Chrupek Napisano 25 Styczeń 2010 Napisano 25 Styczeń 2010 Seven Pounds: bardzo dobry i wzruszajacy film. Udawanie twardziela w koncowce nie wyszlo, przynajmniej mnie... plakalem lzami normalnie :-) Outlander 2009:Gdzies na forum przeczytalem, ze wtorny i do bani... mnie sie podobal, bez rewelacji, ale kiszkOM bym go nie nazwal.
dac77 Napisano 25 Styczeń 2010 Napisano 25 Styczeń 2010 Chasing Amy jest najlepszym filmem ever jaki widzialem o stosunkach damsko meskich - EVER! Jest tam i komedia i romans, ale komedia romantyczna bym tego nigdy nie nazwal ;] Absolutnie masz rację. Ten film jest jednocześnie ciekawy i realistyczny. Ale coś mi tam nie gra. Według mnie jego kumpel nie był gejem tylko był zazdrosny gdyż bohater brał z życia wszystko co najlepsze, a on z zawiści próbował to zniszczyć. Bohaterka też nie była fair gdyż udawała dziewicę. Szkoda że nie było sceny lesbijskiej miłości. To się zawsze sprzedaje.
lisu Napisano 25 Styczeń 2010 Napisano 25 Styczeń 2010 5 Centimeters Per Second bardzo ciekawa pozycja, zaskoczyła mnie strona wizualna - jak wiele wiciśnięto w sumie ze stili bo animacji jako takiej jest tam w sumie niewiele. Fabularnie tez to kupiłem ;)
JohnZi Napisano 25 Styczeń 2010 Napisano 25 Styczeń 2010 Moon - swietny film, wspanialy popis Sama Rockwella
Loki Napisano 28 Styczeń 2010 Napisano 28 Styczeń 2010 Sherlock Holmes. Świetny film. Dobrze się bawiłem, a skoro nie mogę się doczekać drugiej części, tzn. że było bardzo dobrze XD popieram, byłem z kobietą wczoraj. Dobry film dobrego reżysera. Szczególnie klimat Londynu mi się podobał. Polecam Przed Sherlockiem leciała zapowiedź "Limits of Control" - teraz na to trzeba iść :)
piotrek Napisano 29 Styczeń 2010 Napisano 29 Styczeń 2010 21 grams (2003) ─ ciekawy pomysł, niezły scenariusz. Bardzo dobry film. 7/10 Leon (1994) ─ co tu dużo pisać ─ 7/10.
Frankot Napisano 29 Styczeń 2010 Napisano 29 Styczeń 2010 piotrek - możesz napisać, którą wersję Leona obejrzałeś, czy kinową, czy reżyserską. W tym wypadku są spore różnice i interesuje mnie, której wersji przyznałeś tą ocenę.
piotrek Napisano 29 Styczeń 2010 Napisano 29 Styczeń 2010 Coś koło 2:10 trwało. Reżyserska chyba. A ocena wysoka, czy niska? :)
Frankot Napisano 29 Styczeń 2010 Napisano 29 Styczeń 2010 piotrek - widziałeś wersję reżyserską, a czy ocena jest niska, czy wysoka? Zależy jak ostre masz kryteria :D Mi wersja reżyserska Leona zawsze wydawała się w jakiś sposób pełniejsza, ze względu na rozbudowanie pewnych wątków. Ma to wpływ na walory tego filmu i dlatego ciekawiło mnie jaką wersję widziałeś.
bartolomeo Napisano 29 Styczeń 2010 Napisano 29 Styczeń 2010 Wszystko co kocham - bardzo ckliwy obrazek o młodośc. Ale mi się bardzo podobał. Fajnie zagrane, ładnie nakręcone. Fajne polskie kino. naprawdę warto :)
Luki Luki Napisano 31 Styczeń 2010 Napisano 31 Styczeń 2010 New York, I Love You - znacznie, znacznie słabszy niż jego francuski odpowiednik (ale dla mnie "Zakochany Paryż" to jeden z lepszych filmów które widziałem). Wszystko jest prostsze, bardziej oczywiste, znacznie więcej o ru... tzn o seksie (chociaż to słowo na r jest bardziej adekwatne), a mniej o miłości. Nadrobiłem ostatnio "Bękary Wojny", i mam wrażenie że o ile poszczególne sceny fajne, o tyle film z tego żaden.
biglebowsky Napisano 31 Styczeń 2010 Napisano 31 Styczeń 2010 Frankot - Rozbudowane wątki ale dużo słabsze tempo filmu, które już w wersji kinowej nie było śpieszne. I tak klasyk i jeden z najlepszych filmów ever.
Loki Napisano 31 Styczeń 2010 Napisano 31 Styczeń 2010 "Limits of Control" - Jima Jarmuscha. Hmm trudny, mocno filozoficzny film drogi. Polecam obejżeć w TV jak kiedyś będzie, albo na DVD, ale zdecydowanie odradzam w kinie. Muzyka niezła. spoiler: Główny bohater - morderca na zlecenie - w ciągu całego filmu wypowiada może ze 4 linijki tekstu. Ale i tak jego kwestia z bunkra na końcu jest rewelacyjna. Warto zwracać uwagę na najmniejsze szczegóły jakie pojawiają się na ekranie, każdy to mocny symbol pewnych zachowań i postaw głównego bohatera. (2 filiżanki kawy, brak telefonu komórkowego itp) Ogólnie po wyjściu z kina miałem mieszane uczucia, możliwe że nie dorosłem do takiego kina jeszcze, ale dzień po obejżeniu film podoba mi się znacznie bardziej. Trzeba sobie poukładać i przemyśleć kilka spraw. Pozdrawiam.
olaf Napisano 31 Styczeń 2010 Napisano 31 Styczeń 2010 ale dzień po obejżeniu film podoba mi się znacznie bardziej ja mam tak z sushi. Na filmwebie pieknie podsumowali: jak nie wiesz co zrobic, to przenies akcje do krajów latynoskich i zrób to samo co poprzednio.
Traitor Napisano 31 Styczeń 2010 Napisano 31 Styczeń 2010 "Chłopiec w pasiastej piżamie" - Bardzo dobry film. "Sherlock Holmes" - Swietne scenografie, fajny brudny klimat, ale sam film jakos mnie nie porwal.
sly Napisano 1 Luty 2010 Napisano 1 Luty 2010 Wrestler - Wyjątkowy, dramatyczny, bogaty, piękny, prawdziwy do bólu. Nie obyło się bez odwracania wzroku. [Osobiście wkładam go do szuflady z "Monster" i "Ken Park"].
Chrupek Napisano 1 Luty 2010 Napisano 1 Luty 2010 The Book Of Eli: boze co to bylo... nawet mi sie pisac nie chce - filmy z Czakiem juz lepiej przy tym wypadaja :/ Ten drugi, bodajze The road tak samo nudny, ale ciut lepszy, nie wiem w czym lepszy, ale lepszy :-)
sly Napisano 1 Luty 2010 Napisano 1 Luty 2010 Chrupek - oceniając dwa filmy użyłeś jednego przymiotnika - "nudny" ("lepszy" się nie liczy) - IMO trochę mało aby komukolwiek pomóc. The Road - ani przez chwilę mi się nie "nudził" - co prawda spodziewałem się czegoś innego, ale zaskoczyła mnie kreacja świata - całkiem mnie przekonała, do wszystkiego co było w fabule. +dla zdjęć.
piotrek Napisano 1 Luty 2010 Napisano 1 Luty 2010 Dances with Wolves (1990) ─ zaczął się trochę niepozornie, ale po jakiejś godzinie się rozpędził. Nieco sztampowy i przewidywalny, ale z przyjemnością się ogląda. Finding Nemo (2003) ─ zawiodłem się odrobinę. Nie spodziewałem się wzniosłego kina, nie było źle, ale myślałem, że będzie lepiej (patrząc na noty na IMDB, choć już nie raz się przekonałem o ich przypadkowości). Może po prostu nie jestem w grupie docelowej. Bardzo ładny film pod względem plastycznym. Kolory i niektóre scenerie miłe dla oka.
Chrupek Napisano 2 Luty 2010 Napisano 2 Luty 2010 (edytowane) Sly: The Book Of Eli niczym mnie nie zaskoczyl, gra Danzela - zadna. Jesli mam poczucie straconych 2 godzin i nie znajduje odpowiedzi, po co powstal ten film, przychodzi mi do glowy tylko jeden przymiotnik "nudny". Zakonczenie adekwatne do 3/4 filmu... nie zaskakujace, ani nie dajace zadnych przemyslen... ot facet idzie przez swiat, dochodzi do celu, koniec... mozemy zadac pytanie, czemu szedl tyle godzin i dlaczego ja na to wszystko potrzylem. Odpowiedz prosta, bo rezyser w trakcie tej wedrowki zapewne ukladal dialogi i zapychal watki, a ja nie przysnalem, bo pora byla wczesna. Zgoda, mozna sie pokusic o wartosciowanie owej ksiegi i jej wplyw na umysly ludzkie... odniesc to do wiadomo czego i wiadomo kogo (facet w bieli, wokol niego faceci w czerni)... mimo wszystko, mozna bylo bardziej zaciekawic widza sama akcja, a nie tylko isc, isc i isc... a wokol nic, nic i nic... Jesli zapamietam cos z tego fimu, to jedynie dwie calkiem efektowne walki z poczatku i fenomenalna pamiec Denzela w koncowce - wspomagana zapewne przez Nootropil :-) The Road: ten film rowniez zostal przechodzony, "przejedzony", przenudzony... nie czulem alienacji bohatera, a jedynie chec, przewijania dalej i dalej, zeby wreszcie ujrzec jakze przewidywalny koniec... a ten nadszedl szybciej niz sie spodziewalem... przyznam sie... przewijalem :D Mozesz sie nie zgadzac za mna, ale "Jestem Legenda", zrobil na mnie duzo wieksze wrazenie, wlasnie przez to poczucie wyobcowania i o dziwo sama gre Smitha, ktorego nigdy nie uwazalem za wybitnego aktora, a jednak Denzel przy nim wydal mi sie mocno wyblakly i nijaki. Edytowane 2 Luty 2010 przez Chrupek
Pi0tr Napisano 3 Luty 2010 Napisano 3 Luty 2010 Up in the Air - Rewelacyjny film, świetny George Clooney. Polecam też książkę Waltera Kirna na podstawie której nakręcono film.
bartolomeo Napisano 3 Luty 2010 Napisano 3 Luty 2010 Wczoraj w DKF Muranów były "Zombie - pożeracze mięsa" - w cyklu najgorsze filmy świata... Tak. to jeden z tych filmów, które są złe. To bardzo zły film. Można obejrzeć, żeby zobaczyć jak nie robić filmów. Zły montaż, złe zdjęcia, gra aktorska z przedziwnym dubingiem powalała ;) ale w kinie bawiłem się świetnie, tak jak inni którzy przyszli. Ludzie na sali pękali ze śmiechu, bili brawo i gwizdali. Dawno takich przeżyć w kinie nie miałem :)
Leru Napisano 3 Luty 2010 Napisano 3 Luty 2010 ee Book of Eli był bardzo przyjemnym filmem. Jeśli ktoś lubi falloutowe klimaty na pewno się nie zawiedzie. Trzeba przyznać, że klimat świata po wojnie atomowej jest fantastycznie przedstawiony. Mniej pojechany niż Mad Max i dobrze. Ludzie ubierający się w ciuchy, które znaleźli, poparzone twarze, mało wody, nic dookoła. Zaskoczenia, pryznam, nie było. Ale moim zdaniem warty obejrzenia.
artursadlos Napisano 3 Luty 2010 Napisano 3 Luty 2010 Book Of Eli to największy kupsztal jaki ostanio oglądałem. Głupi, niespójny, nielogiczny i dziecięco naiwny. Ten film jest tak zły że aż czasami dobry. Ale głównie jest po prostu dnem.
artursadlos Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 The Killing Room - niestety niefajne. A film robił smaka i z początku sprawiał wrażenie niezłego thrillera. Ale intryga okazała się niewarta całego zachodu. The Road - we wszechświecie musi być równowaga. The Road równoważy poziom dna jaki oiągnął Book Of Eli. Film przejmujący klimatem, wsysający w swój świat i przepełniony napięciem. Postapokalipsa jeszczy nigdy nie była tak przygnębiająco prawdziwa i boilesna na ekranie. To nie film dla dzieci.
Leru Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 dzięki Tortur, teraz czuję się jakby mnie zgwałcił bezdomny ;)
Gość Gosc Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 The Book of Eli - no sorry, ale mi tez tylko do glowy przyszlo okreslenie "nudny", akcja wartka jak ruch slimaka, gra aktorska rozbudowana jak 4 klockowy zestaw lego, Gary Odman wygladajacy jak kupa nie powiem czego a swiat przedstawiony, no sorry, rozbudowany? fajny? gdzie? jak juz w koncu dochodzi do jakiegos poscigu, przy drodze mozna zaobserwowac w kolko te same zabudowania, te same domki powtarzaja sie z 10 razy w roznych ukladach, puszcozne od roznego miejsca, ale w kolko to samo, co mialo byc ciekawe? 3 kregi betonowe czy rozlatujaca sie chatka z dziadkami? Seksmisja chyba miala wiekszy budzet na scenografie
artursadlos Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Leru - ja oceniam film. I inaczej bym go nie nazwał. Buziaki.
Frankot Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 (edytowane) The Road - przeczytałem kilka opinii, spodziewałem się czegoś dobrego i się zawiodłem. UWAGA ZAWIERA SPOILERY W filmie tym jest dobry klimat i gra aktorska, ale cała reszta psuje dobre wrażenie. Fabuła przewidywalna i prosta jak konstrukcja cepa, już po 15 minutach seansu zakończenie nie jest tajemnicą. Główni bohaterowie przez cały film wędrują w konsekwentnie obranym kierunku, ale za to cel tego marszu wydaje się mglisty. Nie wiem czy miało to dodać jakiegoś smaczku, czy powodu do przemyśleń, ale w efekcie tylko nudzi. Co jest pogłębione przez brak zwrotów akcji. Z resztą jak mogą one być, jeżeli akcji nie ma. Do tego, odniosłem wrażenie, że ktoś miał ciekawy pomysł na film i chciał stworzyć ambitne kino, ale to zadanie go przerosło. Pokazana więź ojca z synem, wydaje się przedstawiona dobrze, ale ich wzajemne relacje nie pasują w żaden sposób do świata wykreowanego w filmie. Ten dzieciak ma na oko 10-12 lat i z fabuły wiemy, że wychowywał się już w zniszczonym świecie. Dlaczego jest taki dziecinny i dlaczego ojciec traktuje go jak pięciolatka? Reżyser zapewne chce pokazać, jak ojciec ochrania potomka, ale jest to pokazane w sposób nieudolny i w zestawieniu z ukazaną rzeczywistością jest niespójne. W takich warunkach rodzic raczej przygotowywałby dziecko do radzenia sobie z zaistniałą sytuacją i bycia twardym. Inna rzecz, to sam przedstawiony świat. Można wywnioskować, że akcja dzieje się po wojnie atomowej. Tylko dlaczego wszyscy sobie tak beztrosko chodzą do większych miast, nie było tam ataków i nie ma promieniowania?! Tak samo z wodą pitną, filtrują ją przez jakiś szmaty podgrzewają i jest ok, a gdzie promieniowanie i inne zanieczyszczenia, skoro ten świat jest tak zrujnowany, że nawet nie ma wegetacji. Wiem, że w tym momencie się czepiam, ale sam reżyser traktuje wszystko poważnie i stara się stworzyć wiarygodną rzeczywistość. Jednak jeszcze raz widać, że zadanie go przerosło i wyłażą niedoróbki. Kolejna poważna niedoróbka znalazła się, kiedy bohaterowie trafili do tego dworku, gdzie znaleźli mnóstwo jedzenia, a nawet pastę do zębów. Co to było? Skansen?! Pewnie tak, bo nawet względnie czysto tam było. Ślady wskazywały na to, że ktoś tam mieszkał. Jednak przez tyle lat wykorzystał by te zapasy. To jest kolejna niedoróbka. Dzięki scenie picia coca-coli i Jack'a Daniels'a, odniosłem wrażenie, że film ten powstał tylko dla tych dwóch scen. W celu reklamy tych produktów. Zastanawiałem się nad oceną i w zasadzie mogę dać tylko 4/10. Gdyż wszelkie pozytywne aspekty tego filmu rujnują niedoróbki, a ciągła nuda sprawia, że nie chce się go oglądać. Edytowane 4 Luty 2010 przez Frankot
artursadlos Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Frankfot - nie będe spierał się czy film ci się podobał czy nie. Jednak przedkładasz sympatie nad zdrowy rozsądek. Pozatym spoilerujesz bez ostrzeżenia! Spoilers Nie jest powiedziane że to była wojna atomowa. To jedynie Twoje domniemanie na podstawie którego nierozważnie wytykasz filmowi błędy. To mogły byc masowe erupcje wulkanów. Zresztą ta wersja jest dużo bardziej prawdopodobna ponieważ przez całą akcję filmu ciągle słychać wstrząsy i widzymy ciagłe pożary. Wiele lat po katastrofie. Widać interpretacja też może przerosnąć czlowieka. Wędrówka bohaterów ma przede wszystkim na celu przetrwanie. Szukanie kolejnych źródeł pokarmu i schronienia. Podejrzewam że tytuł nie jest przypadkowy. Akcja, pomimo że trailery okłamują widza obiecując młóckę, nie jest istotą filmu i nie jest to takie kino. The Road skupia się na jak najwierniejszym pokazaniu beznadziei sytuacji w jakiej znajduja sie bohaterowie. To na szczęscie nie jest tandetne kino gdzie główni bohaterowie ubijaja watahy przeciwników odpalając "hero walk". Tu każdy stanowi zagrożenie. Ze srodowiskiem na pierwszym miejscu. Dzieciak mógł być twardszy, możliwe że jciec bardzo go :rozpieszczał. Tak czy inaczej nie przeszkadzało mi to. Sprawa dworku czyli domku stojącego na odludziu. Był opuszczony, najwyraźniej niesplądrowany. Ludzi nie zostało zbyt wielu na świecie. Zapasy były zgromadzone w schronie pod ziemia przygtowanym na taką okazje. A wlaściciele, jak było widać, nie zyli od dawna. Prawdopodobnie to nie jest film dla Ciebie, bo nie skupia się na pędzacej akcji i spektakularnych wybuchach. To tragedia jednostek. Wydaje mi się że Book Of Eli, jako przeciwwaga dla The Road, moze Ci się spodobać.
maciekG Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 ej..gdzie wy to The Road oglądacie...wyświetlają to już w Polsce...bo u mnie marudzą, że od 18marca dopiero....czy w rapidszopie kupujecie jakimś? bo książka mi się mocno podobała i ciekaw jestem jak to na film jest przełożone...bo to trochę niewykonalne zadanie mogło być :) co do braku zwrotów akcji..heh..to taka historia..ociec z synem pchają wózek..i tak przez 300 stron :)
Frankot Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Tortur - ale kiedy miałem oglądać ten film, wiedziałem o czym o jest. Nie spodziewałem się wartkiej akcji (ani rozwałki) i ciekawiło mnie inne podejście do tematu. Jednak moim zdaniem wykonanie było mizerne. Przepraszam za spoilery, już dałem ostrzeżenie. Co do samej drogi, oni kierowali się na południe, więc jakiś tam sprecyzowany cel chyba mieli, tylko brak było wyjaśnienia. Natomiast jeśli chodzi o wędrówkę, przetrwanie i zdobywanie pokarmu, wynikało to z konwencji tego filmu, ale poza tym nie zostało pokazane praktycznie nic. Brakowało narracji głównego bohatera. To też mogło być ciekawe rozwiązanie, np. prowadzenie narracji z punktu widzenia tego dzieciaka, tylko rozwiązane w ten sposób, że głos świadczył by o tym, że opowiada on tą historię jako dorosła osoba. Co do tego dworku, to przecież liczba ludzi nie spadała raptownie do kilku. Tym bardziej, że reżyser pokazał jakie bandy kręcą się po świecie, a sytuacja ta utrzymywała się już dłuższy czas. Dworek był widoczny z daleka i nikt tam wcześniej nie trafił i go nie splądrował. Jak mam to inaczej nazwać jeśli nie niedociągnięciem.
artursadlos Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Frankot - Wydaje mi się że na ocean szli, wybrzeże. Ludzie się kieruja nad wodę w kryzysie. Dlatego widać największe miasta sa nad rzekami i nad morzami :) Tak to rozumiem. albo tam miało być cieplej. A dworek, no cóż, to go musiał splądrować i splądrowali go główni bohaterowie.
Baggins Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 The Road. Spoilery. Na film się nie wybieram, za bardzo lubię książkę. Mam ją za sobą, także przeczytaną w oryginale - świetnie napisana, klimatyczna rzecz. Anyway. W książce dworkek pełny żarcia i ubrań był pułapką na wędrowców, a naszym bohaterom udaje się z niej wyjść tylko przypadkiem. W piwnicy dworku jest magazyn żywności jego właścicieli, a konkretnie uwięzieni ludzie, poprzedni wędrowcy którzy skusili się pozornym spokojem tego miejsca i trafili do spiżarni ludożerców . Dość twarda scena w każdym razie. Aha, w książce syn jest młodszy. Ma bodaj 7 lat czy jakoś tak. salut t.
artursadlos Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Baggins - SPOILER ALERT Ten dworek też sie pojawia i dokładnie tak jak opisujesz bo film jest wierną adaptacją książki z nieco szybszym tempem które pozwala zmieścić to w rozsadnym czasie. Chodzi tymczasem o dom na odludziu w którym znajdują martwych właścicieli a obok domu, pod ziemią, schron z zapasem prowiantu. Film jest na tyle dobry że ie powinieneś się wstrzymywać. Dla mnie to jedna z tych produkcji o których się myśli długo po seansie będąc w ich uroku
maciekG Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Baggins spoilery mylisz dwa domy...ten, o który się rozchodzi, z colą i zapasmi był schronem zakopanym pod zięmią, który przypadkiem znaleźli... na ten z kanibalami natrafili wcześniej Frankot co do drogi na południe, to z tego co pamiętam także zima się zaczynała i chcieli przejść przez góry nim będzie na to zbyt zimno..
Frankot Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 maciekG Wiedziałem o co chodzi z tym marszem na południe, tylko myślałem, że bohaterowie sądzą, że na południu znajdą jakąś wegetację, z tego względu, że więcej ciepła i może słoneczniej. Gdybym wcześniej przeczytał książkę, pewne wątki i motywy głównych bohaterów były by pewnie wyjaśnione.
Nezumi Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 (edytowane) JEDEN WIELKI SPOILER THE ROAD: Bardzo lubie Viggo Mortensena i wlasciwie to dla niego obejrzalem ten film w ktorym roi sie od logicznych bzdur. Bohaterowie wychowywali wspolnie syna mieszkajac najwyrazniej w jednym miejscu przez ladnych 10 lat a potem nagle matka postanawia zostawic swoje dziecko i kochajacego meza i popelnic samobojstwo przez pojscie cholera wie gdzie. Na odchodnym zdazy jeszcze troskliwie rzucic rade, zeby dziecko chronic od chlodu... Podziwu godna troska w sytuacji kiedy samolubnie opuszcza swojego synka, skazujac go na niewyobrazalne cierpienie utraty matki w tak mlodym wieku. OK - powiedzmy ze juz jej sie w glowie pomieszalo z nadmiaru wrazen. Zyli wiec sobie juz tylko oni we dwojke - ojciec i syn. Tak jak przez 10 lat znajdowali jedzenie dla 3 osob tak nagle musieli ruszyc w droge napierajac ku oceanowi z nieznanej mi przyczyny - moze ojciec chcial sprobowac szczescia jako postapokaliptyczny rybak, a moze mysleli ze bedzie tam czekal prom ktory zabierze ich z tego brzydkiego miejsca - jak by nie bylo, dziwi mnie ze wczesniej nie podjeli wedrowki skoro warte to bylo zachodu i moglo dac matce wole zycia dzieki jakiejs tam mglistej nadziei. A jesli nie, to po kiego opuszczali miejsce ktore przez lata dawalo im schronienie? Dzieciak ma z 10 lat, urodzil sie juz po kataklizmie a jednak wciaz znajduja puszki z niezepsutym jedzeniem i piciem... To, ze jedzenie jest w puszce nie oznacza ze sie NIGDY nie zepsuje ale w tym filmie maja wyjatkowo dlugi okres waznosci. W automacie z napojami oczywiscie znajduje sie tylko JEDNA, ostatnia puszka - co za dramatyzm! Hordy wyglodnialych i spragnionych akurat przeoczyly ta jedna puszke - ale ze ojciec nie byl kiep i ja wyskrobal z automatu. Trzymala gaz - skubana - po dekadzie... W swiecie tym przezyli tylko ludzie - nie ma karaluchow, szczurow, zerowo rozwija sie roslinnosc, w rzekach nie uswiadczysz ryby - wszystko wyginelo tylko ludzie przetrwali. Co? Aaaa, no tak - i jeden pies. Najwidoczniej ostatni przedstawiciel nie-ludzi. Cala rodzina homo sapiens zaczela ochoczo zjadac sie nawzajem badz szukac dziesiecioletnich puszek - ciekawe ile jeszcze lat tak mieli zamiar pociagnac? Swiat w ktorym NIKT nie wpadl na zaden lepszy pomysl od wloczenia sie w poszukiwaniu starych konserw ma jak dla mnie ZEROWA wiarygodnosc. Najdurniejsza scena w calym filmie to kiedy w koncu znajduja suche schronienie wypelnione po brzegi jedzeniem, zmieniaja nawet ubrania na czyste i kapia sie (wodociagi wciaz dzialaly? Nie pamietam czy napuscili wody do wanny z kranu..) - zyc nie umierac! W tamtym swiecie to jakby wygrac na loterii! I nagle ojcies slyszy jakies chrobotanie - "idziemy stad! Tu nie jest bezpiecznie!" mowi - tak jakby na zewnatrz bylo lepiej... Nikt ich tam nie odkryl, nikt nie znalazl - ot uslyszeli kogos i to ich sklonilo do opuszczenia bajecznej zdobyczy i cudownego schronienia. Dzieciak co prawda mial sluszne opory ale... Poszli w zimny, ciemny, beznadziejny swiat wypelniony kanibalami zamiast siedziec sobie w cieplej dziurce az sie zacznie konczyc jedzenie ktorego tam byl ogrom i potem ruszyc dalej... W koncu docieraja do oceanu i tak jak nie wiadomo bylo po co tam sie kierowali tak wciaz nic sie nie wyjasnia (poza tym ze juz nie jest niebieski). Nikt nie wpada w furie, nikt nie histeryzuje - zachowuja ta sama amebowatosc jak przez caly film. W koncu ojciec umiera - widac nie starczylo im pomyslunku by rabowac rowniez leki a nie tylko jedzenie (jasne - tez bylyby przeterminowane ale w tym filmie czas byl laskawy dla produktow wiec... :D). Film jest o niczym - bohaterowie wlocza sie z kata w kat, odwiedzili przez ten czas dziesiatki domow w poszukiwaniu jedzenia - jednak wciaz maja tylko rewolwer i dwie kule tak jakby nikt inny w Stanach nie mial w domu broni. Kolejny idiotyzm. Jedyne co ta produkcje ratuje to klimat i Viggo ale sam film jest daleki od bycia dzielem. (co do masowych wybuchow wulkanow - skads ta energia sie bierze. Jakos nie widze mozliwosci by setki czy tysiace wulkanow mialoby pozostac aktywnymi przez nascie lat). PS. Mialem tego posta wlaczonego tyle czasu ze pojawilo sie sporo glosow w dyskusji. Trzeba bedzie siegnac po ksiazke w takim razie. Jesli chodzi o wedrowke to zapewne cieplej by bylo blizej rownika - powinni napierac do Meksyku ;). ¨(jeszcze jedna glupota na koniec - kiedy docieraja do tego miasteczka gdzie wychowywal sie ojciec. Wiedzac w jakim swiecie zyja, jak niebezpiecznie jest wszedzie - ojciec pozwala synkowi wyjsc samemu i zostawia go na pastwe losu oddajac sie tymczasem wspomnieniom.. Co tam kanibale mogacy porwac jego syna - ale za to moze sobie poogladac tapicerke kanapy ktora pamieta z dziecinstwa!) Edytowane 4 Luty 2010 przez Nezumi
maciekG Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Frankot nie tyle wegetację co chyba jakieś osiedla ludzkie chcieli znaleźć (nie ludożercze) stąd też było to wypatrywanie dymu po drodze i "we are carrying the fire" IMO Film jest o niczym - bohaterowie wlocza sie z kata w kat w końcu "Droga".... :D
artursadlos Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Nezumi - Super Spoilery!!! Spoiluja nawet występy Dody "Bohaterowie wychowywali wspolnie syna mieszkajac najwyrazniej w jednym miejscu przez ladnych 10 lat a potem nagle matka postanawia zostawic swoje dziecko i kochajacego meza i popelnic samobojstwo przez pojscie cholera wie gdzie. Na odchodnym zdazy jeszcze troskliwie rzucic rade, zeby dziecko chronic od chlodu... Podziwu godna troska w sytuacji kiedy samolubnie opuszcza swojego synka, skazujac go na niewyobrazalne cierpienie utraty matki w tak mlodym wieku. OK - powiedzmy ze juz jej sie w glowie pomieszalo z nadmiaru wrazen." Nie wytrzymała psychicznie. "Zyli wiec sobie juz tylko oni we dwojke - ojciec i syn. Tak jak przez 10 lat znajdowali jedzenie dla 3 osob tak nagle musieli ruszyc w droge napierajac ku oceanowi z nieznanej mi przyczyny - moze ojciec chcial sprobowac szczescia jako postapokaliptyczny rybak, a moze mysleli ze bedzie tam czekal prom ktory zabierze ich z tego brzydkiego miejsca - jak by nie bylo, dziwi mnie ze wczesniej nie podjeli wedrowki skoro warte to bylo zachodu i moglo dac matce wole zycia dzieki jakiejs tam mglistej nadziei. A jesli nie, to po kiego opuszczali miejsce ktore przez lata dawalo im schronienie?" Na początku było tam w miarę bezpiecznie. Z czasem zaczęło brakować jedzenia i ludzie zaczęli zbijać się w coraz bardziej niebezpieczne bandy. Krąg się zacieśniał. Nie zapominajmy, ze to pewnie było jakieś małe miasteczko. Mogło egzystować, zakładając oszczędność. Z czasem dochodziło do eskalacji zachowań ludzkich. Widocznie scenariusz zakładał że gdy poznajemy bohaterów, zapasy się kończyły a wokoło było bardzo niebezpiecznie. ona bała się że ich zabiją i zjedzą. Nie zniosła stresu. Ostatnio młody chłopak powiesił się po publikacji ośmieszającego go filmiku na internecie. W rzeczywistości zdarzają się samobójstwa z błahszych powodów niż koniec świata i kanibale pod drzwiami. "Dzieciak ma z 10 lat, urodzil sie juz po kataklizmie a jednak wciaz znajduja puszki z niezepsutym jedzeniem i piciem... To, ze jedzenie jest w puszce nie oznacza ze sie NIGDY nie zepsuje ale w tym filmie maja wyjatkowo dlugi okres waznosci. W automacie z napojami oczywiscie znajduje sie tylko JEDNA, ostatnia puszka - co za dramatyzm! Hordy wyglodnialych i spragnionych akurat przeoczyly ta jedna puszke - ale ze ojciec nie byl kiep i ja wyskrobal z automatu. Trzymala gaz - skubana - po dekadzie..." Puszki mogą mieć bardzo długą datę ważności. A nawet po upływie głodny człowiek ja może zjęść i się nie zatruć. Bardziej prawdopodobne że horda zostawiła jedną puszkę niż cały automat. Poza tym cola była symbolem dawnego świata w swojej komercyjnej uniwersalności. "W swiecie tym przezyli tylko ludzie - nie ma karaluchow, szczurow, zerowo rozwija sie roslinnosc, w rzekach nie uswiadczysz ryby - wszystko wyginelo tylko ludzie przetrwali. Co? Aaaa, no tak - i jeden pies. Najwidoczniej ostatni przedstawiciel nie-ludzi. Cala rodzina homo sapiens zaczela ochoczo zjadac sie nawzajem badz szukac dziesiecioletnich puszek - ciekawe ile jeszcze lat tak mieli zamiar pociagnac? Swiat w ktorym NIKT nie wpadl na zaden lepszy pomysl od wloczenia sie w poszukiwaniu starych konserw ma jak dla mnie ZEROWA wiarygodnosc." Takie jest założenie tej historii. Wymarły zwierzęta i rośliny. Nie nadają się do spożycia. Nie jest wyjaśnione czemu. Prawdopodobnie pewne grupy radziły sobie lepiej. Zgromadziły zapasy, były lepiej zorganizowane. My poznajemy historie ojca i syna którym niekoniecznie się wiodło. Poznajemy kameralną historię zwykłych ludzi. To nie 2012. Pamietaj że wiele elementów ma wymiar symboliczny. To nie jest film o postapokalipsie jako takiej. A o ludziach w takich warunkach które są z góry założone przez autora. "Najdurniejsza scena w calym filmie to kiedy w koncu znajduja suche schronienie wypelnione po brzegi jedzeniem, zmieniaja nawet ubrania na czyste i kapia sie (wodociagi wciaz dzialaly? Nie pamietam czy napuscili wody do wanny z kranu..) - zyc nie umierac! W tamtym swiecie to jakby wygrac na loterii! I nagle ojcies slyszy jakies chrobotanie - "idziemy stad! Tu nie jest bezpiecznie!" mowi - tak jakby na zewnatrz bylo lepiej... Nikt ich tam nie odkryl, nikt nie znalazl - ot uslyszeli kogos i to ich sklonilo do opuszczenia bajecznej zdobyczy i cudownego schronienia. Dzieciak co prawda mial sluszne opory ale... Poszli w zimny, ciemny, beznadziejny swiat wypelniony kanibalami zamiast siedziec sobie w cieplej dziurce az sie zacznie konczyc jedzenie ktorego tam byl ogrom i potem ruszyc dalej..." Po tym co ich spotkało w domu kanibali, ojciec miał powody do ostrożności. Skoro on odnalazł kryjówkę, inni też mogli. Innymi mogli być kanibale. Taki dom na pustkowiu musiał kusić.Nabrali jedzenia i opuścili potencjalne niebezpieczne miejsce, słysząc innych ludzi nad sobą szperających po okolicy. "W koncu docieraja do oceanu i tak jak nie wiadomo bylo po co tam sie kierowali tak wciaz nic sie nie wyjasnia (poza tym ze juz nie jest niebieski). Nikt nie wpada w furie, nikt nie histeryzuje - zachowuja ta sama amebowatosc jak przez caly film. W koncu ojciec umiera - widac nie starczylo im pomyslunku by rabowac rowniez leki a nie tylko jedzenie (jasne - tez bylyby przeterminowane ale w tym filmie czas byl laskawy dla produktow wiec... :D)." Myślę że za dużo hollywoodzkiej nadekspresji spaczyło Twoje oczekiwania co do wycieńczonych ludzi idących szmat drogi bez pewności jutra. Ja zwróciłem na jedyną scenę która wydała mi się mało prawdopodobna. Wycieńczony chłop płynie szmat drogi do statku na mieliźnie. Nagi w mrozie. I daje radę w dwie strony. Choć jak się okazało potem, nie posłużyło mu to dobrze. "Film jest o niczym - bohaterowie wlocza sie z kata w kat, odwiedzili przez ten czas dziesiatki domow w poszukiwaniu jedzenia - jednak wciaz maja tylko rewolwer i dwie kule tak jakby nikt inny w Stanach nie mial w domu broni. Kolejny idiotyzm." Raz że ludzie pewnie pilnowali swoich broni i skrzętnie je gromadzili, dwa że broń nie rośnie na drzewie w prawdziwym życiu jak w Gliniarzu z Beverly Hills.A film zwie się The Road. I jest o włóczeniu sie z konta w kąt. Hmm, czego się spodziewałeś? "(co do masowych wybuchow wulkanow - skads ta energia sie bierze. Jakos nie widze mozliwosci by setki czy tysiace wulkanow mialoby pozostac aktywnymi przez nascie lat)." Wydaje mi sie że coś w szkole słyszałem o płytach tektonicznych, ale zaraz potem czytałem o prawach scenariusza i założeń świata na potrzeby filmu i mogłem źle zapamiętać. Wierzę Ci na słowo, że jesteś ekspertem od geo zjawisk naszej planety. "¨(jeszcze jedna glupota na koniec - kiedy docieraja do tego miasteczka gdzie wychowywal sie ojciec. Wiedzac w jakim swiecie zyja, jak niebezpiecznie jest wszedzie - ojciec pozwala synkowi wyjsc samemu i zostawia go na pastwe losu oddajac sie tymczasem wspomnieniom.. Co tam kanibale mogacy porwac jego syna - ale za to moze sobie poogladac tapicerke kanapy ktora pamieta z dziecinstwa!)" Twardy zawodnik z Ciebie, nie wybasz sekundy nieuwagi. Zazdroszczę Twoim pociechom które będą miały fantastyczną, bezbłędną ochronę.Pozdrawiam serdecznie P.S. Proszę potraktować posta z przymrożeniem oka. Rozmawiamy tylko o filmie, i to jak zażarcie! :)
sly Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 IMO Nezumi ma rację (niestety) i Tortur ma rację też (na szczęście). Jeśli chodzi o ekranizacje/adaptacje - np. Forest Gump - do dziś żałuję że oglądałem film. Ale jednocześnie nie sądzę żebym przebrnął przez książkę o wędrówce przez pustkowie.
the_fgdf Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 Opowiadanie jest zajebiaszcze i dokonuje niezłego spustoszenia tak forma jak i treścią - wszystko tam gra. Mccarthy to jest klasa ale pomimo dobrych chęci, klimatu i świetnej scenografii film to porażka i większość widzów (szczególnie nieoczytanych) wynudzi na śmierć i nie zrozumie o co lota.
artursadlos Napisano 4 Luty 2010 Napisano 4 Luty 2010 A to ja zmienię temat. The Chaser Memories Of Murder Oldboy Host Koreańskie kino kopie zady. Szczególnie dwa pierwsze tak dosłownie wgniotły mnie w... łóżko, fotela nie mam :) Zupełnie inaczej kręcą, ciekawie, z jajami. Jak ktoś jest znudzony kliszami to polecam zobaczyć co z nimi wyprawiają koreańczycy :)
Nezumi Napisano 5 Luty 2010 Napisano 5 Luty 2010 Tortur Nie wytrzymała psychicznie. Spoko - widzac jak w dzisiejszym swiecie ojciec trzyma swoja corke w piwnicznej celi i gwalci przez lata plodzac potomstwo, widzac ze dodatkowo nie jest w tym wcale osamotniony - faktycznie zachowanie tej matki wydaje mi sie wrecz naturalne na tym tle. "Na początku było tam w miarę bezpiecznie. Z czasem zaczęło brakować jedzenia i ludzie zaczęli zbijać się w coraz bardziej niebezpieczne bandy. Krąg się zacieśniał. Nie zapominajmy, ze to pewnie było jakieś małe miasteczko." Opowiem ci historyjke z zycia wzieta. Mieszkam w malym miasteczku. Ze dwa lata temu byla wielka powodz - wiekszosc stanu Tabasco w ktorym mieszkam znalazla sie pod woda. My mielismy farta - nasze miasteczko bylo polozone na tyle wysoko, ze nie dosiegnela nas woda ale odciela nas od swiata. To oznaczalo miedzy innymi brak dostaw zywnosci do sklepow do czasu az bedzie jakas autostrada przejezdna. Po tygodniu zaledwie szlo sie do sklepu kupic "COS do jedzenia" bo juz nie bylo w czym wybierac. Po dwoch zaczelismy sie bac ale na szczescie woda zaczela opadac. Wiesz co w zwiazku z tym? Historia o malym miasteczku w ktorym zaczelo brakowac zywnosci po kilku latach nie trafia do mnie ;) Nie masz szans na przezycie takiego czasu w miejscu gdzie nic nie rosnie, nie hodujesz zadnych zwierzat, nie lowisz ryb... Albo by wyszli wczesniej szukac czegos albo by zgineli - czy to z glodu czy zabici przez kogos. Puszki mogą mieć bardzo długą datę ważności. owoce, soki, warzywa o wysokiej kwasowosci jak pomidory - jakies 18 miesiecy warzywa o niskiej kwasowosci, mieso - do pieciu lat. 10 lat+? Nie ma bata. Poza tym zauwaz ze puszki sa metalowe a metal rdzewieje. Dodaj sobie do tego ze bylo tam wilgotno - caly czas sie chronia przed deszczem - no jakbys nie kombinowal to po 10 latach puszeczki nie spozyjesz. Jesi nawet by nie eksplodowala badz nie skorodowala to zawieralaby niejadalna, cuchnaca maz. Dodatkowo - nie da sie zyc jedzac tylko mieso. Kanibali tez by spotykaly problemy - ludzkie mieso i to osobnikow wychudlych i chorowitych (bo ogolnie ludziom nie wiodlo sie jakos super a kanibale chwytali co im pod noz podeszlo i nie ucieklo...) przy jednoczesnym braku witamin, jakiejkolwiek zieleniny, mleka, jajek... Po jakims czasie szkorbucik i juz by nie mieli czym gryzc swoich ofiar :D "Takie jest założenie tej historii. Wymarły zwierzęta i rośliny." Ale pies na koncu oparl sie tej swiatowej tendencji. Nie byl trendy widocznie. "Nie jest wyjaśnione czemu. " A no nie jest... Nie oczekuje ze bedzie rozlozone na czynniki pierwsze jak do tego doszlo ale to mi sie rzuca w oczy niestety. Wdalem sie w ta dyskusje po tym jak uslyszalem w audycji miedzy innymi Ciebie, kiedy rozkminiasz motywy z Book of Eli wlasnie takim zdroworozsadkowym podejsciem nabijajac sie z tego filmu do woli (miedzy innymi chatki sie czepiliscie na brzegu krateru itd. Jeszcze filmu nie widzialem bo nie lubie slabych screenerow ;)). W TheRoad podobne motywy ci nie przeszkadzaja. Zastanawia mnie dlaczego. Swiat z filmowej wersji The Road (ksiazki nie czytalem) nie mialby prawa bycia - ludzie by sie wykonczyli duzo predzej bo tak to juz jest poukladane ze organizm potrzebuje tego i owego - nie zadowoli sie na dluzsza mete byle czym wrzucanym od czasu do czasu. "Po tym co ich spotkało w domu kanibali, ojciec miał powody do ostrożności." Ale tam wlezli do zamieszkanego domu a tutaj juz jakis czas zyli sobie spokojnie oplywajac w dostatki. Znalezli miejsce ktorego nikt nie znalazl przez jakies dziesiec lat, mimo ze wszyscy wokol nic innego nie robia jak szukaja. Nieco pozniej gotow byl bronic swojego wozka z duzo skromniejszym dobytkiem zawziecie niczym lew. Tutaj posiadl prawdziwy skarb ale nie zdecydowal sie na jego ewentualna obrone tylko podwinal ogon i uciekl w miejesce w ktorym paradoksalnie byl narazony jeszcze bardziej... Nonsens. Z reszta gdyby tego nie zrobil to zylby jeszcze :D "Raz że ludzie pewnie pilnowali swoich broni i skrzętnie je gromadzili, dwa że broń nie rośnie na drzewie w prawdziwym życiu jak w Gliniarzu z Beverly Hills." Zgodzisz sie ze w Stanach posiadanie broni jest dosc powszechne, prawda? Spladrowali dziesiatki domow, w niektorych z nich zastali martwych wlascicieli ktorzy juz pewnie nie broniliby zaciekle swojego dobytku.. NIGDY jednak nie trafili na ZADNA bron? Taaaaa... Przy okazji - jedna z pierwszych rzeczy o jakie bym zadbal w takim swiecie to bron wlasnie. Nim znalazlbym jakas bron palna trzebaby pomyslec o czyms zastepczym. Koles nie zrobil sobie zadnej dzidy, nie ma zadnego tasaka ze soba - nic... Dzisiejsi kibole sa o niebo lepiej przygotowani na koniec swiata. "Wierzę Ci na słowo, że jesteś ekspertem od geo zjawisk naszej planety." Nie trzeba byc ekspertem zeby cos nie gralo z teoria "masowo wybuchajacych wulkanow", FFS :D "Zazdroszczę Twoim pociechom które będą miały fantastyczną, bezbłędną ochronę." Tak dobra jak to tylko mozliwe ;) Nie naleze do rodzicow ktorzy gubia dziecko w supermarkecie bo ogladali platki kukurydziane jak maluch GDZIES poszedl i zwracam uwage na takie beztroskie zachowania wlasnie dlatego ze mam dziecko i sie nim staram opiekowac najlepiej jak potrafie. "Proszę potraktować posta z przymrożeniem oka. Rozmawiamy tylko o filmie, i to jak zażarcie!" Pelen luz - lubie zazarte dyskusje ;)
artursadlos Napisano 5 Luty 2010 Napisano 5 Luty 2010 Nezumi - fantastyczny post. Kurcze, lubie takie treściwe gadanie o filmach. Aż się chce czytać i czekać na odpowiedź! Spojleruchy!!! Book Of Eli jest już od tygodnia w kinach :) Ale nie polecam. To jest powód czemu się z Eli zbijam. Bo jest śmieszny, wręcz dziecinnie naiwny. Tam nawet nie ma co się czepiać, całość leży. A The Road, jak się okazuje, ma luki logiczne, ale na zupełnie innym poziomie. Dla mnie spekulacyjnym i co najważniejsze, takie są to luki o których można podyskutować. W Eli każdy (z kim gadałem) zgodnie się śmieje z bzdur. Z tym czase możliwe że masz racje. Może za długo im się "udawało". Ale serio, nie mam pojęcia ile czasu można by wyżyć. Zbyt trudne to jest do stwierdzenia, bazując na zwykłych doświadczeniach. Dlatego biorę na wiarę taki stan rzeczy i mi on nie przeszkadza. Podsumowując, nie widziałem tych wszystkich niespójności przed tą dyskusją. Ale, na szczęście, nie zepsuły mi obrazu filmu i nadal jestem zachwycony jego klimatem. Porwał mnie i nawet przez chwile, podczas seansu, nie wyrwalo mnie z tego stanu. A rzadko się mi to zdarza. A tak trochę odchodząc od The Road. Jest jakiś film który tak sugestywnie pokazuje przyziemną beznadzieję postapokalipsy? Bez herizmu, super klepania po mordach i tego typu rozrywek. Taki twardy dramat jak The Road, ale jeszcze logiczniejszy, ze ta powiem. Pozdro 1000!
Nezumi Napisano 5 Luty 2010 Napisano 5 Luty 2010 (edytowane) Tortur - no musze to Book of Eli zobaczyc. Szkoda jesli jest kiepski bo lubie Denzela (zwlaszcza w Training Day - zagral niesamowicie). Ja sobie ostatnio zaaplikowalem pierwszego Mad Maxa - to dopiero jest jazda hahaha! Slowo daje ze nie mozna powiedziec by czas byl dla niego laskawy :D Inny postapokaliptyczny filmek z czasow kiedy bylem jeszcze piekny i mlody to The Blood of Heroes (AKA Salute of the Jugger) z Rutgerem Hauerem. Tez pewnie byloby zabawnie zobaczyc go teraz. Zaden z tych filmow nie pokazuje jednak przyziemnej, codziennej beznadziei. Tutaj The Road jest raczej oryginalny. Paradoksalnie z reszta film ten polecilbym z czystym sumieniem - zal mi tylko tych logicznych dziur bez ktorych mogloby to byc prawdziwe dzielo. Ale znowu - nie czytalem ksiazki wiec zakoncze juz dyskusje o tym filmie i... moze obejze jakis koreanski ;) A wasza audycja kolejna kiedy? Chcialbym posluchac na zywo ale nie wiem czy sie uda zwazywszy na roznice czasu... Pazdrawlajem Przygnebiajaca rzeczywistosc w postapokalipsie - Chernobyl... (uwaga - mocne i prawdziwe..) a tutaj tez mozesz poogladac i poczytac. Przygnebiajace jak cholera, http://www.kiddofspeed.com/default.htm Edytowane 5 Luty 2010 przez Nezumi
Ex3 Napisano 5 Luty 2010 Napisano 5 Luty 2010 Rewers Obejrzałem ostatnio i muszę przyznać że jeden z najlepszych filmów polskich ostatnich lat. Jeszcze nie miałem takiej akcji że banan mi się tak mocno odwrócił w trakcie filmu. Świetnie pokazane ze szczyptą humoru i PRLowskiego klimatu. P.S. Czemu słowo rewers się na czerwono wyświetla ?
Baggins Napisano 5 Luty 2010 Napisano 5 Luty 2010 Nezumi , Salute of the Jugger - obejrzany po latach jest oczywiscie dosc zabawny momentami, ale generalnie daje rade i sie trzyma niezle. Takie retro sf.
maciekG Napisano 5 Luty 2010 Napisano 5 Luty 2010 hej Nezumi, Tortur i reszta w sumie... bo te nieścisłości pewnie można by mnożyć i mnożyć...pytanie tylko czy taka spora nawet ilość błędów przeszkadza ci w odbiorze historii, którą możesz traktować bardziej parabolicznie niż dosłownie....bo tak to w bo tak to można w nieskończoność...mogę ci napisać np Nezumi, że ojciec opuścił kryjówkę z zapasami bo zdawał sobie sprawę, że choroba jest poważna i przeczuwał śmierć, więc starał się doprowadzić syna w "bezpieczne" miejsce, środowisko. Możliwe, że w 'Drodze' (filmie) faktycznie burzy to spójność i ciężko się przez to utożsamić z historią...w książce jest wszystko myślę mniej sprecyzowane (o samym kataklizmie ani słowa....żadnych dat...czasu etc.) i może przez to nie skupia się człowiek na tych detalach
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się