chudy Napisano 10 Maj 2010 Napisano 10 Maj 2010 Sytuacja podobna do transformersów, gdzie pierwsza część wyznaczyła jakiś tam poziom a druga nie wniosła nic innowacyjnego oprócz "więcej, szybciej, bardziej, mocniej". Szczerze to ja nawet tego nie znalazłem w filmie. Transformers 2 mimo, że gorszy od jedynki, przez to właśnie, że się ciągle coś działo jednak przyciągnął mnie na cały seans. A Iron Man 2? Zwyczajnie się dłużył. Jak na film akcji tooo momentami było za dużo gadania. Blablablablabla. Ostatnio jeszcze obejżałem Kick-Ass. Kompletnie mi się nie podobał. Nie wiem czy ten film miał być komedią. Jak dla mnie nie był. Zaśmiałem się może z 2 razy. Jak na głupią amerykańską komedię też nie był zbytnio głupi.
DraB Napisano 10 Maj 2010 Napisano 10 Maj 2010 Też uważam ze IM2 to wcale nie jest więcej, szybciej i mocniej. W porównaniu z jedynką wypada bardzo słabo... Jedyne co trzyma na sali to Scarlett, Rourke i AC/DC ;)
_michal Napisano 11 Maj 2010 Napisano 11 Maj 2010 Kupiłem dziś dla córki ;) Ponyo Miyazakiego, oczywiście zaraz obejrzałem. Uwielbiam Miyazakiego za dawkę ciepła i optymizmu, ale też zdrowego rozsądku i krytyki. Na początku nieco mi przeszkadzała kreska w filmie, jest o wiele bardziej swobodna, niż w Hauru, czy W Krainie Bogów, kto wie, czy to nie wina mniejszego budżetu (tak tylko zgaduję). Po chwili się przyzwyczaiłem. Film jest niesamowitą dawką dzieciństwa, przyjaźni i przygody w pigułce, pod tym względem trochę przypomina Totoro. Jestem filmem zachwycony. Nie ma drugiego twórcy filmów animowanych, którego bym tak lubił jak Miyazakiego właśnie. Poza tym, uwielbiam animację 2d. 10/10
biglebowsky Napisano 11 Maj 2010 Napisano 11 Maj 2010 Po motywie z tworzeniem nowego pierwiastka miałem ochotę wyjść. W zasadzie dlaczego? Pierwszy ma dokładnie ten sam poziom głupoty, z tym że tu jest nawet bardziej oko do widza puszczane. Domowy zderzacz na tarczy Capitana America i podręczny kostium w walizce - cool :) Imo poziom jedynki i dwójki prawie identyczny z tym że jedynka była świeża, dwójka już nie aż tak. Oglądało się przyjemnie i dokładnie o to chodziło.
Matti Napisano 11 Maj 2010 Napisano 11 Maj 2010 _michal- nic dodac nic ujac. Miyazaki tworzy z pozornie banlnych historii, wspanial przygode ktora porywa widza w kazdym wieku. Swietnie pokazuje, ulubiony z reszta dla niego motyw dojrzewania. MAm nadzieje ze nakreci jeszcze cos, bo ponoc Ponyo mial byc jego ostatnim filmem.
walmord Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 Na początku nieco mi przeszkadzała kreska w filmie, jest o wiele bardziej swobodna, niż w Hauru, czy W Krainie Bogów, kto wie, czy to nie wina mniejszego budżetu (tak tylko zgaduję). 10/10 Nie sądzę że to z powodu mniejszej kasy, Miyazaki wrócił stylistycznie do czasów "Totoro", który był podobnie swobodny i bezpretensjonalny. Ja osobiście o wiele bardziej wolę taka kreskę niż tą dopieszczoną i wypracowaną, w takim lekkim i wydawało by się niedbałym rysunku można zobaczyć prawdziwego mistrza. Kreska w "Ponyo" świetnie pasowała do charakteru opowieści, porównując to do np "Spirited Away" który jest o wiele cięższy gatunkowo filmem, zwróć uwagę na projekty samochodów. W "Spirited Away" jest on realistycznie narysowany wszystkimi szczegółami, blikami itp. a w "Ponyo" wygląda jak fajna dziecięca zabawka. Dla mnie do "Ponyo" dobrali taką stylistykę jaka sobie wymyślili i chcieli, a nie na jaką ich było akurat stać. Ja kupiłem "Ponyo" zdecydowanie dla siebie :)
walmord Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 _michal- nic dodac nic ujac. Miyazaki tworzy z pozornie banlnych historii, wspanial przygode ktora porywa widza w kazdym wieku. Swietnie pokazuje, ulubiony z reszta dla niego motyw dojrzewania. MAm nadzieje ze nakreci jeszcze cos, bo ponoc Ponyo mial byc jego ostatnim filmem. Od czau "Mononoke" Miyazaki przy każdym nowym filmie twierdzi że będzie jego ostatnim, na szczęście nie dotrzymuje słowa.
_michal Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 Właśnie nie do końca. Tematycznie to jest powrót do Totoro, jak najbardziej. Graficznie natomiast jest tutaj o wiele większa dowolność, nieco zahaczająca o groteskę (na przykład sceny w których Lisa prowadzi samochód). Nie twierdzę, że to źle, po prostu film jest stylizowany nieco inaczej niż wcześniejsze.
dac77 Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 POMOCY!!! Ostatnimi dniami oglądam serial "House M.D.". Gra wiadomo kto. Problem w tym że to nie ten serial co myślałem. Kilka lat temu obejrzałem jakieś cztery odcinki serialu z tym aktorem na BBC Prime. Ten sam aktor, podobny wygląd, tyle że akcja na wyspach, facet ma żonę, dwóch niezbyt bystrych synów i chorobę psychiczną. Byłem przekonany że tytuł brzał podobnie. Ale to ewidentnie inne seriale. Patrzyłem po internecie i na biografi Laurie i nie widzę tamtego serialu. Czy to jest całkiem co innego i coś poplątałem czy może jankesi kupili od BBC cały ten pomysł i aktora i zrobili serial? Może ktoś oglądał tamten serial na BBC Prime do końca?
Reanimator Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 whatever works - duzo osob ten film smieszyl, mnie zenowal. Byl nudny i gdybym mogl, to bym zabil glownych bohaterow;) single man - spodziewalem sie mega wypasu, a zdeczko sie wynudzilem. jezeli nie jestes w stanie wytrzymac widoku calujacych sie facetow, to mozesz sobie odpuscic od razu;) How to train Dragon - MEGA! Ide na to jeszcze raz do kina :) I love you, New York - bardzo mi sie podobal. Bardzo, bardzo:) Swietna muza, swietne zdjecia, niezla gra aktorska, chociaz nie w kazdej historii.
Użytkownik Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 Robin Hood (2010) - dobry film, bez rewelacji ale myślę że jest to obowiązkowa pozycja dla każdego kinomaniaka ;)
dac77 Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 >>dac77 - podejrzewam że o fortysomething chodzi... No właśnie to!!!!!!! Całę szczęście że się dowiedziałem bo mnie to do szału doprowadzało. Cameron jest mniamuśna. Dzięki Varmer.
SSn4k3 Napisano 12 Maj 2010 Napisano 12 Maj 2010 Użytkownik - A to to nie jest aby Gladiator z łukiem? To skojarzenie zabija moją chęć odwiedzenia kina:)
prrrszalony Napisano 15 Maj 2010 Napisano 15 Maj 2010 The Road, bardzo ciekawy film. Zwykle całe to posapo wygląda jak bajka (np Book of Eli czy jakoś tak), w której pewnie nie jeden chciałby się znaleźć (taka zabawa w macho). W świecie The Road nie ma nic atrakcyjnego. Pusto, nudno i bez szans na poprawę. Tylko wkurzał mnie ten dzieciak :D
streaker Napisano 15 Maj 2010 Napisano 15 Maj 2010 The Road, bardzo ciekawy film. Zwykle całe to posapo wygląda jak bajka (np Book of Eli czy jakoś tak), w której pewnie nie jeden chciałby się znaleźć (taka zabawa w macho). W świecie The Road nie ma nic atrakcyjnego. Pusto, nudno i bez szans na poprawę. Tylko wkurzał mnie ten dzieciak :D Pusto, nudno, brud, smród i ubóstwo - i myśli się - 'cholera, tak to rzeczywiście mogłoby wyglądać'. I mnie też dzieciak wkurzał, ale mimo to film bardzo zacny i wart obejrzenia
vrocker Napisano 15 Maj 2010 Napisano 15 Maj 2010 The Road - rzeczywiście dzieciak bardzo irytujący, na miejscu ojca zjadłbym go już dawno ;) Rola ojca za to bardzo mocna moim skromnym zdaniem, choć postać balansowała niekiedy na granicy pastiszu. Yip Man i Yip Man 2 (w skrócie ip man) - bardzo ciekawe podejście do historii legendarnego Yip Mana, (między innymi nauczyciela Bruca Lee), mało efekciarstwa i dużo realizmu plus ukłon w stronę chińskiej filozofii sztuk walki. O ile pierwsza część jest bardziej dramatem niż filmem "kopanym" to druga idzie w drugą stronę. Sama kreacja Donniego Yena jest warta uwagi. Dla mnie pierwsza część to must-see dla osób lubiących lub zajmujących się enviro, jest kilka scen (plenerów), do których ciągle wracam.
Chrupek Napisano 15 Maj 2010 Napisano 15 Maj 2010 Robin Hood 2010 - film nie mający niczego... fabuły, wciągającej akcji, gry aktorskiej, charakterystycznego bohatera... dłuży się i nudzi z każdą minutą. Po wyjściu z kina, nawet nie ma się ochoty o nim opowiadać. Niestety, film nieudany jak cholera. To nie jest Robin Hood, ale opowieść o niczym i nikim.
Kroopson Napisano 16 Maj 2010 Napisano 16 Maj 2010 Robin hood - aż mi się chciało wyjść z kina. Po pierwszej w miarę znośnej godzinie zaczęły się ględzenia o kartach praw, wolności etc. Jak zobaczyłem średniowieczne barki desantowe to mnie pusty śmiech ogarnął. Wersja z Kevinem Costnerem lepsza tak o 10 razy. Szkoda czasu i szkoda pieniędzy.
JmTm00 Napisano 16 Maj 2010 Napisano 16 Maj 2010 How to train your dragon - chociaz można przewidzieć zakończenie, to śmiem twierdzić że to najlepsza baja jaką widziałem od czasów nightmare before christmas
Kr3tz Napisano 17 Maj 2010 Napisano 17 Maj 2010 The Road - zainteresowałem się filmem po waszych komentarzach, i było warto. A dzieciak jakoś szczególnie mnie nie irytował. [spoiler!] Co prawda, nieistotnej sceny, ale spoiler. Trochę nieprzychylny jestem scenie z puszką Coli... od razu skojarzyło mi się z takim amerykańskim snem ("O, patrz, jak było fajnie, mieliśmy Coca-Colę." "Mmm, jaka dobra.") i kryptoreklamą. No ale widocznie taka ta scena musiała być, żeby przekazać, co przekazała.
walmord Napisano 17 Maj 2010 Napisano 17 Maj 2010 Robin Hood - poszedłem do kina uprzedzony nieco złymi opiniami i zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony i muszę wziąć ten film w obronę. Ridley ma 73 lata, gdzieś tak po 60 zmienił swój punkt widzenia na kino i stał się opowiadaczem bajek dla dorosłych. Zrobił więc Gladiatora, potem Królestwo Niebieskie i teraz Robin Hooda. Wydaje mi się ten stary Ridley odpuścił z ambicjami artystycznymi i zaczął bawić się z rozmachem, robić filmy tam gdzie trzeba dosadne i brutalne, a tam gdzie wymyślił romantyczne, tak gdzie chciał dokładnie i drobiazgowo przedstawiał realia historyczne a tam gdzie go fantazja poniosła tworzył własne mitologie, upraszczał i banalizował, ale nie popadał nigdy w infantylność. To już nie jest ten sam człowiek który zrobił Obcego i Thelmę i Luisę. Jego nowe filmy maja podobny styl, kończysz Gladiatora, zaczynasz Królestwo Niebieskie, kończysz Królestwo.. wrzucasz Robin Hooda, kończyć Robina, odpalasz Gladiatora, i tak dalej. Ja to bardzo lubię, Ridley umie nawet w najgorszej swojej produkcji poruszyć kilka strun, które są "muzyka dla mojej duszy" :) Ale rozumiem też argumenty przeciwko niemu, można tego nie lubić. Na przykład inny starzejący się opowiadacz - Cameron - człowiek z Nowego Świata poszedł w technobajki. Ridley ma po swojej stronie swoje angielskie pochodzenie i staranne wykształcenie, woli odkurzać sandały i wyszczerbiać miecze i tworzyć bohaterów i robi ze świetnyh wyczuciem i urodą plastyczną. W filmach obu jest podobny poziom rzeczy dobrych i totalnej głupoty. Co kto lubi, wolny wybór, kwestia gustu. Co do samego Robin Hooda, porównywanie go do liryczno-romantycznej wersji z Costnerem nie ma żadnego sensu, bo dwa zupełnie inne światy, przecież kręcenie kolejnego Księcia Złodziei nie miało by żadnego sensu. Robin 2010 poważniejszy, mocniej osadzony w historii, brutalniejszy, więcej jest tu zawiłości w w jego charakterze i nie ma tych przerywników w postaci gagów - żartów przypominających widzowi że teraz ma być śmiesznie. Świetnie wypada Marion, która jest kobietą dojrzałą, świetnie grana prze Cate Blanchett, która wygląda i zachowuje się na swoje lata, bez upiększania. Od dawna w filmach Ridleya nie było tak udanej postaci kobieciej i wątku miłosnego. Ogólnie zmęczony corocznym powtarzaniem Robina - Costnera przy okazji świąt, wakacji itp z przyjemnością obejrzałem zupełnie inna wersję i jestem ZA! Scena inwazji na plażę dla mnie była bardzo dobrym żartem, jestem pewnie że nie była ani przypadkowa, ani kopiowana z braku własnego pomysłu, ale celowo wymyślona i zrobiona. Brakowało mi niemców walących z cekaemów i moździeży, jestem ciekawe czy jut jest w sieci miks tej sceny z Szeregowcem Ryanem :D A najbardziej pozytywne zaskoczenie jest na samym końcu - tyłówka Robin Hooda jest przepiękna, świetny pomysł i genialne wykonanie. Zawsze podobałomi się malarskie intro firmy Scotta, a tera wielka brawa za odwagę żeby w tym stylu zrobić tyłówkę do amerykańskiej superpodukcji
Kroopson Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Znaczy wiesz Waldi to jest tak ze po prostu widzialem w tym filmie i tej stylistyce gigantyczny potencjal ktory zostal nie wiadomo dlaczego zmarnowany. Taka wspaniala obsada, rewelacyjne scenografie i warsztat filmowy. I nie wiedziec czemu to sie rozlazlo bo w polowie rezyser postanowil sobie zazartowac. Szkoda. Ale tylowka faktycznie sliczna
Lis Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Co nas kręci co nas podnieca -> Może to przez to że nie znam zbyt dobrze Allena, może przez to że nie mam telewizora i nie oglądam takich filmów. Ale jego najnowszy film bardzo mi się spodobał. btw Allena. Polecam spektakl w teatrze 6 piętro. "Zagraj to jeszcze raz, Sam". Wyszedłem bardziej zadowolony niż mogłem się spodziewać. Główna rola stworzona dla Kuby. No i Olbrychski jakby nie było żyjąca legenda.
dac77 Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Pacific się skończył i dobrze. To jest niedobry serial. Bardzo spłycony i okrojony. Amerykanie byli zaangażowani w regionie od chyba '38 a oni przedstawili samą ofensywę. Może tytuł powinien brzmieć "Trzy bitwy na Pacyfiku w której brali udział marines". Może oni po prostu nie lubią pokazywać swoich porażek?
Hynol Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Marines z Wake i Filipin zostali wzięci do niewoli i trudno by było pokazać ich szlak bojowy, który skończył się zanim się zaczął.
dac77 Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Marines z Wake i Filipin zostali wzięci do niewoli i trudno by było pokazać ich szlak bojowy, który skończył się zanim się zaczął. Z wyjątkiem tych którzy tworzyli partyzantkę. Poza tym niewola to epic story, marsze śmierci, głód, egzekucje. Pozostaje jeszcze marynarka i lotnictwo. Morze Koralowe, Midway, Solomon Islands. Dlaczego nie ma nic o lotnikach, zalogach łodzi torpedowych? Takie seriale tworzą w opinii publicznej strasznie wypaczony obraz tej kampanii. Teraz wielu młodych ludzi będzie myślało że wojna na Pacyfiku to kilkuset marines walczących o wyspy których nie potrafią odnaleźć na mapie. Myślę Hynol że jednak się ze mną w głębi serca zgadzasz. Ten serial to jak odznaczenie dla jednego żołnierza po bitwie w której brało udział wielu. Troszeczkę niesprawiedliwe.
pecet Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Ja mam takie pytanko czy warto pójść na avatara do imaxa? chodzi mi głównie o to czy efekt 3d robi wrażenie i czy przez te 2,5h da się wysiedzieć? Kiedyś gdy kino 3d było nowinką byłem na jakimś filmie przyrodniczym ale to trwało tylko 40min, więc nie odczułem żadnych skutków ubocznych ;)
olaf Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 avatara w 2d nie ma po co ogladac w sumie. wiec jak juz masz isc to koniecznie 3d
pecet Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Mi chodzi właśnie o 3d, tylko z tego co widze to avatar jest w DMR i po prostu chciałbym wiedzieć czy efekt 3d jest taki jak w oryginalnych imaxowych produkcjach czy jakaś bieda w której ciężko wyczuć trójwymiarowość.
Hynol Napisano 18 Maj 2010 Napisano 18 Maj 2010 Z wyjątkiem tych którzy tworzyli partyzantkę. Poza tym niewola to epic story, marsze śmierci, głód, egzekucje. Pozostaje jeszcze marynarka i lotnictwo. Morze Koralowe, Midway, Solomon Islands. Dlaczego nie ma nic o lotnikach, zalogach łodzi torpedowych? Takie seriale tworzą w opinii publicznej strasznie wypaczony obraz tej kampanii. Teraz wielu młodych ludzi będzie myślało że wojna na Pacyfiku to kilkuset marines walczących o wyspy których nie potrafią odnaleźć na mapie. Myślę Hynol że jednak się ze mną w głębi serca zgadzasz. Ten serial to jak odznaczenie dla jednego żołnierza po bitwie w której brało udział wielu. Troszeczkę niesprawiedliwe. Zgadzam się że pokazano mały wycinek, chcąc podążać z historią za żołnierzami. Pewnie że zatoka Leyte albo Mariany to ciekawe epizody, ale w Kompanii braci również pokazano tylko mały wycinek operacji w europie. A mimo to serial był o wiele lepszy. Ja osobiście do konwencji pokazującej działania 1 Dywizji Marines nic nie mam - razie mnie zupełnie co innego. Pewno że fajnie byłoby sobie zobaczyć Horneta i Enterprise w akcji. Zatopienie Lexingtona, Princetown i Yorktown. Wyprawę Yamato na Okinawę.... Ale to jeszcze nie te budżety imho.
Luki Luki Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Trailer "Piekła pocztowego" Prachetta: Angua jest do kitu, ale Adora Belle Dearheart rewelacyjna. Vetinari trochę za stary.
Kr3tz Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Na samą wieść o trailerze się ucieszyłem, ale... Moist w książce był w wieku około 25 lat. Vetinari też jest za stary. Dla mnie już zawsze pozostanie taki: No i blondyn? W ogóle nie pasuje do niego. Btw, 0:45 - kim jest ta kobieta? U diabła? A te golemy... jak z leciwych (od kilku dziesięcioleci) horrorów. Ogólne wrażenie? Za bardzo wiktoriańskie. Stroje, maszyneria- zalatuje steampunkiem. Ale i tak obejrzę. Co? Jak demony!
biglebowsky Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Cóż, nie oczekujcie za dużo. Jak na produkcję fantasy dla tv to i tak wygląda świetnie. Zresztą z tego też powodu wolę nie oglądac i zostac przy papierowej wersji, wyobraźnia nie jest ograniczona budżetem:)
bartolomeo Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Cóż, nie oczekujcie za dużo. Jak na produkcję fantasy dla tv to i tak wygląda świetnie. Zresztą z tego też powodu wolę nie oglądac i zostac przy papierowej wersji, wyobraźnia nie jest ograniczona budżetem:) kurcze. z Pratchetem mam właśnie tak samo... :) nie oglądałem żadnej ekranizacji, jak obejrzałem ten zwiastun to w mojej głowie, wszystko jest inaczej :)
Hynol Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 (edytowane) Hogfather w sumie daje radę. Wiadomo że to nie to samo co książki, ale ogląda się w miarę dobrze. Dla mnie jak na razie najlepsza ekranizacja Prachetta. Z tym że wiadomo - książki są z 2^16 razy lepsze. Widzę biglebowsky że mi awatara pozazdrościłeś :) Edytowane 19 Maj 2010 przez Hynol
Luki Luki Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Jakoś niedawno w tv był "Kolor magii", oczywiście wszystko było nie tak, ale z ciekawości obejrzałem. Na ten film też specjalnie nie czekam. Raczej jako ciekawostkę wrzuciłem. W ogóle Pratchett jest nieprzekładalny moim zdaniem na film. Zbyt duże znaczenia mają opisy, no i w ogóle żeby coś z tego było trzebaby sporego budżetu.
biglebowsky Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Imo to się aż prosi o kinówkę, fabularnie Dyski są nader zgrzebne a sporo dowcipu jest przekładalne na język filmowy. Peacock - Cillian Murphy znowu zakłada damskie łachy. Tym razem w wersji bardzo serio i to chyba na szkodę filmu, bo mógł być naprawdę dobry a jest zdeko nudnawy. Towarzyszy Sarandon i Ellen Page i w sumie dla aktorstwa warto obejrzeć. The Book of Eli - Ale szajs, kurde, dawno nie widziałem tak złego filmu. Czy to sponsorowały jakieś organizacje babtystów czy coś? Rewers - Przez pierwsze 15 min się wkurzałem że kolejny polski film w którym nie jestem w stanie zrozumieć ani jednego dialogu. Jak już przywykłem to się okazało że to dobry filmik jest, bardzo groteskowa intryga. Jednak nie taki dobry żeby nie można się było uczepić masy rzeczy, niestety. Mimo to warto, bo jednak można w kraju zrobić filmik na poziomie. Brothers Przypakowany po Księciu Persji Gyllenhaal, blond Portmanowa i anorektyczny spiderman w filmie Sheridana. Twory tego pana zawsze poziom trzymają i tak jest też tym razem. Spokojny ale wciągający remake skandynawskiego Brødre. Nie ma fajerwerków bo nie są tu potrzebne. Edge of Darkness Spoko, można obejrzeć, nie za durne, nie za mądre, w sam raz filmik sensacyjny od kolesia który zrobił Casino Royale ( a przedtem milion filmów o których nikt nie słyszał ) Hynol, tobie też ślicznie w różowym :)
bartolomeo Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 ja wąłśnie zaliczyłem "Fargo" Coenhów :) przedobry lekki film :) Uwialbiam filmy Coenhów. Ich poczucie humoru i absaurdy.... :)
Luki Luki Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Imo to się aż prosi o kinówkę, fabularnie Dyski są nader zgrzebne a sporo dowcipu jest przekładalne na język filmowy. Właśnie wydaje mi się że nie bardzo. Może połowa dowcipu by została, i to chyba też zawyżam. Chodzi mi o to że w filmie pokazaliby że Nobby jest brzydki, tymczasem jego brzydota w książce jest opisana w konkretny sposób. Podobnie z Moistem, jaki to typ dowiadujemy się z opisów. Wrzucenie wszechwiedzącego narratora, który wcina się co 5 minut może nie zadziałać. W filmie możesz pokazać tysiąc szczegółów które określają postać, ale zwyczajny widz zobaczy może 10%, podczas gdy w książce nie da się ich przeoczyć. Albo inaczej. Pewnie że się da, tylko ile zostanie z oryginału?
olaf Napisano 19 Maj 2010 Napisano 19 Maj 2010 Ja nie zamierzam ogladac po tym jak przebrnalem przez kilka ksiazek, bo szkoda smaczków i obrazu z wyobraźni. Te ksiazki to nie harry potter, gdzie mozna spokojnie robić adaptacje filmową bez utraty wartości książki.
Traitor Napisano 23 Maj 2010 Napisano 23 Maj 2010 (edytowane) Wolfman - Flaki z olejem, straszna nuda. KickAss - Kawal dobrej zabawy, zaskakujaca rola Nicolasa Cage'a i swietna gra bardzo mlodej aktorki. Edytowane 23 Maj 2010 przez Traitor
dzudzu Napisano 24 Maj 2010 Napisano 24 Maj 2010 Nazywam się Khan - trochę mi z Forestem Gumpem się kojarzy. Potrzeba kretyna, który odkryje przed społeczeństwem, że coś z nim jest nie tak. Jestem dzudzu i nie jestem terrorystą.
Reanimator Napisano 24 Maj 2010 Napisano 24 Maj 2010 Klopsiki i inne zjawiska pogodowe - k********, co za gowno straszne! Juz nigdy nie bede sie sugerowal Waszymi opiniami ;P
sly Napisano 24 Maj 2010 Napisano 24 Maj 2010 Miasto ślepców - ma dobre momenty i złe momenty... trochę ciekawych zdjęć, ale scenariusz mocno naciągany...
Kusanagi Napisano 31 Maj 2010 Napisano 31 Maj 2010 Prince of Percia - strasznie sredni, nawet efekty slabe miejscami/
Kroopson Napisano 31 Maj 2010 Napisano 31 Maj 2010 A ja pojadę bardzo nietypowo bo nie filmami a spektaklami (tak wiem wiem że to o filmach wątek ale w sumie to pokrewnie): Wydmuszka - coś wspaniałego, trzeba obejżeć. Metro - stare, dobre, fajna zabawa, niezły show. Jeśli chcesz kobietę to ją zwiąż - super spektakl, rewelacyjna komedia i mistrzowska gra aktorska. Mężczyźni na skraju załamania nerwowego - słabiutko, sztuka o niczym właściwie. Czterech cwaniaczkowatych kawalerów z tzw. "warszawki" u progu wieku średniego. Zero treści, naciągane dialogi, słabe dowcipy, miejscami wulgarne. Nie polecam.
bartolomeo Napisano 31 Maj 2010 Napisano 31 Maj 2010 Hooosiers - hehe... najbardziej inspirujący i dające nadzieję film wg. jakiegoś rankingu. Fakt, coś w tym jest. Failm naiwny i przewidywalny, ale i tak oglada się wybornie :) Duża radocha i taki "pokrzepiający". Film opowiada o drużynie koszykarskiej z liceum w bardzo bardzo małym miasteczku w USA, która dochodzi do finału stanowego. Film jest inspirowany prawdziwą historią. Film polecam :) bardzo przyzwoite i przyjemne kino.
siwy Napisano 31 Maj 2010 Napisano 31 Maj 2010 Butelki zwrotne - świetna lekka komedia obyczajowa, jeden z lepszych w tym gatunki jakie widziałem. Czeskie kino ma coś w sobie.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się