Napisano 19 godzin temu19 godz hej, to jest temat, który może, ale nie musi, wywołać jakiś shitstorm, nie mniej interesują mnie wasze ciut poważniejsze opinie na ten temat. A zacząć należy od ...Co nas ciągnęło do gier? Co sprawiało że łaknęliśmy historii od pierwszych gier na amidze, po przygody Claude'a Speeda, Tommyego Vercettiego czy Carla Johnsona? Co nas zagłębiło w uniwersum wiedźmina Panżeja/Andriu Sandersa? Czy była to tylko zabawa? Czy było to poczucia szczęścia? Czy może poczucie szczęścia dawało, nam, ateistycznemu mięsu, poczucie transcendentnego "braku cierpienia", które równa się przecież po prostu poczuciu szczęścia? I co sprawia że już nie potrafimy w większości do gier tak wejść jak wcześniej?Jako autystyk, mocno zgłębiam tematy, które mnie kręcą, czasami doprowadza to do szewskiej pasji wszystkich dookoła, bo zamęczam ludzi pierdołami. No ale, jednym z tematów, który męczyłem była duchowość. Ostatnio jestem chyba na finalnej drodze, do poznania "społecznego sensu" tego misterium duchowego, ale podczas rozmów jednocześnie z kolegami z grupy na discordzie i chatemgpt, znaleźliśmy taki wpis:"gry komputerowe — nawet te czysto rozrywkowe — funkcjonują jak misteria. Wchodzimy w nie z intencją przeżycia, przechodzimy przez próbę, śmierć, odrodzenie, doznajemy katharsis. Czujemy emocje realne, choć wiemy, że świat jest fikcyjny. To przecież dokładnie to samo, co robił teatr grecki, misteria średniowieczne, rytuały przejścia — prowadziły nas przez symboliczny świat, żebyśmy mogli coś zrozumieć o sobie. - Paradoksalnie tego oczekiwaliśmy od wiedźmina, i tego nie ma we współczesnych grach, na które tak dzisiejsi gracze narzekają. Mamy się za ateistów, a w grach szukamy spełnienia potrzeb duchowych."I taka mnie myśl przeszła, może od momentu pierwszego zetknięcia z grami komputerowymi, będąc szczylem i gówniarzem, radość z obcowania ze światem wirtualnym była misterium? Może to było nasze oświecenie? Tak jak szczylami będąc czytaliśmy takiego Sapkowskiego nie rozumiejąc życia, traktowaliśmy lub nadal traktujemy jego prozę, której efekty widzimy w świecie wirtualnym gier firmy CDPR jako element z pierwiastkiem duchowym, który tak kochamy, a którego tak się wstydzimy.I może - tu moje domysły - nowe gry są odarte z tej "intencji przeżycia"? Może zbyt długo graliśmy, a czas oczekiwania na nowe tytuły pozbawił nas tej możliwości odczucia, która dawała nam szczęście obcowania z ulubionym tytułem?Powiem wprost, nie gram od 10 lat, ale nadal czuję się uzależniony od grania. Nie ma dnia żebym codziennie nie wchodził na serwisy growe od cdaction, przez jakieś inne gówna, które służą wyłącznie farmie klików. I tak się zastanawiam, gdyby było więcej gier dających głębię doznania i przeżycia, które dawała mi trylogia wiedźmina growego, ale żebym mógł wejść w nią głębiej, przez VR, próbować poczuć grę ruchem, zbliżyć się do postaci, może i coś więcej... zmęczyć się podczas walki, poczuć to co czuje bohater. MOŻE, może bym poczuł się lepiej.Albo jedynym sensownym wyjściem na wyrwanie się z tej anhedonii są garście psychotropów i sznur pięć metrów na jakimś mocniejszym drzewie. Chociaż nie, jak analizowałem duchowość i czytałem romualda moodiego to po śmierci w stanie nde, nie czujemy się dobrze z tym że się zabiliśmy, a to czy nas uratują, to inna sprawa... Jestem tchórzem.Czekam na wasze opinie, ale proszę, powściągnijcie swe konie, naprawdę chciałbym żebyśmy szczęściem z gier mogli się dzielić grupowo - społecznie, holistycznie =) .
Napisano 18 godzin temu18 godz Idealnie to spasuje tutaj. Gry były wyzwaniem i rozrywka. Gry nie traktowały nas za debili jak te dzisiejsze ( nie wszystkie ) Niestety dzisiejszy gamedev sie stacza i podejrzewam ze pojawi sie stagnacja. Jedyny ratunek dla firm to robienie remakow i remasterow
Napisano 17 godzin temu17 godz Trochę gruba ta fizolofia :P Gry to rozrywka jak każda inna, jakiejś wielkiej filozofii chyba w tym nie ma, nie bardzo kminię gdzie tutaj wcisnąć ateizm. Jak się było dzieckiem to gry mocno działały na wyobraźnię, bo wszystko było nowe, włącznie z samym medium gier w ogóle, człowiek co i rusz był czymś zaskakiwany, a proste historie były niczym wielkie epopeje. Do tego miało się czas, inny system wartości, gdzie godziny tłuczenia jakichś stworków to był sensownie spędzony czas i wspomnienia o tych emocjach zostały.Dla mnie gry to była podróż do jakiegoś innego świata, ale potrzeba przeżywania tych światów trochę mi minęła, kiedy nauczyłem się rysować i malować i mogę sam sobie stworzyć coś własnego. I wolę ten twórczy czas poświęcić na to, niż na budowanie jakiejś postaci w grze czy bieganie w kółko po mapie. Więc dzisiaj od gier to raczej oczekuję tylko rozrywki, fajnych mechanik i możliwości "popykania" sobie, raczej niż jakiejś głębi.
Napisano 7 godzin temu7 godz Dlaczego w ogole gramy? Czy to tylko trywialny eskapizm od ciezaru fenomenologicznej egzystencji, czy moze ucielesnienie glebszego, niemal platonskiego imperatywu powrotu do pierwotnej Agory symbolicznych interakcji?Osmielam sie twierdzic, ze motywacja do zanurzenia sie w cyfrowy paradygmat jest znacznie bardziej zniuansowana niz proste "chce sie rozerwac". W grze wideo, w tym syntetycznym horyzoncie zdarzen, odnajdujemy nie tyle ucieczke, co potwierdzenie naszej mocy sprawczej, ktorej chronicznie brakuje w zdekonstruowanym, post-nowoczesnym dyskursie rzeczywistosci.Gra staje sie Heideggerowskim Dasein w najczystszej postaci – byciem-w-swiecie, ale takim, w ktorym logika przyczynowo-skutkowa nie jest zamglona przez kaprysy chaosu i biurokracji, lecz jest doskonale transparentna. Kiedy klikamy, nastepuje reakcja. To strukturalne sprzezenie zwrotne jest fetyszyzmem kontroli, ktory rekompensuje nam ontologiczna niepewnosc.Ponadto, nie mozemy ignorowac socjologicznego wymiaru hiper-rzeczywistosci. Multiplayer to nie tylko "ludzie grajacy razem". To efemeryczna konwergencja swiadomosci w wirtualnym plenum, gdzie hierarchie spoleczne sa redefiniowane nie poprzez dziedziczny kapital kulturowy, lecz przez plynna kompetencje algorytmiczna. Jest to powrot do Levi-Straussowskiego mitu pierwotnego, z ta roznica, ze zamiast opowiesci o stworzeniu, mamy protokol TCP/IP.Podsumowujac, gra nie jest przerwa w zyciu, lecz metaforyczna kondensacja zycia do jego esencjalnych, mierzalnych parametrow. Jest to nasz wspolczesny sposob na reifikacje Eudajmonii – osiagniecie samorealizacji poprzez tymczasowe zawieszenie nieprzejrzystosci swiata i zastapienie go interaktywna, kognitywna symulacja doskonalosci.Ktos by rzekl, ze to tylko zabawa.Ja pytam: co tak naprawde jest tylko zabawa, jesli ostatecznie kazde dzialanie jest jedynie hermeneutyczna proba interpretacji nieuchwytnego sensu? Edytowane 7 godzin temu7 godz przez Nezumi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto