bo potem sie troche zaluje, ze zamiast miec fun w danym momencie, to czlowiek gonil i nie umial sie cieszyc danym etapem. Jest to dosc czesto powracajaca tutaj rada, wiec cos na rzeczy musi byc. W sumie jest to logiczne, po prostu dosc czesto slyszy sie na poczatku drogi "wybierz sobie firmy dla ktorych chcesz pracowac i rob pod to portfolio". Ma to mysle sens w przypadku tego, by dostac ta pierwsza prace w zawodzie, ale nie w kontekscie budowania calej kariery. Teraz mysle skupie sie na odzyskaniu funu, czerpaniu przyjemnosci z tego, co robie. Chetnie natomiast przygarne kilka rad juz takich bardziej konkretnych z racji tego, ze celuje w podobne rzeczy. "Problem" z takim bardziej realistyczno-malarskim podejsciem jest taki, ze jest to wymagajace warsztatowo, a nauka tego trwa dlugo. Innymi slowy potrzebna jest duzo wieksza ilosc tych mniej ciekawych cwiczen, by skillowac warsztat, w pracach ciezko jest "ukryc" braki i osiagniecie satysfakcjonujacego efektu przychodzi duzo pozniej niz w wielu innych stylistykach. Chetnie sie dowiem jak tym zarzadzac, by tam dojsc, ale po drodze sobie tego nie obrzydzic. Co tworzyles przed Metisse, gdy nie miales jeszcze tego "pro" skilla? W portfolio widze, ze wczesniejsze prace sa bardziej uproszczone - stylizowane/komiksowe - zmienila Ci sie zajawka czy po prostu zawsze lubiles i to i to, ale zaczales od tego, co bylo latwiejsze do opanowania? Jak zonglowales cwiczeniami pod skillowanie i pracami wlasnymi, by sie nie wypalic? Tak, zdaje sobie sprawe z faktu, ze gdyby przyszlo mi pracowac teraz na najwyzszych obrotach - konsekwencje wypalenia bylyby duzo gorsze, a tak czlowiek sie ogarnie na starcie, to mu potem bedzie latwiej.
  12. To jest taka troche pulapka. Nie robie, bo nie mam skilla, ale przez wypalenie nie skilluje i kolo sie zamyka. Takie glupie myslenie, ze jesli cos nie wyglada jak z topki, to po co to robic wlasnie zabralo mi fun, ale chce z tego wyjsc. Na tym etapie mysle, by wejsc w cokolwiek co mnie na ten moment jara i da jakis fajny efekt. Jak to nie jestesmy? 😞 Jak to praca jest monotonna i nudna? 😞 Kto mnie tak oszukal (wcale czlowiek sie sam nie oszukal :P)? Mysle, ze czesc moich problemow wynika na bank z nierealistycznych oczekiwan w tym temacie. Moze nie takich w stylu, ze praca zwiazana z pasja to wieczny hype i fun, ale ze jednak na koniec dnia zawsze bedzie ta satysfakcja, a negatywne emocje jak nuda i monotonia sie nigdy nie pojawia tylko bede w pracy ciagle sie uczyc czegos nowego, chodzic po muzeach, czytac tematyczne ksiazki i podrozowac w poszukiwaniu refek i inspiracji jak to czasem pokazuja na filmikach z pracy nad jakims projektem czy opowiadaja na eventach xD . Pewnie latwosc w znajdowaniu nowych, ciekawych projektow i stawka wplywaja na satysfakcje, ale chyba nie mam co liczyc na to, ze nie bede sie czuc jak w pracy, co? 😛 Wlasnie mam takie poczucie, ze to jedna z najwiekszych sciem jakie zaserwowal ten "art influencerowy" obraz branzy. Nakurwiaj warsztat, pracuj dla topowych firm, to bedzie Cie czekac niekonczacy sie fun, spelnienie, prestiz i siano. Realia sa takie (jak ostatnio dane mi bylo posluchac na wykladzie Craiga Mullinsa z artstation chyba), ze jak tam pracujesz na etacie, to dopiero nie masz czasu na nic i musisz szukac artystycznego (i zyciowego chyba tez xD) spelnienia w zadowalaniu art directora (ktory pewnie ma nad soba jakis liczacych siano executiveow). Wlasnie do mnie powoli