Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

e tam beny. Ja tam w firmie od razu powiedziałem: 8-16 i ide do domu. Jak jest naprawdę kiepsko to zostaję ale mój czas prywatny liczę inaczej za godzinę. I tak pracuję od 4 lat jako wizualista, kreślarz itd. co tylko mogę robić w firmie.

Ale ja mam takie podejście do życia, że wolę zarobić mniej i mieć czas na swoje sprawy. Często też dorabiam i nie jest źle. Nigdy nie interesował mnie wyścig szczurów bo nie łudzę się, że tam na końcu jest meta ze złotym medalem :)

Dziadek dobrze gada O_o dać mu wódki :)

 

P.S.

Ale się offtop robi! :)

  • Odpowiedzi 150
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Napisano

tmdag- wypatrzyłem sofcik w stylu shotguna ktory fajnie opisuje ujęcia ('6:30)- nr, zakres, kto robił itp - mozesz cos powiedziec? to jakas Wasza aplikacja ?

Napisano
Dla mnie "krancze" to objaw istnej glupoty .Od dawna jest wiadomo i udowodnione ile w stanie tak naprawde wydajnie jest pracowac mozg na dobe .Jest to duzo ponizej 8h. Jesli sie siedzi dlugo w firmie a potem spi sie w bardzo niewygodnych warunkach gdzie nie moze byc mowy o pelnym wypoczynku i glebokim snie to wydajnosc drastycznie spada. Do konca nie moge pojac dlaczego w tak duzych firmach dochodzi do takich rzeczy .I w mega irytacje wprawia mnie fakt ze jeszcze sie niektorzy tym chelpia.

 

Calkowity koszt oraz dlugosc pracy nad filmem/reklama jest z gory ustalana i nie da sie perfekcyjnie tego oszacowac (nawet nie wiesz jakich ludzi uda sie zatrudnic na projekt).

Graficy dostaja wynagrodzenie wg czasu pracy (jak rowniez studio musi z gory miec ustalone na jak dlugo ludzie sa zajeci praca). Emisja/premiera jest wiec rowniez z gory ustalona, pieniedzy jest zawsze wiecej niz czasu (w razie czego, np w razie poprawek/zmian).

Podczas produkcji napotyka sie problemy, agencja/sup/rezyser wprowadzaja zmiany/poprawki i czesto ( ale nie zawsze) dochodzi do "kranczow". Na szczescie produkcja jest przygotowana (zazwyczaj) na oplacenie nadgodzin potrzebnych do ukonczenia projektu na (z gory ustalony) czas. Jak brakuje pieniedzy, produkcja moze wymusic na supervisorach obnizenie ogolnej jakosci (ujecia przechodza jako 'ukonczone' w szybszym tempie).

 

 

tmdag- wypatrzyłem sofcik w stylu shotguna ktory fajnie opisuje ujęcia ('6:30)- nr, zakres, kto robił itp - mozesz cos powiedziec? to jakas Wasza aplikacja ?

 

wydaje mi sie to jest inhouse do podgladu realtime w tym przypadku, ja tam opisuje wszystko za pomoca nuka ;]

Napisano
... ja tam opisuje wszystko za pomoca nuka ;]

 

No to teraz zniszczyłeś mój światopogląd. To ja tu w firmie wszystkich strofuję, że na świecie tak się nie robi i automat do shotguna nam developerzy piszą, a tu taki news :|

Napisano (edytowane)

Baggins - nie krzycze tu o niesprawiedliwosci a juz na pewno nie staje po stronie panow z serii "wszystkim po rowno". Chodzi mi bardziej o ograniczenia uniemozliwiajace wykorzystywanie naiwnosci i tej "pasji" w celu wyzysku, "bo da sie a oni sami chca". To ze mozna nie znaczy ze trzeba. W kazdej pracy zdaza sie ze CZASEM trzeba przysiasc dluzej, spiac posladki i napierac bo terminy gonia. Ale czasami posuniete to jest do granic ludzkich mozliwosci a graficy w swojej naiwnosci chelpia sie tym i graja "twardzieli" jak usiedza przed monitorem 72 godziny zanim upadna pod biurko w drgawkach. Dobrym przykladem odgornych ograniczen sa ograniczenia dla kierowcow - niejeden kozak moglby jechac wiecej niz 9-10 godzin ale ze moze to wplywac na zdrowie czy zycie naklada sie ograniczenia. Siedzac przed monitorem z pewnoscia nie stwarza sie zagrozenia dla zycia innych ale dla tego dumnego pasjonata juz tak. "Szlachetne zdrowie, nikt sie nie dowie jako smakujesz, az sie zepsujesz" ;) Wiec moze warto by jednak zaczac traktowac ludzi po ludzku a nie w imie jakiegos milionowego filmu o Potworach z Marsa walczacych z Batmanem wykorzystywac ich naiwnosc. Ot tak - ze zwyklej, ludzkiej przyzwoitosci (o czym ja w ogole mowie, nie? ;)). Kto wiec ma decydowac o zasadach obowiazujacych w danej pracy? Do glowy przychodza mi lekarze na przyklad. Jesli mozna ludzi posylac na przymusowy odwyk (choc przeciez to ich zdrowie i niech robia co chca, prawda?) to z pewnoscia da sie wymusic przymusowe przerwy w pracy pasjonatow. Na przyklad.

 

beny - takie gadanie ze "jak sie komus nie podoba to won robic cos innego" z cala pewnoscia nie ma wiele wspolnego z cywilizowanymi zasadami pracy. Opierajac sie na tym moznaby dociskac srobke i smigac batem nad plecami pracownikow a jak sie komus nie podoba to tam sa drzwi. Tyle, ze jakis czas temu powstalo cos takiego jak Kodeks Pracy, ludzie otrzymali mniejsze lub wieksze prawa. Jak sie pracodawcy nie podoba ze ktos sie nie wyrabia w danym czasie to niech sobie zatrudni kogos kto podola. Ale jesli nikt sie nie wyrabia to znaczy, ze nie da sie tego w danym czasie zrobic i powinni zwyczajnie przelozyc premiere. W gamedevie premiery gier przeklada sie bardzo czesto i jakos swiat dalej sie kreci, gry sie ukazuja wiec da sie. Caly ten "crunch time" jest skrajnie bezsensowny zwazywszy fakt ze niektore gry tak czy owak wychodza po zapowiedzianej premierze. Przyzwyczailismy sie do panujacych "zasad" ale to nie znaczy ze nie mozna ich zmienic. Jak sie udalo zniesc niewolnictwo to pewnie uda sie wprowadzic cywilizowane zasady pracy w tej branzy bez smutnego gadania o tym ze "to nie dla ludzi co chca pracowac od do". Czas w tej pracy wcale nie musi byc wydluzany - jak koncepciarz ma zly dzien to chocby siedzial po godzinach i tak nie wymysli niczego ciekawego. A taki modelarz moze spokojnie przerwac prace i wrocic do niej nastepnego dnia - jego wydajnosc ocenic mozna po tym co wyrabia dziennie w ustalonych godzinach pracy - przedluzanie ich nie zwieksza jego wydajnosci tylko prowadzi do wyzysku.

 

Lis - a propos zamoznosci ludzi "prostych" przypomina mi sie taka opowiastka o rybaku, ktory calymi dniami wylegiwal sie nad brzegiem rzeki, lowil rybki tylko dla siebie i ogolnie niewiele robil. Zapytany przez zamoznego turyste dlaczego nie pracuje dluzej uchylil kapelusza ktory przyslanial mu oczy od slonca i zapytal "po co?". Ano - mowi turysta - zeby kupic druga lodz, zatrudnic kogos do pomocy, rozwinac firme, zarobic mase kasy i na starosc moc sie wylegiwac w sloneczku. "A niby co ja teraz robie?" odparl rybak...

Co mi z tego ze bede mial mase kasy jak bede gosciem w domu a moje dziecko bedzie mnie nazywalo "tata" bo tak wypada? Co z tego ze bede mial 3 samochody jak i tak bede niemal wylacznie dojezdzal nimi do pracy i tak czy owak moge prowadzic jeden na raz? Co mi z sukcesow jesli moje zycie obracac sie bedzie wokol jednego - zarabiania? Zamozni ludzie bardzo czesto mowia "mnie stac na to czy na tamto - ale ich zycie przypomina farse przepelniona strachem o utrate mozliwosci zakupu tego i owego. Zupelnie znika refleksja czy w ogole potrzebuja tego wszystkiego o co tak drza.

Nie mowie by zostac nedzarzem ale wypadaloby zastanowic sie nad zlotym srodkiem. W tej branzy tez jest masa osob ktora koniecznie musi miec nowego maxa zainstalowanego mimo ze ich sklill jest zbyt mizerny by zrobic z tego uzytek. Chec posiadania napedza takie durnowate zachowanai ale jak sie nad tym zastanowic to ten zlopiacy robol jest szczesliwszy. Nie trzeba robic tego co on, ale czy na prawde ktos jest szczesliwy dzieki temu ze siedzi w firmie i poswieca swoje zycie na zarabianie kasy dla kogos? Moze, ale tego to juz na pewno nie zrozumiem.

 

A swoja droga, z calej tej armii crunchujacych grafikow - ilu jezdzi luksusowymi samochodami i mieszka w apartamentach?.. ;)

Edytowane przez Nezumi
Napisano

Ciekaw jestem jak postać Goluma będzie wyglądać.. Wtedy już było doskonale (czyli masa spraw dla kogoś kto się na tym zna do poprawy)

 

Po tym będzie można zobaczyć jaki postęp w cg dokonał się w ciągu tych kilku lat :-D

Napisano
No to teraz zniszczyłeś mój światopogląd. To ja tu w firmie wszystkich strofuję, że na świecie tak się nie robi i automat do shotguna nam developerzy piszą, a tu taki news :|

 

hehe :) no jeszcze nie widzialem by ktos to automatyzowal. Jedyne zastosowanie do opisywania obrazka mialem tylko w przypadkach robienia wedge jakiegos efektu ale do tego wlasnie w nuku mam pobudowane presety.

 

btw. bardzo fajnie, ze jakas firma w polsce uzywa shotguna, dosc malo spotykane biorac pod uwage ogromne koszta licencji.

Napisano (edytowane)
hehe :) no jeszcze nie widzialem by ktos to automatyzowal.

 

btw. bardzo fajnie, ze jakas firma w polsce uzywa shotguna, dosc malo spotykane biorac pod uwage ogromne koszta licencji.

da sie to zautomatyzowac na tyle ze wypuszczając z majki blasta od razu zapisuje sie z informacjami typu - numer ujecia, nazwa kamery, ogniskowa, zakres klatek, kto robił, kiedy itp - a shotgun to ładnie układa w swoim formularzu i wysyła powiadomienia do osób ktore powinny obejrzeć progress z tym ze Wy tam macie jeszcze wiecej fajnych informacji :) jakies czasy renderu, ilosci poly, włosy itp - to mnie ciekawi najbardziej ale pewnie zasłonisz sie NDA ;) :P a propos macie w umowie taki punkt " jeżeli zastaniawiasz sie czy mozesz powiedzieć coś o firmie to znaczy ze nie mozesz o tym powiedziec"

Edytowane przez jaras
Napisano (edytowane)
da sie to zaumatyzowac na tyle ze wypuszczając z majki blasta od razu zapisuje sie z informacjami typu - numer ujecia, nazwa kamery, ogniskowa, zakres klatek, kto robił, kiedy itp - a shotgun to ładnie układa w swoim formularzu i wysyła powiadomienia do osób ktore powinny obejrzeć progress z tym ze Wy tam macie jeszcze wiecej fajnych informacji :) jakies czasy renderu, ilosci poly, włosy itp - to mnie ciekawi najbardziej ale pewnie zasłonisz sie NDA ;) :P

 

Tam jest sam inhouse, a te 'dodatkowe informacje' to pewnie wybryk grafika/dzialu.

Mowiac o nuku mialem na mysli doadwanie tego typu dodatkowych danych.

Edytowane przez tmdag
Napisano

dzieki za odpowiedz ! powiedz mi czy zdaza sie ze w scenach ktore dostajecie od animatorow macie np. po 30 kamer ? czy to niewyobrazalne raczej? wiesz, animatorzy lubia sobie patrzec na ujecie z roznej perspektywy i stawiaja w scenie kamery jak leci, nie martwiac sie tym ze za chcwile ktos ta scenę przejmie i bedzie musiał zlokalizowac ta własciwą, ba, zdazyło sie nawet ze ktoś zanimował okno perspektywy (bez zadnej kamery) - dlatego taki shotgun z opisami bardzo ułatwia sprawe - ciekawi mnie jak macie w tym zakresie zorganizowaną higiene pracy

Napisano

w tych wiekszych firmach niz nasze polskie jest pipeline :)

Kamera jest osobna sprawa niz scena 3D. Konkretna kamera musi byc zatwierdzona przez supervisora a producent zatwierdzi jej 'opublikowanie' i pipeline przetworzy kamere na wymagane formaty pod dane aplikacje.

Napisano

aaa no tak ... pipeline, zapomnialem ze takie słowo istnieje ;) dzieki za wyczerpujace info! - te informacje nalezy wyryć w skale i wtłuc do glowy co poniektórym ;)

Napisano (edytowane)

 

 

http://instagram.com/p/SgcVP5jWWU/

 

 

"Ci, którzy nie zmieszczą się do Embassy Theatre będą mogli oglądać film w innych kinach w mieście - wszędzie wejściówki są darmowe"

 

..... bullshit :)

 

Premiera jest jedynie w Embassy i jest wylacznie na zaproszenie dla aktorow i tworcow :)

Edytowane przez tmdag
Napisano (edytowane)

Kulki napisał "Ciekaw jestem jak postać Goluma będzie wyglądać.. Wtedy już było doskonale (czyli masa spraw dla kogoś kto się na tym zna do poprawy)"

...też jestem ciekaw...Wiem jedno animacja będzie super. Miły niusik jest taki że robi ją (jak i wiele innych animowanych stworów) nasz kolega Krzysio, który nawet się załapał do 9 filmiku i siedzi skromnie i "zawija sreberka przed komputerekiem" :)

Jaras napisał "aaa no tak ... pipeline, zapomnialem ze takie słowo istnieje ;) dzieki za wyczerpujace info! - te informacje nalezy wyryć w skale i wtłuc do glowy co poniektórym ;)"

 

Żeby nie wiało tak strasznie "beznadzieją" w naszym "pięknym" i tak mocno "ciekawym kraju" pochwalę się że są firmy w których

pipeline jest zaraz na pierwszym miejscu po odpowiednim doborze ludzi do pracy...

Jak przetrwamy te "trudne czasy-lata" to może i my w polsce doczekamy się dobrych efektów ciężkiej pracy wielu ludzi,

którzy pracują aby było poważnie...tu nad wisłą...

Wieżcie mi że zrobienie dziś dobrego konkretnego pipeline'u albo wręcz "elastycznego" pod projekty takie jak są robione w polsce jest praktycznie nie realne. Tutaj nikt nie kuma co to pipeline i workflow zaczynając od reżyserów i pseudo producentów...Mają to gdzieś bo to kosztuje, trwa dużo czasu, więc znowu kosztuje, i po co to robić skoro można bez...niestety tak jest często. Ale są tacy, którzy walczą, bo mają ambicję.

Pozd. heja

Edytowane przez olaf3de
Napisano

Nezumi - zaprzeczasz sam sobie i znowu generalizujesz. Nie chcesz regulacji, ale jednak chcesz regulacji? :-) Co człowiek to inne podejście i takie pisanie, że wszyscy graficy to frajerzy ( a tak trochę w uproszczeniu można czytać to co piszesz ) jest nieuczciwe najbardziej właśnie wobec grafików.

Ja jednak obstawiam przy tym, że jesteśmy dorośli i nie trzeba grafików trzymać za rączkę.

 

Nie umiem sobie wyobrazić skutecznego rozwiązania problemu, o którym piszesz, które to rozwiązanie nie prowadziłoby do śmieszności i patologii w rodzaju "szkoleń BHP" w firmach ( które przecież urodziły się ze szlachetnej potrzeby ) .

 

Jeszcze się odniosę do tej przypowieści o rybaku z odpowiedzi Twojej dla Lisa. Dla mnie program na życie polegający na opieprzaniu się na plaży to jakiś straszliwy, dołujacy horror. Ciężko mi sobie wyobrazić coś bardziej dołującego. Wyraźnie nie jestem adresatem tej przypowieści :-) Do tego zakładanie, że robi się pieniądze po to, żeby nic nie robić to jest pardon, ale jakieś totalnie prymitywne myślenie. Zdaję sobie sprawę, że tacy ludzie są, ale nie rób z tego, proszę generalnej reguły. Pieniądze mogą być tak samo kreatywnym narzędziem jak dłuto czy pędzel i często są.

 

Potem dyskusja odpłynęła w obszary super pipelinów więc odpadam. Chłopaki zauważcie tylko, że pełnej skali pipeline ma sens tylko powyżej pewnego poziomu złożoności projektów. Poniżej tego progu raczej zamula niż pomaga.

 

salut

t.

Napisano (edytowane)
Chłopaki zauważcie tylko, że pełnej skali pipeline ma sens tylko powyżej pewnego poziomu złożoności projektów. Poniżej tego progu raczej zamula niż pomaga.

t.

 

Z tym sie akurat nie zgodze. Przy wielu naszych reklamach masz zespol kilku osob, wyobraz sobie jak wygodnie bylo by ci siedziec nad scena ktora oswietlasz, renderujesz i tylko updaytowac jednym przyciskiem model/kamere/fx i miec maila i wpis na stronie www, ze efekt zostal wlasnie uaktualniony.

Nigdy nie mielismy pipelineu w polsce porzadnego wiec ciezko stwierdzic, ze jest on zamulajacy.

 

Jezeli chodzi o organizacje pracy, jestesmy jeszcze w ogromnej rozsypce porownujac do firm zagranicznych. I to tez jest godne uwagi, ze mimo wszystko dostarczamy efekt na wysokim poziomie, na czas.

Pytanie tylko jakim kosztem :)

Edytowane przez tmdag
Napisano
...Chłopaki zauważcie tylko, że pełnej skali pipeline ma sens tylko powyżej pewnego poziomu złożoności projektów. Poniżej tego progu raczej zamula niż pomaga...

 

Pamiętaj Tomku, że są pipeliny różnych skal i do każdego projektu da się jakiś dopasować, a porządek musi być i w tym głowa superwisiora. Nie mówię już nawet o konkretnym procesie przekazywania materiałów w wodospadzie projektowym, ale o prostych sytuacjach, gdzie klient podchodzi bezpośrednio do animatora i przekazuje mu uwagi by ten je wprowadził, a potem mu "szybko wysłał". To jest niedopuszczalne jakkolwiek "zamulałoby" to projekt, a jest codziennością w 90% polskich studiów. Pipeline projektu zaczyna się już od etapu zdobywania klienta i do tego jeszcze Polska nie dorosła na rynku CG.

 

@tmdag - Co do shotguna to masz rację, że na polskie realia cena jest niebotyczna i więszkość studiów polskich uznaje to za zbędny wydatek, ale jeżeli dogadujesz się z zagraniczną spółką matką, która funkcjonuje na zachodnich realiach projektowych wszystko jest osiągalne :)

Napisano

tmdag - w zespole paru osob duzo bardziej naturalne, szybsze i bardziej skuteczne jest zagadanie do sasiada przy biurku obok, a nie info na stronie www. Zebym nie zostal zle zrozumiany , doskonale znam bolaczki lokalnej organizacji pracy, i lubie myslec , ze troche zmian na lepsze gdzies i kiedys bylo i mojego autorstwa. Wierze , ze to sie poprawia i bedzie poprawiac, ale mam sporo znajomych po duzych firmach zachodnich i generalnie w reklamie burdel jest wszedzie na swiecie. Historyjki sie powtarzaja. Najlepsze softy i skrypty nie zdzialaja cudow jak projekt jest zywym chaosem i zmienia sie z dnia na dzien i po dzis dzien w takich sytuacjach dobry generalista z supportem bije uporzadkowane pipelinowane zespoly.

 

Wlasciwie jedyny swiat, w ktorym uczciwie mozna powiedziec ze mozna cos porzadnie ustawic to FX'y filmowe i filmy animowane. W reklamie rzadza mikro zespoly i chaos. To zadna tam Polska specyfika. Znam pare anegdotek jak duze i uznane firmy wywracaly sie na bzdetach w reklamie bo klientowi sie odwidzialo. Zaden pipe nie pomagal. W stanach ten rynek bywa bardziej okrutny niz w polsce. Mowie o codziennych projektach, ktore czesto nawet nie trafiaja na reele firm bo nie ma sie czym chwalic.

 

Ze czasem sie trafi duza reklama, w ktorej mozna wykorzystac troche narzedzi do organizacji i zrobic wypas to jasne, ale nie o tym tu mowie.

 

Aha te rzeczy o ktorych pisze Beny , czyli separacja zespolu od klienta , czy inne podstawy w rodzaju pilnowania nazw, struktur i tak dalej to w moim slowniku nie lapia sie jeszcze pod "pipeline" - to jest katechizm. Stad moze niezrozumienie.

Napisano

kreować = robić taniej.... żeby za to kupić kolejny aktualny gadżet i zrobić coś jeszcze taniej... i dla jeszcze głupszych.... nareszcie powstało perpetum mobile....:)))

tworzenie = sport dla idiotów uprawiany na stadionie zwanym od działalności.....Tworki.... :)))

Nezumi = sprytny grafik wśród Azteków bo w Europie nie był już taki sprytny....:)))

 

takie mi się wnioski nasunęły.... mam nadzieję nie na oczy....:))))))))))))))

Napisano (edytowane)

Baggins - nie pisze ze wszyscy graficy to frajerzy, gdzies ty to wyczytal? Pisze, ze czesc grafikow to naiwaniacy dajacy sie wykorzystywac a wykorzystywanie to stalo sie rzecza tak powszechna ze znormalnialo i juz nie dziwi. Oczywiscie ze powinny istniec jasne reguly dotyczace tej pracy i uwzgledniajace jej specyfike. Podejscie do sprawy, ze praca przy grafice to jakis dziki zachod rzadzacy sie swoimi prawami prowadzi jedynie do patologii.

Dlaczego odnosisz wrazenie, ze raz chcialbym regulacji a innym znowu razem nie? Jestem zwolennikiem unormalnienia warunkow i zasad pracy grafikow zeby nie dochodzilo do naduzyc. Czlowiek pozbawiony podstaw prawnych nie ma pozniej jak dochodzic swoich praw przed sadem - "to juz taka robota, rozumiesz...". I do widzenia. I potem mamy takie kwiatki jak zony grafikow wyplakujace sie w listach otwartych, gdzie opisuja przypadki ich mezow - nie dosc ze wykorzystywanych to jeszcze kiepsko oplacanych (pamietam takie przypadki z firm Rockstar, EA i Ubisoft wiec chyba jednak cos jest na rzeczy).

Albo takie historie:

 

http://www.nintendolife.com/news/2012/06/yoshinori_ono_still_overworked_despite_health_scare

 

Jasne, niech sie gosciu przekreci - jakby co to na nagrobku mu napisza "wiedzial w co sie pakuje" i wszystko gra. Po co komu jasne reguly, niech zap...ja ludziska, a co - nalezy im sie. Za kare - bo lubia to co robia.

 

Co do "rybaka" - no wez ze nie odczytuj tego doslownie. Nie chodzi o to ze dobre zycie ma polegac na nic nierobieniu. Ta przypowiastka pokazuje raczej, ze zycie nie powinno polegac wylacznie na pracy.

Popatrzmy bezlitosnym okiem na realia. Tobie sie udalo - jestes lebski gosc, miales swoja Katedre, kolejne sukcesy. Osiagnales sporo, wyrobiles swoja marke, jestes rozpoznawalny i zapraszany do porannych programow w TV ;) Jest dobrze. Ale ilu z grafikow osiagnie sukces podobny do twojego? Ilu zas zostanie bezimiennymi wyrobnikami? Pozostaje zadac sobie pytanie czy warto za cene wlasnego zdrowia poswiecac sie az tak bardzo. Mlodzi czesto nie czuja efektow przepracowania, bagatelizuja to wszystko, cwaniacza, obsmiewaja. Az przyjdzie taki dzionek ze dupogodziny sie odezwa. I albo oczka siada troche, albo w krzyzu cos zacznie lamac od tego siedzenia. Moze jakis zespolik ciesni nadgarstka w miedzyczasie. I wtedy zapewne pojawi sie pytanie czy bylo warto crunchowac przy tych wszystkich produkcjach ktorych juz nikt nie pamieta bo przeciez beda powstawac nowe i nowi mlodzi beda z duma wyliczac wysiedziane godziny. Nieplatne - ale to taka specyfika branzy. Wszyscy o tym wiedza.

 

EOT z mojej strony, wracam do freelancu. Caly ten dolujacy offtop przekonal mnie, ze nie nadaje sie na zadnego tam team playera czy innego trybika w maszynie. Wole juz byc tym samotnym parkingowym, jak to mnie podsumowal dziadek3d. W tym wypadku bardziej rozumiem jego niz crunchujacych, bezimiennych mieszkancow boksow w firmach, ktorzy nie chca niczego zmieniac.

Dobrze jest jak jest - do roboty! *tu swist bata przecial powietrze sygnalizujac rozpoczecie nowego, 12 godzinnego dnia pracy z 5 minutowa przerwa na kawe czy RedBulla*

 

dziadek3D - pare razy zmienialem odpowiedz ale doszedlem do tego, ze... masz racje. Bo faktycznie - zdecydowalem o wyjezdzie z Polski zeby bylo mi latwiej. I jest. Nie bylem wystarczajaco sprytny na to nasze piekielko. Za to Ty jestes gosc - cale zycie w jednym miejscu... Uczciwie przyznaje ze odbilaby mi palma, nie jestem takim twardzielem jak Ty.

Edytowane przez Nezumi
Napisano (edytowane)

Kurcze, szczerze powiedziawszy kiedy czytam posty, z których wynika jakoby zawód grafika był kwintesencją człowieka pracy naszych czasów, pomiatanym proletariuszem XXI wieku, to jestem zaskoczony. Warunki pracy warunkami, osobiście dla samej przygody i doświadczenia chętnie wziąłbym udział w produkcji typu Hobbit, świetna anegdotka dla wnuków. Niektórzy biadolą tutaj nad losem grafika, który dzień w dzień musi użerać się z klientem siedząc (sic!) 8h dziennie na krześle wpatrzony w monitor (a po pracy kolejne 8h przed kompem nad gierkami?)... Come on, pomimo wszystko komfort pracy i płace są tutaj wyższe niż w wielu innych, lichych zawodach, które nieraz wymagają większej wiedzy i skończenia odpowiednich kierunków. Nie każdemu musi odpowiadać praca na etacie w dużej firmie, gdzie nieraz nie możesz podpisać się pod gotowym dziełem i staje się ono jakoby wytworem kogoś innego, ale nie hamletyzujmy.

 

PS Nie czytałem całej dyskusji, ale znowu - narzekanie, że na freelancie coraz trudniej o kilkutysięczne zlecenia za godzinę pracy, bo stawka zamyka się w liczbach trzycyfrowych - radzę podzielić się swoją frustracją ze znajomymi spoza branży, ciekawe, czy wyduszą z siebie jakiekolwiek współczucie.

Edytowane przez mookie
Napisano
. ....Warunki pracy warunkami, osobiście dla samej przygody i doświadczenia chętnie wziąłbym udział w produkcji typu Hobbit, świetna anegdotka dla wnuków.

 

 

Eh i jak tu sie dziwic ze jest coraz gorzej . Mookie ciekawe jak wnuczki zareaguja jak nie bedziesz mial co im dac na mikolaja. Pewnie pewiesz

wnuczku sorry ale cale zycie zapieprzalem za frajer i bez zusow , sam nie mam co do garnka wlozyc , ale za to moge Ci opowiedziec

anegnotke jak to fajnie bylo pracowac za frajer przy Hobbicie . eh

Napisano

Co ty tam wiesz, akurat całe życie pracuję na etat i szczerze mówiąc taki wypad traktowałbym jak wakacje, generalnie jestem wielkim kinomaniakiem i chciałbym raz odwiedzić plan, zobaczyć jak to wszystko powstaje, poznać ludzi, którzy robią to zawodowo (niekoniecznie zresztą jako grafik, chętnie za darmo przebiegłbym gdzieś na trzecim planie, jeśli potrzebowaliby statystów). Jeśli uważasz, że bycie "śrubką" w takim przedsięwzięciu jak Hobbit hańbi to ok, twoje zdanie; niemniej dziękuję za troskę o moje wnuki i generalnie moją osobę, choć jest zupełnie niepotrzebna.

Napisano (edytowane)

Nezumi - w pierwszym akapicie piszesz, że nie twierdzisz, że graficy to frajerzy a zaraz potem, że ich wykorzystywanie jest taką regułą, że spowszechniało. No to są czy nie są? No to wszyscy dają się wykorzystywać, czy nie dają? Serio widzę tu wewnętrzną sprzeczność. Albo to jest regułą , albo nie jest.

 

Wybacz ja po prostu alergicznie reaguję na generalizacje i twierdzenia w stylu "wszyscy" , "zawsze" i tym podobne, które w tym wątku przebijają z Twojej wypowiedzi. Ja się zwyczajnie nie zgadzam z tym czarnym obrazem malowanym na podstawie pojedynczych przypadków. Równie dobrze można znaleźć pojedyńcze przypadki dowodzące zupełnie innych tez i budować na nich długie dyskusje. Z klipu gdzie jest pokazane jak powstaje "Hobbit" wnioskujemy w tej dyskusji, że życie grafika to piekło? C'mon.

 

Uzycie mojej kariery jest trochę ciosem poniżej pasa, bo ja np. nie znam Twojej, ani wielu innych. Do tego, naprawdę nie wiesz jak ta moja kariera wyglądała i wygląda. Wyobrażasz to sobie jakoś jedynie. Trochę przypomina ten argument z tym, że nie można krytykować filmów jak się lepszego nie zrobiło. Tak, zgoda, być może nie wiem co czuje "normalny" grafik, ba od jakichś 3-4 lat zajmuję się inną pracą i grafikiem już nie jestem, ale idąc tym tropem to w tym wątku mogliby wypowiadać się tylko ludzie z Wety, którzy robili przy Hobbicie :-)

 

Pójdę skojarzeniami "niewolniczymi" skoro taki klimat wątku i rzeczywiście w moim przypadku gladiator stał się zarządcą gladiatorów. Tyle, że nic się nie zmieniło w tym, że jak już się jest tym gladiatorem to narzekanie, że miecz za ciężki i ktoś może nadepnąć na palec w sandale to mnie trochę zaskakuje i w życiu by mi nie przyszło do głowy. Nie myślałem tak nigdy a siedzę w branży w różnych rolach od 1997 roku.

 

Boję się pisać dalej normalnie. heheh.

Być może te maile trochę za bardzo wojowniczo brzmią, przepraszam za to, po prostu generalizacje działają na mnie jak lanie oliwy na ogień i ślepy jestem wtedy jak byk na szarży.

 

salut

t.

Edytowane przez Baggins
Napisano

większość ludzi bez dorobku nie ma wyjścia i musi generalizować żeby nie bolało.... myślałem, że jako osoba publiczna się na to, Baggins... uodporniłeś.... i cieszę się że nieeee....!!!!

Napisano

wątek jest o Hobbicie ale zrobił się lekki offtop na tematy, które dotykają wielu znas. Ja nie chcę zabierać głosu kto jak jest traktowany w dzisiejszych

firmach czy to na świecie czy tu w polsce. To niestety zmieniło się bardzo

przez ostatnie 20 lat na naszą niekożyść to prawda. Moim zdaniem głównie przez warunki ekonomiczne i olbrzymią konkurencję firm oferujących te same usługi.

Wszyscy straciliśmy coś co było kiedyś bardzo miłe i przyjemne...Szacunek ludzi pracujących z nami.

 

Dzisiaj tego nie ma. Dziś jest telefon, email z pytaniem jest tak i tak, tyle i tyle...robisz? Jak nie to pa. Dziś niestety jest sytuacja gdzie klient

czuje się bogiem i szefem wszystkich szefów i to on dyktuje warunki.

Jasne że zawsze tak było i będzie, bo to klient płaci za pracę więc i wymaga.

Sęk w tym że kiedyś podejście do naszej pracy i do nas samych było kolosalnie

inne. Jest w branży pare osób i dosłownie może ze dwie firmy na naszym rynku które

wypracowały sobie taki szacunek o jakim ja myślę. Do tych osób ciężko jest się

dodzwonić i skontaktować, bo poprostu są bardzo zajęte. Zajęte, bo ciągle coś robią

,bo są poprostu dobre w tym co robią...i właśnie tym wypracowały sobie ten szacunek

do nich samych przez bardzo ciężką pracę sumiennie wykonywaną przez lata.

Sugeruję tym że aby mieć ten szacunek i inne podejście do nas samych musimy

na to ciężko pracować, bo samo to nie przyjdzie.

 

Miałem się nie wypowiadać a jednak...

 

Bardziej jednak chciałem zgodzić się z wypowiedzią Tomka, który sugeruje że w małych zespołach przy produkcjach reklamowych taki pipeline "zamula" produckcje bardziej niż pomaga. Tu zgadzam się w 100%. Największym problemem okazuje się że są sami ludzie korzystający z takiego pipelinu. Użytkownicy już na samym początku są przerażeni jak bardzo komplikuje się im życie i olewają to że można coś robić nagle inaczej co na pierwszy rzut oka wygląda że będzie trwało 5 razy dłużej niż normalnie.

Do momentu kiedy nie zkumają że nagle robi się coś inaczej niż w przysłowiowym "domu". Moment ten przychodzi w sytuacji

kiedy nad jedną rzeczą pracuje kilka lub kilkanaście osób w jednym czasie.

Czas ten dłuży się, ludzie zapominają gdzie i czemu nagrywają jakieś pliki scen, klatek, ustawień... jeśli w zespole są ludzie którzy nigdy wcześniej nie pracowali ze sobą i się nieznają na tyle aby znać swoje przyzwyczajenia.

W krytycznych sytuacjach kiedy ktoś ważny z zespołu jest nagle chory i leży w domu z gorączką a tam compositing czeka tylko nikt nie wie, które to klatki i które pasy w wtych latkach trzeba złożyć do kupy... to tylko namiastka problemów które pojawiają się w sekundę przy każdej pracy zespołowej. Każdej, nawet takiej bardzo małej.

Faktycznie jeśli taki pipeline jest skomplikowany i bardzo rozbudowany, wymaga długiej nauki gdzie się nagrywa pliki, jak się nagrywa, jak się nazywa, dlaczego są 4 cyferki a nie jedna, dlaczego nie stosujemy polskich znaków czy pustych spacji w nazwach itp. używa się wielu napisanych przez firmę własnych narzędzi i jest jeszcze jakiś duży soft który to wszystko kontroluje to ludzie są z niechęceni i śmieją się z tego. Mówią że sto razy szybciej i bez problemów będą robić po staremu.

Tutaj mają dużą szanse "dać radę", "robiąc po staremu" tylko wtedy kiedy pracują ze sobą bardzo długo i mają wypracowany pewien styl pracy, ufają sobie na wzajem, itd.

 

Ja mam same negatywne doświadczenia z wielu firm gdzie pracownicy przegrywają sobie obiekty z komputera na komputer ( stojącego metr obok i są w jednej sieci????) za pomocą przenośnego USB. Po takim przegraniu nazwa tego obiektu u pracownika A nagle zmienia się, bo pracownik B nazwał to nie tak jak by sobie chciał pracownik A.

W momencie kiedy ja jestem dostawcą tego obiektu i za dwa dni przynosze nową wersję tego obiektu ale rozmawiam z praconikiem B, bo pracownika A już nie ma w pracy, praconik B wogóle nie wie oczym ze mną gadać, bo przez pierwsze 1,5 godziny ustala jaki to obiekt, która wersja i co miało być zmienione i poco...

Żenujące, smutne, a już napewno nie produktywne.

 

Przykład jest z dość dużej produkcji pewnej znanej reklamy, reklamującej usługi telefoniczne pewnej "pomarańczowej" firmy. Post-produkcję robiła jedna z większych firm post-produkcyjnych w warszawie. Produkcja przez nich była robiona ponad miesiąc. Koniec końców wspomniany obiekt do finalnej reklamy z jakiegoś dziwnego powodu trafił 3 wersje wcześniejszy niż finalny. I nie dlatego że klient tak chciał. Na szczęście klient nie zauważył różnic.

A taka sytuacja miała miejsce nie raz, a wiele razy w ciągu 3 ostatnich lat współpracy z nami.

 

Tomek ma rację że każdy pipeline ma sens kiedy produckja jest na tyle duża

że wymaga pewnych standardów bez których nie ma szans aby zrobić daną pracę.

Tutaj mowa i filmach i serialach animowanych, grach komputerowych itp.

W raklamach faktycznie nawet takie The Mill ( którego jestem wielkim fanem, byłem, pracowałem, wspominam miło ) ma jakiś pipeline ale bardziej pilnujący jakości obrazu, gammy itp. niż samej organizacji plików czy hierarchi kto co komu może a co kto nie. Miewają bałagan.

 

Oczywiście lepiej jest mieć porządek i określone jak pracujemy niż siadać i robić na "urrrraaaa" jednak przy tych chyba 90% produkcji u nas jakikolwiek pipeline traci sens albo już na początku "dywagacji" na ten temat albo

kiedy poprostu czas pracy na dany nam projekt jest odrazu "absurdalny"

a i tak muskmy go zrobić...

 

uffff ide odpocząć :)

Napisano

@olaf3de:

 

bardzo krytycznie podchodzisz do pipelineu ale moze to wina zlego pipelineu w ktorym pracowales?

 

W jednej z wiekszych firm w pierwszy dzien mojej pracy otrzymalem 6 ciezkich ujec do ukonczenia w 3 tygodnie nie znajac ich pipelineu. "Nauka" tego systemu zajela mi 20min a i wszystkie ujecia dostarczylem mocno przed czasem.

 

otwierasz 'ujecie', wszystkie elementy ujecia sa automatycznie zaimportowane, robisz swoje, klikasz 'zapisz' i koniec. Cala reszta robi sie z automatu - ten kto trzeba zostaje automatycznie poinformowany o twojej ukonczonej pracy. Kolejnego dnia, rano przychodzisz do pracy, na twojej stronie domowej pod kazdym ujeciem masz informacje co musisz poprawic/zmienic lub co jest zaakceptowane, klikasz na ujecie nad ktorym musisz pracowac i historia sie powtarza.

 

Nie musialem sie uczyc jak nazywac pliki, gdzie je tworzyc czy cokolwiek co wymieniasz... bo ... wlasnie PIPELINE robil to za mnie. Pipeline jest to ulatwienie pracy czlowieka by nie zajmowal sobie glowy wlasnie takimi glupotami tylko by skupil sie w 100% na pracy artystycznej.

 

wspomniales o TheMill: nie wiem jakie masz doswiadczenie z tymi firmamie ale tak, pipeline moze byc tez kiepski, nawet w duzej firmie.. mimo wszystko sadzisz, ze ich balagan bedzie rowny z naszym balaganem bez zadnego pipelineu?

Napisano

Albercie drogi (wogole to zdrówko :)

 

Absolutnie nie podchodzę krytycznie do pipelinu. To właśnie ja słyszę że to co robimy w mojej firmie to jakaś bzdura i walka z wiatrakami. To coś to właśnie budowa pipelinu pod większe produkcje takie jak filmy i seriale animowane. Ja właśnie jest z tych

"dziwaków" który twierdzi że bez pipelinu nie ma szans w dzisiejszych warunkach zrobić coś dużego a dobrze. Za dużo jest elementów

układanki która w moment może się rozsypać z byle pierdoły. I bagatelizowanie tego w moment wychodzi na nie korzyść dla projektu i pracy ludzi. My pracujemy już od ponad kilku lat nad tym aby być gotowym. Wiemy jedno jeszcze długo nie będziemy

gotowi na tyle na ile byśmy chcieli albo musieli być...Ale pracujemy nad tym i zależy nam. Generalnie my mamy chyba troche inne

podejście do wielu, wielu rzeczy niż to jest w w naszym kraju. Może np. dlatego dostajemy propozycje pracy przy produkcjach takich jak "The Dark Knight Rises" Christopher'a Nolan'a razem z Dobule Negative i paroma innymi firmami z za granicy...

 

Ty Albert chyba podajesz przykład takiej WETY gdzie taki pipeline jest tak zrobiony abyś niemusiał się uczyć tego jak oni pracują.

Ale to też wynika z tego że "chcą" Ciebie tam do pracy bo umiesz robić to co robisz na wysokim poziomie i masz doświadczenie

w tym że jak się pracuje na linuxie to nie powinno się robi tak czy siak bo dla Ciebie jest to już od lat oczywiste. Taki młody pracownik który nie ma tego doświadczenia jest wściekły, zdumiony, znudzony i zniechęcony kiedy nagle tłumaczy mu się podstawy kultury pracy, współpracy, itd.

Oczywiście dobry pipeline ma być taki aby artysta nie miał problemów z tworzeniem swojej wizji. Niestety takie pipeliny wymagają ogromnej pracy, miesięcy rozwoju, lat analiz i testów...Ci duzi już to mają, my mali jeszcze nie. Ale się staramy.

 

Z The MIll mam doskonałe doświadczenia. Pipeline mają ale nie kompletny, do końca działający. Ale absolutnie nie sądzę że ich "bałagan" będzie równy pracy zwłaszcza u nas bez pipelinu. Może jakoś źle napisałem skoro tak zrozumiałeś. Chodziło mi oto że tak się pracuje tu u nas, bo wszyscy mają w dupie to czy jest pipeline czy go niema. Ale znam kilka osób pracujących w zespołach które na siłę pracują do dziś tak naprawdę bez żądnego pipelinu, a umieją zrobić ładny obrazek. Oczywiście w granicach ich możliwości.

 

My np. od ponad dwóch lat piszemy/integrujemy ze szwedzką firmą Fido.se soft (Ftrack.com), który jest już nareszcie dostępny dla wszystkich do zarządzania projektami. Głównie oczywiście dużymi, bo do małych projektów przy kilku osobach może być to zbyt trudne aby wdrożyć go tak aby wszystko było z "automatu", zwłaszcza jak wszyscy pracują na windowsach.

Kosztowało nas to sporo roboty i ciągle kosztuje. Jednak dziś nie wyobrażam sobie żadnej pracy bez tego systemu który mamy w firmie. Znowu pojawia się niestety sytuacja że jak przychodzi "nowy"

do pracy to najpierw czyta przez 2 dni co musi zrobić żeby odpalić Maye i zrobić kulke. Nie dlatego że pipeline jest źle wymyślony a dlatego że tyle tego wszystkiego jest do ogarnięcia. Jak go pytam czy już rozumie, a ten mi kiwa głową że jasne i że spoko po 5 minutach okazuje się że "nowy" nie zrozumiał połowy rzeczy, które mamy napisane i opisane tak że każdy powinien zrozumieć.

Dalej po miesiącu ten sam człowiek robi sporo błędów które poprostu może robić bo jest człowiekiem artystą. A nasz pipeline musi pozwolić mu czasami na odrobinę wolności i swobody...

  • Like 1
Napisano

Baggins - juz tlumacze o co mi chodzi. Wszedzie znajduja sie - jak sam powiedziales - ludzie rozni. Jedni sa bardziej kumaci inni mniej. Mozna bezpiecznie zalozyc ze tych kumatych jest mniej. Mowiac "kumaty" mam na mysli takich grafikow ktorzy nie tylko sa biegli w sztuce ale tez radza sobie w codziennym zyciu, potrafia zadbac o swoje interesy. Moze sie zdarzyc - co juz tu wspomnielismy - sytuacja, ze oto grafik jest swietny w tym co robi ale jest podatny na manipulacje, puste obietnice, nie wie jakiego papierka nie podpisywac a jaki znowu nalezaloby miec. Slowem zyciowy ciamajda ale utalentowany. To jedna kategoria. Druga - z pewnoscia duza - to grafik mlody, utalentowany ktory jest latwowierny, brak mu doswiadczenia ale az pali sie do pracy. Latwo przekuc ten jego zapal w nieplatne nadgodziny czy inne cuda wianki jakie pracodawcy moga wymyslic. Bez jasnych zasad tylko zyciowe cwaniaki zadbaja o swoj tylek a reszta nie. Ja wiem ze kazdy czytajac to podswiadomie wpisuje siebie w grupe cwaniakow ale bywa roznie i czesc z tych sie myli. Mowiac, ze wykorzystywanie stalo sie regula mam na mysli fakt, ze pracodawca zbada sobie najpierw teren i jesli wyczuje ciamajde-zapalenca to gwarantuje ci ze nie zaproponuje mu dobrych warunkow z dobrego serca. Nikt nie chce tracic i jak moze skorzystac na zatrudnieniu dupowatego mlodziaka z talentem to to zrobi - nie ma sobie co oczu mydlic.

Dlatego prawa dotyczace tego zawodu - czas pracy, warunki pracy, choroby zawodowe, nadgodziny tam gdzie nie jest to wczesniej okreslone kodeksem pracy winny byc uregulowane. Nie chodzi tu o to ze wszyscy sa imbecylami - chodzi o ochrone tych slabszych, jak wszedzie. Zapewne bys sie burzyl gdyby wyszlo prawo ze policja broni tylko tych ktorzy sobie potrafia to zalatwic a reszta niech sie martwi, nie? To nie Sparta do licha.

 

Nie mialem na mysli uzywac jakiegos tam kopniaka w krocze odwolujac sie do twojej kariery. Ot - co bede szukal jakichs znanych nazwisk jak rozmawiam z gosciem co do ktorego sukcesu nie ma watpliwosci. To uklon w twoja strone, przyklad jak najbardziej pozytywny, sytuacja o jakiej niejeden grafik bardziej lub mniej otwarcie marzy.

Chce zeby jedno bylo jasne - w zadnym wypadku nie uwazam zeby praca grafika to byly jakies galery. W kazdej pracy sa problemy mniejsze lub wieksze, nie zamienilbym tego na zadna inna robote bo daje mi mozliwosc pracy w domu, spokojnie - praktycznie same plusy. Kiedys pracowalem w wiekszych firmach, tam dochodza rozne interpersonalne zagrywki do ktorych nie mam nerwow ale juz taki samotnik ze mnie.

Rozumiem co masz na mysli, skladam to na karb tego ze niejasno sie wyrazam.

W skrocie - nie chodzi mi o jakies umartwianie sie nad zlym losem grafika. Mam takie marzenie, mzonke moze bardziej, ze na filmie w ktorym wiecej jest efektow specjalnych niz aktorstwa to studio i pracujacy w nim ludzie zarabiaja te miliony a nie "gwiazda" ktora 3 razy przebiegla przez ekran. Uwazam, ze crunchujacy graficy zasluguja na chocby miejsce w creditsach a nie jak w przypadku naszej rodaczki (akurat ten przyklad mi utkwil w glowie), Magdaleny Dadeli ktora nie zostala nawet wspomniana w "Predators" mimo, ze stworki tam biegajace so miedzy innymi jej zasluga. Wiem, ze to niemal nic nie znaczacy gest ale pokazuje dokladnie jakie miejsce w szeregu zajmuja graficy, ktorych sie zwyczajnie olewa. Odnosze wrazenie - skoryguj mnie jesli sie myle - ze graficy nie ciesza sie naleznym im szacunkiem. Jasne, branza wewnatrz poklepuje sie wzajemnie po pleckach i sobie gratuluje ale to tyle. Chyba tylko oskar za efekty specjalne jest jakims uklonem w strone tej armii ludzi jaka tworzy dzis filmy. Nie wiem ile zarabiaja graficy z Wety ale za kazdym razem jak widze gaze aktora wyrazona w milionach mam wrazenie ze cos tu jest nie tak.

General stoi na wzgorzu, gina zolnierze a potem sie mowi ze to dzieki niemu wygrano bitwe. General wraca do swojego palacyku a zolnierze piora w rzece onuce i ciesza sie ze wygrali. Przezyli kolejny dzien. I kazdy marzy ze zostanie generalem. Ale na razie zmniejszono im racje zywnosciowe - general zadecydowal o tym przygryzajac tluste udko i krzywiac sie bo nie bylo wystarczajaco gorace. Kucharz moze zapomniec o zoldzie za ten miesiac.

 

dziadek3d - a parkingowy moze miec w ogole jakis dorobek?.. Bez sensu ten przytyk :D

  • Like 1
Napisano (edytowane)

się zrobiła dyskusja niech to dunder świśnie ;) ale wbrew pozorom uwazam ze wcale nie oftopowa - nawiazuje do making ofa Wety :) nie znałem sprawy Magdaleny Dadeli - jezeli to prawda to jest to skandal- międzynarodowy wręcz ;) ... z tym ze kazdemu w tym fachu sie to przytrafi, predzej czy pozniej :/ - tak niestety jest, czesto wynika to z braku odpowiedniego przepływu informacji, niekiedy z braku doswiadczenia osob ktore sa za to odpowiedzialne, niekiedy z powodu niefajnego supervisora itp :/ ... zdaza się

Edytowane przez jaras
Napisano (edytowane)

Ale to też wynika z tego że "chcą" Ciebie tam do pracy bo umiesz robić to co robisz na wysokim poziomie i masz doświadczenie

w tym że jak się pracuje na linuxie to nie powinno się robi tak czy siak bo dla Ciebie jest to już od lat oczywiste. Taki młody pracownik który nie ma tego doświadczenia jest wściekły, zdumiony, znudzony i zniechęcony kiedy nagle tłumaczy mu się podstawy kultury pracy, współpracy, itd.

 

No nie do konca tak jest bo ATD i juniorow tu jest setki i sa to czasami ludzie ktorzy nie znali niczego poza photoshopem. Mimo wszystko, moze ogarniecie systemu zajmie im caly dzien a nie 20min, nadal jest to bardzo efektywne.

I nie mialem na mysli akurat studia z mojego miasta, sadze, ze sa inne, 10x mniejsze studia ktore maja o wiele lepszy pipe.

 

Tak, dobry pipe to kupa pracy... ale problem jest taki, ze zamiast zatrudnic kilka osob doswiadczonych by sie tym zajeli, probujemy odkryc kolo na nowo i popelniamy bledy ktore oni maja za soba od lat 20stu.

 

PS. Mam wiele, bardzo doswiadczonych znajomych, pipe developerow ktorzy za stawke mozliwa na polska kieszen mogli by ogarnac caly pipe na miare najwiekszych firm, trzeba tylko chciec :)

 

e jak w przypadku naszej rodaczki (akurat ten przyklad mi utkwil w glowie), Magdaleny Dadeli ktora nie zostala nawet wspomniana w "Predators" mimo, ze stworki tam biegajace so miedzy innymi jej zasluga.

 

To jest glebsza sprawa, ludzie ktorzy pracuja nad filmem po 3 lata tez nie dostaja creditsow (sam mialem ten problem)

 

Kwestia tego, ze produkcja ma przeznaczona odpowiednia ilosc linii w napisach koncowych co jest rowniez pertraktowane przy ustalaniu budzetu i jezeli dana post produkcja wydusi np 5 linii, to niestety na ta linie trafia najwazniejsze/najstarsze zawodowo osoby.

 

Pytanie moze sie zrodzic (ktore sam sobie zadawalem) - ok ale pan ktory podaje kanapki jest jednak w napisach... tak.. niestety. Ci ludzie maja zwiazki zawodowe i latwiej im to wywalczyc.

 

Nie wiem ile zarabiaja graficy z Wety ale za kazdym razem jak widze gaze aktora wyrazona w milionach mam wrazenie ze cos tu jest nie tak.

 

Ano tak jest.. problem w tym, ze o dobrego aktora ciezej niz o dobrego grafika.

Dla tego, grafika jest latwiej zastapic niz aktora, ktory odpowiednio sobie policzy za ponowne zagranie np w 3ciej czesci Hobbita.

Swoja droga, graficy ktorych ciezko zastapic tez sobie bardzo dobrze licza.

Edytowane przez tmdag
  • Like 1
Napisano

Kwestia tego, ze produkcja ma przeznaczona odpowiednia ilosc linii w napisach koncowych co jest rowniez pertraktowane przy ustalaniu budzetu i jezeli dana post produkcja wydusi np 5 linii, to niestety na ta linie trafia najwazniejsze/najstarsze zawodowo osoby.

 

Pytanie moze sie zrodzic (ktore sam sobie zadawalem) - ok ale pan ktory podaje kanapki jest jednak w napisach... tak.. niestety. Ci ludzie maja zwiazki zawodowe i latwiej im to wywalczyc.

 

Odpowiedź na Twoje pytanie jest prosta. Udzielę jej w formie pytania, żeby było zabawniej. Czy do napisów trafił ten pan jako osoba najwazniejsza/najstarsza zawodowo (w kuchni)i co o tym sądzi osoba która skroiła ser na te kanapki?

Napisano (edytowane)
Odpowiedź na Twoje pytanie jest prosta. Udzielę jej w formie pytania, żeby było zabawniej. Czy do napisów trafił ten pan jako osoba najwazniejsza/najstarsza zawodowo (w kuchni)i co o tym sądzi osoba która skroiła ser na te kanapki?

 

Rozwin mysl prosze bo nie widze powiazania. (chyba, ze to nie do mnie)

Piszac o czlowieku ktory robi kanapki, mialem na mysli doswlownie katering. Rowniez gafferzy i runnerzy z planu zawsze trafiaja do napisow ale grafik ktory pracowal nad filmem przez 3 lata i zrobil 100 ujec moze tam nie trafic.

 

Jezeli chodzi o selekcje ludzi z jednej dzialki to tak, wlasnie to napisalem w poprzednim poscie ale to sa 2 osobne sprawy.

Edytowane przez tmdag
Napisano

Ja dodam że jeszcze jest tak że jak cała mała firma pomaga innej dużej firmie to niestety jednym z warunków współpracy może być też to że ta mała firma siedzi cicho i zbytnio się nie chwali tym co robiła przy danej produkcji. Wtedy nawet nie jeden grafik czy animator nie trafia do napisów a kilka osób...niestety. Ba nawet niema wzmianki o tej małej firmie.

Napisano

Co do napisów to nie dotyczy to tylko ekipy technicznej. Znam z pierwszej ręki przypadek wziętego scenarzysty, który nie załapał się na napisy do dużego hollywoodzkiego hitu ( budżet powyżej 100 mln ) mimo, że to jego wersja poszła do produkcji. Po prostu scenariusz wcześniej już był tyle razy przepisywany, przez tyle osób, i tak zabunkrowany prawnie, że wymienione zostały wcześniejsze osoby, a w amerykańskim prawie maksymalnie 3 osoby mogą dostawać tantiemy za scenariusz. Facet został dobrze opłacony, i właściwi ludzie wiedzą co napisał i się nie martwi o pracę, ale przy tym projekcie , a był to duży hit - nie ma po nim śladu.

 

Takie niespodzianki. Jest też tu na forum parę osob, które zrobiło trochę rzeczy do dużych filmów hollywoodzkich, a na imdb się tych nazwisk nie znajdzie.

 

Wracając do wymiany ciosów z Nezumim :-)

Dla mnie, tak jak napisałem w wątku to wszystko co opisujesz to oznaka "normalności" właśnie . "Normalność" to nie tylko rzeczy dobre, ale też złe. To, że chętne młode chłopaki bez doświadczenia są czasem wykorzystywane było jest i będzie, ale nie tylko w naszej branży. Po to właśnie człowiek jest młody, żeby zebrać trochę batów i się nauczyć bronić. Kiedy niby ma obrywać od życia jak nie wtedy? Opisujesz jakąś utopijną sytuację, w której złe rzeczy nie będą się przydarzać dobrym ludziom. Fajnie sobie pomarzyć, ale historia niestety uczy, że takie utopie zawsze na końcu kierowały się przeciwko tym, których miały chronić.

 

Są dobre i złe firmy, dobrzy i źli pracodawcy, a także dobrzy i źli pracownicy. Nie ma znaczenia czy to meble czy grafika. Nasza branża po prostu staje się "zwyczajna" - i dotyczy to też wbrew temu co tu się pisze warunków pracy. Że nie jest bardzo dobrze to wiadomo, i jeszcze długo nie będzie ale kompletnie nie kupuję tego co tu zdaje się że olaf3de napisał - że 10 lat temu ta branża była lepsza i warunki były lepsze. Serio tak myślicie? Wrzesień 2001 do początku 2002 z czkawką prawie do 2004 to był najgorszy ever okres jaki pamiętam. 11 września zabił rynek reklamowy na całe miesiące. Naprawdę było nędznie. Firmy płaciły z rocznym poślizgiem albo większym. Pomijam to jak ten rynek w ogóle wyglądał. Jakie to było burakowo straszliwe. Pomijam zerowe jeszcze wtedy i bardzo trudne kontakty z kontrahentami zagranicznymi ( bo Unia dopiero to wszystko ułatwiła ). Poziom budżetów. Wielkość zespołów. Profesjonalizm ludzi. No nie opowiadajmy tu bajek. Branża zmieniła się bardzo mocno. Naprawdę cofnijcie się te 10 lat myślami i przypomnijcie sobie trochę. Byliśmy wszyscy piękni i młodzi, ale poza tym było nędznie.

 

Rozumiem potrzebę ponarzekania sobie, i ta potrzeba się nie zmienia mimo upływu lat, ale hej nie przesadzajmy. Sama tematyka tu poruszana jest dowodem zmian. To, że dyskutujemy potrzebę pipeline w studiach i spieramy się na ten temat.

10 lat temu byłoby 'pipe..? co?'

:-)

 

salut

t.

Napisano

Baggins - o, nie wiedzialem, ze my tu jakies ciosy wymieniamy :D

Wiesz co, moze tego w dyskusji na forum nie widac ale ja na prawde nie WALCZE o to i nie jestem sprawa poruszony do glebi. Ja po prostu nie cierpie cwaniactwa i wykorzystywania innych i zastanawiam sie co ewentualnie moznaby zrobic zeby takie zachowania ograniczyc.

Moze masz racje, moze niech jest jak jest. Codziennie widze sytuacje gdzie ludzie nazywaja utopia zachowania zwyczajne, takie ktore powinny byc norma. Niech sie wiec ten wozek dalej toczy. Mnie pozostaje sie cieszyc, ze ludzie w sposob naturalny wymyslaja nowe sposoby komunikacji, finansowania i niezaleznej produkcji - dajace szanse na to, ze nie bedziemy skazani tylko na wielkie, epickie hity i ich przerobki. No i na wielkie firmy ukladajace pipelinowe puzzle z latwych do zastapienia ludzi.

 

Masz absolutna racje co do przeszlosci - nie wrocilbym za cholere do tamtych czasow :D

 

Czas cos popracowac w nienormowanym wymiarze ;) Pozdrawiam.

Napisano (edytowane)

Widzę że i Tomek nie śpi po nocach :)

Mi się coś renderuje to jeszcze dam dwa grosze i ide spać...

 

Tomku (to nie ja napisałem że 10 lat temu było git :)

Ja napisałem/miałem na myśli czasy w których np. Ja, Jarek S. i Piotr S. (dobrze ci znani)

zaczynaliśmy w latach 94-97 ostro się rozwijać/wkręcać w to co robimy.

(Pamiętam nawet czasy kiedy to i Katedra się rodziła) to właśnie wtedy był ten czas

kiedy to ludzie w naszej branży byli "szanowani" przez to co robią i jak robią przez klientele agencyjną.

Jasne że wtedy było nas tylko kilku w mieście, firm było z 5 znanych. Klienci walczyli o miejsce na Flame'ie

albo na Quantelu...Wszystko było owiane tajemnicą przed konkurencją. Do pomieszczeń w pracy czasami

wchodziło się na hasło ( jakaś paranoja?!)

 

Dziś wydaje mi się że już tego nie ma. W agencjach jest często tak szybka rotacja personelu,

tak młodzi ludzie dostają pozycje typu kierownik produkcji czy producent gdzie (nieobrażając nikogo)

taki "typ" nie ma zielonego pojęcia co, jak i gdzie, dlaczego i poco. Często tylko gdzieś coś słyszał,

ktoś mu coś powiedział i "jazda".

 

A na samym początku albo może końcu taki ktoś ma podejście do wielu z "nas" że lepszy jest tańszy,

ten który nie robi problemów z tego że trzeba mu dostarczyć np. materiały referencyjne na czas,

jest zawsze uśmiechnięty czy sie go opiernicza słusznie czy nie, najlepiej przed klientem aby pokazać

wyższość kreacji i samej agencji niż domu post-produkcyjnego, generalnie szybko, tanio, i na wczoraj

ale oczywiście w jakości tak jak w amerykańskich filmach, tak jak w "Transformerach",

cyt. "no nie wiesz ma być extra kul, tak żeby klient oszalał..." hee hee heee wtedy ja odpuszczam i mówię pass.

Kiedyś ktoś się pytał co trzeba przygotować, jak to zrobić, co można, jak to będzie. Standardem były PPM w agencji

czy w domu produkcyjnym.

 

Chyba dziś jest tak że Ty Tomku jesteś jednym z nielicznych ludzi w naszej branży (może jeszcze pare osób w branży się znajdzie) gdzie masz możliwość pracy przy produkcjach/budżetach, które dają Ci możliwość dopilnowania

pewnej jakości o którą walczyliście w Platige'u przez lata. Przez to zapewne macie właśnie to co ja nazywam

"szacunkiem". "Szacunek" na który wydaje mi się w pełni zasługujecie jako wiodąca firma na naszym rynku.

Ja osobiście jeszcze znam sporo osób z wielu firm i wiem że w większości niestety tak niejest. Sporo ludzi

"stęka" na taką sytuację. To się odbija na jakości naszych polskich produkcji, które mimo to jednak idą do przodu

co by nie "stękać" :)

 

I tak to prawda że pewne problemy zaczeły się własnie od roku mniej więcej 2001 do 2004 kiedy to chyba był

jakiś pierwszy odczuwalny kryzys. Potem bywało różnie. 11 września też zmienił chyba sporo na całym świecie.

Branża wtedy nie była lepsza, była inna. Owszem było jak to napisałeś nędznie.

Jasne że wtedy nie było pipeline'ów bo i nie było do czego robić te pipeline'y.

BYły 4 programy raptem do 3d, działały albo na siliconie albo na PC i koniec.

Wszystko renderowało się latami.

 

Dzisiaj ilość wszelkich rozwiązań technologicznych to jakaś masakra. Co dziennie ktoś coś nowego robi.

Lepszego szybszego. To jest super. Mi jednak chodziło ( w nawiązaniu tego co czytałem w postach

pisanych przez innych o wyzyskiwaniu grafików przez firmy) że w tym wszystkim ludzie zapominają

właśnie że to człowiek dalej jest najważniejszy :)

 

Ufff. Proszę aby nie odbierać tego co piszę jako "stękanie" jak to było kiedyś pięknie a dziś nie jest :)

Dziś jest poprostu inaczej ale nie znaczy to właśnie że jednak wszystko jest lepiej.

Animacje, rendering, compositing mamy na poziomie realizmu. Tworzymy rzeczy które ileś lat temu

były nie do pomyślenia że da się to zrobić...To jest super.

Brak szacunku człowieka dla człowieka chyba już mniej.

 

Dobranoc wszystkim

Edytowane przez olaf3de
Napisano

Ha, ja akurat ten tydzień ganiam od spotkania do spotkania w innej strefie czasowej. Jest dopiero wieczór.

 

Sam jakoś nie pamiętam z kolei żeby agencje były znowu takim szacunkiem przepełnione dla speców od CG. Zacząłem w 97-98 i już wtedy CG było na szarym końcu łańcuszka. Wtedy to się rodziło " a, poprawi się w poście" - jako totalne lekarstwo na każdy fuck up zrobiony na planie .:-)

 

U klientów i w agencjach są po prostu spore braki w edukacji . Często normalne wyjaśnienie pewnych kwestii związanych z produkcją trochę poprawia sytuację.

 

Ale, zgoda, coś w tym jest, że po ostatnim kryzysie ( moim zdaniem największa sieka w agencjach była w 2007-2008 ) poleciało bardzo dużo wartościowych ludzi po stronie agencji i klientów. Zmalała ilość kasy i zaczęły się takie wojny przetargowe, że czasem to po prostu absurdalne. Nic dziwnego, że potem ani kreatywni ani graficy się specjalnie nie przykładają. Bo i po co - skoro klient i tak wybierze najtańszą ofertę.

 

Ale jest trochę opcji i możliwości funkcjonowania. Trzeba się adaptować. Wahadło odchyli w drugą stronę wcześniej czy później.

 

Przed 2007 kreacja z kolei chorowała na kompletnie niepohamowane orgie wydatkowe. Usprawiedliwiano w najbardziej pokręcony sposób plany zdjęciowe w najdroższych lokacjach świata, które spokojnie można było opędzić ze stocku. Sam miałem projekt w którym kreacja wybrała nietypową lokację zdjęciowa do jednego, jedynego ujęcia , żeby sobie pojeździć na nartach . No dla mnie to było chore podejście. Teraz jest twardo, ale rozumiem zasady przynajmniej.

Napisano

Nie wiem o jakim kryzysie mówicie w latach 2001-2004, ale tęsknię za zarobkami z tego okresu. Freelance wtedy to dopiero była orgia zarobkowa :) Widocznie nie u wszystkich tak źle się wiodło :)

Napisano

jest tak dobrze że potrzebni są tylko marni rzemieślnicy i celebryci.... artystom zrobiono holokaust i inkwizycję.... posunęliśmy się do przodu prawie do średniowiecza.... system się sprawdził.... prostytucja jest najbardziej lukratywnym zajęciem....:)))

Napisano

czy jesli "artysta" zrobi cos dla "ludu" to przestaje byc artysta? a to co zrobil to jest sztuka czy juz nie? jesli rzemieslnik zrobi cos, co spodoba sie "artyscie", czy to bedzie dzielo sztuki? kto decyduje, o tym gdzie zaczyna, gdzie konczy sie sztuka. gdzie jest granica miedzy artyzmem a rzemieslnictwem? ;p kto ustala ta granice? i kiedy?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności