związki zawodowe określą stawki minimalne, przepisy, normy, ustawy, dodatkowe egzaminy. Dajmy na to uprawnienia "modelarza 3d", certyfikat "teksturzysty" oczywiście wszystkie poprate egzaminami związkowymi - to najczarniejszy z możliwych scenariuszy. Nie zapominajmy o składkach związkowych, za coś musi ta sekretarka urzedować, za coś dwa razy do roku decydeńci muszą się zjechać i ustalić to i owo, no przecież nie za swoje?
Wystarczy spojżeć na inne machiny związkowe, liczą po kilkanaście okręgowych przedstawicielstw, mnóstwo papierów dokumentów, postanowień itp. Czy tak naprawdę wnosi to coś? Być może daje to pewne korzyści "kto nie znami ten przeciw nam" ale jak przyglądam się działalności orgaznizacji zwązkowych w polsce to powątpiewam w ich skuteczność.
Pytanie czy za wątpliwe korzysci opłaca się komuś dawać składkę na związek, który pracy mu nie zapewni, a jedynie lepsze samopoczucie i kilka dodatkowych papierków?