dociera, ze trzeba o to dbac, karmic, pielegnowac, a praca komercyjna to nie jest jakies perpetuum mobile, ktore ci to wszystko zalatwi. Jesli jednak tak nie jest, to nie wiem dlaczego branza tak to sprzedaje. Po co sie tak cisnac skoro to tylko praca, ktora bogaczem i tak cie raczej nie uczyni? Na rzecz czegos, co i tak bywa nudne i monotonne poswiecasz swoje wlasne projekty, zycie socjalne i inne aspekty. Chyba po to, by miec mentalnych niewolnikow za pol-darmo 😛 Mysle, ze jesli cos nam sprawia frajde i nie podchodzimy do tego 0-1, to i latwiej wyrobic i zachowac dyscypline. Tak mam przynajmniej z cwiczeniami fizycznymi. Dopoki moim kryterium bylo "cisnac jak najefektywniejszy plan treningowy", to ruch byl katorga. Nuda totalna, trzeba bylo sie zmuszac i latwo bylo przy przeciwnosciach sie zniechecic (bo i bez nich byl problem, by sie zmobilizowac). Odkad jednak wybieram taka forme ruchu, ktora mi sprawia jakas przyjemnosc, to jest duzo latwiej (bo nawet jak mi sie nie chce, to wiem ze jak pojde, to bedzie fajnie) + czesciej sie ruszam, gdy nie mysle w kategoriach, ze dopiero na interwaly sie oplaca, a na spacer juz nie. Raczej staram sie wykorzystac kazda okazje na ruch i miec z tego jakis fun. Moze w malowaniu to tez jest droga? Ciekawi mnie tez czy to tzw. "skillowanie" nie staje przyjemniejsze, gdy rzeczywiscie wyplywa z checi ulepszenia projektow personalnych i bezposrednio sie na nie przeklada? Aka czy np. silownia przestaje byc obrzydliwa dla kogos, kto lubi jezdzic na rowerze, jesli sie cwiczy konkretne rzeczy wplywajace na komfort jazdy, a nie probuje z siebie zrobic mister olimpia nim sie wgle zacznie jezdzic? 😛 O jaaaaaa, a Ty tak fajnie malujesz. Tez tak chce, gdy dorosne (artystycznie). Jest to intrygujace, gdy ktos kto ma skilla i wydaje sie, ze zawodowo i artystycznie ma wszystko rozpykane i super poukladane pisze, ze tez tak mial i to nie skill, a osobista tragedia (wspolczuje) to przerwala. Bo tak mysle, ze ja jako relatywny swiezak w branzy, to jeszcze mam przeslanki, by tak sie czuc, ale ludzie wyskillowani to nie maja powodu (kogo ja oszukuje). Zawsze sie mozna samobiczowac, bo czemu by nie. Z ciekawosci zapytam - jak sie pracuje jako ilustrator na freelance? Jest wzgledna roznorodnosc projektow, spoko stawki, deadliny pozwalajace na bardziej jakosciowe podejscie do pracy, fun i inne tego typu rzeczy, ktorych szukam? Ja powoli odchodze od tlumaczenia sobie, ze gram, bo relaks jest wazny dla efektywnosci pracy. xD Faktycznie pieniadze duzo ulatwiaja, ale niczego nie gwarantuja jesli chodzi o dobrostan psychiczny (nawet jesli bardziej komfortowo jest ocierac lzy dolarami). Znajomy bananowy dzieciak - proby samobojcze, antydepresanty, terapie i borderki z tinderka. Faktycznie - nie jest wypalony, ale jak nie masz zadnej pasji ani celu w zyciu, to nie masz z czego sie wypalic. Nawet ta medialna sprawa Amber I Johnnego pokazala, ze mozna miec wszystkie pieniadze swiata, latwy dostep do najlepszych specjalistow, a i tak byc kompletnie niepoukladanym. Sprawe znam wprawdzie tylko z artykulow pisanych przez psychologow, ale ilosc nieprzepracowanych problemow jakie tam ponoc byly, jest porazajaca. Jak majac takie zasoby i warunki mozna bylo sie nie ogarnac? No jak, ja sie pytam? 😛 I znajac zycie ta ogarnieta sie pewnie potem jeszcze zastanawiala, co z nia jest nie tak i gdzie by bardziej przyskillowac, by z kolejnej roboty nie wyleciec xD Ogolnie z byciem korpobiczem jest taki problem, ze oprocz pewnych predyspozycji i wyskillowaniu sie na miekko, trzeba tez nie miec problemow z patrzeniem na siebie w lustrze, niezaleznie od tego co sie robi. 