No rekruterów z kolei uczy się, że człowiek jest gotów zgodzić się na połowę stawki jaką powie, że chciałby zarabiać. Stąd czesto pytania typu 'ile chciałby pan zarabiać na wymarzonym stanowisku'.
Ogólnie zawsze jesteś stratny, raz tracisz kasę, bo mogłeś powiedzieć więcej, raz klienta, bo mogłeś powiedzieć mniej. Zależy to w danym momencie się liczy. Wierzcie mi, że opowieści o grafikach dających kosmiczne stawki za zlecenia i godzących się na 2tys na etacie są dosyć popularne wśród szefów agencji.
Chodziło mi o to, że jeżeli ktoś ma jako freelancer ma ambicje zarabiać 10k, to może spokojnie brać pracę na etat za 5k to będzie to samo (o czym przekona się za jakieś pół roku robiąc bilans zysków i strat o ile wcześniej frilansował). Tak samo jak marzy mu się zarabiać na zleceniach 5tys miesięcznie, to za 2.500 za czyimś biurkiem będzie w lepszej sytuacji. Zabrakło w moim wywodzie interpunkcji i objaśnień.