Skocz do zawartości

Co to znaczy, że soft jest lepszy do vfx?


Jacob B

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Weźmy np. taką majkę i takiego maxa. Wszędzie piszą, że jeżeli chodzi o vfx to maya maya i tylko maya. Pytam więc dlaczego? Tu i tu wymodeluję sobie, oteksturuję, zrigguję, zanimuję, oświetlę i wyrenderuję. Particle? Max nie ma się czego wstydzić PF+maxscript daje radę ( plus TP, tools boxy). Jest Fume jest AB. Są włosy. Brakuje jedynie dobrego oceanu. Liznąłem trochę Mela i MAxScripta, faktycznie mel dużo łatwiejszy ale mscript + dobry znawca na pewno też daje radę. Więc dlaczego? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 11
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Tak tak, dokładnie, kiedyś było takie twierdzenie, że max do gier a maya do filmów, bzdury jakieś.

 

Najlepiej znać wszystko i używać wybiórczo dla konkretnych zadań, każdy soft ma jakieś wady i zalety, ciężko powiedzieć co wybrać, chyba kwestia gustu i przyzwyczajeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie kłócić;) się, bo nie o to tu chodzi;) jednemu lepiej w tym, drugiemu w tym;)

 

Hynol co maya ma takiego, że wszędzie do vfx zdecydowanie ją polecają? Wiadomo, że dawniej do maxa nie było fluidów, miał słabe cząsteczki itp, a maya miała "wszystko"... no ale teraz? Aż tak ludzie się przyzwyczaili, że max jest bee i nic nie można w nim zrobić poza vizkami?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie się wydaje, że temat jest jednak trochę bardziej skomplikowany, niż przedstawiają go koledzy. W wypowiedziach na temat supremacji Mai w vfx, trzeba by najpierw ustalić, o co w nich chodzi. Są bowiem one w istocie lekko zwietrzałe, ale poza wszystkim najprawdopodobniej chodziło w nich nie o zrobienie efektu, tylko wyprodukowanie efektów. A to zasadnicza różnica jest, o czym później.

 

To było w czasach, jak max nie miał jeszcze tylu pluginów xD

 

Nawet bardziej w czasach, kiedy nie było 64 bitowych pecetów i aplikacji na te pecety.

 

Sytuacja jest nawet gorsza, niż się wydaje. Max z armią tanich jak barszcz pluginów potrafi znacznie więcej w temacie vfx, niż cały zasób narzędzi Mai i jej rozszerzeń oraz innych aplikacji razem wziętych. Pod względem gotowych do użycia rozwiązań do vfx nie ma sobie równych i choćby dlatego jest najlepszym programem dla 90% użytkowników bez wygórowanych ambicji technicznych. To jest efekt pracy setek developerów around the globe, którzy jeśli chcą zarobić na swoim pluginie, muszą go wydać pod Maxa.

 

Coraz wiecej studiow uzywa Maxa, acz Maya jest wciaz bardzo popularna.

Raczej coraz więcej studiów, które używa Maxa może się zabierać za efekty kinowe, bo sobie kupiło tanią farmę z miliardem herców pod vRaya i 64^2GB RAM na rdzeń, więc mamy w ogóle szansę o nich usłyszeć. Duże studia adaptują pojedyncze licencje dla Fume'a itp., ale to raczej support, niż standard. W życiu nie słyszałem, żeby ktoś przestawiał pipeline na Maxa z Mai czy SI.

 

Przecież postęp polega właśnie na tym, że coraz więcej rzeczy wymaga coraz mniej pracy i coraz mniej kompetencji (przynajmniej technicznych). Rozszerza to pulę możliwości dla każdego, demokratyzuje rynek efektów, animacji etc. Tak jest w każdej dziedzinie. I to jest dobre. Ostatecznie liczą się artyści, a nie inżynierowie.

 

Wszystko to jednak tylko połowa prawdy w tym temacie. Nie ma zresztą sensu w niego specjalnie wnikać, bo jak uczy doświadczenie, jeśli kogoś obecne narzędzie nie ogranicza, nic go nie przekona, że może istnieć inne, być może lepsze rozwiązanie. I słusznie. Lepsze wrogiem dobrego, i takie tam... Przekonaj początkującego animatora, że istnieją lepsze systemy animacji, niż bipet!

 

Żeby móc ocenić przydatność narzędzia do danego zadania, trzeba znać to zadanie i to znać na wylot. Jak robisz amatorski film lub reklamę, torrentowy Max z pluginami w zupełności Ci wystarczy. Co więcej, da Ci pewnie więcej możliwości, niż jakikolwiek inny soft. Ale jak będziesz miał kiedyś okazję stanąć przed zadaniem zorganizowania pracy setki ludzi przy X00 ujęciach stanie się jasne, czego Maxowi brakuje. Nie bardzo rozumiem, jak można utrzymywać, bez doświadczenia w zawodzie supa, że wie się coś na temat użycia programów w vfx. Chyba, że mamy na myśli nie efekty oglądane w kinach, ale amatorskie produkcje na youtubie. Tu każdy może sobie wyrobić zdanie w miarę krótkim czasie. Problem polega na tym, że produkcje domowe nie mają szans napotkać nawet części problemów, z którymi borykają się studia.

 

Nie tyle bowiem chodzi o to "co", ale o "jak". Nie mówiąc już o tym, że pluginy potrafią to, do czego je stworzono, więc opierając swoją pracę na nich, skazujesz się na odtwórczość, co zdumiewająco jasno widać po ostatnich produkcjach np. takiego Bluru. Wszystko dobrze, dopóki Ci reżyser nie powie, że on jednak nie chce, żeby to wyglądało tak a tak.

 

Wyzwaniem pracy nad efektami jest kontrola, wydajność procesu i łatwość dokonywania zmian na każdym etepie produkcji - a także możliwość panowania nad ludzkim błędem (czyli przewidywanie go i minimalizowanie jego wpływu na produkcję). Nie tylko jest ważne to, ile czasu zajmie Ci dotarcie do pożądanego efektu, lecz jak dużo pracy będziesz musiał włożyć, aby go zmienić, kiedy był już gotowy, w dodatku w setce ujęć jednocześnie.

 

Duża część efektów 2012 powstało w pluginach Maxa, co jest po prostu obrazem dzisiejszych standardów. 2012 w większej części to McDonald vfx. Codzienna, zwykła orka podzielona na dziesiątki małych studiów robiących przeciętne efekty. Co nie zmienia faktu, że bodaj wszystkie ujęcia warte zobaczenia w tym filmie wymagały poważnych customowych rozwiązań (Nie mówiąc o tym, że duża część filmu jest szpetna jak gra video).

 

Najprościej mówiąc, ilu z Was potrzebowało kiedyś zbakować obiekt do geometrii i shaderów po zakończeniu pracy? Pewnie mało kto. Tymczasem jest to absolutnie podstawowy wymóg każdego pipelinu filmowego. Takie minimum, z którym nikt nie dyskutuje. Pytanie za 100 punktów, po co to się robi?

 

W mojej osobistej opinii, która jest oczywiście dyskusyjna jak cholera, podstawowy problem wielu aplikacji polega na tym, że nie powstały do pracy w studio, lecz dla ludzi w domach. Na ile to komuś przeszkadza, to inna sprawa. Najwyraźniej wielu się tym nie przejmuje i robi w nich świetne rzeczy. Oczywiście duża część studiów łata programy , żeby je nagiąć do potrzeb zwykłej produkcji (nie mówię o rozwiązaniach pod konkretne ujęcia), co dostaliby za free w innym sofcie, ale ma to dla nich większy sens, niż wymiana dziesiątków ultra zdolnych grafików, którzy tak się składa, że pracują w programie X. Jest to więc trade off. Pomęczymy się, ale za to z naszym najlepszym staffem, który zawsze jest ważniejszy niż jakikolwiek pipeline. I to jest mądre.

 

Jak widać znacznie mniej jest kwestią gołych preferencji, niżby się wydawało.

 

 

Sorry za długi post. Temat rzeka...

  • Like 2
  • Confused 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że ma bardziej otwartą architekturę, ale do maxa dawno nie zaglądałem, a też na bebechach softu się mało znam. No i nie bez znaczenia jest to że w maxie trzeba było pluginów do tego co w mayi już jest.

A tak naprawdę najważniejsze jest to, że przestawienie pipelinu z jednego programu na drugi (zakładając że ktoś korzysta tylko z jednego, co rzadko w większych studiach jest spotykane) to bardzo poważna sprawa. Już taki Blur dość długo i płynnie zmieniał Maxa na XSI. Kurde, u mnie w firmie przejście na nowszą wersje softu to też nie takie hop siup, a mowa o upgradzie, nie o totalnej zmianie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do vfx uzywa sie wszystkiego: maxa , mayi, houdiniego, xsi i pewnie mase innych softow, poza tym to co kupujesz od producenta softu to prawie w 100% nie jest to co uzywaja rozne studia, ktore modyfikuja softy albo wymyslaja swoje wlasne, oczywiscie to tez zalezy od wielkosci studia

 

a sila mayi pewnie byl od samego poczatku mel, mozna bylo ja sobie latwo modyfikowac, tak mysle

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a 2ga czesc prawdy Szymek jest taka, ze nie wazne jak dobrych grafikow 3d sie ma i nie do konca wazne jest w tym czym sie renderuje chociaz czasem (jezeli chodzi o dispy to jednak wazne ;) ) bardzo przydaja sie rozne ficzery, ale generalnie nie jest tak prosto wypuscic piekny render taki jak ludziki z pixara, gdzie nie trzeba go poprawiac w compo, dlatego bardzo wazna jest compozycja, tzn. ogarniety koleszka w tym temacie naprawde bardzo duzo potrafi zdzialac, a nie zlozyc render w render z passow, dlatego wszyscy z 3d powinni miec jako taka znajomsc softu do compo, wlasnie dlatego chcialem podziekowac ze przycisnales mnie z nauka tego :)

Edytowane przez KLICEK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności