Piękny lipcowy dzień. Las, cisza. Słychac ćwierkanie ptaszków, gdzie-niegdzie przebiegnie sarenka, w tle słychać leniwe stukanie dziecioła.
Wtem z głębi lasu wyłania sie poteżna chmura kurzu. Widać, że jakiś tabun przebiega rozpędzony przez las. Zwierzęta w popłochu uciekają. Nic nie widać, pył i kurz wszystko zasłania. Aż wreszcie tabun dobiega do
leśnej polanki. Zatrzymuje się. Kurz powoli opada. I nagle okazuje się, że cała
polanka jest wyściełana...... JEŻAMI. Wszystkie sapią, są zmeczone.
Tylko jeden jeż, który prowadził cały tabun, lekko sie uśmiecha, cały czas
próbujac złapać oddech. Wreszcie w zachwycie mówi do innych:
- ************ - JAK MUSTANGI......NIE?!