Skocz do zawartości

...teksty i myśli o sztuce:)


Lacedemon

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 82
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Moim zdaniem kazda sztuka powinna zawsze poruszac problemy, ktore nas otaczaja - spoleczne, egzystencjonalne, polityczne czy duchowe, te male, z ktorymi borykaja sie jednostki ale tez te masowe, satyrycy maja swoja forme przekazu dziennikarze swoja, poprzez obraz, muzyke rzezbe mozna w calkiem nowy sposob przekazac swoje przemyslenia i refleksje, mozna podzielic sie z ludzmi tym co boli i co denerwuje, choc nie zawsze moze to byc odebrane jak sobie planowalismy i wlasnie o to chodzi, bo przez sztuke nawiazujemy dialog z grupa ludzi odpowiednia swoim oczekiwaniom odbiorcy, nie interesuje ich to, ze bedzie masa ludzi, ktorzy nie zalapia glownej idei, wazne, ze bedzie ktos z kim bedzie nas laczyla swego rodzaju psychiczna wiez, przekaz informacjii za pomoca sztuki nie jest dla kazdego, to nie jest obiektywny czy nieobiektywny przekaz od dziennikarza, czy sarkazm satyryka, fakt, ze powyzsze zmuszaja tez do myslenia ale nie tak bardzo jak np, obraz ( tu chcialbym sie do Dudy odwolac np. co do politycznie nakreconych malowidel) czy film, sa ta te formy, ktore zmuszaja nie do powierzchownej obserwacji i odbioru ale to zajrzenia do wnetrza, do przemyslenia i kontemplacjii nad swoimi doswiadczeniami, zmuszaja do poszukiwania drogi, ktora autor szedl malujac czy piszac

 

 

i ad2. do ostaniego prezmyslenia:

Uwazam, ze dazenie swoja droga tworzac to co z wnetrza, malujac dusza nie trzeba od razu odzielac sie od ludzi, ktorzy tworza z materialnych pobudek, doskonale mozna to pogodzic, zdobywac fundusze na komercyjnych projektach, robiac je dobrze, zdobywajac renome fachowca, ale nie ingerujac w nie wnetrzem, nie identyfikujac sie z projektami komercyjnymi, to jest praca, jak praca murarza, on ni czuje cegiel chyba... To jest tylko sposob, zeby sobie pomoc i ulatwic droge do tej sztuki tworzonej z pasjii, a na dodatek przyjeny sposob bo jakby nie bylo robi sie to co sie lubi! Poza tym, wyobrazmy sbie takiego Michala Aniola, ktory malowac nie za bardzo lubil, kochal rzezbe, ale za to mogl na malowaniu zarobic i nie marudzil, fakt, ze zarabial tez na tym co robic kochal, ale w dzisiejszych czasach jest to tez mozliwe... Takze nie ma co narzekac, asertywnos to bardzo wazna cecha, nie mozna siedziec z podkulonym ogonem i przyjmowac razy od brutalnego swiata, tylko trzeba sie mu postawic i oddac! Swiat sie zmienia trzeba sie czasami dostosowac, ale mowa, ze otoczenie zabiaj wspanialych artystow do mnei nie trafia, to moze jednak ci najprawdziwsi artysci nie sa warci tego zeby sie przebic? zreszta roznie bywa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sztuka nie musi poruszać problemów społecznych, nie musi być zaangażowana, artycha nie ma misji ulepszania świata, może mieć jeśli to mu odpowiada ale dlaczego powinien? Ze sztuką zaangażowaną jest ten problem że najczęściej nie jest uniwersalna, nie przetrwa 2 dekad bo problemy społeczne się zmieniają, nawet te z którymi ma się do czynienia od początku cywilizacji jak bieda czy głód mają inne oblicza teraz niż kiedyś. Zauważ że sztuka rozwija się najlepiej w społecznościach gospodarczo najlepiej rozwiniętych, jak spojrzeć na to globalnie to przeczy to powiedzeniu że artysta głodny to płodny:)

Ale, żeby nie było heh, sztuka zaangażowana łatwiej skupia moją uwagę, może dlatego że zwykle jest łatwiejsza w odbiorze a może dlatego że jako cynik wychodzę z założenia że istnienie ludzkie nie realizuje się dzięki stałej łączności z niebem ale dzięki stałej łączności z jedzeniem:) cholerna piramida potrzeb, nie zapominajmy o tym co u podstaw:)

 

Co do czucia cegieł - murarze jak najbardziej czują, w plecach, łapach i barkach, jak byś ponosił to też byś poczuł, szczególnie następnego dnia:))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to aj przepraszam ale za diabla nei rozumiem o co chodzi z ta sztuka, ja sie wszystkeigo o sztuce to nauczylem w robocie, ze sztuka to nei jest zrobic prace wybitna, ale sprzedac prace poprawna.....

ot taka sztuka jakiej ucza w wytworniach obrazkow, gdzie nei liczy sie sztuka a to co glosi ksiegowy :)

ksiegowy zas glosil" wasza sztuka w tym meisiacu wyszla saldem..." i to saldo swiadczylo o poziomie tych "sztuk"

 

przepraszam ze jestem barbarzynca :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bigleb - fakt, zle to ujalem "powinna" to zle slowo, raczej moze i ja lubie kiedy jest, chociaz nie zawsze bo nie mozna popadac w skrajnosci i z tym co piszesz sie zgadzam, szczegolnie w temacie potrzeb podstawowych, bez ktorych nie bylo by sztuki (a pierwsze obrazki na swiecie przeciez przedstawialy mieso w tkaiej czy innej formie hhe;), a co do murarza to raczej chodizlo mi o to, ze nie widzialem takiego, ktory kazda cegle taktuje jak uduchowiona istote dzieki ktorej moze pokazac swoje wnetrze (chyba, ze pil wczesniej i to wnetrze, a raczej jego czesc znajdzie ie an ceglach ale to ech..), wiem, ze wiesz ale i tak napisze, ze chodizlo o to, ze ja czuje zmeczenie w oczach i odcisk od piorka, tak jak murarz od cegiel ale nie wiaze sie duchowo z podmalowkami np. robota jak robota, a jak sie trafi cos tworczego i kreatywnego to zawsze mozna sie tylko cieszyc i wtedy sie wkrecac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że artysta nie zawsze tworzy sztukę "uzasadnioną" - często może tworzyć ot tak, po prostu, z własnej wewnętrznej potrzeby, nie dorabiając do tego żadnej głębszej ideologii. Nie każdy obraz musi dać się wytłumaczyć, chociaż ludzie lubią się zastanawiać "co on chciał przez to powiedzieć". A dzieło jest często wynikiem umiejętnie wykorzystanych przypadków - artysta jest tą osobą, która potrafi ten korzystny przypadek dostrzec i go wykorzystać.

 

Oczywiście, nie jest to wg mnie jedyna i jedynie słuszna definicja sztuki i artysty. Natomiast nie każda sztuka (jak napisał biglebowsky) musi być zaangażowana.

 

Ale z drugiej strony, myślę że pewnego rodzaju zaangażowanie środowisk twórczych jest potrzebne. Artyści powinni się wypowiadać, powinni komentować i krytykować, bo dzisiaj elity intelektualne tracą na znaczeniu. Zaczyna brakować autorytetów, powoli dominuje kultura masowa i pogoń za pieniądzem (bo trzeba wyprzedzić wszystkie szczurki).

 

P.S.: Lacedemon - fajny wątek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elity wybili nam na 2 wojnie swiatowej i jeszcze nie zdolaly sie odtworzyc. Jestem przeciwnikiem gdy glos zabieraja artysci w sprawach nie majacych nic wspolnego ze sztuka. To tak jaby srodowisko kucharzy wypowiadalo sie o najnowszych trendach w malarstwie. Tylko nie mowcie ze kucharz jest glupszy od artysty, gotowanie to tez sztuka ;)

Wydaje sie ze kazdemu artyscie zalezy by jego dzielo sie podobalo i zdobylo uznanie w oczach innych ( nawet jesli to bedzie najblizszy krag znajomych) Kiedys malarze starali sie zdobyc sponsora, lub wrecz malowali na zamowienie, czy to jest komercja? Stworzyli dziela ktore do dzis zapieraja dech w piersi. Prawdziwe dzielo sztuki samo sie obroni. Nie lubie gdy sie naduzywa slowa komercja. W moich oczach czesto tak mowia ci co sami malo maja do zaoferowania. Ale to tylko moja prywatna opinia....

Niemniej to to robi Lacedemon bardzo mi sie podoba, to byla mila nispodzianka na tym forum. Z niecierpliwoscia czekam az powstanie Twoja strona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zdarzają się dzieła sztuki wykonane np. dla promocji gry, czyli czysta komercja i praca dostosowana do klienta. nie ma tam nawiązania do polskiej polityki, problemu ubóstwa, itp., mimo to w niektóre można się wpatrywać godzinami i wspominać jeszcze dłużej nieistniejący świat, który graficy nam pokazali

 

a jak zakwalifikować obraz poruszający problemy społeczne, który ktoś kupił za duże pieniądze? przestanie być sztuką, kiedy zostanie sprzedany dla zysku?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopaki widzę trochę się rozkręciliście, wg mnie to nawet ten murarz jak da się mu szansę wytworzy coś co można nazwać sztuką - cofnijmy się parę chwil wstecz i co widzimy piękne ukształtowanie bryły i bogactwo dekoracji architektonicznej, co z tego powiecie, ano nic. Kucharz to też artysta. Cieśla, Stolarz i inni rzemieślnicy to również artyści w zasadzie każdy jest artystą,

 

wg. słownika Artysta to osoba tworząca (wykonująca) przedmioty materialne, lub utwory niematerialne mające cechy dzieła sztuki.

idąc dalej też ze słownika Artysta - twórca który swoje dzieła tworzy w oparciu o własną koncepcję, nadając im niepowtarzalny charakter. Dzięki temu dzieła wybitnych artystów rozpoznawane są bez potrzeby oglądania ich sygnatur.

czyli tworząc coś niepowtarzalnego, mającego indywidualne cechy, kreowanego z pietyzmem i "uwielbieniem" Artysta - człek "buduje" dzieło/a.

 

i wg mnie nic nie stoi na przeszkodzie by tworzyć i z tego żyć. [przykład: pisarze, filmowcy, fotograficy]. Za miskę ryżu nic by nie stworzyli . . .

 

Biglu jeśli robimy coś bez zaangażowania to czym że to jest ?? Ktoś mądrzejszy znacznie ode mnie powiedział kiedyś że sztuka to myśl szaleńca i tylko cieńka nić dzieli fakt czy to co on stworzy będzie dziełem, czy też szmirą.

 

Pozdrawiam

 

i mały edit polecam przeczytać jeszcze to :) Czym jest SZTUKA?

 

aj wiek chyba robi swoje ;), ale prawdziwą sztukę, niczym nie zmąconą bez żadnych narzutów i zaszłości mniej lub bardziej ukierunkowanej nurtami artystycznymi - tworzą mali artyści, dzieci. I to jest bezsprzeczny fakt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kazan_HB: nie miałem na myśli tylko i wyłącznie sytuacji lokalnej, chodziło mi o bardziej ogólne umiejscowienie artystów w społeczeństwie (niekoniecznie polskim). U nas elity albo się jeszcze nie odrodziły, albo siedzą cicho.

 

Jestem przeciwnikiem gdy glos zabieraja artysci w sprawach nie majacych nic wspolnego ze sztuka. To tak jaby srodowisko kucharzy wypowiadalo sie o najnowszych trendach w malarstwie.

 

A kabaret polityczny? A np. muzyka jako wyraz buntu przeciwko sytuacji politycznej? Albo - żeby nie szukać zbyt daleko od sztuk wizualnych - malarstwo Dudy-Gracza? On w swoich obrazach niejednokrotnie krytykował, i nie zawsze odnosił się tylko do spraw związanych ze sztuką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

vv3k70r pozwole sobie sie z Toba nie zgodzic, poniewaz wg mnie sztuka to nie jest to co widzisz, sztuka to proces kreacji. wiec jak widz moze mowic o procesie, o ktorym nie ma kompletnie zadnego pojecia, tylko artysta, ktory tworzy, moze powiedziec cos o "swojej" sztuce, czyli o tym jak dzielo powstawalo. poza tym rozgraniczmy sztuke od dziela sztuki. z samej definicji to drugie jest jakby nastepstwem pewnego dziela wlasnie czyli procesu tworzenia. jesli juz mamy byc konsekwentni to widz, moze powiedziec cos o dziele sztuki, chociaz tak wlasciwie to raczej powinien mowic o procesie, ktory w nim zachodzi, kiedy widzi dzielo sztuki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elity wybili nam na 2 wojnie swiatowej i jeszcze nie zdolaly sie odtworzyc. Jestem przeciwnikiem gdy glos zabieraja artysci w sprawach nie majacych nic wspolnego ze sztuka. To tak jaby srodowisko kucharzy wypowiadalo sie o najnowszych trendach w malarstwie.

 

Mają pełne prawo jak każdy inny, nie trzeba być specem żeby móc się wypowiadać i komentować, najwyżej można zrobić przy tym z siebie idiotę:)

 

Wydaje sie ze kazdemu artyscie zalezy by jego dzielo sie podobalo i zdobylo uznanie w oczach innych ( nawet jesli to bedzie najblizszy krag znajomych) Kiedys malarze starali sie zdobyc sponsora, lub wrecz malowali na zamowienie, czy to jest komercja? Stworzyli dziela ktore do dzis zapieraja dech w piersi.

 

Dziś jest dokładnie tak samo, na wierzch wypływają przedewszystkim ci których prace zdobyły uznanie kogoś kto wyda kasę żeby dzieło kupić, często jest to zwyczajny szczęsliwy traf a potem moda na dane nazwisko ale tak to właśnie wygląda, trzeba znaleść kogoś kto zwróci na ciebie uwagę i gotów jest zainwestować kasę.

 

Prawdziwe dzielo sztuki samo sie obroni.

 

Niestety nie, nie w dzisiejszych czasach, kiedy każdy obraz potrzebuje opisu i wyjaśnienia odautorskiego bo inaczaj jest jednym z tysiąca innych tworów. Tak wygląda nie tylko dzisiejsza sztuka, również dawna bez znajomości historii sztuki często nie ma dla odbiorcy żadnej wartości. Cóż, sztuka stała się zdecydowanie zbyt elitarna, zbyt trudna w odbiorze dla laika żeby wzbudzić jego zainteresowanie. Zwykłe podoba mi się/ nie podoba, ładne/brzydkie nie wystarczy.

 

Chłopaki widzę trochę się rozkręciliście, wg mnie to nawet ten murarz jak da się mu szansę wytworzy coś co można nazwać sztuką - cofnijmy się parę chwil wstecz i co widzimy piękne ukształtowanie bryły i bogactwo dekoracji architektonicznej, co z tego powiecie, ano nic. Kucharz to też artysta. Cieśla, Stolarz i inni rzemieślnicy to również artyści w zasadzie każdy jest artystą,

 

Pewnie że tak, to koncepcja zrodzona na początku wieku - każdy może i tworzy sztukę. Ale co do tego murarza - pamiętaj że on realizuje koncepcję architekta:)

 

i wg mnie nic nie stoi na przeszkodzie by tworzyć i z tego żyć. [przykład: pisarze, filmowcy, fotograficy]. Za miskę ryżu nic by nie stworzyli . . .

 

Oczywiście że nie, taki dylemat po za wyjątkami nie istnieje. Praktycznie każdy artycha chce zarabiać na tym co robi, nie którym poprostu się nie udaje, nie ma w tym niczego złego, złe może być co najwyżej dorabianie do tego ideologii.

 

Biglu jeśli robimy coś bez zaangażowania to czym że to jest ?? Ktoś mądrzejszy znacznie ode mnie powiedział kiedyś że sztuka to myśl szaleńca i tylko cieńka nić dzieli fakt czy to co on stworzy będzie dziełem, czy też szmirą.

 

Tutaj mylisz pojęcia:) sztuka zaangażowana to sztuka poruszająca problemy społeczne i polityczne a nie sztuka w którą ktoś wkłada swoje jestestwo:) Bo zakładamy że każdy twórca wkłada swoje ja w to co robi i robi to z zamiłowania (ew. z zamiłowania do kasy:))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aspenboy chyba mnie zle zrozumiales, niech maluja i spiewaja. Tylko smieszy mnie jak ktos robi z Kory lub pana Wajdy jakis autorytet moralny (Wajda ma u mnie przechlapane za "Lotna" i slynna scene z czolgami). Z reszta pewien krag artystow to kolko wzajemnej adoracji. Ladnie ich przedstawil Kazik w piosence "Wszyscy artysci to prostytutki"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mantraz - Gdy stawiasz na pierwszym miejscu proces twórczy dochodzisz szybko do sytuacji gdzie to artysta a nie dzieło staje się obiektem sztuki a trudno o większy egoizm i zadufanie w sobie, to dla mnie taki odpowiednik lekarza który uzurpuje sobie boską władzę nad życiem i śmiercią. Proces jest bardzo istotny, ale nie mniej niż efekt końcowy, wartościowanie jednego nad drugim to ślepa uliczka i przypomina mi klasyczne akademickie dysputy nad wyższością(szlachetnością) rysunku nad malarstwem. No, może za wyjątkiem czystego konceptualizmu:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mant-raz od procesu kreacji to ja mam w geometri i shapes przycis create :)

tam madre kodery popisaly takei cwane skrzaty, co kreuja jak klikne :) ksztalt, bryle, swiatlo, helpera a nawe kamere, imaginuj Pan sobie, te skrzaty umieja skreowac jak im kaze :)

 

jeszcze mi powiedzcie czym sie ruzni sztuka od produkcji,

dajmy na to Akropol - czy to sztuka, czy kompleks swiatynny?

piramidy? sztuka czy nagrobki?

palac Stalina w Warszawie, sztuka czy pomnik Gruzina ktory przydepnal butem pol swiata?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Niestety nie, nie w dzisiejszych czasach, kiedy każdy obraz potrzebuje opisu i wyjaśnienia odautorskiego bo inaczaj jest jednym z tysiąca innych tworów. Tak wygląda nie tylko dzisiejsza sztuka, również dawna bez znajomości historii sztuki często nie ma dla odbiorcy żadnej wartości. Cóż, sztuka stała się zdecydowanie zbyt elitarna, zbyt trudna w odbiorze dla laika żeby wzbudzić jego zainteresowanie. Zwykłe podoba mi się/ nie podoba, ładne/brzydkie nie wystarczy.

 

Czym sie roznia dzisiejsze czasy od dawnych, odsetkiem ludzi parajacych sie sztuka? Kiedys tez byly akadamie szkoly mistrzow, samouki...itd Kto oglada np Mona Lise musi miec jakis procent wrazliwosci i wyobrazni, zwykly dres z spod bramy bramy przejdzie obojetnie. Sadze ze nie ma takiej potrzeby by dawac do tego co stworzylismy instrukcje obslugi. Mozliwe ze zyjac w XXI w ludzie traca pewne cechy, zanika wyobraznia. W epoce TV DVD PC....itd itp. Coraz mniej osob siega po ksiazki, a chyba nic tak nie rozwija wyobrazni jak ksiazka. Ehhh sam juz nie wiem

Podobno w USA jest w instrukcji mikrofalowek napisane by nie wkladac do nich pileczek gofowych...Swiat schodzi na psy :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dla dresow tez powstala sztuka, wystarczy tego posluchac co sie dla nich pisze, jest to jakie jest, ale w ucho wpada, gacie w paski sie sprzedaja, fury schodza, caraudio idzie jak buleczki :) a kosmetyki dla ich lalek jak ida, przeciez ktos robi do tego reklamy, i widac jest to skuteczne bo ta mode sie rozprzestrzenia...

 

moze czas zeby artysci sie dopasowali do ludzi? moze to lduzie maja prawidlowa wrazliwosc (stepiona) a to artysctow trzeba zamykac bez klamek?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aspenboy chyba mnie zle zrozumiales, niech maluja i spiewaja. Tylko smieszy mnie jak ktos robi z Kory lub pana Wajdy jakis autorytet moralny (Wajda ma u mnie przechlapane za "Lotna" i slynna scene z czolgami). Z reszta pewien krag artystow to kolko wzajemnej adoracji. Ladnie ich przedstawil Kazik w piosence "Wszyscy artysci to prostytutki"

Ja akurat Wajdy nie lubie za co innego :) Ale ogólnie - o to mi właśnie chodziło, nie ma autorytetów, brakuje elit. Co jakiś czas przypinane są etykietki "autorytet moralny", w zależności od mody i upodobań...

 

Lacedemon - Ty prowokatorze, Ty! :D

 

Edit: vv3k70r - sztuka w służbie ludzkości, czy w służbie dresów? :D "Sztuka" dla dresów nie powstała z jakichś-tam wewnętrznych refleksji, tylko z chęci czystego zysku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego mam robic z kogos autorytet na podstawie tego co tworzy? To jest normlane? Dajmy taki Rej... noblista i? cholerny alkoholik, zapil sie na smierc, tutaj mozna zaczac wymieniac nazwiska, w kazdej epoce trafi sie jakis geniusz, ktoremu sie blizej przyjzec, ma okropne slabosci i zaden z niego autorytet, z Kory czy Wajdy nikt nie robi autortetu moralnego, tylko moze juz przedzej model do nasladowania ale tworczego, co akurat kazdy inacze odbiera i kazdy ma soje autorytety, inteligentny czlowiek, uwaznie i madrze dobiera sobie wzory, kretyn pierwszych lepszych wypromowanych ludzikow , o ktorych papla TV, do tego dochodzi tez narzucanie autorytetow, kler w tym chyba rpzoduje:) ale to juz OT...

 

A wracajac wlasnie do murarza, to doklanie chodizlo mi o to, ze jest on tylko wykonawca, on nie projektowal tej sciany, ktora muruje, tak samo jest ze zleceniami komercyjnymi, jezeli robisz jakas tam podmlowke to nie masz za duzego wkladu w projekt, inaczej juz jezeli robisz koncept np. i tak wlasnie, dawni mistrzowie, dostawali przerozne zlecenia, ale sami w gruncie rzeczy byli sobie panami... ...a i tak trzega sie dobrze sprzedac, zeby ktos kto wyklada kase kupil twoj projekt, jesli mu sie nawet nei podoba, trzeba odpowiednio go podejsc i przekonac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aspenboy, czy ja wiem? niektorzy z nich mysla ze robia cos ladnego, i tlum ktory cieszy sie na ich widok to potwierdza, to sie komus podoba i tych ktosiow jest duzo;

 

artysta to osoba ktorej dzielo wzbudza jakeis uczucia w obserwatorze...

 

na przyklad koles ktory zaprojektowal logo MCzarcia, niby robil to na zlecenie... ale...

a coca cola? czy temu logo mozna cos zarzucic?

 

a czy nei jest sztuka sprzedanie rzeczy kompletnie niepotrzebnej rzeszy ludzi?

 

uwazam ze artysta to koles ktory prowadzi galerie i umei te bazgroly sprzedac, ten co je maluje.... no coz :) a co on tam wie co ludziom sie podoba?

 

sztuka musi sie podobac czy nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mantraz - Gdy stawiasz na pierwszym miejscu proces twórczy dochodzisz szybko do sytuacji gdzie to artysta a nie dzieło staje się obiektem sztuki a trudno o większy egoizm i zadufanie w sobie, to dla mnie taki odpowiednik lekarza który uzurpuje sobie boską władzę nad życiem i śmiercią. Proces jest bardzo istotny, ale nie mniej niż efekt końcowy, wartościowanie jednego nad drugim to ślepa uliczka i przypomina mi klasyczne akademickie dysputy nad wyższością(szlachetnością) rysunku nad malarstwem. No, może za wyjątkiem czystego konceptualizmu:)

 

hmmm, a tak naprawde z czego wynika potrzeba tworzenia? wg mnie w glownej mierze wlasnie z egoizmu, z potrzeby zaspokojenia czegos w sobie.

dlatego tez zreszta nie bardzo rozumiem jak umieszczanie na tej samej plaszczyznie procesu i samego dziela ma obronic artyste przed egoizmem. jak rozumiem wg Ciebie ten egoizm jest zawsze, ale w niektorych wymiarach moze byc mniejszy? dobrze to rozumiem?

 

jesli chodzi o moja teze wyzszosci procesu tworzenia nad efektem koncowym to zdaje sie ona byc dla mnie sluszna, gdyz po pierwsze wydaje mi sie, ze z pieknego procesu tworzenia, powinno powstac piekne dzielo sztuki, a po drugie -znacznie wazniejsze- wlasnie proces tworzenia pozwala sie artystom rozwijac (analizy, przemyslenia, eliminowanie bledow), natomiast samo dzielo koncowe raczej ma zaspokoic egoizm (zwienczenie procesu tworczego) - pokazanie swiatu w nadziei na pozytywna ocene (cokolwiek by to nie bylo).

 

dla mnie ten problem tak naprawde nie ma rozwiazania, a moje wybory sa raczej na zasadzie "tak by bylo dobrze", bo przeciez to nie jest matematyka=). napisalem jeszcze kilka akapitow, ale w koncu skasowalem, bo sam w tych wnioskach widzialem luki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Jest to wywiad, który przeprowadziłem jeszcze będąc na studiach . Minęło 6 lat od dyplomu:) Nadal jest aktualny, zwłaszcza w kontekście piłki nożnej;) Tzn. jest on-chyba-ponadczasowy:) Nie mogę robić w nim korekt, ani szlifu. Niech zostanie to autentyczne. Miłego czytania. Pozdrawiam.

 

ROZMOWA Z MIKIŁAJEM SMOCZYŃSKIM

 

 

 

 

Mikołaj Smoczyński – ... u nas też się ma stosunek taki, że jak mija pewna moda, to mija i artysta. J. Kosuth ma ciągle wystawy, ale według polskich standardów powinien ich nie mieć od dwudziestu lat.

Mariusz. Kozik. – Czy to oznacza, że tu w tym kraju nie utożsamia się artysty z jego życiem, drogą twórczą, tylko z pojedynczymi obrazami?

M.S. – Wręcz gorzej nawet, z modami. Gdyby ktoś cenił sobie tak wysoko obrazy, to by było jeszcze w porządku. Natomiast w sytuacji, gdy tym kryterium jest moda, to nawet nie ma specjalnej dyskusji na temat jakości tych obrazów. Ja to jakoś mocno odczułem, ale myślę, że każde pokolenie ma swoje doświadczenie. Po osiemdziesiątym roku robiłem coś innego niż wszyscy. To był okres, kiedy wybuchło malarstwo i wszystkie jego nowinki. Z racji, że pracowałem inaczej, wyglądałem co najmniej dziwnie, wśród tych moich kolegów. Natomiast w tej chwili doceniam fakt, że byłem jednak zapraszany do tych wystaw. Ten okres zakończył się tak, że bardzo wielu przestało malować. Już wtedy był taki cień podejrzenia, że połowa z tych obrazów, nie że jest nie dobra - one są zwyczajnie złe. I jak to idzie taką lawiną, to takie postawienie sprawy, że malarstwo się odbywa, a obrazy mogą być nawet złe, to jest bardzo ryzykowne usprawiedliwienie. Dobrze jest kiedy powstają i te dobre. Tych dobrych wtedy było cholernie mało. Przez Wrocław ta fala też przeszła. Wrocław był takim drugim ośrodkiem tej sztuki. Z tym, że tam ta „dziczyzna” była trochę inna, bardziej wysmakowana, może bardziej intelektualna.

M.K. – Ale, to wszystko zaczęło się od Warszawy?

M.S. – Tak. W Warszawie to wybuchło, a potem już było wszędzie. Z konceptualizmem było bardzo podobnie. Jak się dzisiaj zobaczy w jakimś katalogu reprodukcje tamtych obrazów, to... coś takiego było ważne.

M.K. – Kiedy i jak zdecydowałeś się poświęcić malarstwu?

M.S. – Mnie się właściwie malarstwo zawsze bardzo podobało. I chyba stąd się to wzięło, że w pewnym momencie pomyślałem, aby samemu spróbować. Zaczęło się od naiwnych marzeń chłopięcych, od fascynacji „Bitwą pod Grunwaldem.” Ja próbowałem samemu to narysować!

M.K. – Ale, chyba wcale nie musiało to być malarstwo? Czy mógłby być to teatr, muzyka, może kariera literacka, lub inna forma wypowiedzi?

M.S. – Mogłoby tak być, ma się rozumieć. Właściwie to wynika, z tego, że ludzie chcą jakoś siebie wyrazić, a potem to już pozostają tylko sposoby tych ekspresji. Na przykład Wajda studiował malarstwo. Można by przykładów poszukać, ale w Polsce ich nie ma. One są gdzie indziej. Są ludzie, którzy mają kompletnie innego typu wykształcenia, a potem zajmują się sztuką. Prawdopodobnie problemem jest świadomość, pewna dojrzałość, i chodzi o to, aby tą świadomość zdobyć. A jest sprawą chyba drugorzędną, w jakiego typu szkole będzie się to odbywało. Źle kiedy ludzie nie mają w ogóle świadomości i nad tym nie pracują. Tu pojawia się problem z Akademiami. Szczególnie z tak tradycyjnie ustawianymi, jak nasze. Gdzie częściej przypominają szkoły zawodowe, bo nie mówi się o zagadnieniach i o ideach, tylko mówi się o przedmiotach. Uczy się tych przedmiotów, a nie zagadnień. To doprowadza do takiej sytuacji, że można się uczyć, a potem się okazuje, że i tak, i tak nauczyć się można czegoś tylko samemu. W związku z tym – to jest też durzy problem – to, że ja przez ponad dziesięć lat nie malowałem, a wcześniej tak bardzo chciałem być malarzem, wzięło się nie stąd, że mi te obrazy nie wychodziły, a stąd, że one mi nawet dosyć dobrze wychodziły, tylko były bardzo podobne do jakichś innych obrazów. Poza tym ja w pewnym momencie odkryłem niechętnie i z pewnym przerażeniem, że ja tak chyba nie maluję. I nie mam jakichś własnych powodów, aby uprawiać malarstwo. Jeżeli nie wiesz z jakiego powodu coś robisz, to przestajesz to robić, bo to już nie ma sensu.

M.K. – A, czy to nie wynika z potrzeby odrębności, z tego, że cały czas człowiek poszukuje czegoś czym by się wyróżniał?

M.S. – Na pewno, każdy chce wyrazić siebie. Z takiego założenia wynika, że chcemy tą swoją odrębność zamanifestować. Tylko, że tą swoją odrębność manifestuje zwykły stolarz, który kocha swój zawód, a jeśli go kocha to robi piękne przedmioty. A jeżeli te przedmioty zaczyna obmyślać sam, to już nie jest tylko stolarzem, a zaczyna być artystą. Na projektowaniu mebli w Akademii ludzie robią dziwne stoły. Natomiast często taki zwykły stolarz, który może nie ma aspiracji, aby uczestniczyć w biennale mebla potrafi zrobić stół, czy krzesło, które jest wygodne, albo jest piękne z jakichś innych powodów.

M.K. – Zdarzają się jednak przedmioty piękne i funkcjonalne zarazem?

M.S. – Zdarzają się, ale bywa, że są bardzo niewygodne.

M.K. – Ja raczej mam na myśli przedmioty funkcjonalne i wygodne, dzięki czemu piękne.

M.S. - Tak, ja wiem, że chodzi ci o proste rzeczy. Ale, jeżeli już jesteśmy przy tych prostych przykładach, to po pierwsze one wcale takie proste nie są, bo dzban musi spełniać taki warunek, aby płyn ze środka wylewał się w określony sposób. ..., chyba popadliśmy w dygresję.

M.K. - Wróćmy zatem może do tej odrębności w malarstwie.

M.S. - Malarstwo istnieje od wieków, więc można by było powiedzieć, że wiele jest rozmaitych idei, wiele jest doświadczeń, i te obrazy mogą rozmaicie wyglądać, mogą być różnie namalowane. Można znaleźć tropy tych wspólnych doświadczeń, tak daleko od jakiegoś obrazu, który powstał pięćset lat temu. Ale tak samo czymś niezwykłym są wszystkie te bardziej tradycyjne dyscypliny. Kumulacje idei i kumulacje różnych energii. ( ... ) Ale, pojawia się tu problem, bo jestem zupełnie innego zdania niż większość (...). Bo, ta odrębność, to jest taka modernistyczna moda. Być aż tak dobrym, że jedynym, no to właściwie trzeba by było wykluczyć możliwość porozumienia. Nie twierdzę, że obraz trzeba rozumieć w tym sensie, że odpowiemy na pytanie, „co on tam namalował?”, ale na pewno będziemy sobie zadawali pytanie, „dlaczego on to zrobił?” Oczywiście w przypadku sztuki przedstawiającej, czy tej historycznej, to taki obraz jest dosyć dokładnie skonstruowaną książką. Tak to oczywiście można interpretować, porównywać z innymi. Poza tym, są jakieś stałe wątki ikonograficzne, trwają zresztą do tej pory. To jest wszystko jakoś czytelne, może nie jest to po prostu łatwo czytelne, ale jest czytelne. Na pewno się nie jest malarzem dlatego, że się chodziło do akademii i malowało martwe natury.

M.K. – A jak zatem oceniasz obecną sytuacje w polskiej sztuce? Czy możesz ją skomentować ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

M.K. – A jak zatem oceniasz obecną sytuacje w polskiej sztuce? Czy możesz ją skomentować ?

M.S. – Co do tego mam wątpliwości. Czy ja mogę ją skomentować? Jestem zdania, że ta sytuacja wcale nie jest dobra. Jest niedobra i w Polsce może jest piętnastu artystów. Więcej ich nie ma. Bardzo dużo powstaje takiej sztuki, którą robią nie artyści, a technicy sztuki. To są rzeczy przenoszone z katalogów z magazynów artystycznych, a nie wymyślone tutaj. Oglądałem tą wystawę socrealistów – tę krakowską wystawę – i tego kręgu nowoczesnych. Oni nie byli aż tak ze sobą skłóceni. Natomiast powstało wtedy dużo dobrej sztuki. Myślę, że tamten okres był lepszy dla sztuki polskiej niż obecny.

M.K. – Jesteś jednym z polskich twórców, któremu udało się wejść w układ artystyczny życia na zachodzie. Jaki wpływ mają te doświadczenia, na to co robisz.

M.S. – Ja tak minimalnie w ten układ wszedłem, na pewno w mniejszym stopniu niż kilka innych osób znanych mi. Jako doświadczenie miało to duży wpływ na mnie, bo po pierwsze zobaczyłem inną sztukę, po drugie przekonałem się że sztuka jest tam inaczej robiona i może się odwoływać do innych potrzeb. Polska sztuka jest sztuką bardzo regionalną, czasami sprawia wrażenie takiej etnograficznej. Chyba w tej chwili, w tym co mówię jest sprzeczność wobec tego, co powiedziałem przedtem – taka pozorna. Bo sposobem na to, nie jest to przenoszenie, tylko jest chyba jednak uświadomienie sobie jakiegoś innego większego znaczenia sztuki, niż u nas się do niej obiegowo przywiązuje. Trzeba ją traktować poważniej. Tutaj znowu wraca ten wątek świadomości, więc niewątpliwie ten, kto ogląda, też musi być człowiekiem świadomym i nie może patrząc na obraz, powiedzieć jedynie, że „ja tego nie rozumiem”, mówiąc to tonem zarzutu.

M.K. – Oczywiście, ale czy nie jest tak, że miejsce, w którym artysta żyje ma wpływ na to co robi? Przecież mieszkając, załóżmy w Lublinie, co najmniej dziwnym byłoby malowanie masek afrykańskich.

M.S. – Chyba tak. Tylko że wtedy mamy kłopot, na przykład z tym murzyńskim okresem u Picassa. Bo z tego co Ty mówisz wynika, że w Lublinie, czy we Wrocławiu, tego robić nie wolno, a w Paryżu już tak.

M.K. – Nie to miałem na myśli. Chodzi mi raczej o to, na ile to działanie jest uświadomione.

M.S. – To najlepiej byłoby to robić w Afryce. To jest raczej kwestia tego, co z tą inspiracją się dzieje. W końcu Picasso tylko się zafascynował sztuką afrykańską, ale nie tworzył sztuki afrykańskiej. On przeżył to doświadczenie tamtej sztuki przez pryzmat doświadczeń kubistycznych i potem kolejnych swoich doświadczeń. W tym sensie taka postawa jest uprawniona. Tak samo – teraz trochę mija ta fala, ale ona ciągle istnieje – rozmaite graffiti na ulicach. Oczywiście to nie jest prawda że one są dobre, bo większość z nich jest bardzo niedobra, ale zdarzają się fantastyczne i tego wcale nie malują artyści. Natomiast ja bym bardzo chętnie widział takie obrazy w galeriach, jako dzieła artystów. To też jest pewien rodzaj takiego stosunku, który polega raczej na zamknięciu, zamiast na otwarciu. Bo przecież ideą sztuki, jedną z podstawowych jest też porozumiewanie się, to otwieranie się na drugiego. Najpierw uświadamianie sobie kim ja jestem, a potem pytanie, jaki jest świat. Bo dalej są już warianty, takie szczegółowe. Na przykład, ...kim ja jestem w tym świecie?, ...jak dalej? itd.

M.K – Nasuwa się tu skojarzenie z obrazem Gauguin’a „Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?”

M.S. – No tak. Ale, on musiał wyjechać na wyspy południowe, aby odnaleźć siebie. I w gruncie rzeczy odnalazł kogoś, kto był z Francji, on ją tam odnalazł. Przecież w takim szerszym kontekście, jak się widzi jego malarstwo na tle innego francuskiego malarstwa, to, to jest bardzo francuskie malarstwo. Ale on widocznie musiał oderwać się od tych swoich źródeł, żeby spojrzeć na samego siebie z daleka. Tutaj nawet ten tytuł jest więcej niż symboliczny.

M.K. – Jest mocno osobisty.

M.S. – Ale jest bardzo realnym, konkretnym doświadczeniem. Przez to że ta sztuka jest nośna i że ten tytuł jest bardzo nośny, to ten obraz nabrał bardzo uniwersalnego sensu. Jest całkiem możliwe, że kiedy on go malował, kiedy wymyślał tą ideę, miał na myśli coś innego, niż my dzisiaj mówiąc o tym tytule.

M.K. - Czy można się pokusić o stwierdzenie, że w momencie, kiedy coś jest bardzo osobiste, autentyczne, to z czasem nabiera uniwersalnego wymiaru - upraszczając.

M.S. – Tego chyba się uprościć nie da. Niezupełnie bym się zgodził, to znaczy mam wrażenie, że na początku jest jednak zawsze to doświadczenie pojedynczego człowieka. No, ale potem jest kwestia tego, czy to doświadczenie może być w jakiś sposób wartościowe dla innych? Jeżeli jest, to wtedy ono staje się jakimś doświadczeniem zbiorowym. A czasami może być uniwersalne, ale to się zdarza czasami. W końcu nikt z nas nie wymyśli jakichś nowych uczuć, bo uczucia zawsze są takie same. Tak samo nowych zagadnień, w gruncie rzeczy też nie wymyślimy. Natomiast to jak one są wyrażane, jak to jest przedstawiane, to już jest kwestia zmienności w czasie. Podobnie jest właśnie ze sztuką istniejącą, tą dawną, historyczną. Tutaj interpretacje też się zmieniają i ja już nie myślę o tym, co myślano o jakimś obrazie pięćset lat temu i jak był odbierany po dwustu latach i potem. Albo te takie fenomeny w historii sztuki, kiedy Vermeer, który jest uważany za taką ikonę kultury i - każdy człowiek wykształcony o tym oczywiście wie - jest malarzem odkrytym niedawno. Był malarzem zapomnianym kompletnie.

M.K. – Tak, ale dlaczego użyłeś określenia ikona?

M.S. - To nie jest mój pomysł. Amerykanie maja takie określenie jak chcą powiedzieć, że ktoś jest bardzo wielką postacią w sztuce. Mówią wtedy R. Raushenberg – ikona sztuki amerykańskiej, czy W. de Kooning itd. Określenie jest właściwe, natomiast przypominam sobie taką rozmowę z J. Kozłowskim. Rozmawialiśmy właśnie o tych ikonach. I on powiedział „(...), a w Polsce mamy emblematy sztuki polskiej.”

M.K. – Wracając do Vermeer’a, czy na zachodzie jego obrazy mają podobne działanie, jak wschodnia, ta prawdziwa ikona?

M.S. – Tutaj się nie zgodzę, bo ta ikona to jest bardzo konkretna forma sztuki, która ma bardzo konkretne usytuowanie w historii. Dzisiaj też powstają ikony, co nie oznacza, że to jest jakaś nowa ikona. Są tacy malarze jak Jerzy Nowosielski, którzy po prostu są takimi samymi malarzami ikon, jakim był Rublow, czy Teofan Grek. Warto sięgnąć do tego, co Nowosielski mówił przy rozmaitych okazjach. Dla mnie właśnie on jest takim dobrym przykładem porozumień ponad czasem. Ponieważ, on w gruncie rzeczy sam jest człowiekiem z poza czasu. I na dobrą sprawę prędzej mógłby chodzić pod rękę z Andriejem Rublowem, niż z którymś ze współczesnych artystów. Wiem, tutaj intencja twoja jest taka, żeby znaleźć w tym wszystkim jakiś ład. To jest właściwie słuszne pragnienie, tylko bardzo trudne do spełnienia. Więc ja bardziej ufam takim pojedynczym wielkim malarzom, a mniej jakiejś zasadzie malarstwa - na przykład. Zasada malarstwa, to bardzo kłopotliwa sprawa, nie wiem, czy to w ogóle istnieje. Pamiętam, że w Muzeum Metropolitan w Nowym Jorku oglądałem trzy obrazy. One wisiały koło siebie. Jeden namalował Tycjan, drugi namalował El Greco, trzeci namalował F. Bacon. Te obrazy przedstawiały papieży. Najbardziej radykalnym z tych obrazów - w sensie środków malarskich - był obraz El Grecc’a, wcale nie Bacon’a. Obraz Bacon’a, wręcz pięknie sąsiadował z tym Tycjanem obok. Co, to ma wspólnego z polskimi malarzami nowej figuracji? Oni myślą, że to się gdzieś tam rozetrze, że przestrzeń ma być tak na kwadratowo zrobiona, a postać najlepiej jak, uuuuu! – to sobie opiszesz jakoś. W konwulsjach, o! I potem mieliśmy Przybylskiego. To takie polskie confetti.

M.K. - Chciałbym powrócić jeszcze do postaci Jerzego Nowosielskiego, który na pytanie „Czym jest malarstwo” odpowiada: „Malarstwo jest usiłowaniem wydobycia się na wolność serca ludzkiego.” Zgadzasz się z tym?

M.S. – Pięknie powiedziane, ale to jest właściwie to samo, co właśnie chciałem powiedzieć - tylko nie umiałem tak ładnie – że to jest manifestacja pragnienia, żeby wyrazić siebie. No, i manifestacja pragnienia wolności. Tylko człowiek wolny może wyrażać siebie, on tego potrzebuje.

M.K. - Nowosielski dodał jeszcze „Jako działalność należąca do sfery sacrum jest w porządku empirycznym czynnością rewolucyjną. Cały bowiem porządek stworzenia świadczy o tym że wolność ta jest niemożliwa„

M.S. – Bo miał rację.

M.K. – Ktoś kiedyś powiedział, że wolność to usprawiedliwiona konieczność. Zgadzasz się z ty stwierdzeniem?

M.S. – Banał. Marks! Wydawało mu się, że jednym takim efektownym aforyzmem rozwiązał cała historię świata i ludzi. Ludzie się zawsze zajmowali wolnością. Są różne koncepcje wolności.

M.K. – A czy nieograniczona wolność jest możliwa w sferze sztuki? Bo w sferze życia ludzkiego raczej chyba nie.

M.S. – N każdym terenie jest ona możliwa, tu jest problem z ideałem i jego wątpliwym ucieleśnieniem. Tacy artyści jak Roman Opałka pokazują, że wolność jest czymś możliwym i czymś czego można doznawać. On stworzył system, taki osobny i jedyny dla siebie. W obrębie tego systemu jest człowiekiem wolnym. Natomiast wolność nie musi oznaczać, że robię wszystko na co mam ochotę i co przyjdzie mi do głowy.

M.K. – Z tego wynika, że każdej wolności musi być przypisana określona forma.

M.S. – Tak, jak każdej konstruktywnej formie. Wielkość ikony na przykład polegała na tym, że to doświadczenie religijne – czyli specyficzna duchowość – jest ujęte w ramy pewnej konwencji. Z pozoru wydaje się, że A.Warhol był poza wszelkimi konwencjami. On był uwikłany w cały szereg konwencji i jako człowiek i jako artysta, przez to był tak nonkonformistyczny. Ponieważ on spojrzał bardzo chłodnym okiem i na rzeczywistość wokół siebie i na sprawy konkurencji. Z tym, że to są zagadnienia na traktat. Bardziej bym ufał takim ludziom jak Nowosielski, bo zanim to powiedział to tak 40 lat o tym myślał. No ale popadamy w dygresje.

M.K – Wróćmy więc do twych doświadczeń z zachodem.

M.S. – Na pewno był jakiś wpływ i na pewno część sztuki którą tam oglądałem po prostu spowodowała, że ja zacząłem inaczej sam pracować, ale myślę, że ważniejszym było coś innego. Ten kontakt pozwolił mi uświadomić w sobie istnienie jakichś intuicji, których ja wcześniej nie potrafiłem wywołać, których nie umiano tutaj we mnie wywołać. W tym sensie to był wpływ błogosławiony, ponieważ to tak, jakby ktoś mi powiedział „możesz tak robić.” Tam nikogo nie szokowało, to co ja próbowałem robić. Natomiast tu, jeszcze 10 lat temu miałem opinię bardzo kontrowersyjnego faceta. Teraz się to trochę zmieniło. Jakkolwiek nadal chyba nie tak wiele osób moje prace rozumie. A to, że się co do mnie uspokoili, to się wzięło stąd, że miałem wystawę w Zachęcie, albo gdzieś tam w innym miejscu prestiżowym. To jak gdyby automatycznie zapewnia szacunek, ale jest to taki rodzaj szacunku którego nie pożądam.

M.K. – Czy ten brak akceptacji nie wynikał z tego, że Ty nie szedłeś wraz z modą?

M.S. – Tak, chyba tak. Ale pojawia się jeszcze coś takiego, co już R Gunzenhauser powiedział. Dzieło sztuki może być rozumiane tylko wtedy, kiedy zawiera pewną ilość elementów dobrze nam znanych. Czyli jest to taki szyfr, do którego musimy przenieść fragmenty klucza. Z drugiej strony, to nie jest tak, że obraz musi być w związku z tym podobny do innych obrazów. Wystarczy że odwołuje się do, na przykład doświadczenia, które jakby wcześniej nie zostało wprowadzone w symbolikę malarstwa, to nie należy do tej estetyki. W końcu przed Taapiesem nikt nie malował ścian, dla nich samych. Malowano oczywiście ściany świetnie, ale one zawsze były elementem i to mało istotnym. Nie czymś, co ma własną egzystencję. Więc ja byłem dosyć zaskoczony, gdy zacząłem realizować prace ścienne. Nie spojrzano na nie, choćby z perspektywy doświadczenia malarstwa materii.

M.K. – Czyli zgodziłbyś się z twierdzeniem J. Hałasa „Malarstwa się nie wymyśla...” Ono jest, albo go nie ma, a może malarstwem się myśli.

M.S. – I chyba dokładnie tak jest. Znowu dobrze powiedziane. Problem nie leży w tym, że jeżeli coś jest nowe, to jest inne. To jest utopia mało inteligentnych malarzy, którzy uważają, że są w stanie wymyślić malarstwo. Na ogół większość nie wymyśla niczego. Tym bardzo dobrym udaje się wymyślić trochę. Wtedy to już jest świetnie i wtedy to już są artyści wybitni. Natomiast sztuka w bardzo dużym stopniu powstaje ze sztuki. Ta świadomość, o której mówiliśmy, to jest to myślenie o czasie.

M.K. – ...zbudowana na bazie doświadczeń setek pokoleń, ich historii, tradycji.

M.S. – Ma się rozumieć. Z pewnością tak jest.

M.K. – Trzeba więc wiedzieć i mówić, że nie jesteśmy obok, ani tym bardziej ponad to?

M.S. – Jesteśmy fragmentem i to już jest przecież bardzo durzy przywilej, a że ten przywilej jest czasem bardzo gorzki, to też jest częścią życia.

M.K. – Fascynuje cię pamięć, historia. Co rozumiesz pod tymi pojęciami?

M.S. – Chodzi o taką świadomą pamięć, czasem na takiej osobistej skali. Wspomina się to, co się przeżyło samemu, czyli swoją historię. Czasem się sięga do tej historii głębszej. Pamięć przecież to jest pierwsza forma historii. Ale można się zainteresować historiami innych ludzi. W tym sensie pamięć jest czymś fascynującym. Nasze własne życie bardzo się poszerza, jeżeli pamiętamy. Ja przynajmniej jestem do tego przekonany.

M.K. – Czy to, co robisz, to próba rekonstrukcji ducha czasu, który odchodzi unosząc się jednak jeszcze?

M.S. – Myślę, że raczej duch miejsca. Tak, ponieważ czas jest czymś bardzo mało uchwytnym. Ja na przykład, zacząłem dotykać czasu dotykając miejsc. To jest taka klasyczna sytuacja pośredniego poznania. Tej historii prawie się nie da dotknąć, można dziś snuć jakieś domysły, albo ślady są tak wątłe, że tak naprawdę się nie dotyka. Na przykład będąc na cmentarzu – co jest bardzo ciekawą rzeczą – zaczynasz czytać nazwiska umieszczone na tablicach, patrzeć na daty, bywają i zdjęcia. To może być powód, aby sięgnąć do śladów po tym człowieku, to znaczy czegoś się o nim dowiedzieć. Ale przecież nie dotkniesz go...

M.K. – Jest tu jednak jakaś konkretna historia, zdarzenia, które miały miejsce i były na tyle precyzyjne, że konkretne...

M.S. – ..., ale jak się coś skończyło to przestało być precyzyjne i straciło konkretność.

M.K. – Ale to było!

M.S. – Tak, było, ale już tego nie ma...

M.K. – Czyli jest to konkretność utracona?

M.S. – Faktycznie, jeśli coś straciło konkretność, to zaczęło być energią, duchem. Tak jak słowa; duch czasu, duch miejsca, zostały tak wytarte, na przykład przez pisma kobiece, że one przestały znaczyć. Uważam, że jest sensowne starać się we wszystkim, co się robi dbać o precyzję przekazu. Obraz powinien być tak precyzyjny na ile jest to możliwe, ale skoro zaczynamy mówić, czy pisać, to też to należy robić precyzyjnie.

M.K. – A , co z intuicją, też ma być precyzyjna?

M.S. – Ja nie wiem, co myśleć o intuicji. Jest to też słowo, którego staram się nie używać i zdolność którą staram się wyeliminować.

M.K. – A, czy intuicja nie jest motorem poszukiwań?

M.S. – Ja używam tego słowa wyłącznie w sensie bardzo takim praktycznym, doraźnym. Jeżeli czegoś nie rozumiemy, a ktoś coś ważnego zrobi, odkryje, to my nie rozumiejąc motywów działania tej osoby, skłonni jesteśmy komentować to, „że on miał intuicje”. Pewnie tak, tylko, że za takim ujęciem tej sprawy stoi raczej przeświadczenie, że on nie jest, aż taki mądry, a ja znowu nie jestem, aż taki głupi. Więc, aby jakoś ratować swój honor mówimy protekcjonalnym tonem, że ktoś miał intuicje.

M.K. – Uchodzisz za artystę wrażliwego na mowę materii. Jest to cechą twojej twórczości?

M.S. – Nie mam komentarza, ...oczywiście jest.

M.K. – Uczniowie niekiedy stają się mistrzami. Jaki jest więc Twój stosunek do swoich wychowanków?

M.S. – Staram się być uczciwym.

M.K. – Czy artysta z Twoją pozycją potrzebuje autorytetów? I czy w czasach młodości, byli artyści, do których się odwoływałeś?

M.S. – Teraz też są. Oczywiście, tak jak bardzo wielu ludzi, odczuwam potrzebę autorytetów. Z tym, że teraz jestem starszy... To nawet nie to, że się autorytety zmieniły, bo nie wszystkie się zmieniły. Po prostu przez zmiany w moim życiu, zaczęły się zmieniać oczekiwania, czy powody, dla których do wielu autorytetów się odwołuję. Także – to rzecz bardzo ważna, moim zdaniem – ,albo się nie szanuje innych w ogóle, albo się to ma do końca życia. Fakt, że nie da się szanować wszystkich, ale nie musimy mieć tych samych autorytetów. Prawdopodobnie Ci, co są rzeczywiście nieźli, to mają sporo szacunku dla autorytetów, ale chyba jednak trzeba mieć pozycję, żeby i szanować innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

M.K. - ...albo odrobinę pokory.

M.S. - ... albo to.

M.K. – Najlepiej chyba jedno i drugie?

M.S. – Tak.

M.K. – Dlaczego najwyżej sobie cenisz prace, których nie rozumiesz? Powraca tu problem intuicji.

M.S. – Tak..., można by powiedzieć, że mnie złapałeś trochę na sprzecznych zeznaniach. Raczej, to polega na tym, że nie każde doświadczenie, natychmiastowo, zaraz po tym, jak ono się stanie, zakończy – jeśli się w ogóle kończy – da się szybko zrozumieć i wytłumaczyć.

M.K. – Mam ochotę ten stan nazwać „intuicją”.

M.S. – Ja bym powiedział, że to jest często brak precyzji, który jest tak inspirujący. To jest trochę, jak z sytuacją, kiedy jakieś drobne rzeczy, powiedzmy kulki, rozsypiesz i one się ułożą. Można sobie z tym poradzić w bardzo prosty sposób, ale jest taki odruch, aby szukać kształtów. Najpierw znajdujemy kształty, powiedziałbym najprostsze, powiedziałbym definiowalne. Jeżeli znajdujemy jakiś zarys formy regularnej, to on nam porządkuje chaos tej grupy. Potem się okazuje, że można znaleźć jakieś inne połączenia, może nie tak regularne. To, co tak z pozoru wydaje się bardzo słuszne, to są często te rozwiązania i wytłumaczenia najprostsze. Chyba, że – ja tego doświadczyłem – robimy prace, które są ważne, a z których wyciągamy niewłaściwe wnioski i idziemy w złą stronę. Potem się cofamy, bo odkrywamy, że można było całkiem inaczej wykorzystać tamto doświadczenie. W tym sensie wolę taką sytuację, kiedy na przykład jakieś doświadczenie, nie ma takiej jednoznacznej, albo natychmiastowej konkluzji. Jeżeli ono trwa, to bardzo często wywołuje kolejne. Wtedy udaje się osiągnąć jakiś postęp, w sensie tej indywidualnej drogi. Stąd się wzięło to powiedzenie. Generalnie, to mam jak gdyby więcej zainteresowania, dla rzeczy niekoniecznie tak zrozumiałych. One mnie chyba bardziej inspirują. Trudno inspirować się, tym co jest oczywiste. Teraz są w telewizji mecze piłkarskie. Ja to zacząłem lubić oglądać, bo to jest trochę taka sytuacja artystyczna. To jest przedstawienie, które ma czysto określone reguły.

M.K. – Czyli mamy zasady.

M.S. – Zasady, których trzeba przestrzegać. Są tu wszystkie zasady dzieła sztuki doskonale spełnione.

M.K. – Mówisz między innymi o konstrukcji.

M.S. – Konstrukcja tu jest właśnie doskonała. Natomiast w ramach tej konstrukcji wydarzenia mają już czasem swoją dramaturgię i gdyby pomyśleć o takiej możliwości, że mamy te ramy i reguły, ale jesteśmy w stanie powiedzieć co się stanie, to nikt by tych meczy nie oglądał. Nikt nie lubi wiedzieć z góry, jaki byłby wynik. A, z kolei, kto by chciał oglądać grę, w której nie ma żadnych reguł. Te mecze warto oglądać, bo gdyby Polacy grali w takich mistrzostwach, ja bym się oczywiście cieszył, ale jakby grali ci Polacy co teraz grają, to że ze wszystkimi by przegrywali, to byłoby do przewidzenia. Nie miał bym chęci tych meczy oglądać, nie tylko dlatego, że oni by przegrywali.

M.K. – To bardzo trafna metafora.

M.S. – Zupełnie przypadkowa, wynika z bieżących wydarzeń, głównie telewizyjnych.

M.K. – Dlaczego jesteś zdania, że poniosłeś klęskę?

M.S. – To będzie klęska, z tym że to ma bardziej związek z moimi tekstami i z tym co ja piszę o obrazie, bo takie doskonałe ucieleśnienie idei czy ideału jest niemożliwe. W związku z tym, myślę, że bardzo wielu artystów coś takiego by powiedziało. To nie ma bezpośredniego znaczenia, że jestem z siebie niezadowolony, ponieważ uważam, że coś mi się nie udało. Natomiast znalazłem się wobec takiego faktu, że stanąłem przed problemem, którego się nie da rozwiązać. Natomiast takie stwierdzenia wyrażają koncepcję, że warto się zająć tym, że to się nie udaje. Kiedyś była taka koncepcja. Sztuka niemożliwa, czy sztuka konceptualna brała się z tego, że uświadomiono sobie taką dychotomię, która istnieje między tym, co jest przedstawione, a - kiedyś się mówiło a teraz się tylko przedstawia – a formą. Okazało się że ten przekaz jest bardzo nieprecyzyjny. Oczywiście problem konceptualizmu był chyba znacznie bardziej skomplikowany. Natomiast u nas próbowano to wyjaśnić w ten sposób, że wystarczy zrezygnować z formy i wtedy będziemy mieli w takiej ideowej formie, treści. Ale ich nie było. Obraz okazuje się jednak jest potrzebny. Poza tym obraz niedoskonały zawsze można zmieniać. W takim sensie bardziej ogólnym, na przykład życie człowieka, czy malarza, sprowadza się do tego, że jeżeli on się zmienia w miarę życia, to i jego obrazy się zmieniają. Czasem są lepsze, zazwyczaj jednak są inne, co jakiś czas. Więc w tym sensie to jest wspaniale. A gdyby nie było tej klęski, która cały czas nam towarzyszy, to nie byłoby powodów, żeby co dzień od nowa kontynuować tą pracę.

M.K. – Myślę, że taka postawa ma swoje korzenie w tęsknocie za Rajem utraconym.

M.S. – Ciekawy pomysł interpretacyjny – przyznaję. Nie przyszedł mi do głowy wcześniej. To chyba można byłoby w ten sposób zinterpretować. W ogóle koncepcja Raju utraconego jest wspaniała, bo ona zakłada istnienie takiego świata, którego nie jesteśmy w stanie doświadczyć. Natomiast, jest jeszcze taka tęsknota, aby ten świat doskonały był. Koncepcja religijna jest taka, że kiedyś był, ale go utraciliśmy. Problem w tym, że my go nie znamy. Z tym tylko, że duchowość naszego wieku jest zupełnie innego typu duchowością. W gruncie rzeczy sprowadza się program do tego samego. Na początku była taka doskonałość, pełnia, ale ten stan rzeczy został naruszony. Rzeczywistość, z którą mamy do czynienia, z każdego punktu widzenia przedstawia przecież świat niedoskonały. Nie mniej jednak, ludzie ciągle go zmieniają.

M.K. – W nadziei że będzie lepiej?

M.S. – Jest, bo po prostu wiele rzeczy udało się poprawić. Dzisiaj byłoby już nierozsądnie mówić, że samochód jest dobry, bo jest lepszy i szybszy od konia. Natomiast, samochód jest dobry, bo jest bardziej demokratyczny niż koń. Więcej osób może z niego korzystać, w tym sensie jest lepszy. Koń natomiast dalej jest świetny, pod warunkiem, że ktoś lubi konie, i jeździć na nich. A to, że ludzie na co drugą chorobę nie umierają, to już jest dobrze, akurat.

M.K. – A, co zrobić z doświadczeniem ostatniego wieku: wojny, eksterminacja, nowe choroby.

M.S. – I to jest klęska i to ta, o której mówiliśmy na samym początku. Ona nie musi mieć wcale skali masowej. Wszystko to jest jakąś klęską. Dzisiaj, kiedy patrzymy wstecz, kiedy to jakoś wszystko ponazywaliśmy, to jednak trochę i zafałszowaliśmy. Po pierwszej wojnie światowej nikt nie wiedział, że za dwadzieścia lat, będzie następna, nazywając tą pierwszą Wielką Wojną. Jak wybuchła ta kolejna, to się okazało, że aby nazwać tą drugą, to trzeba było zmienić nazwę wielka na pierwsza. Na przykład taką powtarzaną pomyłką jest to, że w Polsce w 1939 roku wybuchła Druga Wojna Światowa. Nie, wtedy wybuchła Druga Wojna Europejska, a światowa wybuchła dopiero po ataku Japończyków na Perl Harbour. Patrząc spokojniej, to można by nawet zrozumieć, to że oni (Francuzi i Anglicy) mówili, że nie będą umierać za Gdańsk. Dlatego, że bardzo mało ludzi w Polsce chciałoby umierać za Czeczenię. Wojna w Polsce, jakkolwiek tak dramatyczna dla Polaków, była jakimś wydarzeniem w jakimś kraju, a oni nawet dokładnie nie wiedzieli gdzie on jest. Mniej więcej, co tydzień pokazują nam podobną formę w telewizji.

M.K. - Tyle że kiedyś ginęli żołnierze a w XX wieku giną kobiety i dzieci. Zmienił się obraz wojny.

M.S. – Jest inna technologia. Przez to, że idziemy do przodu, to na tym polega organizacja tego świata. Gdyby był tylko ten postęp, a nie byłoby tych ofiar – ludzie żyją coraz dłużej – byłoby nas za dużo. A te wszystkie kataklizmy bardzo dobrze stabilizują sytuację.

M.K. – Czyli wojna jako higiena świata. Chcesz powiedzieć, że musi być zachowana jakaś równowaga, pewien system dualistyczny.

M.S. – Najwyraźniej, chyba tak. Równowaga chyba wszędzie musi być. Człowiek na przykład może myśleć o sobie, że jest szczęśliwy, jeśli posiada równowagę. Większość z nas jej nie posiada, ale na szczęście te wady mamy stosunkowo niewielkie. Dlatego żyjemy. Ci, co mają te zachwiania większe, to są bardzo nieszczęśliwi. Jeśli w obrazie nie ma równowagi, to też nie jest dobry. Fijałkowski kiedyś powiedział – i oczywiście miał rację – że malarstwo jest sposobem filozofowania. To oczywiście bardzo trafne zdanie, to nie jest tylko ładnie brzmiące zdanie. Szczególnie, że na przykład ktoś taki, jak ja może chcieć myśleć o tym świecie. Widząc, że świat istnieje i jest w jakimś związku z tym światem, to o nim myśli. Lecz ja nie jestem w stanie nic zrobić w sprawie wojen, mogę tylko zrobić coś w sprawie obrazów.

 

 

Wywiad nie został opublikowany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przesłanie Pana Cogito

 

 

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu

po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach

wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć

masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny

w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze

ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają

pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę

a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy

przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej

oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz

powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne

ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy

światło na murze splendor nieba

one nie potrzebują twego ciepłego oddechu

są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź

dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy

bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz

powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem

jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką

chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek

do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda

obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tez umiem cytowac :)

przeslanie hubertyn z imienia rozy umberto eco:

"pulchra enim sunt ubera quae paululum supereminent et tument modice, nec fluitantia licenter, sed leniter restricta, repressa sed non depressa..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciekawy wywiad,

 

Praca u podstaw.

 

. . . jako "nielot" powiem tak świat sztuki można by podzielić wg schematu: Sztuka przez DUŻE "S", średnie "S", nisokie, nisokie "S" i to co zostaje - abstrakt przez nikogo nie zauważony,

 

czego jest więcej??

 

- BIGLU - celowo mówiłem tu nie o sztuce zaangażowanej i wypowiedziach moralizatorsko-filozoficznych o zastanej rzeczywistości - bo teraz po co oswobadzać wolnych, kształtować nową ideologię społeczną, mieszać ludziskom w głowach to robią znakomicie elity polityczne.

. . . bez urazy ale takowej u nas od 1989 roku poprostu nie ma, a przeszłość raczej zostawmy historii i historykom. ;P

 

bardziej chodziło mi o ""wkładanie duszy w to co się robi "" nawet jeśli są to prace strikte komercyjne lub wykonywane na zlecenie Pana X lub Pani Y.

(chociaż czytając posta na temat "Pracodawca...." można dojść do wniosku że to też tylko czysta abstrakcja.) ale górnoloty zostawiam piewcom i znawcom tematu.

 

a tukej jeszcze jeden wątek na temat

"Wolność artysty - wolność odbiorcy"

fragment:

". . . Niech więc rzemieślnik (artysta rzeźbiarz, artysta malarz lub inny poeta) nie czuje się związany warunkami przetrwania, pracą dla zarobku i sławy (jedno drugie wspomaga). Niech też amator nie czuje się związany pamięcią przodków, miłością do żony, prestiżem firmy, religią ani ojczyzną. Co im obydwu pozostanie? Pozostanie upodobanie do obrazów, figur, do pięknego wysłowienia, które niczemu innemu już nie służy. Jest nieużyteczne. To jest wolność. Taka wolność, praktykowana tak sobie, na co dzień prowadziłaby do anarchii. Tam, gdzie wszystko wolno, bez względu na innych, tam nieuchronnie dochodzi do konfliktów. Ale nie myślimy o pozbyciu się zasad w działaniu, a więc w dziedzinie poddawanej ocenom moralnym, ani nie mówimy o poznaniu, gdzie ważne jest kryterium prawdy, twardo stoimy na gruncie wytwórczości i, z założenia, nasz produkt jest nieużyteczny, ale może być na swój sposób piękny. Byłoby to piękno zadowalające jego wykonawcę i po prawdzie najpierw tylko jego. Zrobić takie dzieło to dopiero byłaby sztuka!"

Pozdrawiam

 

Mały edit:

"... a jedyną istotą rzeczy jest fakt że jutro znów wstanie słońce ... "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Przepraszam za jeszcze jeden wątek ... ale chyba za mocno żyłka mi pod kopułką uwiera i razem z kofeiną nadciśnienie podczaszkowe powoduje :) ...

 

mamy taki przykład, gość maluje obraz

(fakt napracował się jak młody Bóg, bo zamalować sztalugę 10x20 metrów to się trzeba namachać, nawet wałkiem"" ;), ale idąc dalej pomalował to na biało - olejną farbą - a na samiuśkim środeczku wymalował niewielką kropeczkę niebieskiego kolorku z zieloną otoczką - obraz podpisany "matka Ziemia")

i staje ja człek z "bagażem" wg mnie doświadczeń :), przypadek szczególny człowieka - przed dziełem i co widzę z odległości jakieś 15 m - widzę biel, która aż kłuje w oczy, ale nic podchodzę bliżej, hmm, dalej biało ale twardy jestem idę dalej z odległości jakich 2 m idąc do środka widzę kropkę ...

a w prawym dolnym rogu podpis.

 

Jakby na to nie patrzeć - wielkie moralizatorkie dzieło, o głębokim przekazie filozoficznym, ale ...

... ale dla mnie nadal jest to niebieska kropka ...

Powiecie zaraz - o dusza przyziemna bez wyobraźni, możliwe że tak jest - ale czy jestem odosobnionym przypadkiem, wydaje mi się że nie . . .

dlatego też moim skromnym zdaniem - sztuka powinna dać się rozumieć. człowiek - człowiekiem powinien być.

a forma - czym jest forma w sztuce - kawałek gliny - wymodelowany przez garncarza da - misę, kubek lub inny motyw, - stal - konstrukcja,

 

Idąc dalej - Sztuka i dgital - czy dążenie do fotorealizmu lub realizmu - to zła cecha, czy też niezrozumienie filozofii tworzenia. Ktoś kiedyś powiedział że jak chciałby sobie fotkę strzelić to by wziął aparat i cyknął, czy rzeczywiście?

Czym jest realizm w digital - czy nie jest to przypadkiem ograniczenie widzowi jego prawa do własnej interpretacji pracy?? A może jednak wolność artysty który poprzez właśnie ten model chce na widzu "wymódz" swoją wizję??

 

Jeszcze jeden ciekawy zwierz w dyskusji - czym jest talent ?? co to za istota - artysta bez talentu mających jednak podstawy, będzie nadal artystą - ale artysta obdażony talentem a nie znający podstaw będzie jedynie człowiekiem bez nóg - który prawi moralizatorskie frazesy o chodzeniu. (mój przyp. szczególny ;D ).

 

Pozdrawiam

 

PS. od jutra odstawiam kawę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OT od moda:) - rzeczywiscie watek sie zmienil troche, nie dotyczy juz 2d wylacznie, wiec przenioslem go do dyskusjii, ppozdr

 

 

ta ale mogłeś jakąś śladową informację zostawić że wątek został przeniesiony ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MCMiriam- najpierw zdefiniuj co to jest sztuka a potem możemy się kłócić- chyba że mówimy o prywatnych upodobaniach, wtedy wszystko co tylko ślina na język przyniesie będzie pasowało i nie podlegało dyskusji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojojoj... RK, taki duży chłopiec i nadal się łudzi, że sztuka ma jakąś przybita na stałe gwoździem nietyklną definicję.

Ja pojmuje sztuke jako zdolnośc do stworzenia dzieła na wysokim poziomie: dobrego rzemieślniczo i artystycznie, niezaleznie, czy to jest but, czy hamak, tudzierz rzeźba, lub utwór muzyczny. innymi slowy wszystko to, o czym nie mozna powiedzieć: "to nie sztuka takie coś zrobić..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojojoj... RK, taki duży chłopiec i nadal się łudzi, że sztuka ma jakąś przybita na stałe gwoździem nietyklną definicję.

 

Ja myślę Shogun że RK chodziło o cos dokładnie odwrotnego ;) Raczej to że sztuka nie ma definicji, a jeżeli nie ma definicji to gadanie o sztuce jako takiej jest poniekąd bezsensu, bo jest bezprzedmiotowe.

 

(skoro nie możemy czegoś jasno określić to jak można o tym rozprawiać?) :)

 

Moim zdaniem dyskusje ogólnie o sztuce są przeintelektualizowane i niekonkretne, nie lubię ich :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności