Hmm, ta magia to raczej w mniejszym lub większym stopniu to podkręcone zdolności panowania nad własnym ciałem i umiejętności wpływania na ludzi są tak mi się wydaje kwintesencją narracji. Fermeni swoją strukturą społeczną, rytuałami, wierzeniami przypominają (lub Herbert nawiązał świadomie) społeczeństwa koczownicze Bliskiego Wschodu jak i północnej Afryki (zwłaszcza Tuaregów). Kiedyś Claude Levi-Strauss napisał w jednym ze esejów i miał świadomość ciężaru swoich słów (w książce "Smutek Tropików"), że na drodze ku idealnemu rozwiązaniu kwestii wiary i polityki (miał na myśli spotkanie chrześcijaństwa -tego pierwotnego nieskalanego instytucjonalizmem i buddyzmu) stanął Islam, a pisał to chyba w latach 60 kiedy doktryna poprawności politycznej nie miała co wykropkować na Bliskim Wschodzie bo nie było czego.
Ps. Poprawność polityczną obchodzę szerokim łukiem nie pozwala nazywać pewnych rzeczy po imieniu co sprawia, że podejmowanie dyskusji na ich temat często nosi piętno hipokryzji moim skromnym zdaniem. :)