😛 A ja lubie jednak na siebie popatrzec i ogolnie preferuje otwarta komunikacje, uczciwie podejscie do sprawy i inne takie, bo po co sobie utrudniac zycie, jak mozna sie dogadac i wszystkim bedzie lepiej 😛 Tacy ludzie, by mnie robili jak chca niestety i to jeden z powodow dla ktorych pracuje zdalnie. Sprzedac tez sie nie umiem, bo przeciez skill sie sam obroni i inne takie 😛 A czasem widze bardzo srednie osoby z super zarobkami i sie zastanawiam o co chodzi 😛
  13. XD No tak, z drugiej strony - co jesli Cie najdzie ochota zrobic cos innego niz szaro-bure prace, albo ogolnie Ci troche tematyka zbrzydnie pod katem zlecen? Wtedy sie robi inne prace niz szaro-bure do folio i zdobywa klientow? W sensie nie trzeba sie tym jakos specjalnie przejmowac, ze jak na jakims etapie cos nam siadzie, to jestesmy komercyjnie juz zaszufladkowani na wieki wiekow? Portfolio szalu nie robi, nie ma tam rzeczy personalnych, same prosto "z produkcji", wiec nawet nie byly "dopieszczone". Wiem, ze warto by przecwiczyc fundamentalsy porzadnie, metodycznie i wgle, no ale teraz to chyba jest najmniejszy problem. Niestety - zdaje sobie sprawe z faktu, ze w dobie social mediow latwo ulec zludzeniu, ze "wszyscy maja lepiej". Pytanie brzmi - od czego? To jest dla mnie dosc duza zagadka, bo czesto to nie ma nic wspolnego z faktycznym skillem, inteligencja czy charakterem. co? Ech, kogo ja oszukuje. Tak, to brzmi fantastycznie, ale wiem, ze dla mnie byloby fajne tylko na chwile i po jakims czasie zaczelyby sie fantazje, by poddac sie lobotomii. A jak sie dostaje 20k za ogladanie Netflixa, to nie wiem... jak to praca zdalna, to mozna w tym czasie podrozowac po swiecie i pisac o tym ksiazke czy cos. Nie wiem w sumie. Chce miec mozliwosc eksplorowania i probowania nowych rzeczy. Moge uczynic z czegos "specjalizacje" ale nie chce sie szufladkowac. Moze ja za sie tym wszystkim za bardzo przejmuje, a tu trzeba podejsc z wiekszym luzem, plynac pradem, sluchac intuicji i wszystko sie z czasem wyklaruje? A jak z czasem sie cos zmieni to dramatu nie bedzie? Ja mysle, ze mnie spalil nawet nie sam kierat, bo ogolnie nie bylo tak zle (chociaz bywaly na poczatku freelance crunche po 2-3 doby bez snu, a na poczatku pracy stalej siedzenie po 10-12h, by sie wdrozyc), a juz od dawna nie jest zle, ale ladunek emocjonalny jaki byl temu nadawany. Mentalne cisnienie jakby to byla kwestia zycia i smierci i ciagly, dlugotrwaly stres. Poprawianie milion razy jednej kreski, bo musi byc zajebiscie, a ja jestem do dupy. Wyrzuty sumienia, ze robie cos innego niz skillowanie, bo jak sie nie poloze na oltarzu artu, to nic nie osiagne i dalszy stres i brak odpoczynku przez to. To mnie wypalilo i to w mniej niz 5 lat, a ponoc niektorzy sa wstanie wytrzymac w takim stanie 10-15. Dopiero od jakiegos czasu do mnie dotarlo, ze mozna miec hobby, spotkac sie z ludzmi, pocwiczyc czy wyjsc na spacer bez wyrzutow sumienia. I ze czasem "mniej znaczy wiecej", bo takie podejscie bylo bardzo nieefektywne. Na swoich bledach wiem juz, ze jesli to nie jest kwestia bazowego utrzymania, to nie warto robic po 16h dziennie. To juz lepiej zyc bardzo skromnie 😛 Tak, dotarlo do mnie, ze ten tzw. self-care, jakosc zycia i inne mindfulnessy to nie sa tylko pierdololo z social media.
  14. Dzięki za podzielenie sie swoja historia! Rozwazam zmiane workflow czy ogolnie eksperymentowanie. Zastanawia mnie tylko czy faktycznie w innych branzach jest tak zle? Czasem mam wyobrazenia (moze i bledne), ze 5k do reki na UoP to dostaje po roku pracy byle klepacz excela w korpo, ktory przez wiekszosc czasu pije kawe, a na polskim rynku za tyle pracuja graficy z calkiem solidnym doswiadczeniem i to jeszcze na smiesznych umowach bez platnych urlopow 😛 Czyli lepiej postawic w tym momencie na fun factor i fajny/satysfakcjonujacy efekt, a nie myslec o tym czy to co robie jest bardzo potrzebne do "skillowania" albo "portfolio"? Ja wlasnie nie wiem do konca, co lubie. Tzn wiem, ze na pewno kolor, swiatlo i fantasy i to w wydaniu "light" (w opozycji do "dark fantasy", ktore mnie wgle nie jara. Ale i ilustracje mtg sa fajne z postaciami i takie bardziej w stylu lola aaaa backgroundy w stylu ghibli to tez sa super. Podoba mi sie duzo roznych rzeczy i ciezko mi sie okreslic, a to jest ogolnie uwazane za wade? Bo ponoc powinno sie specjalizowac i miec spojne portfolio. A moze moge odpuscic naginanie sie do branzy i myslenie o tym skoro juz prace mam i jakies portfolio z projektami komercyjnymi tylko skupic sie na tym, co ja chce robic? Zdecydowanie za duzo mysle 😛 Co do stosowania skrotow w pracy, tu nie chodzi o jakies poczucie fajnosci, by "byc jak mistrzowie" tylko o taka hmm organicznosc procesu tworzenia. Im wiecej masz takich "mechanicznych" ulatwien tym dla mnie mniej jestes tworca a bardziej "skladaczo-klikaczem". Jest to nudniejsze. Mam background w tradycyjnych mediach i tam tez mozna "cheatowac" czy to smiesznymi pedzelkami, ktorymi sie stempluje praktycznie czy np. mieszajac kolory walkiem i miec fajna teksture. Mozna sie tym pobawic czasem, ale malowanie w taki sposob nigdy nie bylo dla mnie na tyle ciekawe, by na tym bazowac. Ja akurat ten czas mam - mam obecnie stosunkowo lekka prace (ktora co prawda mnie juz wypala, bo projekt sie ciagnie dlugo, a ja preferuje roznoronosc) i brak wiekszych zobowiazan. Co poteguje wyrzuty sumienia, ze tego nie wykorzystuje. Co do pracy jeszcze to wlasnie to, co opisales jest najbardziej wypalajace (tasmowosc i powtarzalnosc). Ze fajnie byloby miec roznorodne projekty (dopasowane do preferencji) taka stawke i deadliny, by nie musiec z tego robic pracy na tasmie czy sie nudzic.
  15. Witam szacowne forumowe grono 😄 Mysl o tym, by zalozyc tu konto przyswiecala mi od dawna. Przychodze tu w poszukiwaniu madrosci, wskazowek i innych gornolotnych rzeczy u bardziej doswiadczonych kolegow i kolezanek po fachu. Szukam odpowiedzi na pytanie zadane w temacie. Zawsze zalezalo mi, by miec prace kreatywna, w ktorej bede sie spelniac, tworzyc jakosciowe rzeczy, bedzie rozwoj, ciekawe projekty, miejsce na personalne podejscie do pracy wlasnej i do klienta. Ale cos po drodze poszlo nie tak. Z gory przepraszam za dlugiego posta. Troche backgroundu: Pare lat temu rozpoczela sie moja przygoda z rysowaniem/malowaniem. Swiadomosc, ze zaczynam od calkowitego zera, a chce sie dostac do branzy pchnela mnie w ramiona przyslowiowego "nakurwiania warsztatu" na duzej napince, czyli katowania samych waznych i potrzebnych cwiczen w stylu rysowania/malowania golych bab i garnkow z natury (niekoniecznie najefektywniejszych tho), czasem po 12h dziennie walczac z ASPowym betonem, by chociaz w tym nie przeszkadzali 😛 Oczywiscie w tamtym czasie o zadnych pracach personalnych, dla siebie i dla przyjemnosci nie bylo mowy, bo "szkoda czasu" (pierwszy blad) a wgle to nie mam jeszcze skilla, by robic naprawde fajne rzeczy, wiec to i tak "bez sensu" (drugi blad). Oczywiscie ten wysilek nie poszedl na marne i postep byl (chociaz pewnie nie taki jaki moglby byc gdyby nauka byla lepiej ukierunkowana), ale checi i energii zaczelo z czasem ubywac, za to zaczely pojawiac sie myli "rzygam juz golymi babami, chce juz cos z tego miec, pracowac i robic fajne rzeczy". Przy nadziei trzymaly mnie historie z internetow, ze ktos sie zamknal na pare lat w piwnicy i wyszedl z niej jako artysta robiacy dla Magic the Gathering czy innych. Po paru latach katowania warsztatu i wyslaniu ok. 300 CV, ostatkiem sil, juz na skraju wypalenia, udalo sie dostac pierwsza prace w branzy (i rzucic studia w cholere). Wydawalo mi sie, ze od teraz bedzie z gorki, bedzie fun, rozwoj i spelnienie, lecz okazalo sie, ze branza to jedna, wielka tasma produkcyjna, gdzie liczy sie by bylo tanio, szybko i dobrze, ciekawe projekty mozna policzyc na palcach jednej reki, proces malowania czesto jest wypierany przez 3d i photobashing, a jak jest miejsce na malowanie, to mocno mechaniczne, czesto uproszczone, a nie jakosciowe z miejscem na ew. eksperymenty. Juz nie mowiac o tym, ze trzeba robic tez malo ciekawe rzeczy jak animacja, praca w silniku czy UI. A mentorow i rozwoj to mozna miec jak sie zaplaci 150$ za godzine xD Bo tak to nobody cares. Blokada do tworzenia prac wlasnych, bo i tak nie beda wystarczajaco dobre zostala. Karierowo wcale nie jest tak latwo jak mi sie wydawalo, ze bedzie. Nawet bedac juz junior+ i majac juz troche doswiadczenia i jakies wydane tytuly na koncie, wcale nie jest tak, ze rekruterzy wala drzwiami i oknami. Pracy czy zlecen, ktore bylyby satysfakcjonujace czy to pod katem rozwoju czy stawki szuka sie nadal dlugo. Wgle stawki i umowy to osobny temat, ale szalu nie ma. Portfolio w branzy jest niby wszystkim, a zarazem czesto wystarczy, by bylo tylko ok, jesli masz znajomego, ktory Cie poleci jeszcze przed rozpoczeciem oficjalnym rekrutacji (niestety, nie umiem w networking). Z tego co obserwuje najszybsza kariere robia osoby, ktore niekoniecznie sa najlepsze warsztatowo czy maja bardziej indywidualne i jakosciowe podejscie do pracy, lecz takie, ktore potrafily sie ustawic pod katem networkingu i sa dobrymi trybikami w pipeline - nauczyly sie "tuszowac" braki warsztatowe narzedziami typu 3d i foty (nie uwazam samego 3d czy photobashingu za cos zlego tylko to nie jest moj sposob pracy, a szybciej podbija on jakosc niz nauka warsztatu) i skupiaja sie na takim wrecz "masowym" produkowaniu rzeczy, ktorych oczekuje studio. Nie wiem czy personalne, tworcze i jakosciowe podejscie do pracy, ciekawe projekty, fun z malowania jest w ogole mozliwe nawet tam, gdzie mam nadzieje, ze moze byc - czyli robienie ilustracji na freelance. Doswiadczenia ludzi z wiekszym stazem i niby "fajniejszymi" projektami na koncie nie zachecaja - ponoc dalej jest tak samo, albo gorzej. Wiem natomiast, ze moje dotychczasowe doswiadczenia (cisniecie warsztatu na duzej napince (ile mozna rysowac szesciany, by miec w koncu jakis fun z tego, co sie robi?), zetkniecie sie z rzeczywistoscia branzowa - zarowno pod katem warunkow pracy jak i podejsciem do tworzenia) mnie zniechecily i tkwie w takim loopie. Chce robic fajne projekty, miec personalne podejscie do pracy, spelniac sie, miec fun z malowania, robic ilustracje, ale nie mam skilla. Nie cwicze jednak, bo mam juz mocna niechec do pracy komercyjnej (i do malowania ogolnie przez to tez, co odbija sie na braku prac personalnych) i strach, ze nawet jesli zacisne jeszcze zeby i dociagne do poziomu uber pro, to nadal bedzie tak jak jest teraz tylko moze troche bardziej prestizowo i za troche wieksza stawke 😛 Wszelakie wskazowki jak wyjsc z loopa i odpowiedzi nt. realiow mile widziane. Szczegolnie od tych z was, ktorzy zyja wlasnie z malowania ilustracji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności