Skocz do zawartości

DD zamyka studio na Florydzie


tmdag

Rekomendowane odpowiedzi

Digital Domain z dlugiem w wysokosci $35 milionow, zamyka swoj oddzial na Florydzie w dniu dzisiejszym.

Oddzial w Kaliforni i Vancouver nadal funkcjonuje.

To kolejne studio ktore zamknelo sie w tym roku, jeszcze niedawno czytalismy min. na temat FuelFX oraz Matte World Digital.

W poprzednim roku zamkniete zostalo studio DrD zaraz po zakonczeniu Happy Feet 2, zwalniajac ponad pol tysiaca osob. Inne firmy walczyly o przetrwanie robiac kilkumiesieczna przerwe w pracy.

 

 

http://www.fxguide.com/quicktakes/digital-domain-shuts-down-florida-studio-lavancouver-still-open/

Edytowane przez tmdag
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 68
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

DD plajtuje, matko boska! Chłopaki, zamykać firmy, to koniec grafiki komputerowej. Kto szybciej przebranżuje się na tynkarza ten może będzie miał co jeść w czasach kryzysu...

 

Może po prostu źle zarządzana firma? Jakoś patrze na repertuar kin i nie wydaje mi się że jest mniejsze zapotrzebowanie na cg w ilości czy jakości. Nie tacy giganci upadali przez złe decyzje w czasach rozkwitu ich rynków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.wptv.com/dpp/news/region_st_lucie_county/port_st_lucie/reports-of-digital-domains-facility-in-port-st-lucie-closing

 

To rowniez dotyka nas, grafikow bo wolne miejsca pracy zostana zapelnione przez co rowniez moze zmiejszyc sie srednie wynagrodzenie. W tym przypadku dotyka to tez gospodarki calego miasta.

Edytowane przez tmdag
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o dramacie branży vfxowej w USA vfx solider pisze od kilku lat. http://vfxsoldier.wordpress.com/ warto poczytać starsze wpisy. Wysokie podatki, bardzo małe marże, znikome zyski... Olbrzymia konkurencja na rynku - walka między studiami o każdy film doprowadziła do dumpingowych cen, które powodują że produkcja (na poziomie studia vfxowego w usa) jest nie opłacalna. Zysk z kin nie trafia do kieszeni vfxów tylko producentów filmów i dystrybutorów.

Od kilku lat studia w USA próbują walczyć z offshoringiem, ale nie mają żadnych szans ze studiami z Kanady, Nowej Zelandii, czy Indii - bo tam branża jest mocno subsydiowana z rządu (albo duże ulgi w podatkach, albo dofinansowanie produkcji filmowej).

Gdzieś w którymś poście VFXsolidera był opisany przypadek walki o pracę przy ujęciach Transformersów, która doprowadziła do tego, że każdy ścigał się na cenę i czas wykoania ujęcia. Skończyło się to bankructwem 3 firm robiących przy T, zaraz po skończeniu pracy.

P.S. A u nas? poczekajcie jak do pracy w Polsce przyjedzie trochę Hiszpanów, Greków czy Włochów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sytuacja jak u nas na budowie. Ale jak studio ma 500racownikow to nie ma wyjścia musi upaść przy problemach, bo to niezbyt elastyczny konglomerat. Myślę, ze ludzie stamtąd szybko ogarną nowe zlecenia od tych samych klientów jako małe podmioty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dobrze ze upadaja. Dobrze, bo pozwalaja na ten caly syf, ze aktor dostaje pincet milionow za role w filmie w ktorym ze 4 razy go bylo widac zza efektow specjalnych a oni dostaja w porownaniu na solone orzeszki i dietetyczna cole. Pozwalaja zeby w napisach koncowych filmu pojawil sie koles co trzymal green screena i specjalne podziekowania dla gostka co im robil kawe ale maja gleboko w d.. ludzi ktorzy ten film tak na prawde zrobili. Dobrze, by na pysk polecialy te wielkie studia bo nie placa ludziom tam pracujacym - znakomitym specjalistom i swietnym artystom - tyle ile powinni. W dobie gdzie powstaja filmy takie jak Avengers, gdzie spokojnie ze 3/4 filmu to efekty specjalne nie rozumiem dlaczego to aktorzy dostaja tak potezna gaze a ludzie od VFXow stoja w kolejce do roboty jak ci Meksykanie co to nielegalnie przekroczyli granice i czekaja az podjedzie wielki pracodawca i wskazujac palcem powie "ty, ty i ty - na pake wsiadac".

Moze musi to wszystko upasc, moze musza duze studia zniknac, zeby ktos sie wzial za ustalenie takich zasad finansowania filmow zeby zarabial najwiecej ten, kto najwiecej pracy wlozyl w jego powstanie.

 

Ale zle nie jest - to tylko jeden oddzial. "The studios in California and Vancouver will continue to operate without interruption, as will the Digital Domain Institute in West Palm Beach."

 

A u nas? poczekajcie jak do pracy w Polsce przyjedzie trochę Hiszpanów, Greków czy Włochów...

O NIE! Zabiora nam prace przy wszystkich polskich, kinowych superprodukcjach wypelnionych efektami specjalnymi!

 

Eeeeee... Co? :/

Edytowane przez Nezumi
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, zgadzam sie z Toba, ale teraz to my dostajemy po glowie. Dla mnie ta Floryda byla jedna z ciekawych, przyszlych opcji. Ludzie tam pojechali z stala umowa o prace oraz mysla, ze zostana tam minimum 5 lat. Kupili domy, samochody zabierajac cala rodzine. Kilka osob z Wety tez tam pojechalo.

Coraz wieksza niepewnosc w branzy i mniej wolnych stanowisk pracy.

 

 

No nie tak tez dobrze bo sa na skraju bankructwa. Zamkniecie Florydy bylo pierwszym ruchem by nie upasc calkowicie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ja nie twierdze ze to super iz branza cierpi ot tak sobie. Twierdze ze konieczne sa zmiany bo dochodzi do idiotycznych sytuacji gdzie "gwiazdy" zarabiaja na jednym filmie wiecej pieniedzy niz kilka niezle sytuowanych osob zarobiloby przez cale zycie a znowu firmy ktore tak na prawde te filmy robia dostaja kase niewystarczajaca na kontynuowanie nie mowiac o jakims szalonym wzbogacaniu sie.

Jasne, ze ludzi szkoda, ale jak dlugo mozna ciagnac ta cala paranoje, to olewanie branzy na ktorej rozrywka sie opiera? Mysle ze to musi kiedys peknac, ale oczywiscie nie znam szczegolow - moze doszlo do jakichs defraudacji tam, cholera wie.

W twoim osobistym przypadku to chyba lepiej ze upadli teraz niz gdybys wywrocil do gory nogami swoje zycie a oni by upadli pozniej (jesli juz musialo do tego dojsc w ogole).

 

Co do bankructwa to nie wiem jak w ogole mozna osiagnac w tej branzy sukces jesli upada firma majaca na koncie swiatowe hity i to w ogromnej ilosci. Po prostu nie ogarniam tematu - co sie dzieje z tymi wszystkimi milionami, bo czytajac o tej calej sytuacji nikt nawet nie zniza sie do marnego poziomu tysiecy dolarow. "Digital Domain had only $6.6 million in cash as of June 30, and it owes $51 million on a loan it took out in May.". Jestem malutkim czlowieczkiem ze swoim malutkim komputerkiem i nie kumam jak mozna polozyc taka firme - moze polskich mieli politykow w zarzadzie czy cus...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do bankructwa to nie wiem jak w ogóle można osiągnąć w tej branży sukces jeśli upada firma mająca na koncie światowe hity i to w ogromnej ilości. Po prostu nie ogarniam tematu - co się dzieje z tymi wszystkimi milionami, bo czytając o tej całej sytuacji nikt nawet nie zniża sie do marnego poziomu tysięcy dolarów. "Digital Domain had only $6.6 million in cash as of June 30, and it owes $51 million on a loan it took out in May.". Jestem malutkim człowieczkiem ze swoim malutkim komputerkiem i nie kumam jak można położyć taka firmę - możne polskich mieli polityków w zarządzie czy coś...

Do tego nie potrzeba polityków, nawet polskich. Pracuję w dużej zachodniej korporacji spoza tej branży, ale myślę że reguły są podobne: gdy firma staje się odpowiednio duża, pojawiają się w niej zawodowi menedżerowie. Potem, jak się staje jeszcze większa, następuje w niej wewnętrzna degeneracja - teraz kolejni menedżerowie mogą przestać rozumieć biznes, którym kręcą, bo wiele błędów uchodzi im "na sucho". Mniej się nim też przejmują, bo to dla nich po prostu kolejna firma którą zarządzają - wcześniej były płatki śniadaniowe, a w przyszłości - któż wie, możliwości jest wiele. Organizacja staje się bezosobowa, bo jednocześnie wielu pracownikom "niższego szczebla" po prostu przestaje zależeć. Pojawia się ignorancja, niekompetencje, które często ukrywają się za gładkimi słowami ze sprawozdań kwartalnych, rocznych, budżetów, poprawek do budżetów, itp. Jak się rynek robi trudny, takie duże organizacje mają często problemy z dopasowaniem się. Nie mogę obiecać, że wymrą jak dinozaury, bo na miejsce poprzednich powstaną nowe (gdy jakiemuś mniejszemu studiu się uda i odniesie tzw. "sukces rynkowy").

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja obecnie prowadzę zespół, przy którym pracują m.in. ludzie, którzy wcześniej robili Pingwiny z Madagaskaru czy nawet pixarowe produkcje, a teraz robią zdalnie dla Polaków. To jest absurd także, jak słyszę, że ktoś przyjeżdza z Hiszpanii, UK czy Kanady żeby przetrwać w Polsce.

Tzn. jak patrzę na podejście ludzi, jak traktują prace i innych, jak szczerzy są wobec siebie to myślę, że nie tylko w tej branży, ale w każdej innej kryzys jest uzasadniony i dopatrywanie się problemu i rozwiązania akurat na tym konkretnym rynku jest stratą czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Tzn. jak patrzę na podejście ludzi, jak traktują prace i innych, jak szczerzy są wobec siebie to myślę, że nie tylko w tej branży, ale w każdej innej kryzys jest uzasadniony i dopatrywanie się problemu i rozwiązania akurat na tym konkretnym rynku jest stratą czasu.

Gdybyś mógł to powiedzieć jaśniej, bo uderzyłeś w ton "Ot niegodne królestwo i zginienia bliskie" (Jan Kochanowski, "Odprawa posłów greckich"). Dokonując rozbioru logicznego tego zdania doszedłem do wniosku, że twierdzisz:

"ludzie nie są wobec siebie szczerzy i nie szanują siebie nawzajem i swojej roboty". Bo gdybyś uważał odwrotnie, to druga część zdania (parafrazując: "sami sobie jesteśmy winni") nie miałaby sensu. Ale oczywiście mogę być w błędzie (tak jak poprzednio) ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nezumi, pomieszanie z poplątaniem. Co mają szefowie DD do struktury zarobków w branży filmowej? Walczą o kontrakty na wolnym rynku, tak jak wszyscy w tej branży (wszyscy, którzy nie mają własnych projektów jak Sony, Weta i niewiele więcej). Zarobki grafików wynikają z wartości tych kontraktów, ilości grafików i pracy dla nich. Gwiazdy nie dostają pieniędzy za pracę, tylko za głupotę nas wszystkich, którzy ich uwielbiamy. Szefowie studiów są za tę sytuację mniej odpowiedzialni, niż pracownicy, którzy się na to godzą. Niech się nie zgodzą, to zacznie się rozmowa. Nie z szefami studiów VFX, ale z szefami studiów filmowych, które wykładają kasę na film.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyczyna tego wszystkiego jest poprostu maly rynek .Wezmy na przyklad Polske .Powaznych firm jest pare na krzyz . Na zachodzie jest moze troche lepiej a sytuacja jest taka ze nowych grafikow przybywa a nie ubywa ,poniewaz na tyle mloda jest to branza ze o emerytow grafikow jest jeszcze za wczesnie. Jest marnie i bedzie jeszcze gorzej .Lepiej bylo zostac programista eh...

Przynajmniej jest wiecej ogromnych korporacji gdzie mozna by zniknac w tlumie i nic nie robic i niezla kapuste zarabiac.

Edytowane przez jacenty
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niby tak ale programersi maja naprawde lepiej .Jestem troche blizej tematu bo kiedys liznolem troche programistyki i wiem jak to wyglada. Paru starych kumpli na prowincji zarabia taka kasiore o jakiej grafik moglby pomarzyc w Wawce .I do tego na pelnym etacie .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Przynajmniej jest wiecej ogromnych korporacji gdzie mozna by zniknac w tlumie i nic nie robic i niezla kapuste zarabiac.

Potwierdzam wypowiedź Traitora. Jeżeli jesteś kreatywnym programistą, szybko "zniknięcie w tłumie" w takiej dużej korporacji zaczęłaby Cię męczyć. (Pamiętam, że kiedyś jakiś pracodawca żartował, że gdyby dać pracownikowi krzesło, stół, i przez 8 godzin kazać mu się gapić w okno/internet nie robiąc nic pożytecznego, to po miesiącu pracownik zameldowałby się o podwyżkę ze względu na zmęczenie "nicnierobieniem")

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wjaworski: najzwyczajniej w swiecie popelniamy wszyscy mase bledow na kazdym kroku. Im więcej ludzi spojrzy trzeźwo na sytuacje tym szybciej się sprawy naprostują.

 

Tak jak z wiarą, że po studiach zawsze znajdzie się prace. Masy studentów szły z tą wiarą przez studia i jak 10 lat temu pojawiały się pierwszy mocniejsze głosy, że to nie działa nikt jeszcze w to nie wierzył. Jak pojawiły się pierwsze sygnały, że zus upadnie też nikt w to nie wierzył, a tu nagle wydłużanie czasu emerytalnego i inne sygnały o problemach. Teraz też mało osób wierzy, że warto uczyć się i naśladować ludzi, którzy dają przykład, a nie tylko mówią co należy robić.

Dopóki wierzymy, że gość w niezmienianym od 2 lat starym swetrze może nas nauczyć w szkole ekonomii, skoro sam ma problem aby z opłatami wyjść na zero, ciężko będzie coś zmienić i to samo dzieje się w branży cg.

Tony grafików w firmach ma tak mizerne przekonanie o swojej mocy sprawczej na kształt i rozwój firmy, że nie dziw iż nikt nie pójdzie za sugestią Symka by to pracownicy na pewne rzeczy nie godzili się.

 

Nic to nie da, że teraz zepną tyłki, to tylko odracza problem. Dla przykładu, mam tu dookoła na skypie hindusów, którzy robią takiej jakości koncepty 2d jak na frontpage'ach maxa3d i biorą za to $200-$300 na miesiąc full time. Ba...bywa, że nawet lepiej angielski znają niż wielu Polaków, a filozofia buddyjska z naciskiem na otwartość, poszanowanie dla klientów, itd. sprawia, że praca z nimi to bajka w porównaniu z Polską czy Europą w ogóle.

 

Oczywiście w całej tej buddyjskiej mądrości strzelają sobie tego samego gola co chińczycy pseudo-mądrzy ze swoim yin yang, którzy mimo to siedzą i robią jeansy dla amerykańskich chłopców przez cały dzień.

 

Nawiązując bezpośrednio do naszej branży, problem ze zmianą ma jedno ze swoich źródeł w tym, że pracownicy myślą jak pracownicy, a szefowie jak szefowie. I ten pierwszy typ myślenia jest znacząco zawężony, pozbawiony lotności i wiary w jednostkowy wpływ. Najłatwiej ponarzekać na jakieś wymyślone konspiracje, ale one nie są potrzebne, gdy krowy same akceptują jedynie żucie trawy jako spełnienie marzeń.

 

Najzabawniej widać te różnicę perspektyw pracownik-kierownik, kiedy pracownik z jakiejś przyczyny zawala robotę i dzwoni do kierownika by się wytłumaczyć w te słowa "Przepraszam, ale spóźnie się ze zleceniem, bo miałem przerwę w internecie (albo dysk mi padł".

Pracownikowi taka i inne wymówki wydają się niezwykle wiarygodne, ale jak śmiesznie wygląda to z perspektywy obsługującego 40-osobowy zespół kierownika, który co 3 dzień słyszy te same wymówki od 5 różnych osób:)

 

Wierzę głęboko w to, że doprowadzenie do sytuacji, w której więcej ludzi będzie potrafiło spojrzeć na sprawy z wielu innych perspektyw niż swoja własna samoistnie doprowadzi do rozwiązania, a nie kupowania tego co jest wciskane.

Obecnie wielu sfrustrowanych ludzi postanawia jeszcze bardziej zacisnąć zęby, jeszcze bardziej rozwinąć skilla w swoich dziedzinach, a to tylko pogarsza sprawę. Konkurencja i skill naprawdę sa tu marginalnym tematem. Poznałem ostatnio w UK kilku MEGA animatorów, którzy nie potrafią tam dostać nawet zlecenia, o pracy stałej nie mówiąc. Nie traćmy energii na pierdoły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olaf iles nad tym myslal?

 

Pawel wydaje mi sie ze troche przeginasz z tymi Mega animatorami.I tanimi hindusami .Az tak czarno nie jest .Jak sie jest dobrym to

zlecenia sa .No moze jak sie jest specjalista to moze jest gorzej .Bardziej sie liczy zeby umiec zrobic rozne rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie no niektorzy tutaj po prostu nie powinni pisac po paleniu trawy :)

 

z brazna nic sie nie dzieje, to tak jakby mowic ze sklepy upadaja bo coroz to zamykaja male sklepiki. No i co z tego? skoro odrazu otwieraja sie kolejne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic to nie da, że teraz zepną tyłki, to tylko odracza problem. Dla przykładu, mam tu dookoła na skypie hindusów, którzy robią takiej jakości koncepty 2d jak na frontpage'ach maxa3d i biorą za to $200-$300 na miesiąc full time. Ba...bywa, że nawet lepiej angielski znają niż wielu Polaków, a filozofia buddyjska z naciskiem na otwartość, poszanowanie dla klientów, itd. sprawia, że praca z nimi to bajka w porównaniu z Polską czy Europą w ogóle.

 

Po pierwsze Hindusi rozmwiaja w jezyku Angielskim na porzadku dziennym w swoim kraju, od czasu do czasu uzywajac jezyka ojczystego (tak zwana mieszanina "Hinglish").

Ze wzgledu na populacje i warunki w kraju, Hindusi sa wykorzystywani jako tania sila robocza (dla tego masznp Amerykanskie call centre w Indiach). Firmy post produkcyjne maja tam swoje oddzialy do trzaskania roto pod konwersje stereoskopii.

Dlatego zarobki Hindusow sa bardzo male i nie wynika to z ich braku swiadomosci umiejetnosci.

 

Poznałem ostatnio w UK kilku MEGA animatorów, którzy nie potrafią tam dostać nawet zlecenia, o pracy stałej nie mówiąc.

 

W UK jest przesyt ale poza zdolnosciami liczy sie doswiadczenie. Bez doswiadczenia malo kto jest chetny zatrudnic osobe na stanowisko i dac jej odpowiedzialnosc nad ujeciem. Dlatego ludzie w UK zaczynaja od runnerow, assystentow i potem przechodza na juniorow.

Stalej pracy w tym zawodzenie nie ma. Kontrakty sa podpisywane z projektu na projekt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawel Lipka - no stary to masz jakiegos super farta z tymi Hindusami. Zebrales cala smietanke chyba. Ja nascie lat co jakis czas musze z nimi wspolpracowac i caly czas trafiam na gosci ktorzy z angielskiego znaja najbardziej "yes boss!", sa totalnie bezrefleksyjni i odpowiadaja "TAK" nawet jesli zapytasz czy moga zrobic sucha wode, byle tylko zlapac robote a potem "jakos to bedzie". Trzeba im 15 razy tlumaczyc wszystko, zawsze mowia, ze rozumieja po czym dostarczaja cos innego. Ta cala ich "buddyjskosc" wyraza sie chyba tylko w totalnym braku emocji - mozesz gardlo zedrzec i wieszac psy na nich a ci ze spokojem potwierdza i znowu sp....artola robote.

Te mega koncepty do zlotej galerii w przypadku moich doswiadczen wygladaja jak "Bollywood spotyka Comic Sans" a kazda rzecz trzeba sprawdzac czy nie zostala ordynarnie sciagnieta z sieci. Programisci jada na gotowych skryptach i wykorzystuja kazdy mozliwy moment do sciemy - ostatnio uslyszalem ze NIE MOZNA zwiekszyc czasu po jakim bedzie wylogowany ktos z systemu ktory NIBY kolesie napisali od zera... Nie no - hindusi sa glownym powodem dla ktorego zaczalem lapac jednoosobowe zlecenia bo jak slysze o wspolpracy z nimi to dostaje palpitacji. Gorzej by chyba tylko bylo gdybym musial pracowac z kims z Pakistanu. I te ich CV w ktorych jest wpisana ZNAKOMITA ZNAJOMOSC kazdego mozliwego softu jaki powstal na Matce Ziemi... Ech... Zazdroszcze Ci ze masz okazje poznac tych INNYCH, ja trafialem na samych jelopow wspolpracujac z ludzmi z Londynu, Miami i Nowego Jorku. Za kazdym razem byly to zupelnie inne firmy ale Hindusi jakby ci sami.

 

Co zas sie tyczy MEGA animatorow to chyba jednak nie sa tacy MEGA jak nie potrafia znalezc pracy w Londynie... Chyba ze uderzaja wszyscy do tych kilku najwiekszych agencji to sie nie dziwie. Wtedy nie tyle szukaja pracy co usilnie dobijaja sie do konkretnych kilku firm podczas gdy mogliby juz pracowac dla jakiejs mniej znanej agencji.

 

W jaki zas sposob rozwijanie skilla pogarsza sprawe to nie pojme...

Edytowane przez Nezumi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi jakiś miesiąc temu hindus (podobno 8 lat siedzący w efektach specjalnych i postprodukcji) starał się wytłumaczyć że to nic, że nie zna programu "Bluebox" czy też jego drugiej wersji "Greenbox". Przekonywał mnie że zna tyle różnych softów, że na pewno któryś jest w stanie zrobić to, co te moje "pudełka".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nezumi: Staaary! Miałem DOKŁADNIE to samo z Hindusami. To co pisze Pawel Lipka to jakiś abstrakt. Hindusi są najbardziej niekompetentnym narodem świata! Kiedyś musieli zapuścić dla mnie zdalny backup danych (ok 200 GB) u nich na serwerze na taśmy, czego naturalnie nie zrobili - po telefonie ze zjebką, dlaczego tego nie zrobili usłyszałem "Bikoz bekap łos not dan!" ... ok no to pytam "Why?", i słyszę "Bikoz it łos not dan!" ... "F**K!!! Why it wasn't done?" ... "Bikoz it was not dan ... just bikoz" ... Myślałem że pojadę tam i wcisnę dupkowi ten telefon i ciemne miejsce w jego beżowym ciele. Ogólnie zmarnowali mi ok 12h pracy przez to bo nie mogłem kontynuować roboty bez tego ... długa historia i miałem takich wiiiieeele z hindusami! Nigdy nie uwierzę w magiczną grupkę Hindusów robiących rzetelnie za 200$ jakościową robotę - bujdy na resorach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W jakas dziwna storne idzie ten temat. Tak samo mozna znalezc opornych Polakow i podobne historie sie slyszy w UK na temat naszego kraju. Mam ogromna liczbe kolegow z pracy ktorzy pochodza z indii, bardzo uzdolnieni ludzie. Po dluzszych rozmowach nt naszych kultur, mozna stwierdzic, ze wbrew pozorom niewiele sie roznimy.

Oni maja bardzo wysoko rozwinieta kinematografie, swoj oddzial Dreamworks oraz innych poterznych oddzialow firm odpowiedzialnych za coraz wiecej ujec. W tym temacie nie dorastamy im do piet.

Zaludnienie i standard zycia zmusza ich do pracy za mniejsze pieniadze czyli dokladnie to samo co dzieje sie w Polsce. Nie dziwi mnie, ze mozna znalezc tam grafikow robiacych zlecenia dla Polakow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tmdag - wszystko rozbija sie o statystyke. Ja ostatnio ogladalem przeciekawa prezentacje technologii zdolnej sfilmowac wiazke swiatla w zwolnionym tempie - prowadzacy i jeden z ekipy ktora opracowala ta technologie to Hindus. Na tyle milionow ludzi na pewno maja tez jednostki madre - ba, nawet wybitne. Pech niestety chce, ze cala masa tych ludzi prezentuje kompetencje przycisku do papieru - uzbrojona jedynie w pewnosc siebie, tupet i CV z przepisanymi nazwami programow z ktorych wielu nigdy nie widzieli szuka pracy. Gotowi sa potwierdzic znajomosc kosmicznej technologii nawet jesli ich najwieksze osiagniecie to zlozenie strony internetowej w Wordzie. Nie winie ich - chca zyc lepiej, ale nie bede tez udawal ze oto mamy do czynienia z narodem bez mala geniuszy CG, tylko dlatego, ze wszedzie ich pelno.

Maja ogromny przemysl filmowy - to prawda. A kiedy ostatnio ogladales jakis dobry, hinduski film? Gdybys dal im wolna reke to ide o zaklad ze w Avengers mialbys kilka scen tanca a Hulk spiewalby piosenke. Jasne ze to wszystko tyczy sie ogolu i jest generalizowaniem. Na podobnej zasadzie mozna powiedziec, ze nie kazdy dalekowschodni Azjata dobrze rysuje/maluje ale znam w cholere takich ktorzy po prostu miazdza. W jednym przypadku stereotyp rzutuje na minus a w drugim na plus ogolu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E tam. Jaki kryzys? Showbiznes zarabia najwiecej w czasach kryzysu. Wezmy np taki bollywood. Statystyczny hindus es er a do dziury ale i tak pojdzie do kina, zeby zapomniec na chwile ze mieszka tam gdzie mieszka i ze jak wyjdzie na pole to go moze dopasc tygrys.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tmdag - wszystko rozbija sie o statystyke.

 

Naprawde, to juz przechodzi w jakis rasistowski temat. Zdajesz sobie sprawe jak w Europie a szczegolnie UK sa spostrzegani polacy?.[ statystycznie to internet mowi za siebie ]

 

A kiedy ostatnio ogladales jakis dobry, hinduski film?

 

Nie jestem fanem filmow kultury Azjatyckiej wiec ich nie ogladam. Chociaz znajdzie sie i tu wielu entuzjatow. http://bollywood.pl/

Co do samych efektow (bo ten temat moze byc dla nas bardziej interesujacy) to warto zwrocic uwage na "Robot" (http://www.youtube.com/watch?v=7yBnl_krN_U)

Tak czy inaczej robia ich sporo i zaspokajaja swoj rynek. Bolywood sie trzyma bardziej niz dobrze czego nie mozna powiedziec o naszej kinematografii.

 

Zostawmy juz temat wyzszysci i nizszosci azjatow bo to nie koniecznie w tym problem. Oni nadal nie sa glownym dostarczycielem ujec filmow holywoodu wiec nie sadze by byl to problem chwiejacego sie rynku filmowego.

Edytowane przez tmdag
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawde, to juz przechodzi w jakis rasistowski temat. Zdajesz sobie sprawe jak w Europie a szczegolnie UK sa spostrzegani polacy?.[ statystycznie to internet mowi za siebie ]

Ja mowie jakie mam doswiadczenia w pracy z tymi ludzmi. Roznymi ludzmi a jednak wpisujacymi sie w te same schematy. To co - mam udawac ze bylo inaczej? Jakbym na kazdym kroku nie spotykal podobnych specow IT z Bombaju to bym tak nie mowil i tyle. Rasizm by byl wtedy jakbym mowil "oni sa tepi bo sa Hindusami" albo "bo sa brazowi". A ja tylko mowie z wiekszosc z tych, z ktorymi mi przyszlo pracowac byla tepawa. I tyle - nie moja wina.

Jaka maja opinie Polacy w Londynie wiem doskonale - mieszkalem tam 3 lata i teraz na dodatek wracam. Sam mam prawdopodobnie gorsza opinie na temat Polakow w Londynie niz Brytyjczycy. Czy to czyni z Hindusow lepszych specjalistow? :/

Moze faktycznie lepiej zostawmy temat. Za stary jestem na udawanie ze wszyscy jestesmy tacy sami i na udawanie ze stereotypy to nie efekt statystyk tylko zlosliwa propaganda Ku Klux Klanu, czy... cos tam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko tak na marginiesie (przepraszam, że trochę nie na temat):

...

Dla przykładu, mam tu dookoła na skypie hindusów, .... Ba...bywa, że nawet lepiej angielski znają niż wielu Polaków, a filozofia buddyjska z naciskiem na otwartość, poszanowanie dla klientów, itd. sprawia, że praca z nimi to bajka w porównaniu z Polską czy Europą w ogóle.

buddyzm powstał w Indiach, ale z zakorzenił się gdzie indziej (sprytni kapłani hinduscy przeprowadzili kilka wieków temu skuteczną kampanię marketingową "Czy wiesz że Budda to wcielenie Kriszny?"). Tak więc w zdecydowanej większości Hindusi to wyznawcy hinduizmu, i powoływanie się na ich "buddyjskość" jest chyba nietrafione. Chyba bardziej trafnie byłoby mówić o kulturze "indyjskiej". Kultura chińska jest inna, jak zapewne dobrze wiesz, wiąże się z innymi zachowaniami ludzi, i nie należy ich wrzucać do jednego worka (już mniej się różni Polak od Jankesa :).

 

Nawiązując bezpośrednio do naszej branży, problem ze zmianą ma jedno ze swoich źródeł w tym, że pracownicy myślą jak pracownicy, a szefowie jak szefowie. I ten pierwszy typ myślenia jest znacząco zawężony, pozbawiony lotności i wiary w jednostkowy wpływ. Najłatwiej ponarzekać na jakieś wymyślone konspiracje, ale one nie są potrzebne, gdy krowy same akceptują jedynie żucie trawy jako spełnienie marzeń.

 

Najzabawniej widać te różnicę perspektyw pracownik-kierownik, kiedy pracownik z jakiejś przyczyny zawala robotę i dzwoni do kierownika by się wytłumaczyć w te słowa "Przepraszam, ale spóźnie się ze zleceniem, bo miałem przerwę w internecie (albo dysk mi padł".

Pracownikowi taka i inne wymówki wydają się niezwykle wiarygodne, ale jak śmiesznie wygląda to z perspektywy obsługującego 40-osobowy zespół kierownika, który co 3 dzień słyszy te same wymówki od 5 różnych osób:)

Czy dobrze rozumiem, że s a m zarządzasz zespołem 40 ludzi?

Hmm.... "Ale chyba masz jakieś wsparcie" [shrek]? Pytam, bo wiadomo że skutecznie można bezpośrednio zarządzać nie więcej niż 5-7 współpracownikami. To, co napisałeś, wygląda mi na typową frustrację szefa projektu... Podziel ludzi na grupy, deleguj odpowiedzialność! Sam przez to przeszedłem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... a Hindusi to nie Indianie....??..:)).. jednemu to już się pomyliło... i trzeba ich było wystrzelać... oczywiście dla ogólnego dobra... żeby wszystkie góry i doliny były "Nasze".... Kali to rozumieć...:)))))))))):))

 

system nie potrzebuje ludzi twórczych... wystarczą sklepikarze sprzedający byle co i bankowcy wykorzystujący sklepikarzy... oraz manipulator zwany frustracją.... atomizujący ludzi twórczych... i działo i działa dopóki nie wybuchnie znowu wulkan na Islandii....:)):))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.S. A u nas? poczekajcie jak do pracy w Polsce przyjedzie trochę Hiszpanów, Greków czy Włochów...

 

Już parę lat temu pewien Włoch prosił mnie żebym mu załatwił zlecenia z Polski :) Teraz sytuacja jest jeszcze gorsza, zwłaszcza w Grecji i Hiszpanii :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no... banieczka kredytowa dopadnie wszystkich. Ciekawe kiedy reszta małych firm [DD to mała firma] dostanie wezwanie do spłaty kredytów o 0.1% wyższych niż miesiąc wcześniej... Szykuje się bardzo ciekawa końcówka roku i naprawdę wesoły rok 2013. :) Polecam kupować złoto - takie prawdziwe, w monetach i sztabkach...

wracając do tematu, o problemach branży pisze:

http://vfxsoldier.wordpress.com/about/

no i sam scott

http://scottaross.com/

który zresztą pokłócił się mocno z Cameronem, że ten doprowadził prawie do bankructwa DD podczas pracy nad Tytanikiem. I chodziło o mega nadgodziny i przekraczanie budżetu, po to, żeby film lepiej wyglądał. Co się odwlecze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartolomeo: A to banieczki na złocie się nie zdażają? :-) To już lepiej w ziemię rolną inwestować. Przynajmniej ziemniaki będą.

 

Opinia o managmencie i decyzjach DD na Florydzie była fatalna od dawna, zaskoczenie więc niewielkie. Szkoda "Tembo" i szkoda ludzi, którzy zostali na lodzie, ale tak działają złe decyzje biznesowe. Pewnie najmniej pocieszającą informacją będzie to, że akurat managment DD, który doprowadził do tej sytuacji poradzi sobie pewnie nieźle.

 

Bardzo ciekawy był post wjaworskiego . Ta branża już taka jest, że nie można zostawić jej do zarządzania zwykłym zawodowym managerom. Na pewno nie całkowicie. Trzeba tą branżę znać i w pewnym sensie kochać. Wiadomo, że firmy muszą generować zysk, ale akurat w tej działce słupki działają inaczej niż to uczą na "marketingu i zarządzaniu" - nawet na poziomie MBA :-)

Myślę, że prowadzenie firmy fxowej bardziej przypomina zarządzanie cyrkiem niż bankiem. Co ma dobre i złe strony :-)

 

Cóż. Pracy będzie i tak więcej i wiecej. To się w długiej perspektywie nie zmieni.

t.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

banieczki na złocie się nie zdażają. obecna wycena złota w dolarach pokazuje tylko jak bardzo dolar traci na wartości wobec złota. ale to nie ta dyskusja...

Co do zarządzania w branży VFXowej... To co napisałeś Baggins - można tak naprawdę zastosować do wszystkich innych branż. Każda jest specyficzna i każda wydaje się inna niż cała reszta. A tak naprawdę rządzi się tymi samymi prawami co inne firmy i ma dokładnie te same problemy. Na zarządzaniu nie uczą jak czytać słupki - to bardziej na analizie ekonomicznej/finansowej. [swoją drogą nie wiem dlaczego wiele szkół ma kierunek marketing - zarządzanie, nie wiem co jedno ma wspólnego z drugim].

Wydaje mi się, że z zarządzaniem jest tak jak z innymi "artystycznymi" kierunkami. Można się nauczyć w jakimś stopniu, ale najlepsi mają to po prostu w sobie co czyni ich artystami. Niektórzy nawet po 15 latach w branży położą każdy projekt jakim będą zarządzać, niektórzy po 3 dniach w firmie VFXej będą sprawnie zarządzać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartolomeo: A banieczka na złocie z lat 80 to było co? Korekta? Jak się czymś handluje to da się na tym nadmuchać bańkę. Aż naddto dowodów w przeszłości na to.

 

Szeroko rozumiana rozrywka ( a FXy to część tej rodziny ) to jest branża szczególna i nie mieszcząca się w standardowym zestawie managerskich umiejętności uczonych w szkołach. Pewnie, że różni są managerowie i mają różny poziom kreatywności, ale ja jestem pod tym względem pesymistą i nie wierzę w cuda i mistrzów co to po 3 dniach zorientują się jak prowadzić łódkę w tej branży. No chyba, że będzie miał dużo doświadczeń z prowadzenia cyrku :-)

 

Jest pełno przykładów, również z polski, często spektakularnych kiedy ludzie, którym świetnie powiodło się w handlu czy finansach i na pewno są przykładami "artystów biznesu" malowniczo wykładali się na rozrywce.

 

Chcę być dobrze zrozumiany. Wielu firmom VFX klasyczna myśl managerska by się przydała i pomogła, bo wiele jest prowadzonych zupełnie amatorsko , ale nie zgodzę się, że to jest "branża taka jak inne" . To dosyć dziwna nisza, która wymaga nieco więcej. Zresztą hollywood boryka się z tym "problemem" od stu lat. Kołnierzyki w studiach hollywoodzkich o niczym bardziej nie marzą jak o skodyfikowaniu i zmatematyzowaniu sukcesu , tak żeby kolejny dało się zaplanować i odpalić bez udziału tych irytujących artystów w obleśnych ciuchach. I od stu lat im się to nie udało. Wciąż rzeczy w które pompuje się setki milionów potrafią zaliczyć klęskę, i wciąż filmy odrzucone przez wszystkich na poziomie managerskim - potrafią zrobić ogromny sukces. Rozrywka to królestwo chaosu a VFX jest jego częścią.

 

t.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Wykorzystujemy cookies. Przeczytaj więcej Polityka prywatności