-
Liczba zawartości
796 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
13
Ostatnia wygrana ZiN w dniu 10 Luty
Użytkownicy przyznają ZiN punkty reputacji!
Miasto (opcjonalne)
-
Miasto
Warszawa
Ostatnie wizyty
5 618 wyświetleń profilu
ZiN's Achievements
-
Bez kitu, Vyacheslav Safronov to jeden z moich ulubionych painterów ❤️. Prace Anthonego Jonesa wyświetlają mi się praktycznie za każdym razem gdy odpalam pinteresta. No faktycznie byłem pod mocnym wpływem, że oni perfekcyjnie malują randomowe shity i to wygląda cudownie. Miałem w pewnym momencie takie myślenie, że jak się będzie sprawnie posługiwało kontrolą krawędzi i brushworkiem, to będzie doskonały przepis na idealny art, a przynajmniej popis światłocieniowy 🤣 Dobre podejście. Ja z kolei miałem zawsze tak, że historyjka mnie wiąże jak kula u nogi, bo będę musiał tam powciskać również te rzeczy, które wypadałoby pokazać, a których nie umiem jeszcze narysować. W ogóle podejście do scenografii to dla mnie droga przez mękę, jak tak sobie teraz o tym myślę. Chcesz narysować prostą scenę na targu mieście i jak sobie założysz ile elementów ma się w tej scenie pojawić, żeby to uwiarygodnić, to nagle robi się masa roboty i tona rzeczy do dodatkowej analizy 😄 Właśnie trafiłem na to, to chyba nie do końca tak, że trójpodział załatwi każdą kompozycję 😉
-
@SebastianSz Wow, naprawdę trafnie zdiagnozowałeś mój problem. Ja praktycznie nigdy nie myślę o żadnej historii, tylko mam podejście, że "chcę narysować ładny obrazek, bez konkretnego motywu przewodniego, ma być ładny, jakich pełno na artstation, tu coś podpatrzę, stąd zgapię compo, stamtąd design, jeszcze skądś podłapie kolorki, itd" i tak się koncentruję tylko na tym, by namazać coś ładnego, czasem wyjdzie lepiej lub gorzej, ale dopada mnie w końcu znudzenie i rzucam to na kilka miesięcy lub lat a potem do tego wracam i potem znowu się odbijam, a możliwe, że to o czym piszesz pozwoliłby mi na dłużej wgryźć się w temat. Orbitować wokół tego, nie tylko na "płótnie", ale też poza. No przyznam, że mega inspirujące jest to, co napisałeś i podałeś fajny przykład. Na pewno będę często wracał do tego posta. Muszę to wszystko przemyśleć, zmienić mindset...
-
Dzięki, to zdecydowanie mi się to teraz przyda, dobre podsumowanie najczęstszych kompozycji. Wykończyć to zawsze zdążę, na razie, nie chce wstrzymywać procesu nauki renderowaniem. Chcę się teraz skupić na swoich najsłabszych stronach. A w tym momencie nauczenie się jak prowadzić oko widza po obrazie jest moim absolutnym priorytetem. @SebastianSz Dzięki, zapoznałem się z tym, całkiem dobre, ale za mało tu mięsa jak dla mnie. Jako przypominajka, gdy już coś się tam wie i ma się to jakoś ułożone, może być bardzo dobre. Analizowałem sobie tę książkę zeszłej nocy. Z tego, co z niej zrozumiałem, to te całe wykreślanki stosuje się dopiero po zrobieniu koncepcji arta, nie na odwrót. Masz jakąś tam wymyśloną kompozycję, wtedy szukasz podziałów w kadrze (prostokąty, kwadraty — linie, które są równoległe i prostopadłe do ramy obrazu) i wykreślasz później te przekątne. W punktach, w których się przecinają, powinno się umieścić coś ciekawego, ponieważ ponoć przy takim układzie kompozycyjnym, to właśnie tam oko podświadomie będzie zmierzać. Więc jak już masz swoją koncepcję, to powinieneś przesunąć punkty zainteresowania w okolicę tych przecięć skośnych linii, aby widz podświadomie odczuwał satysfakcję z odkrywania kolejnych elementów obrazu. Czy tak na pewno jest? Nie mam pojęcia, ale chciałbym to sprawdzić. Pamiętam, że @Graft kiedyś tu coś takiego robił... borze... to już było ponad 7 lat temu???? Tych linii na obrazie wcale nie musi być tak dużo. Im mniej elementów, mniej punktów zainteresowania i im prostsza kompozycja, tym mniej jest tych linii. Te przykłady co podałeś, to patrząc na ilość przecięć przekątnych, wskazują na zaledwie kilka punktów na obrazie, w których można umieścić coś ciekawego, na czym oko ma dłużej przystanąć. Inną uwagę, jaką dostrzegłem w tej książce, to, że te punkty zainteresowania nie powinny być umieszczone idealnie w tych przecięciach, a gdzieś w okolicach. Krawędzie też nie powinny podążać idealnie za tymi przekątnymi, a raczej sugerować ten kierunek. Słowem budowa bardziej organiczna, bo w przeciwnym wyjdzie zimny, martwy, wykalkulowany architektoniczny rysunek. No i tak jeszcze odnosząc się do stwierdzenia, że sztuka nie ma żadnych zasad i czy jest zła, czy dobra jest kwestią czysto subiektywną, to się zgodzę. Natomiast w morzu nieograniczonych możliwości, dobrze jest podążać za jakimiś regułami, które sprawiają, że obrazki czyta się przyjemniej, albo chociaż tworzy je z jakąś intencją i świadomością. Ja to akurat bardzo lubię porównanie do muzyki. Spektrum dźwięków jest szerokie i jesteśmy w stanie wyemitować każdy ton/wysokość dźwięku, ale poszczególne nuty mają określone częstotliwości. Te nuty następując po sobie w odpowiedniej kolejności, tworzą melodię. Mózg lubi porządek i harmonię, a wg autora tej książki te proporcje i podziały przekątnych są odpowiednikiem nut, czyli czymś uniwersalnym. Jednak ja cały czas to badam i się zastanawiam. Chcę bardziej zwiększyć świadomość tego, co robię, bo bez tego jakoś malowanie nie daje mi aż takiej satysfakcji. Jakoś tak nie do końca chcę zostawiać wszystko przypadkowi, a przynajmniej nie na etapie, gdzie projektuję wędrówkę widza po obrazie. Potem oczywiście warto nadać temu trochę życia i spontaniczności, ale to potem. Ja i bez tego jestem zmęczony, ale w gruncie rzeczy to i tak traktuje takie źródła jako ciekawostki. To wszystko to w końcu hobby. O fizyce kwantowej też lubię posłuchać, a fizykiem nie jestem. Tak zabijam nudę , jeden gra w gierki inny szuka w wykreślankach jakiegoś głębszego sensu 😛
-
Bezwiedne thumby z ostatnich dni bez żadnego pomysłu, byleby coś namazać i zdać sobie sprawę jak bardzo jest źle. Dziś natknąłem się na książkę o kompozycji, którą ktoś polecał na forum krity https://archive.org/details/artofcomposition00jacouoft/page/n11/mode/2up spróbuję coś polepić wg tych teorii i zobaczymy czy pozytywnie to wpłynie na moje kompozycje 😛
-
Przydatne. To Gimp w takim razie odpada, bo ja myślałem głównie o malowaniu, więc Krita... ale okazuje się, że mam to na kompie. Odpalam, ale trochę współpraca z tabletem też szwankuje. Nie można dynamicznie zmieniać rysikiem wielkości pędzla, może do tego też są jakieś pluginy, które dodają takie shopowe ficzery?
-
Zaktualizuję i sprawdzę z ciekawości. Wiem, że GIMP to tragedia, ale jednak jest za darmo i jestem ciekaw czy da się go w jakimś stopniu dostosować pod siebie, żeby był używalny. Ja i tak używam tylko podstawowych funkcji photoshopa zwykle, ale nigdy w gimpie tak na serio nic nie robiłem, tylko otwieram, przerażam się interfacem i zamykam.
-
Musi dawno, ja go nie tykam, teraz sobie o nim przypomniałem, ale dziwne, bo na stronie gimpa widzę, że jest do pobrania wersja 2.10.38 a ja w robocie mam jakąś wyższą 2.10.8 chyba, nie wiem jakim cudem.
-
Ja zacząłem czytać ten wątek i sobie pomyślałem "a może ogarnę sobie Gimpa? w końcu mam go zainstalowanego na stacji roboczej, ale nigdy go nie używam" Zaczynam pełny entuzjazmu i pierwsza blokada - brak współpracy z tabletem, nie widzi go.... no to sobie pogimpowałem.
-
Oczywiście, ćwiczyć trzeba, ja tego absolutnie nie neguję. Praktyka czyni mistrza! 🙂
-
Dokładnie, ale ja lubię badać temat do spodu, nie na zasadzie "maluj tak i tak, bo to się sprawdza" tylko, żeby wiedzieć też z czego to wynika, że właśnie to jest takie skuteczne. Ja np. mam teraz zgryz z kompozycjami. Pewne kształty, układy linie i płaszczyzny oddziałują inaczej i pobudzają inne regiony mózgu sprawiając, że patrzy się na to przyjemnie. Np. dlaczego kompozycja wg pewnych zasad jak trójpodział, spirala fibonnaciego, trójkąt tak często się sprawdza, jak to wszystko konstruować, żeby oko widza wpadło w pętlę na obrazie a nie wyskakiwało poza obraz. Nie mam takiej wrażliwości, aby wiedzieć takie rzeczy intuicyjnie, dlatego lubię się podeprzeć czymś, co da się jakoś zmierzyć i policzyć 😉
-
Mnie rozwala, jak po aktualizacji dostałem komunikat od windowsa, czy chce mu wysyłać jakieś dane o sobie, żeby mógł lepiej dopasować do mnie reklamy... Oczywiście jeśli wybieram opcję - nie, to znaczy, że będę miał reklamy mniej do mnie dopasowane, ale kurła... zaraz, zaraz. To przecież nie jest jakiś zasrany facebook, że jak jest za darmo to płacę swoimi danymi, ja tu zapłaciłem za produkt i oni mi bezczelnie jeszcze będą wciskać reklamy? Nie wiem gdzie, bo nigdzie ich nie widzę (nie korzystam z żadnych widgetów), ale to jest k** głupie jak ch**...
-
Uwielbiam tematy powiązane z optyką, materiałami i ogólnie psychofizjologią widzenia. Jeśli ktoś by się zastanawiał, dlaczego to właśnie żółty wydaje nam się ze wszystkich kolorów (poza białym) najjaśniejszy a niebieski najciemniejszy, to odpowiedzią jest poniższy wykres. Mamy w oku cztery typy fotoreceptorów — a każdy z nich odpowiedzialny jest odpowiednio za inne wrażenie w mózgu. Trzy z nich (czopki) są odpowiedzialne za wywołanie wrażenia barw podstawowych — czerwony, zielony, niebieski oraz pręciki — odpowiedzialne za postrzeganie jasności. O co chodzi z tym żółtym? My nie jesteśmy w stanie tak naprawdę bezpośrednio odebrać koloru żółtego. Ten żółty powstaje dopiero w mózgu, po tym, jak popłynie jednocześnie impuls z czopka zielonego i czerwonego. A ponieważ zakresy odbioru tej długości fali elektromagnetycznej się prawie pokrywają, impuls do mózgu jest wzmocniony, intensywniejszy. Więcej impulsów do mózgu w danej jednostce czasu definiuje to, jak jasno postrzegamy dany kolor. Biały widzimy, wtedy gdy wszystkie receptory są równie mocno pobudzone. Gdy są równo średnio pobudzone — widzimy szary. Nasycenie barwy to indywidualna zdolność obiektu powiązana z absorpcją i odbiciem danej długości fali elektromagnetycznej. Bardzo nasycony żółty oznacza, że obiekt absorbuje kolor niebieski, a odbija resztę. Czopki rejestrują zielony i czerwony (one się łączą w mózgu i mamy wrażenie żółtego). Nasycony kolor (czysty) jest tylko wtedy, gdy co najmniej jeden czopek koloru nie ma co robić i nie rejestruje barwy (długości fali), za którą jest odpowiedzialny. Zielony też wydaje się całkiem jasny i gdyby nie żółty, który jest jeszcze jaśniejszy, to właśnie zielony byłby dla nas najjaśniejszą barwą. Odpowiedzialne za to są pręciki, których wrażliwość na zakres fali elektromagnetycznej pokrywa się bardzo z zakresem fal zarezerwowanych dla koloru zielonego. Niebieski wydaje nam się ciemny, ponieważ w odbiorze tej długości fali czopki K są osamotnione i nie dostają wsparcia od czerwonych i zielonych oraz pręcików. Zdane same na siebie wysyłają średnio intensywne impulsy do mózgu, które nie są w stanie wywołać odpowiedniego wrażenia jasności. To, że widzimy kolor jasnoniebieski/cyjan wynika z faktu, że jest to już fala, która zahacza o zakres reakcji zielonych czopków i pręcików (sygnał się wzmacnia, więc jest jaśniej). Kolor czerwony — jest gdzieś tak pośrodku, jeśli chodzi o jasność, nie jest tak ciemny, jak niebieski, bo ma wsparcie zielonych czopków, ale nie ma za to wsparcia pręcików. Teraz jeszcze pozostaje pytanie, dlaczego lepiej jest czerwonawą kulkę rozjaśniać żółtym, a nie białym kolorem. Cóż, może tu chodzić o pozostanie w obszarze żywej/wibrującej barwy. Rozjaśnianie kolorem białym po prostu zabija dany kolor — spadek nasycenia to mniej energii i osłabiona gra z innymi otaczającymi kolorami. Z kolei czarny kolor nie koniecznie zmniejsza nasycenie danej barwy, ale sprawia, że dany kolor słabiej pobudza wszystkie receptory, co jeśli w danej kompozycji nie ma dużego znaczenia, np. poprzez zbudowanie kontrastów, to również może wydać się pozbawione życia.
-
No, no, w sumie to zachód słońca, a ponoć o tej porze w przeciwieństwie do poranka jest dużo aerozoli, które mógłby chytać to czerwone światło po prawej i zrobiłby się taka fajna atmosferka. Z pewnymi rzeczami jeszcze sobie zbyt nieśmiało poczynam. Pięknie dziękuję za ten overek. A wiesz, miałem wcześniej ten obraz tak, że horyzont dzielił obraz na pół, tak jak u Ciebie, ale obejrzałem coś na youtubie, że powinien wypadać jakoś na 70/30, więc ten rów na dole dodałem na końcu i wtedy poczułem, że coś tu jest jednak nie tak, że ta kompozycja leży, dlatego wolałem to już zostawić i wrócić do podstaw. A z tym opowiadaniem historii... no cóż, to jest dla mnie akurat dosyć trudne, bo narracja nie jest moją mocną stroną a i nauczyć się tego nie jest chyba tak łatwo. Ja nawet próbowałem pisać historie, ale o one nic w sobie nie mają, dlatego wróciłem do malowania, a tu też wypadałoby coś opowiedzieć. Chełmoński sobie strzelił pejzażyk i nie ma tu żadnej historii. Kiedyś myślałem, że to wystarczy. 😄 Ogółem - dużo mądrych rzeczy piszecie a ja to muszę solidnie jeszcze przestudiować.
-
Przyznam szczerze, że kompletnie nie miałem pomysłu na ten malunek i wyszedł on bardzo spontanicznie. Powstał w ekspresowym jak na mnie tempie, bo w jakieś 4-5 godzin. Każdy mój malun to jakiś tam eksperyment, żeby spróbować z czymś nowym, ale zawsze dążę do tego, by skracać maksymalnie proces. Tu wyglądało to tak — chcę namalować babeczkę w pełnej zbroi, wchodzę na pinteresta, znajduję pierwszy lepszy design zbroi, wymyślam jakąś dziwną pozę i to miał być koniec. Potem sobie pomyślałem, że dobrze by było strzelić jakieś tło, może nie jakieś jednolite jak wcześniej, ale zarys jakiegoś krajobrazu. Przeglądam artstation, wpadł mi w oko jakiś zachód słońca no i tak się już trochę wkręciłem z kolorami, że resztę już olałem. O kompozycji tu w ogóle nie myślałem. Tzn. pomyślałem przez chwilę, że można by domalować jakiegoś smoka, który zionąłby ogniem, a ona się tak tarczą przed tym ogniem osłania czy coś, ale z drugiej strony, to miał być speedpaint, a nie jakaś epicka ilustracja więc też dałem sobie spokój. Wrzuciłem na maksika, żeby odznaczyć, że coś działam i podbić self motivation do dalszych ćwiczeń. Ale generalnie, tak zdaję sobie sprawę, że kompozycja nie jest zbyt dynamiczna, poza jest od czapy i nic się tu nie klei 😄 Przyłapany na lenistwie, kajam się. Trawa na pierwszym planie — nie wiem, myślałem trochę w kategoriach, że światło przebija źdźbła trawy i ten dosycony zielony to taki SSS, a nawet jeśli nie, to chciałem nieco ożywić pierwszy plan, żeby i tu trochę poza zdechłymi kolorami się coś działo 😉 Taki już pseudoartystyczny zabieg. 😛 Zdałem sobie natomiast sprawę, a właściwie przypomniałem, że strasznie kiepski jestem w design. Ćwiczę sobie obecnie thumby, żeby zrobić jakąś ciekawą kompozycję i to jest jakaś ciulnia jedna wielka. Kopię więc do jeszcze większych podstaw i bawię się układaniem kółek, kwadratów i trójkątów. W ćwiczeniach to jednak najważniejsze jest, by dobierać sobie wyzwania adekwatne do swojego poziomu. Poza tym dziś jakoś tak bardziej lubię grzebać się w totalnych podstawach niż kiedyś, gdy nie miałem do tego zupełnie cierpliwości. Wrzucam jeszcze jakieś obrazki, żeby nie było, że nic nie robię i wracam do ćwiczenia kompozycji i designu jako takiego, bo jak wspomniałem wcześniej, wygląda to jak na razie strasznie źle i trzeba nad tym mocno przysiąść, a to już nie będzie takie łatwe, bo ze wszystkich rzeczy to to najmniej kiedykolwiek trenowałem.
-
Dla tego nie lubię farb, trzeba myśleć o wielu więcej rzeczach naraz. Mieszanie to koszmar, natomiast brushwork jest fantastyczny. Fajnie jak podstawowe kolory mieszają się już na płótnie — niebieski dajesz na czerwonym i przez to, że ślad po pędzlu ma dziury i jeden kolor prześwituje przez drugi i ten fiolet powstaje jako złudzenie, to jest fajne. Mi się tam ten "brudny" kolor akurat podoba, znalazłbym dla niego jakieś zastosowanie 😉 Myślałem wcześniej, że brudne kolory to te, które powstają w wyniku dodania czarnego 😛 A no i mam jeszcze takie przekonanie z dawnych lat, że nie ma brzydkich kolorów, są tylko złe zestawienia. (Tak jak nie ma brzydkich kobiet, tylko nieudolnie zrobiony makijaż ;>).